sobota, 24 maja 2014

Piąta Fala - Rick Yancey


The 5th Wave
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 14 sierpnia 2013
Liczba stron: 512

Nie zapowiadało się, że w najbliższym czasie nastąpi koniec świata. Koniec cywilizacji, jaką do tej pory znała ludzkość. Nawet pojawienie się na niebie statku matka - jedynego dowodu na istnienie istot nie z naszej planety, nie mogło zwiastować tego co wydarzyło się po dziesięciu dniach. Rząd próbował nawiązać kontakt z Przybyszami. Zero odzewu. A później nastąpiły: jedna po drugiej, przynosząc kolejne ofiary. Cztery fale kosmicznej zagłady, które spustoszyły ziemię i zabiły siedem miliardów ludzi. Ci, którzy ocaleli mogą mówić o prawdziwym szczęściu - lub tragedii. Zależy od interpretacji. Ludzkość nie jest w stanie stawić czoła cywilizacji, znacznie bardziej rozwiniętej niż nasza. Inwazja Przybyszów doskonale potwierdziła tą teorię. Ale jak już wspomniałam... nic nie zapowiadało końca świata...

Pierwsza fala przyniosła ciemność. Druga odcięła drogę ucieczki. Trzecia zabiła nadzieję. Po czwartej wiedz jedno: nie ufaj nikomu. Czas na "Piątą falę".

Źródło
Muszę przyznać, iż na książkę wyczekiwałam z zapartym tchem. Już sam pomysł, wśród tysiąca innych science-fiction wydawał mi się absolutnie niesamowity. Potem pojawiały się kolejno: opis, okładka, zwiastun, recenzje na zagranicznych stronach, recenzje na blogach, portalach internetowych. Wiedziałam, że muszę mieć tą książkę. Czułam, że będzie ona czymś gigantycznym. Że wywoła we mnie potężne emocje. Nie myliłam się. Ale może zacznijmy od początku. Rick Yancey ma na swoim koncie już kilkanaście książek, które zostały wydane w kilkudziesięciu krajach. "Piąta fala" jest jednak pierwszym tworem s-f w dorobku pisarza. Miała premierę w maju 2013 i niemal natychmiast zostały wykupione prawa do ekranizacji. W 2004 roku autor rzucił pracę i od tamtego czasu pisze prawie codziennie, ponieważ uważa, że to najlepsza droga, by marzenia stały się rzeczywistością (swoją drogą, chyba muszę wziąć sobie do serca jego filozofię). Pierwszy tom tejże sagi, zapoczątkowanej "Piątą falą" to doskonała opowieść science-fiction, gdzie słowo "katastrofa" zyskuje całkiem nowy wymiar, a "zaufanie" jest mitem, odchodzącym jak opowieść o Świętym Mikołaju - puszystym, wesołym panu w czerwonej czapeczce, wkradającym się do domów, by rozdawać prezenty i podjadać ciasteczka. Rick Yancey prezentuje nam całkowicie nowy, świeży obraz konfliktu cywilizacji, zaspokajając przy tym potrzeby czytelnika wypatrującego dobrej książki. 

„Ważne jest nie to, ile mamy czasu, ale to, co z nim zrobimy.” 

Źródło
Cztery fale kosmicznej inwazji wystarczyły, by na całej ziemi, pozostała zaledwie garstka żywych. Ukrywający się w różnych zakątkach planety, walczą o przetrwanie. Wymarłe miasteczka, płonące metropolie, obozy uchodźców, tajne bazy wojskowe - bohaterowie powieści próbują przeżyć i zrozumieć co się właściwie stało oraz kim są Przybysze. Błąkając się po autostradzie można natknąć się na tony żelastwa, które niegdyś musiały być samochodami. Budynki z powybijanymi oknami, zniszczone, brudne, ulegające powolnemu rozkładowi, zdewastowane sklepy i co najgorsze - góry trupów - to sceneria jaką mogą zobaczyć ocaleli podróżując i szukając schronienia. Gdzie znajduje się więc sens życia? Co powstrzymuje ludzi od strzelenia sobie kulką w łeb? Na to pytanie nie znam odpowiedzi, jednak wiem jaki cel w życiu obrała sobie jedna z głównych bohaterek powieści. Cassie - a właściwie Cassiopeia, ma szesnaście lat, najlepszego przyjaciela - karabin i najwierniejszego towarzysza - strach. Cudem przeżyła wszystkie cztery fale. Teraz drży na myśl gdzie podziewa się jej braciszek oraz czy istnieje szansa, że jeszcze żyje. Dziewczyna ma niesamowitą wolę walki, za co ja osobiście ją podziwiam. Sama, po tym co przeszła, nigdy bym się nie otrząsnęła z traumy. Ale ja nie jestem na miejscu Cassie - zdeterminowanej do ocalenia młodszego brata, wściekłej na kosmitów, którzy zabrali jej normalne życie i niemal wszystkich których kochała. To nie ja muszę zastanawiać się dlaczego śmierć zabrała mi najbliższych, a wobec mnie nie była już tak łaskawa...

„...Byliśmy gliną, a ty naszym rzeźbiarzem. I będziemy twoim największym arcydziełem.”

Źródło
Książka rozpoczyna się przerażająco zwyczajnie. Autor oswaja nas z nową filozofią świata, sprawiając że czytelnik zaczyna żyć życiem bohaterów. Zaczyna wczuwać się w ich rolę i zaczyna dostrzegać jak wielkie jest prawdopodobieństwo, iż fabuła "Piątej Fali" jest realna, rzeczywista i możliwa do spełnienia. To chyba właśnie wtedy widz się przełamuje. Pamiętam jeszcze jedną trylogię książkową, przy której odczuwałam emocje tak intensywnie jak przy tworze Yanceya. A ów serią były "Igrzyska Śmierci". Oczywiście nie ma porównania pomiędzy jednym a drugim, jednak mimo wszystko ten nawał uczuć, przerażenia i niepokoju wydawał mi się znajomy, właśnie przywodząc mi na myśl panią Collins i jej specyficzny, oddziałujący na czytelnika styl. W każdym razie, niemal od razu rzuca nam się w oczy, jak bardzo realnie przedstawione są postacie w "Piątej Fali". Zachowują się dokładnie tak, jak mogliby się zachować potencjalni ludzie w zaistniałej sytuacji. I to było najpiękniejsze. Pomysłowo wykreowane postacie, wprowadzający czytelnika w nowy porządek rzeczy od - niejako - dwóch stron. Nie chcę wam szczegółowo opisywać fabuły, ponieważ uważam, że przeżycie tego na własnej skórze jest znacznie lepsze, niż czytanie o tym w recenzji, lecz chcę żebyście zrozumieli, jak wielki wpływ na moją psychikę miała ta lektura. Pan Yancey bawi się emocjami czytelnika, idealnie manipulując nim i podsyłając najgorsze scenariusze. Mimo pesymistycznego nastawienia, i tak końcowy efekt jest taki, iż czytelnik przeżywa szok. Najgorsze jest to, że autor przez czas trwania fabuły nie raczy nas choćby zalążkiem nadziei, że będzie lepiej. Widz od początku czuje, że homo sapiens skazani są na porażkę i pozostaje mu zastanawiać się tylko, jak skończą się przygody bohaterów...

„Byliśmy ludźmi. A ludzie myślą. Planują. Najpierw marzą, a potem zmieniają swoje marzenia w rzeczywistość.”

Źródło
Podsumowując: "Piąta fala" to absolutnie epicka opowieść science-fiction, która oczaruje wszystkich swoim mrocznym, przygnębiającym klimatem, poczuciem grozy, niebezpieczeństwa, akcją, nagłymi zwrotami, dynamiką, tajemnicami oraz przewlekłą, fascynującą fabułą. Od powieści nie można się oderwać, aż do ostatniej strony, a po jej przeczytaniu czytelnika ogarnia wielki smutek i niedosyt, sprawiające iż nie myśli się o niczym innym jak tylko o możliwym końcu sagi. Nie jestem pewna czy chcę wiedzieć jak potoczą się losy moich ulubieńców (a może jednego - Zombie górą!), jednak wiem, że nie będę w stanie egzystować bez odpowiedzi na pytanie: "Jak to się skończy do diabła? Gdzie nadzieja?!" Wam mogę tę powieść jedynie polecić i życzyć, byście równie mocno jak ja, zapałali sympatią do Ricka Yanceya i jego genialnego tworu. Osobiście, zaliczam "Piątą Falę" do kanonu ulubionych i z niecierpliwością wyczekuję "The Infinite Sea". LUDZKOŚĆ TO MY. JESTEŚMY JEDNOŚCIĄ. 

10/10
Pozdrawiam,
Sherry


"Jeśli kiedykolwiek odwiedzą nas kosmici, myślę, 
że skutki tego mogą być podobne jak w przypadku 
odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba. 
Jak wiadomo, wydarzenie to okazało się niezbyt pomyślne 
dla rdzennych mieszkańców tego kontynentu". 

Stephen Hawking



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz