środa, 31 grudnia 2014

Grudzień pod skrzydłami Feniksa

źródło
Cześć!

Witam w podsumowaniu ostatniego miesiąca 2014 roku. Post będzie podzielony na dwie części, zobaczycie zresztą czemu.

Książki przeczytane w grudniu: 16

Filmy obejrzane w grudniu: 9

"Herkules" (Disney) | "Adult World" | "Wyrolowani" | "Ja Cię kocham, a ty śpisz" | "Świąteczny więzień" | "Kevin sam w domu" | "Kevin sam w Nowym Jorku" | "Dwanaście choinek" | "Listy do M."

Jeśli macie jakieś propozycje do recenzji, dawajcie śmiało. 

Grudzień na Feniksie

Liczba notek: 13

Recenzje książek: 6


Posty związane z filmami: 1


Inne: 3


Cykl "ulubieni": 2


Przemyślenia: 1


Ogłoszenia:

1. Z tego co zauważyłam, tematyczny grudzień przypadł wam do gustu, co mnie bardzo cieszy. Tematyka książek związanych ze Świętami i zimą, zostanie przedłużona na styczeń, ponieważ nie udało mi się zrecenzować wszystkich pozycji, które chciałam. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko.

2. Od 2015 roku, na Feniksie pojawią się nowe notki: "Sherry's News" czy coś takiego, gdzie będę podawać linki do zwiastunów ciekawych seriali i filmów, a także newsów ze świata kina i TV. Do tej pory robiłam to w notkach podsumowujących dane miesiące i wiem, że przez to posty były za długie, więc postanowiłam to trochę oddzielić. Stąd też dzisiejszy podział notki.

3. Myślę, że nie ma sensu robić notki podsumowującej cały rok, bo w sumie... nie wiem czy chciałoby się to komuś czytać. Zatem napiszę tutaj to co pewnie was najbardziej interesuje. W 2014 roku przeczytałam 165 książek.

Stosik


Dziś krótko.

Bóg zawsze znajdzie ci pracę, Regina Brett - wygrane w konkursie wydawnictwa Insignis <3 Egzemplarz z autografem autorki, więc możecie się domyślać jak niepojęte jest moje szczęście.
Maria Antonina, Juliet Grey - o całej trylogii marzyłam już od jakiegoś czasu, więc gdy zobaczyłam obydwie części za 12 złotych, nie było siły, która by mnie powstrzymała przez zakupem.
El Clasico, Richard Fitzpatrick - na tę książkę również długo polowałam i również upatrzyłam ją sobie chyba za 10 złotych, także to była tylko kwestia czasu kiedy wyląduje w mojej biblioteczce. 
Wróżbiarze, Libba Bray - lubię tę autorkę za wszystkie książki, które jak dotąd miałam okazję przeczytać i choć jakiś czas, do tej, podchodziłam z dystansem, to w końcu nadszedł jej czas. :)
Pamiętnik Świętego Mikołaja - którego recenzję mogliście przeczytać w tym miesiącu. Nie mogłam się nie skusić.


Jak wspominałam, notka została podzielona na dwie części. Ta jest dla tych, którzy są zainteresowani newsami ze świata filmów i seriali, które od przyszłego miesiąca, będą miały własną serię notek.

1. Jeszcze pierwsza część nie miała premiery, a już wiemy, że ekranizacja książki "Upadli", Lauren Kate doczeka się sequelu

2. Coś ze świata "Piratów z Karaibów". Mój ukochany Brenton Thwaites ("Dawca", "SLiDE") dołącza do obsady, a o rolę jego ukochanej walczą: Kaya Scodelario ("Więzień Labiryntu", "Skins"), Gabriella Wilde ("Miłość bez końca", "Carrie"), Lucy Boynton ("Rozważna i Romantyczna", "Miss Potter"), Alexandra Dowling ("Muszkieterowie"), Jenna Thiam ("Les Revenants"). Moimi faworytkami są dwie pierwsze panie.

3. Teaser drugiego sezonu "Penny Dreadful"! I Dorian nawet jest <3 A o serialu pisałam tutaj.

4. Sebastian Roche, prosto z obsady "Pamiętników Wampirów" (i kiedyś tam "Supernatural" - Balthazar rządzi! <3) przylatuje do "Once Upon a Time" i zagra ojca Aurory! Czyżby zatem Aurorka i Phillip mieli powrócić? <3 NEWS

5. HBO o tutaj, zapowiada rok 2015 i oczywiście raczy nam kilkoma scenkami z najnowszej "Gry o Tron"! A tak a propo GoT, tutaj możecie podziwiać nowy strój Aryi

6. Zwiastun finałowego sezonu "Glee" do zobaczenia TUTAJ


8. Będzie nowy serial  na podstawie książki! Coś dla fanów "Dynastii Tudorów" (czyli dla mnie, na przykład) - "Wolf Hall", oparty na dwóch powieściach historycznych Hilary Mantel. Zwiastun do zobaczenia tutaj

9. Coś dla fanów Sheerana i "Glee"! Piosenka "Sing" w wykonaniu dobrze nam znanych bohaterów! Genialna. :D

Zwiastuny...

1. "Zbuntowana" czyli sequel "Niezgodnej". I powiem wam, że nie wiem co myśleć o tym wszystkim...


3. Tutaj mamy zwiastun nowej produkcji, gdzie uwaga! Pojawi się Ben Barnes!

4. Pierwszy zwiastun cudownej produkcji Pixara "Inside Out"! Polecam obejrzeć po angielsku, bo polski dubbing i tłumaczenie wołają o pomstę do nieba.

5. Zwiastun adaptacji "Małego Księcia!" Absolutne mistrzostwo!

źródło
Polecane przez Sherry

1. Wywiad ze Smaugiem! HIT INTERNETU. :D

2. Wstrząsający, zmieniający punkt widzenia filmik o zabijaniu słoni... Naprawdę uwrażliwia. Zobaczcie

3. Polska akcja, ukazująca stosunek starszych do dzieci. Czyli nadzieja w dobroci


5. YouTube Rewind 2014 czyli Jutubowe podsumowanie mijającego roku. :) 

6. Genialne, zwiastunowe podsumowanie roku! GENIALNE. :) Bo "Więźnia Labiryntu" nie zabrakło, więc... :D

7. I Quizy! Dla Quizfanów, podobnych Sherry ^^ Tutaj, sprawdźcie do jakiego Dystryktu z IŚ należycie. Tutaj, sprawdźcie czy jesteście bardziej Willami Turnerami czy Jackami Sparrowami ^^ Tutaj, sprawdźcie którymi postaciami z "Piratów z Karaibów" jesteście. Tutaj, coś dla par - którymi postaciami Disney'owskimi jesteście wraz ze swoimi drugimi połówkami? I na koniec - tutaj - sprawdźcie, która postać z Disney'a jest waszą modową muzą. :)

Dobra, już nie przedłużam.
Widzimy się wkrótce.
Pozdrawiam!
Sherry

I fajny teledysk na koniec. :D
Chłopaki z zespołu Rixton parodiują sławy, w tym:
Rihannę, Miley Cyrus, Katty Perry, Lady Gagę, Biebera i Robina Thicke.


A ze swojej strony, życzę wam wspaniałego, szczęśliwego, satysfakcjonującego, książkowego 2015 roku, spełnienia marzeń (jeśli nie wszystkich to przynajmniej kilku z nich) i wesołej, godnej wspominania nocy sylwestrowej!

Do zobaczenia w przyszłym roku!

poniedziałek, 29 grudnia 2014

"Darujmy sobie te święta" - John Grisham

źródło
Skipping Christmas
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 26 listopada 2013
Ilość stron: 240

źródło
Państwo Krank przeżywają właśnie pewnego rodzaju kryzys rodzinny. Ich jedyna córka - Blair, postanawia wyjechać do Peru jako wolontariuszka, na cały rok, a przyzwyczajeni do obecności jedynego dziecka Luter i Nora, nie mogą tego znieść. Zwłaszcza, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Pierwsze bez córki. Pewnego dnia, do głowy Lutra wpada znakomity pomysł. Postanawia zbojkotować Boże Narodzenie, nie obchodzić go, a zamiast tego, z ogarniętą tęsknotą po Blair, żoną, wybrać się na Karaiby. I podczas gdy inni będą wydawać pieniądze na jedzenie, którego i tak nie zjedzą, na prezenty, które i tak na nic się zdadzą, Państwo Krank będą wylegiwać się na plaży. Plan jest świetny, ale i trudny do zrealizowania przy ludziach, którzy nie wierzą: "zignorować Święta?! Ominąć je?! Tak nie wolno!". No właśnie. Czy można działać na przekór znajomym, sąsiadom czy mieszkańcom miasta i po prostu darować sobie Święta? Przekonamy się, poznając książkę Johna Grishama.

źródło
To co spodobało  mi się w powieści, to przede wszystkim uroczy, przedświąteczny klimat. Krankowie chcą odpuścić sobie święta - w porządku, ale to nie jest tak, że cały świat postanawia iść ich śladem, a poczynania sąsiadów, znajomych i przypadkowych, obserwowanych przez Lutra ludzi sprawiają, że w książce panuje genialna atmosfera. Ogromnie polubiłam też postacie, wykreowane z sensem, nie wyidealizowane. John Grisham daje nam możliwość poznania Amerykańskiej gorączki przedświątecznej od kuchni, dałoby się rzec. Ze wszystkimi minusami i plusami tegoż faktu. Poza tym, zauroczyło mnie przedstawienie sąsiedztwa i poszczególnych ulic, jako swoich własnych, specyficznych grup społecznych. Z pewnych źródeł wiem, że książkowy urok sąsiedztwa, ale też jego wady, to całkowita prawda, miło więc było przenieść się do Lutra i Nory Kranków i zaznać tej obcej, a jednocześnie znajomej kultury na własnym duchu.

źródło
"Darujmy sobie te święta" to sympatyczna komedia, którą czyta się w zastraszającym tempie. Z ciekawością i rozbawieniem śledzimy poczynania bohaterów, by na koniec dojść do takich samych wniosków jak Luter Krank. Rozdziały nie są długie, a opisy nie nudzą, a wręcz na odwrót - przykuwają one do powieści, gdy chłonny nowych szczegółów z życia Amerykańskiego sąsiedztwa czytelnik, oczekuje na kolejne nowinki i pewnego rodzaju tradycje. Jak do tej pory, z prozą Johna Girshama styczności nie miałam, ale po poznaniu tej książki, mam ochotę na więcej jego przyswajalnego stylu, więcej ciekawie rozwijających się fabuł i bohaterów namacalnych do takiego stopnia, że nie możemy oprzeć się myślom, iż ktoś taki jak Krankowie czy pozostali, rzeczywiście istnieją. 

Książkę jak najbardziej polecam, zwłaszcza w okresie Bożego Narodzenia, tym którzy chłoną takie pozycje i klimat świąteczny, z największą przyjemnością. Komiczne poczynania bohaterów powieści Grishama was zachwycą!

7/10
Pozdrawiam,
Sherry


sobota, 27 grudnia 2014

Ulubieni aktorzy - część 7

źródło
Cześć!

Zapraszam na kolejną dawkę ulubionych aktorów Sherry.

źródło

Wiem, Ameryki nie odkryłam. Pewnie spora część z was, nie jest zaskoczona widokiem tego aktora na mojej liście. Ale halo! Która fanka Supernatural, nie jest nieodwołalnie zakochana w tym aktorze?!

Jensen Ross Ackles ma trzydzieści sześć lat, ale już pierwszego  marca, numerek ten będzie można mu powiększyć. Jego żoną jest śliczna, utalentowana aktorka Danneel Harris/Ackles, z którą zagrał w filmie "Ten Inch Hero". Prawdopodobnie to tam się poznali, ale głowy za to nie dam. Od 2013 roku, mają córeczkę Justice Jay i... wygląda na to, że są naprawdę szczęśliwi, więc jakkolwiek nie byłabym zakochana w tym facecie, to za nic nie mogłabym chcieć przerwać mu takiego życia. :) 

Jensena poznałam oczywiście w genialnym, epickim serialu "Supernatural", który obecnie nadaje już 10 sezon! I powiem wam, że ciągle nie mam go dość, bo ilość wątków i ścieżki jakimi podąża fabuła sprawiają, że wciąż jestem nienasycona i byłabym bardzo szczęśliwa, gdyby stacja wykupiła kolejny sezon. Jensen w ów serialu gra starszego brata Winchester - Deana, który... dla wielu pewnie jest ideałem. Przystojny, arogancki, wygadany, dowcipny... ale z czasem także zraniony, skrzywdzony przez los... Nie ma co dłużej przeciągać, dlatego napiszę tylko, że Dean jest jedną z dwóch moich ulubionych postaci w SN.

Wspomniany wcześniej film "Ten Inch Hero" również oglądałam i cóż mogę rzec! Urocze widowisko! Polecam, nie tylko przez wzgląd na to, że występuje tam Jensen ze swoją żoną, ale też dlatego, że całość jest naprawdę... śliczna, w pewien sposób poruszająca i naprawdę zabawna. ;) 

Nie można też zapomnieć o roli Jensena w serialu "Tajemnice Smallville". Nie chcę spoilerować kogo zagrał tam mój ukochany aktor, ale jego rola ubarwiła widowisko, zwłaszcza mi, bo "Tajemnice" zaczęłam oglądać po zaznajomieniu się z dwoma pierwszymi sezonami SN, więc byłam już pod wpływem Deanomanii. 

PS. Coś dla fanek SN. COŚ BARDZO UROCZEGO. Patrzcie i zachwycajcie się razem ze mną!


źródło

29. Misha Collins

Fanki Supernatural: spodziewałyście się tego, kiedy wspomniałam o dwóch ulubionych postaciach w SN, prawda? No właśnie. Misha Collins, Proszę Państwa - Misha Collins!

źródło
Co jest w nim takiego niezwykłego oprócz faktu, że gra moją najukochańszą postać (nawet bardziej kochaną od Deana!) w SN, Castiela? A więc, Misha Collins ma czterdzieści lat. Czterdzieści - przy czym wygląda na dziesięć mniej. Ale to chyba typowe u aktorów. Jest w szczęśliwym małżeństwie i ma dwójkę dzieci: syna Westa (którego fani SN i Mishy, mogli poznać przez YouTube, bo nagrywał urocze, zabawne filmiki z ojcem) i córkę Maison (którą mogliśmy poznać w ten sam sposób ^^). 

Uwielbiam Mishę, bo ma niesamowite poczucie humoru i dystans do siebie. W końcu chyba nie wszyscy aktorzy piszą ośmieszające siebie twitty, podają na przykład swój numer telefonu... Czy nagrywają, wspomniane wcześniej filmiki z uroczymi synami! (Wgląd w kanał Mishy) Poza tym, kocham oglądać jego wpadki na planie SN. Zawsze śmieję się przy nich jak głupia, a ostatnio bywa i tak, że po prostu nie umiem powstrzymać łez, z tego śmiania. I halo! Misha przyjaźni się z Jensenem, więc... Wywiady z nimi, czy same filmiki to po prostu wulkan moich zachwytów i uśmiechów. :) 



źródło

Wiem co myślicie gdy widzicie to nazwisko: "A, to ten aktor, który zagra Greya". A mnie to strasznie denerwuje, że ludzie kojarzą go tylko przez wzgląd na tą premierę. Szczerze mówiąc, w ogóle mi się nie podoba, że mój ulubieniec będzie miał swój udział w takiej produkcji, nie jestem z tego dumna, ale nie mogę zapominać o innych projektach, w których Jamie - trzydziestodwuletni Irlandczyk, podbił moje serce. 

Poznałam go oczywiście przez "Once Upon a Time", w którym to serialu, miał niestety małą rólkę i szybko twórcy... wycięli jego postać z produkcji, niemniej, przez te pięć odcinków, zdążył mnie sobą zauroczyć. Jamie zagrał bowiem w szeryfa Grahama, który w swoim epizodzie - właśnie piątym, po prostu mnie... zniewolił. Zniewolił do tego stopnia, ze dopóki nie pojawił się Hook, nie byłam pewna, czy kiedykolwiek jeszcze w jakiejś postaci z OUaT się zakocham. Bo halo? Te jego oczy! A oczy pełne łez to już w ogóle Sherry zachwycona. 

Innym serialem z Jamie'm, którego oglądałam, a w którym to ów pan Dornan gra jedną z pierwszoplanowych postaci, to "The Fall". Dramat/thriller opowiadający o... mordercy, w którego to właśnie wcielił się Dornan i całkowicie podbił moje serduszko. Dla fanów thrillerów, czy to książkowych, czy serialowych, ta produkcja będzie idealna! Nie ma opcji, żeby się wam nie spodobała, bo morderstwa i śledztwo są... bardzo misternie utkane, a ilość zwrotów akcji zapewni wam palącą ciekawość. 


źródło

To tak a propo "Once Upon a Time". Nie uwierzę, że na świecie jest jakaś fanka tego serialu, która nie jest zakochana w postaci, w którą wciela się Colin. Nie uwierzę. A wiadomo, że sama postać nie byłaby tak wspaniała gdy nie odtwórca jej roli...

Colin urodził się w Irlandii (a Sherry uwielbia Irlandczyków, tak samo zresztą jak Brytyjczyków), dlatego nie powinien nas dziwić jego cudowny akcent w serialu. Poza tym, ma trzydzieści trzy lata i... żonę, a także dziecko. Cóż poradzić - wspaniali faceci muszą być zajęci, nie?

Poznałam tego pana oczywiście w "Once Upon a Time", który jest jednym z moich najukochańszych seriali, ale przy nazwisku O'Donoghue i jego dorobku filmowym, warto zwrócić uwagę na pewną produkcję, której tytuł to "Rytuał". Colin wciela się tam w rolę diakona, który jedzie do Watykanu i tak poznaje... ciemną stronę Kościoła. Zaczyna bowiem uczęszczać na zajęcia z egzorcyzmów. Przyznajcie, że pomysł jest naprawdę ciekawy.

Gdyby nie rola Colina w ów produkcji, prawdopodobnie bym jej nie obejrzała, bo to jednak horror, ale o ile sam film... zbiera różne oceny, przez... dużo elementów i nielogicznych zachowań postaci, o tyle sama postać, w którą wcielił się mój ulubieniec jest strasznie intrygująca, dlatego choćby dla niego, warto film obejrzeć. 


źródło

Po pierwsze: Chace ma dwadzieścia dziewięć lat, jest przystojny i z tego co wiem, nie ma dziewczyny/narzeczonej/żony. Oświećcie mnie, jeśli o czymś nie wiem - bo może nie wiem, zdarza się. (O pseudoromansie z Ashley Green, nawet nie wspominajcie)

Po drugie: poznałam go w "Plotkarze" i cóż ja mogę poradzić, że mnie po prostu oczarował? Archibalda lubiłam raz mniej, raz więcej, ale koniec końców... kurczę, wychodzi na to, że Nate był jedną z moich ulubionych postaci z tego serialu. [SPOILER] (Trzeba mu wybaczyć ten związek z Jenny. Biedak nie wiedział co czyni.) [KONIEC]

Po trzecie: Chace pojawił się w "Pakcie milczenia", który był recenzowany przeze mnie, o tutaj! i grał niestety pomniejszą rólkę, ale poradził sobie, więc jestem z niego dumna! Poza tym, zawsze miło oglądać swoich ulubieńców, gdy byli jeszcze tacy młodzi i uroczy!

Po czwarte: Chace grał w... dziwnym filmie "Odlot". Tak do końca to nie wiem jak go ocenić, bo to była naprawdę... dziwna produkcja. O narkotykach, o dilerze (w tej roli właśnie Chace), o głupocie młodych. Ale film ma klimat i jest ciekawie nakręcony, więc chyba muszę go wam polecić ^^ 

Po piąte: Chace zagrał też w komedii "Jak urodzić i nie zwariować", u boku wieku sław, a historia jego postaci - Marco i granej przez Annę Kendrick - Rosie, była chyba najbardziej poruszająca ze wszystkich. Więc Chace w smutnej odsłonie - warte zobaczenia!



To by było na tyle.
A przynajmniej dziś.

Pozdrawiam,
Sherry

środa, 24 grudnia 2014

Feliz Navidad! Wesołych Świąt!

źródło
Kochani!

Dziś szybko, żebyście nie musieli marnować czasu na Feniks i Sherry i mogli skupić się na ważniejszych sprawach. Podejrzewam, iż u wszystkich tak jest, że w ciągu roku, rodziny przeżywają gorsze i lepsze dni. U mnie, spięcia występują do Świąt, ale za to same Święta upływają w tak cudownej atmosferze, że po prostu można się rozpływać z zachwytu. 

Głównie właśnie przez wgląd na tą cudowną atmosferę pomiędzy mną, a bliskimi, tak strasznie kocham Boże Narodzenie. Chciałabym zatem byście wy również przeżyli je z własnymi rodzinami i przyjaciółmi, byście czerpali radość z dzielenia się, z wspólnego spędzania czasu razem. Chciałabym, żebyście się zatrzymali. Codzienność zmusza do biegu, do kurczowego trzymania się czasu, natomiast Święta to czas refleksji.

Na tegoroczne Święta, życzę wam zdrowia, miłości, szczęścia, cierpliwości i przede wszystkim spokoju, którego tak brakuje w inne dni roku. Cieszcie się i nie zapomnijcie zaprosić Jezusa do domu na Święta, bo przecież to wszystko jest dla niego. :)

Wesołych Świąt!
Pozdrawiam!
Sherry

źródło

poniedziałek, 22 grudnia 2014

"Pamiętnik Świętego Mikołaja" - J.M. & V.C. Tannenbaum

źródło
Pamiętnik Świętego Mikołaja
Nicholas F. Christmas
przekazane przez:
J.M. & V.C. Tannenbaum
Wydawnictwo: Olesiejuk
Data wydania: 2 października 2010
Liczba stron: 158

Wydawać by się mogło, że Święty Mikołaj ma łatwe życie, ale to nic więcej niż tylko przypuszczenia. Teraz, by poznać nawyki naszego Świętego, on i jego ekipa Tannenbaum, przekazali w ręce ludzi, prywatny dziennik Mikołaja, z którego dowiemy się, z czym musi on sobie radzić, a także jak spędza inne dni w roku. Decyzje, próby, znoje, poprawianie humorów elfów, znoszenie diety, koszty utrzymania sań, choroby reniferów. To wszystko, a nawet jeszcze więcej, wpada nam w ręce dzięki pięknemu wydaniu książeczki, która wydawać by się mogło - jest przeznaczona dla dzieci, ale zapewniam was, że nie tylko im może się spodobać.

Cała książeczka jest wydania po prostu przepięknie. Mamy zdjęcia, wycinki, notatki, wtrącenia działu Tannenbaum, czy rozpiski zajęć. Notki do poszczególnych dni są krótkie, co pozwala nam przebrnąć przez dziennik w trybie ekspresowym! W dodatku, jest tu tyle nowych postaci do poznania! Poindexter, DT, Mamuśka C., Pani D. czy choćby Rudolf! Ale i samego Mikołaja poznajemy od nowa, z jego nawykami, wadami (choć on upierałby się, że to nie są wady) i zaletami!

Jak Mikołaj i jego żona spędzą walentynki? Gdzie najlepiej zacieśnia się więzy przyjaźni z Rudolfem? Czy Poindexter poradzi sobie na stanowisku asystenta Świętego, skoro wcześniej miał do czynienia z ekipą od Halloween? Czemu listopad uznaje się za jeden z najokrutniejszych miesięcy? Jak wakacje spędza Papa Noel ze swoją żoną? Czemu DT, czyli Dział Tannenabum upiera się, że trzeba rozpowszechnić motyw kociaków przebranych w stroje Mikołaja? Czy Zajączek Wielkanocny może wygryźć Santacorp? Dlaczego prezentacje Zębowej Wróżki są tak dobre? Jeśli którekolwiek pytanie wzbudziło waszą ciekawość, zachęcam do poznania "Pamiętnika Świętego Mikołaja"!

Lektura jest urocza i w pewien sposób wyjątkowa, bo daje wgląd w coś, co do tej pory mogło się wydawać nieodkrytym lądem - w życie Świętego, uzależnionego od słodyczy, zamartwiającego się, czy w dzień BN, wszystko się uda. Książeczka świetnie się sprawdzi w ramach prezentu dla dzieci, młodszego rodzeństwa, czy też ogólnie dla osoby, która ma otwartą głowę, lubi takie lekkie, przyjemne historyjki, oprawione w absolutnie fenomenalne wydanie.

Ja ze swojej strony, serdecznie polecam.
Pozdrawiam,
Sherry

fot. Sherry
fot. Sherry
fot. Sherry
fot. Sherry
fot. Sherry
fot. Sherry

piątek, 19 grudnia 2014

"Wyśnione szczęście" - Kristin Hannah

źródło
Comfort & Joy
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 224

źródło
Joy jest bibliotekarką, w szkole średniej, a jednocześnie osobą, która swoje marzenia gromadzi w specjalnych segregatorach, wierząc, że kiedyś samoistnie się spełnią. Aktualnie przeżywa tragedię na tle rodzinno-uczuciowym, a kiedy ów sprawa kumuluje się i przybiera poziom krytyczny, Joy podejmuje jedyną, prostą decyzję: postanawia uciec. Lotnisko, rezerwacja lotu do miejscowości o nazwie Hope, która może i naszej bohaterce przynieść nadzieję i... nieoczekiwana katastrofa lotnicza, która niweczy wszystkie plany. A może jednak nie? Może to właśnie w przypadkowym miejscu, gdzieś przy jeziorze, gdzie mały Bobby i jego ojciec mierzą się z własną tragedią, nasza pokrzywdzona przez los i najbliższych bibliotekarka znajdzie swoją własną przystań i miejsce, gdzie zacznie od nowa?

źródło
Książka jest podzielona na dwie części, a jest to o tyle ważne, że o każdej z nich mam inne zdanie. Kiedy zaczęłam czytać tą powieść, spodobała mi się narracja, pomysł, bo mimo, że przewidywalny i prosty - zwiastował przyjemną, lekką, pozytywną historię idealną na Święta. A jednak z czasem, ilość lukru wydobywającego się z kartek, zaczął mnie przerażać i działać na nerwy. Wszystko pięknie, wszystko ładnie. Nowa miłość, przyjaźń, iskrzące uczucia, których nie potrafiłam się dopatrzeć, ale bohatereczka owszem. I książka w którymś momencie, zamiast napawać mnie optymizmem na zbliżający się magiczny czas, spowodowała, że niemal dławiłam się słodyczą, zaserwowaną nam przez autorkę. Już nawet nie chodziło o przewidywalność, o banalność i prostotę zwalającą z nóg. Chodziło o przebieg fabuły, o irytujący tok myślenia Joy, o to że postacie nie napotykały na swojej drodze żadnych przeszkód i wszystko im się udawało. Jak już wspomniałam - lukier. 

źródło
A jednak później przyszła druga część. Druga część, która tak zmieniła to co do tej pory się działo, że nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Nagle cała historia nabrała innego znaczenia, wszystko się zmieniło i przybrało tak ciekawy obrót, że nie mogłam wyjść z podziwu! I jakkolwiek nie mogłabym narzekać na dalszą słodycz i banalność, tak pani Kristin Hannah ma ode mnie olbrzymi plus za rozwiązanie fabularne. Jestem przekonana, że żaden czytelnik nie mógłby się go domyślić. Wcześniej nie spotkałam się z takim wykonaniem, z taką zmianą w akcji i chociaż przyszła mi do głowy, to jednak nie mogłam nawet sobie wyobrażać, jak świetnie wypadłaby w praktyce. Po skończeniu "Wyśnionego szczęścia" w końcu dotarł do mnie sens tytułu, a na określenie tworu autorki, przychodziło mi na myśl jedno słowo "dziwne"

źródło
Bo ta książka właśnie taka jest. Dziwna. I do końca nie wiem czy w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Bo w gruncie rzeczy, gdyby nie świetny, pomysłowy, niezwykły i nieczęsto spotykany zwrot fabularny, powieść oceniłabym bardzo negatywnie. Za wiele nudy, za dużo monotonności i najbardziej drażliwa cecha: nadmierne słodzenie życia bohaterom, którzy mimo, że mierzyli się z tragediami, zdawali się mieć zbyt... nierealne, szczęśliwe życie. Joy również oceniłabym negatywnie. Jej postawa, sposób myślenia, infantylne, irytujące zachowanie i miłość drażniąca w swej przewidywalności, nie spodobały mi się. A jednak w jakiś sposób "Wyśnione szczęście" jest magiczną książką. Dającą... swego rodzaju nadzieję w szczęśliwe zakończenie. Zgodzę się, że to taka bajka dla dorosłych, ale nie wiem czy koniec końców, z tak skrajnym odczuciem, powinnam ją wam polecać. Decyzję zatem, czy zdecydujecie się na przygodę z piórem pani Hannah, czy nie - pozostawiam wam.

5/10
Pozdrawiam,
Sherry




środa, 17 grudnia 2014

Polecane na Święta: Filmy

źródło
Ho, ho, ho!

Święta już za tydzień, a ja mam dla was w ramach tematycznego grudnia, notkę ze swoimi propozycjami filmowymi na magiczny czas, który się zbliża. Początkowo myślałam nad jednym konkretnym tytułem i recenzją, ale z czasem doszłam do wniosku, że przecież trzeba poszerzać horyzonty! Dlatego dzisiejsza notka przyda się tym, którzy czasami zastanawiają się, czy na świecie oprócz "Kevina samego w domu" czy "Grincha" istnieją jakieś inne świąteczne filmy...

niedziela, 14 grudnia 2014

"Jeżynowa zima" - Sarah Jio

źródło
Blackberry Winter
Wydawnictwo: Między słowami
Data wydania: 24.09.2014
Ilość stron: 320

Jeżynowa zima to meteorologiczne określenie nagłego spadku temperatury, skutkującego na przykład zamiecią śnieżną w maju. W książce Sary Jio, ów termin nabiera całkiem nowego znaczenia, gdy właśnie w trakcie niespodziewanej zmiany pogody, rozpoczynają się dwie oddzielne historie. Oddzielne, a jednocześnie ściśle ze sobą połączone.

źródło
W Seattle w roku 1933, w pewien majowy, zaśnieżony dzień, do domu wraca Vera Ray - córka rybaka, która ledwo wiąże koniec z końcem, a dorabia sobie jako pokojówka w ekskluzywnym hotelu Olympic. Jak się okazuje, z jej obskurnego mieszkania znika trzyletni syn. Ludzie są przekonani, że uciekł, lecz Vera wie, że on nigdy czegoś takiego by nie zrobił. Targana rozpaczą i tęsknotą za ukochanym dzieckiem, młodziutka matka, zaczyna poszukiwania... Seattle, rok 2010. Claire jest reporterką w gazecie i właśnie dostała temat na opracowanie kolejnego artykułu. Jako, że mija rok od tragicznego zdarzenia, z którym musi się mierzyć, początkowo nie jest zainteresowana poszukiwaniami na temat głupiej zimy w środku wiosny. A jednak z czasem staje się jasne, że historia Very, z lat trzydziestych, łączy się w pewien sposób z losami Claire. Czy poszukiwania obydwu kobiet zakończą się sukcesem?

źródło
Ogromnie spodobało mi się w książce, rozdzielenie akcji na dwie sfery czasowe. Z jednej strony mamy, dręczoną Wielkim Kryzysem, Amerykę, a z drugiej, współczesne czasy. Szczególnie dobrze, udało się autorce wzniecić klimat lat trzydziestych. Maratony taneczne, nędza, głód i walka o kilka centów, to tylko kilka elementów, z którymi musiała się borykać Vera. Kreacja obydwu bohaterek była niesamowita i naprawdę porządnie wykonana, ale nie ukrywam, że to właśnie panna Ray zaciekawiła mnie bardziej. Jako młodziutka matka, ze złamanym sercem, brakiem  pieniędzy, musząca się zmagać dodatkowo ze stratą dziecka,wypadła bardzo autentycznie. Z jednej strony mamy ból, tęsknotę, przerażenie co stało się z malutkim Danielem, a z drugiej, walkę, nieustępliwość, determinację w poszukiwaniach.

źródło
Narracja z perspektywy Claire, pomogła nam spojrzeć na sprawę Very i porwania jej synka, w całkiem nowych kolorach. Fakt, że obydwie kobiety były do siebie podobne, bo utraciły coś ważnego i próbowały walczyć o szczęście, sprawiał, że czuliśmy pomiędzy nimi jakieś duchowe pokrewieństwo. Zarówno Verze, jak i Claire, nie mogliśmy nie kibicować, a tym bardziej współczuć, bo nie da się ukryć, że obydwie zostały potraktowane przez los, dość surowo. Bywały momenty, kiedy depresja i załamanie Claire nas przygniatało. Bywały momenty, kiedy nienawidziłam bohaterki za to, że odpycha od siebie innych, że nie dopuszcza do tego, by ktoś jej pomógł. A jednak cała historia, o uczuciach, o miłość, o nadziei, o przebaczeniu, tak wpłynęła na moje wrażliwe serce, że i tak w którymś momencie, po prostu czułam się zjednoczona z bohaterkami i trudno było się nie wzruszyć. 

źródło
Mimo że akcja powieści toczy się w maju, fakt, że obydwie bohaterki mierzą się jeżynową zimą sprawia, że w pewnym momencie sami czujemy obezwładniające zimno, niespodziewanej śnieżycy. Cała książka oscyluje wokół poszukiwań. Wątki obydwu śledztw, z perspektyw kobiet, przeplatają się ze sobą, tworząc obraz pięknej, dramatycznej historii o porwanym dziecku i wszystkich ludziach, którzy zostali zmienieni pod wpływem Very i jej postępowania. Oprócz tego, Sarah Jio skupiła się także na uczuciach, emocjach, wydających się wprost wypływać z kartek powieści. Stworzyła poruszającą historię o przebaczeniu, o poszukiwaniu nadziei, a także o walce za własne szczęście. Chyba dobrym słowem, by podsumować książkę "Jeżynowa zima", będzie użycie tutaj wyrazu "piękna"

Powieść jak najbardziej polecam, bo nie dość, że porusza naprawę intrygującą tematykę i daje nam spojrzeć na niezwykłe śledztwo z dwóch perspektyw, niesie ze sobą przesłanie, duże dawki optymizmu i poczucia przynależności.

8/10

Pozdrawiam,
Sherry



piątek, 12 grudnia 2014

"Zaliczenie z tragedii" - Elizabeth LaBan

źródło
The Tragedy Paper
Wydawnictwo Akapit Press
Data wydania: 17 październik 2014
Ilość stron: 327

"Wejdź i znajdź przyjaźń"

Nastoletni Duncan, właśnie wraca do ekskluzywnej Szkoły Irvinga z internatem, po wakacjach, a jednak wie, że ten rok będzie inny. Jako uczeń ostatniego roku, jest zobowiązany, tak samo zresztą jak i reszta jego rówieśników, do napisania pracy na temat tragedii, by zaliczyć klasę. Perspektywa ta, nie nastraja go zbyt optymistycznie do pracy, ponieważ jest umysłem ścisłym, ale ekscentryczny profesor angielskiego - pan Simon, nie przyjmuje do wiadomości wymówek. 

Nieoczekiwany prezent zostawiony mu w pokoju, przez absolwenta Szkoły Irvinga - Tima, sprawia jednak, że wyjątkowy, ostatni rok, staje się jeszcze bardziej niezwykły. Gdy przeplatają się dwie historie, a jedna wyraźnie wpływa na drugą, do Duncana dociera prawda o tym co się stało wcześniej, a także o prawdziwym znaczeniu słowa "tragedia". Gdy życie pisze jedną opowieść, czy inna może być dla nas lekcją?

źródło
W "Zaliczeniu z tragedii", dwie rzeczywistości, mieszają się ze sobą, dając nam ciąg przyczynowo skutkowy, a także wgląd w tragiczną historię, która wydarzyła się rok wcześniej, w Szkole Irvinga. Rozdziały opowiadają zarówno o Timie - zagubionym, osamotnionym chłopaku, który od dziecka musiał mierzyć się z wrażeniem wyobcowania od innych, a także o Duncanie, mierzącym się ze skutkami historii tego pierwszego. To wszystko sprawia, że całość przybiera na znaczeniu i opowieść Elizabeth LaBan staje się dla nas czymś naprawdę wyjątkowym i w pewien sposób namacalnym.

Kreacja bohaterów wypadła świetnie, w kontekście całej historii. Na pierwszy plan wysuwa się genialna postać Tima, który był tak rzeczywisty, tak realny ze swoim sposobem myślenia, ze spokojem, pewnego rodzaju... niepewnością i zagubieniem, że naprawdę trudno się było do niego nie przywiązać. A fakt, że wplątał się w trójkąt miłosny, tylko ubarwiał jego losy. I o ile zazwyczaj dostaję białej gorączki przy wciskaniu na siłę tych nieszczęsnych figur geometrycznych, to akurat w tym wypadku, historia wypadła bardzo autentycznie, romantycznie i... dramatycznie. 

Nie tylko Tim zaznaje jednak pierwszych miłosnych uniesień. Także w "teraźniejszości" Duncan przeżywa nastoletnią miłość, której jednak się obawia. Generalnie rzecz biorąc, to co jest najpiękniejsze w "Zaliczeniu z tragedii", to fakt, że całość oscyluje wokół dorastania, wkraczania w dorosłość i żegnania się z beztroską, poprzez poznawanie goryczy tragedii. I choć książki nie zaliczyłabym do niczego ambitnego, to jednak nie jest to również powieść banalna, płytka czy przeciętna. Wręcz przeciwnie. Jest w niej coś tak przyciągającego, że trudno uwolnić się zarówno od Tima, jak i Duncana.

Elizabeth LaBan dysponuje świetnym, lekkim, przyswajalnym piórem, a płynność tekstu i przyśpieszająca, oraz zwalniająca w odpowiednich momentach akcja, sprawiają, że na koniec tak jesteśmy przejęci historią obydwu chłopców, że żegnamy się z nimi z bolącym sercem i wilgotnymi oczami. I chociaż nie powiedziałabym, że książka mną wstrząsnęła, czy objawiła mi jakąś życiową prawdę, to jednak lekturę uważam za niezwykle udaną, a pomysł autorki na całość mogę jedynie pochwalić. 

Oczekiwałam zadowalającej, pełnej napięcia historii, dla której bez wyrzutów sumienia byłabym w stanie zarwać nockę. I to właśnie otrzymałam. Opakowana w piękną, klimatyczną okładkę książka, zmroziła mnie tragicznym klimatem, by także rozpuścić moje serce pod postacią małych, pełnych nadziei chwil. 

Spragnionym wyjątkowej, romantycznej, ale też dramatycznej, intrygującej historii młodzieżowej - serdecznie polecam. Jestem pewna, że wkraczając w progi Szkoły Irvigna, odkryjecie niejeden jej sekret, doznacie przeszywających uczuć i emocji, a także sami przypomnicie sobie emocje towarzyszące uczniom szkoły średniej. Zagubienie. Pierwsze błędy. Pierwsze przyjaźnie. Pierwsze zawody.

8/10

Pozdrawiam,
Sherry


Książka bierze udział w akcji: "Okładkowe Love"


Jak również, wliczam ją do mojego tematycznego grudnia.
Ta zimowa okładka...