poniedziałek, 26 maja 2014

"Na psa urok" - Kevin Hearne

Źródło
Tytuł: Na psa urok
Autor: Kevin Hearne
Saga: Kroniki Żelaznego Druida
Oryginalny tytuł: Hounded
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2011 r.
Liczba stron: 296

______________________________

Już na samym wstępie pragnę zaznaczyć, iż jestem absolutną fanką mitologii. A już tym bardziej, zastosowania jej w książkach. Mitologia celtycka (oraz grecka, ale to w tym momencie nie jest ważne) jest szczególnie przeze mnie wielbiona, może dlatego, że spędziłam naprawdę masę czasu przy poznawaniu jej. Zostałam nią oczarowana parę lat temu, kiedy wraz z rodzicami i rodzeństwem, wybrałam się na Święta do Irlandii. Już pomijając fakt, że zakochałam się w tym - absolutnie cudownym kraju (i przepięknych małych miasteczkach!), zaintrygowały mnie celtyckie symbole na pamiątkach, wierzenia dawnych ludności, a także cała masa zabytków. Po powrocie do domu poczęłam zagłębiać się w ten temat (musicie wiedzieć, że jeśli Sherry się czymś interesuje, to naprawdę wkręca się na całego) i doszłam do wniosku, że jestem urzeczona Irlandzkimi wierzeniami. Już od dawna szukałam książki, w której będę mogła znaleźć zastosowanie dawnoceltyckich elementów i tak oto, wpadła mi w oko powieść, którą dziś chciałabym wam przedstawić...
______________________________


„Pojęcie rozrywki w rozumieniu Morrigan odbiega znacznie od mojego wyobrażenia o rozrywce. Jak przystało na Szafarkę Śmierci uwielbia przedłużające się wojny. Trzyma się tam zwykle z Kali i walkiriami i razem urządzają sobie na polu bitwy coś w rodzaju babskich wieczorów.” 

Źródło
Głównym bohaterem cyklu powieściowego z gatunku urban fantasy, Kevina Hearne - "Kronik Żelaznego Druida" jest, jak się domyślacie, druid, zresztą ostatni już na Ziemi. Wśród całego panteonu bóstw (nie tylko celtyckich, ale i greckich, nordyckich i wszystkich o jakich tylko właśnie pomyśleliście) uchodzi on za swego rodzaju gwiazdę ze swoimi nadprzyrodzonymi zdolnościami oraz wiedzą, której korzenie sięgają odległych stuleci. Atticus O'Sullivan - bo pod takim nazwiskiem kryje się ten przystojny mężczyzna, w dwudziestym pierwszym wieku, postanowił osiedlić się w małym miasteczku Temple w Arizonie, gdzie zazwyczaj nie niepokoją go żadne faerie, mściwe bóstwa, hordy potworów czy inne paskudztwa. Niestety, któregoś pięknego dnia, sielanka głównego bohatera zostaje nieodwracalnie przerwana. Piękna, ponętna, ale również przerażająca bogini śmierci Morrigan, niespodziewany atak ze strony odwiecznego wroga i parszywe pogłoski są jedynie wstępem do wielkich kłopotów, które zdają się nadciągać z każdej strony. Na domiar złego, okazuje się, że w czasach kryzysu przyjaciele mogą stać się wrogami (raczej rzadko jest na odwrót), a magicznym istotom wręcz nie można ufać, nie narażając tym samym, swojej osoby na niebezpieczeństwo. Jak z międzygalaktycznymi konfliktami poradzi się nasz urodziwy młodzieniec? Czy wiek, którego liczbę można wyrazić w formie czterocyfrowej (ba! rozpoczynającą się od dwójki!) wystarczy, by przeżyć? 

„Za moich czasów mówiło się "Burzowe chmury przeklęte są po trzykroć" , ale nie mogę przecież gadać w takim stylu, jeśli chcę, żeby ludzie wierzyli, że jestem amerykańskim dwudziestolatkiem, więc zamiast tego mówię: "Gówno się zdarza, brachu".”

Źródło
Co od razu zyskało moją sympatię w powyższej pozycji (oprócz prześlicznej okładki oraz motywu mitologii)? Główny bohater oczywiście, którego polubiłam już po pierwszych paru linijkach. To z jaką śmiałością, prostolinijnością, pewnością siebie i przekonaniem głosił swoje zdanie, sprawiało, że moje serce przyśpieszało z radości. Lubię urban fantasy ze względu na parę czynników, a jednym z nich są właśnie żywe, barwne postacie, które wiedzą o co walczą. Atticus, oprócz wypisanych przeze mnie zalet jest zabawny, dowcipny, sarkastyczny, złośliwy kiedy trzeba, a także zapatrzony w siebie i swoje talenty, co niewątpliwie dodaje mu atrakcyjności, a przynajmniej w moich oczach. Szanuje tych, u których wie, że szacunek mu się przyda, natomiast pozostałych nie oszczędza. Niesamowicie dobrze bawiłam się z nim w roli narratora. Jego sposób myślenia, przebiegłość, spryt, cięty język, błyskotliwość i naturalny urok sprawiły, że stał się jednym z moich ulubieńców literackich - bez wątpienia. Zresztą nie on jedyny zyskał moją sympatię. Choćby trzy piękne boginie celtyckie pojawiające się na kartach tej powieści, niesamowicie zapadły mi w pamięć i wiem, że z przyjemnością powrócę do fragmentów z nimi, kiedy będę miała gorszy dzień i fatalny nastrój. O jednym bowiem jestem święcie przekonana - ta lektura nie tylko umili wam wieczór, ale i poprawi humor!

„Rzecz w tym, pani MacDonagh, że kosmos jest takich rozmiarów, jakie jest w stanie objąć pani umysł. Toteż niektórzy ludzie żyją w niezwykle małych światach, a niektórzy w świecie niekończących się możliwości.”

Źródło
W książce znalazłam wszystko to, co chciałam w niej znaleźć - zabawne sytuacje, całą masę śmiesznych dialogów (musicie uwierzyć na słowo, że przy niektórych chichotałam jak szalona), intrygującą fabułę, nieprzerwaną, dynamiczną akcję i kilka zagadek do rozwiązania. Na każdej stronie Kevin Hearne za pośrednictwem Atticusa raczy nas kolejnymi "magicznymi" czy też mitologicznymi ciekawostkami, a i nie pozwala zapomnieć jak wspaniale wykreował rzeczywistość, w której wszystkie religie i wierzenia łączą się w spójną całość. Bohaterów przybywa z każdym rozdziałem, ale w pewien sposób, czytelnik niesamowicie się z nimi zżywa. Co znajdziecie w "Na psa urok" jeśli zdecydujecie się po nią sięgnąć? Między innymi watahy wilkołaków, wampira prawnika (który lubi czosnek), owdowiałą staruszkę (która nie lubi Anglików), mnóstwo bóstw różnego rodzaju, a także innych stworzeń magicznych, nie wyłączając z tego... klanu polskich wiedźm! (Choć muszę przyznać, że niektóre... no dobra - większość z nich, to prawdziwe mendy! - łagodnie rzecz ujmując). Ach no i bonus! Ten niesamowity pan na okładce, na którego obserwowaniu straciłam kilka dobrych godzin... Ach, ci Irlandczycy!

„Kiedy komuś się wydaje, że chcesz go zabić, nigdy się do niego nie zbliżaj, żeby go pocieszyć, choć z niewiadomych przyczyn ludzie zawsze tak właśnie robią na filmach.” 

Powieść polecam i to bez dwóch zdań! Ja osobiście, naprawdę niesamowicie miło spędziłam z nią czas. Najlepsze w tym wszystkim było, że już od początku widać, że nie jest to lektura dla młodszej młodzieży, a jednak zalicza się do urban fantasy. I Atticus i pan Hearne głęboko zapadli mi w pamięci, więc chyba nikogo nie zdziwi, jeśli powiem, że z utęsknieniem czekam, aż druga część sagi znajdzie się na mojej półce, bym mogła po raz kolejny zasmakować przygód z moim ulubionym druidem. Mam nadzieję, że wasze odczucia po zapoznaniu się z tą książką będą podobne do moich.

8/10

Pozdrawiam,
Sherry


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz