źródło |
Tytuł: Złota Lilia (Golden Lily)
Autorka: Richelle Mead
Seria: Kroniki krwi (Bloodlines)
Tom: 2
Wydawnictwo: Nasza
Księgarnia
Liczba stron: 432
źródło |
Sydney spodziewała się, że po ujawnieniu sekretu swojego przełożonego, jej
życie w Palm Springs zwolni, by mogła skupić się na rzeczach naprawdę
istotnych, jak na przykład: chronienie księżniczki Dragomir. Niestety
alchemiczka nie przewidziała, że kolejne miesiące znów wystawią jej lojalność
wobec Alchemików na wielką próbę. Ona sama zaczyna coraz częściej się wahać.
Czy aby na pewno ludzie, którzy ją wychowywali i wpajali jej do głowy, że
wampiry to potwory, mają rację? Bo wiadomo, że każdy ma swoje mroczne
tajemnice...
„Jeśli nie możesz czegoś mieć, natychmiast bardziej tego pragniesz.”
źródło |
Po Złotą Lilię sięgnęłam, gdy tylko skończyłam Kroniki krwi, które pokochałam
od pierwszego rozdziału. Po wyszlifowaniu angielskiego na innych e-bookach, w
moje ręce wpadła właśnie Golden Lily. Początkowo nie wiedziałam czego
spodziewać się po drugiej części serii Bloodlines. Moje znajome twierdziły, że
jest znacznie gorsza od pierwszej, jednakże ja postanowiłam ocenić to według
własnego zdania. Muszę się zgodzić, że w Złotej Lilii jest o wiele mniej akcji.
Autorka skupia się raczej na życiu codziennym Sydney i jej znajomych, oraz
wzrastającymi, zawiłymi uczuciu do pewnego moroja. Złotowłosą alchemiczkę
dręczą dylematy dotyczące praktykowania magii u swojej profesor od historii -
czarownicy. Dodatkowo, w życiu panny Sage pojawia się Brayden, który wydaje się
wprost stworzony dla mądrej, utalentowanej, bystrej i inteligentnej Sydney.
Jednak czy rodzące się między nimi uczucie, może być nazwane miłością? Do tego
wszystkiego dochodzą jeszcze sprawy związane z morojami: do Palm Spring
przyjeżdżają bowiem Dymitr Bielikov, odwieczny rywal Adriana, oraz Sonia Karp,
która ze strzygi zmieniła się z powrotem w wampira. Razem z panem Ivaszkovem
mają badać wpływ mocy ducha na dampiry i morojów. Ich współpraca nie będzie
jednak takim łatwym zadaniem, zwłaszcza, że Adrian wykorzystuje wszelkie
sposobności by dogryźć ukochanemu swojej eks, a na Sonię Karp zaczyna polować
jakaś dziwna organizacja. Jakby tego było mało - nowa opiekunka Jill -
Angeline, okazuje się być nieujarzmioną nastolatką, z nieco "dziką"
naturą. Rozwiązywanie problemów spada oczywiście na Sydney. W gruncie rzeczy,
jestem ciekawa co zrobiliby bohaterowie tej sagi, gdyby nie mieli do dyspozycji
tej uroczej alchemiczki. W każdym razie, będzie musiała ona pogodzić życie
szkolne, prywatne i miłosne z "alchemiczym". A sami się będziecie mogli
przekonać, że to wcale nie jest takie proste.
„Wiesz, co naprawdę oznacza złota lilia? To obietnica, ślubowanie stylu życia i system wierzeń. Czegoś takiego nie można odrzucić. Nie pozwoli mi na to, nawet gdybym chciała”
źródło |
Co podobało mi się w tej książce? Styl autorki, który zafascynował mnie już
parę lat temu, kiedy czytałam Akademię Wampriów. Jest bardzo lekki, miły i
luźny, w sam raz jak na książeczkę tego gatunku. Kolejnym plusem mogą być
ciekawe wątki. Pani Richelle robi wszystko, by czytelnikowi się nie nudziło. W
swoim fachu jest wyśmienita, więc lekturę czyta się niezwykle szybko i
przyjemnie. Jak dla mnie oczywiście najlepszym elementem tej książki, oraz
serii jest obecność mojego ukochanego Adriana. Jego sarkastyczne wypowiedzi,
dusza artystyczna oraz morojski urok jest nie do przebicia i prawdę
powiedziawszy, cieszyły mnie momenty kiedy dogryzał Dymitrowi, za którym ja
osobiście nie przepadam - łagodnie rzecz ujmując. Minusy oczywiście także są,
jednakże w moim przypadku przesłaniała je miłość do Ivaszkova. Jednym z
negatywnych elementów jest pewna... nieświadomość, w której żyje Sydney. Kto
czytał Kroniki myślę, że będzie wiedział o co mi chodzi. Poza tym denerwujący
zdawać by się mógł też fakt, że panna Sage oszukuje samą siebie i wydaje się
ślepo zapatrzona w alchemików. Myślę jednak, że ta nieporadność może być
czynnikiem celowym. Mimo wszystko mam nadzieję, że pani Mead nie będzie się za
bardzo wyżywać na naszej Sydney i Adrianku. Obydwoje zasługują na
szczęście.
„Poczułam ucisk w piersi i przez chwilę cały świat zamknął się w jego zielonych oczach.”
Polecam tę książkę, a także serię Kronik Krwi tym, którzy się jeszcze z nią nie
zapoznali. Może nie są to wybitne pozycje, aczkolwiek mają jakiś urok. Wydają
się wręcz stworzone na rozluźnienie. Ja osobiście wiem, że Kroniki Krwi są dużo
lepsze od Akademii Wampirów, i jestem pewna, że wiele razy będę do nich jeszcze
powracać. Cieszę się, że pani Mead postanowiła przedłużyć naszą przygodę ze
światem morojów, dampirów i sztrzyg, bo dzięki temu zyskałam kolejnych parę
książek, które bez wyrzutów sumienia, mogę przypisać do ulubionych. .
Pozdrawiam,
Sherry
8/10
Akademia wampirów | W szponach mrozu | Pocałunek cienia | Przysięga krwi | W mocy ducha | Ostatnie poświęcenie
„Dzień 24. Sytuacja się pogarsza. Moi porywacze wciąż znajdują nowe i okropne metody torturowania mnie. Chwile wolne od pracy, agentka Scarlet spędza na sprawdzaniu próbek materiałów na suknię ślubną i nawija jak bardzo jest zakochana. Zazwyczaj to sprawia, że agent Nudny Barszcz raczy nas opowieściami o ruskich ślubach, które są jeszcze nudniejsze niż jego zwykły repertuar. Jak na razie moje wszystkie próby ucieczki zostały udaremnione. Co gorsza skończyły mi się fajki. Z niecierpliwością wyczekuję na każdy ratunek albo produkty tytoniowe, jakie tylko możesz zorganizować. Więzień numer 24601”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz