niedziela, 25 maja 2014

"Upadłe Anioły. Misja" - J.R. Ward

Źródło
Tytuł: Upadłe Anioły. Misja
Autorka: J.R. Ward
Seria: Upadłe Anioły
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 3 luty 2014
Liczba stron: 456

Źródło
J.R. Ward nie jest debiutantką na rynku wydawniczym. Wcześniej zasłynęła już swoją serią paranormalnych romansów: Bractwo Czarnego Sztyletu, która zyskała sympatię wielu kobiet. Mnie osobiście, nie dane było zapoznać się jak dotąd ze wspomnianym wcześniej cyklem, aczkolwiek jestem pewna, że w pewnym momencie, moje czytelnicze drogi ponownie zetkną się z tą autorką. Dziś natomiast, chciałabym opowiedzieć wam co nieco o całkiem nowej serii powieściowej pisarki, gdzie zamiast wampirów mamy anioły, zamiast wysysania krwi, dostajemy odwieczną bitwę ze złem. A dopełnieniem mają pozostać skomplikowane emocje, relacje i uczucia wiążące ze sobą bohaterów. Zapraszam do recenzji.

„Tak właśnie działa śmierć.Człowiek zastyga pośrodku wiru codzienności, zaklęty w milczącym bezruchu.”

Źródło
Jim Heron jest prawie-ale-przemilczmy-żeby-nie-zarobić-w-czachę-czterdziestoletnim mężczyzną, typu bad guy, który ma za sobą tajemniczą przeszłość, a przed sobą równie tajemniczą przyszłość. Kiedy w pewnym momencie, zostaje mianowany na wysłannika niebios, nie kryje ironii sytuacji, zwłaszcza że znacznie odbiega od wzorca niebiańskiego wojownika. Nie jest święty, lubi korzystać z uciech życia ziemskiego i wcale a wcale nie ma zamiaru z nich rezygnować. Pojęcie grzechu traktuje bardzo elastycznie. Tymczasem to właśnie na jego ramiona spada ciężar uratowania siedmiu dokładnie dusz, by przechylić szalę zwycięstwa na stronę dobra lub zła. Jim akurat będzie miał to szczęście, czy też nieszczęście (zależy od której strony patrząc), pracować dla tych prawych i miłosiernych (a przynajmniej teoretycznie). Pierwszą duszą do odratowania jest Vin - bogaty biznesmen o zimnym sercu, dla którego nie liczy się nic z wyjątkiem pieniędzy. Żeby skomplikować fabułę, autorka stawia na drodze Vina i Jima dwie piękne kobiety, przy czym obydwie skrywają tajemnice, a przynajmniej jedna z nich ma na sumieniu coś więcej niż tylko zdrada ukochanego... 

Źródło
Skoro już przy objaśnianiu fabuły napomknęłam o postaciach, może chwilowo w tym miejscu się zatrzymam i przyjrzę temu bliżej. Kreacja bohaterów jako tako nie wypadła źle. Powiem wam, że całość robiła dobre wrażenie, zwłaszcza gdy fabuła nabierała ostrości, a ze szkicu tworzył się twór z prawdziwego zdarzenia. Wmieszanie w książkę aniołów i zjawisk paranormalnych było ciekawym pomysłem i szalenie zaimponowało mi, takie przedstawienie wojny dobra ze złem. Widać na pierwszy rzut oka, że J.R. Ward umie pisać o paranormalach, co więcej - sprawia jej to przyjemność! Czytelnik idealnie odnajdywał się w pokręconym świecie demonów, aniołów, wizji i czego tam jeszcze. Zabrakło mi... informacji, drugiego dna i odkrywania natury tych ponadludzkich istot, aczkolwiek liczę, że w kolejnych tomach, autorka da nam możliwość poznania odpowiedzi na choćby kilka z pytań, które mogły nawinąć się czytelnikowi podczas czytania tomu pierwszego. W "Upadłych aniołach", główne role grały trzy osoby. A właściwie trzy łamane przez cztery. Jim, Vin - z oczywistych powodów, Marie-Terese i jeszcze Devina (tak na deser), dzięki czemu czytelnik mógł śmiało śledzić losy ulubieńca, nie obawiając się, iż zapomni o pozostałych postaciach. Uwierzcie mi - nie ma takiej opcji. Bohaterowie J.R. Ward zapadają w pamięć. 

„Bywa, że znajdujemy to, czego nam trzeba, bez szukania.”

Źródło
Jeśli chodzi o narrację to w książce napotykamy trzecioosobową, w dodatku skupiającą się na wszystkich głównych bohaterach, także mamy możliwość zapoznawania się z nimi i ich sposobem myślenia. Na plus na pewno zasługuje pomysł na fabułę - siedem dusz, siedem szans na zakończenie wojny Dobro vs Zło. Interesująca perspektywa no i wspaniały przewodnik po paranormalnym świecie - Jim! Uwierzcie na słowo, że zapałałam do niego sympatią już w pierwszym rozdziale. Wydaje mi się, że jego raczej trudno jest nie polubić. Akcja nie mknie do przodu, nie ma trzymających w napięciu scen, ani żywotnej dynamiki, aczkolwiek mimo wszystko, historia jest na tyle interesująca, że czytelnik z niemałą ciekawością i przyjemnością do niej powraca. Na łamach tego tworu nie zabraknie oczywiście, jako iż to paranormal-romance - romansu! W dodatku naprawdę ciekawie i pomysłowo przedstawionego. Między bohaterami czuć chemię i magnetyzm, co tylko cieszy czytelnika. Po wszystkich tych łzawych, młodzieżówkach mam dość wymuszonego, sztucznego uczucia. Na szczęście J.R. Ward ma już w romansach wprawę i to czuć. 

Źródło
Cóż jeszcze mogę dodać? W książce nie brakuje wulgaryzmów i scen erotycznych, które jednak nie są wpychane nachalnie i na siłę, żeby udowodnić jaką to autorka ma wyobraźnie (jak już się zdarzało w pararmal-romance). Na minus na pewno tutaj zaliczę korektę tekstu. Okropne pomyłki w imionach, rozdzielanie zdań, dialogów - tragedia, aczkolwiek o ile na początku to strasznie rzucało się w oczy, później, w miarę upływu czasu i kartek, jakoś zanikało wśród niezłej całości. Ostatnie sto stron jest naprawdę wciągające i czytelnik praktycznie nie umie oderwać się od treści. Zakończenie pozostawia natomiast czytelnika w przyjemnym stanie niedosytu, pełnego nadziei, że kolejny tom będzie tylko lepszy i nie zawiedzie fanów. Ja z całą pewnością na kontynuację będę czekała, może nie z utęsknieniem, ale na pewno z niemałą ciekawością. Książkę polecam spragnionym romansu na dobrym poziomie osobom, które lubią od czasu do czasu przeczytać pozycję z tego gatunku. Myślę, że może "Upadłe anioły" nie przyprawią was o dreszcze oraz zawroty głowy, ale na pewno umilą popołudnie i sprawią, że bardzo przychylnie będzie patrzeć na twory J.R. Ward. Poza tym... anioły. Któż nie chciałby przeżyć przygody u boku Jima i tych niebiańskich istot?


7/10
Pozdrawiam,
Sherry


Za możliwość przeczytania tej niezwykle przyjemnej książki, serdecznie dziękuję, wspaniałemu Wydawnictwu Videograf!

„Niektórzy mężczyźni potrafią sprawić, że robi ci się gorąco, nawet gdy ich słowa tchną powagą i nie ma w nich żadnych podtekstów seksualnych.” 

Źródło
A tu takie zdjątko pana, żeby pozostać w klimacie... :D

4 komentarze:

  1. Stwierdzam, iż jestem dziwna. Na miniaturce myślałam, że na okładce są dwa dinozaury, wiesz, te z długimi szyjami D:
    A co do książki to ciekawa koncepcja, chętnie sięgnę, bo rzadko czytam książki, gdzie bohater jest tak...dojrzały ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D Oficjalnie ogłaszam, że jestem zauroczona twoją wyobraźnią ^^
      Ja również, powiem szczerze, częściej sięgam po książki gdzie główne skrzypce gra nastolatek, najczęściej osiemnasto/dzięwiętnastolatek, głównie dlatego, że powieści z dojrzalszymi ludźmi mają inny... klimat? Do którego po prostu nie jestem przyzwyczajona. :) Niemniej, trzeba wszystkiego spróbować i poszerzać horyzonty ^^
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  2. Bardzo lubię BCS, więć po kolejną książkę autorki sięgnę na pewno. Jednak na szaleństwo się nie nastawiam ;) Specyficzny styl Ward jest dość przewidywalny, raczej mnie nie zaskoczy, ale przyjemnie zajmie czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dokładnie ten typ książki. Na miłe popołudnie i odreagowanie :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń