źródło |
Cześć!
Dziś,
postanowiłam podzielić się z wami, moimi... przeżyciami z XVII Targów Książki w
Krakowie. Na samym wstępie zaznaczam, iż wyjazd był absolutnie spontaniczny. Do
końca nie wiedziałam czy będę miała możliwość i czas, by jechać do Krakowa.
Wszystko wyjaśniło się koło 23:00 w piątek, tak więc nie miałam należytej
okazji, by się przygotować. Niemniej jednak, mimo iż w samej hali prezentowałam
się bardziej jako... cóż - ja, aniżeli Sherry recenzentka, nie
zabrakło... miłych dla mnie sytuacji, za które serdecznie dziękuję, ponieważ
pozwoliły mi wrócić do domu szczerze ucieszonym.
Zacznijmy
od początku. Po wyjściu z autobusu, na dworcu w Krakowie zdałam sobie sprawę z
dwóch nieprzyjemnych faktów:
1) w
szale zbierania się na przystanek, zapomniałam aparatu (wszystkie zdjęcia użyte
w tym poście pochodzą z internetu)
2) mój
czas w Krakowie był nieźle ograniczony, bowiem na 18:00 musiałam być w domu.
Jako, że dojazd trwa prawie dwie i pół godziny, a ja dotarłam na miejsce o
11:00, miałam niespełna... trzy godziny do odjazdu. Koniec końcem okazało się,
że pojechałam późniejszym autobusem i zdążyłam, na co miałam zdążyć, więc...
zyskałam godzinkę czasu więcej.
źródło |
Ale
przechodząc do istotniejszych wiadomości: po wejściu do Galerii Krakowskiej,
pierwszym miejscem, które odwiedziłam (nie licząc zjedzonego śniadania w jednym
z malutkich lokalów) był Matras. I o zgrozo! O ile obiecałam sobie, że
ograniczę wydawanie pieniędzy, ponieważ poziom moich finansów już wtedy wahał
się pomiędzy tragizmem a komedią, to nawet to przeczucie nie powstrzymało mnie
przed kupnem trzech powieści z promocji "Tania Książka". Wydaje mi
się, że ubiłam dobry interes, ponieważ za każdą zapłaciłam dziesięć złoty, przy
normalnych cenach, które wynosiły ponad trzydzieści, ale... Cóż. Niemal siłą
zostałam wyciągnięta z księgarni i popędziłam na tramwaj jadący na ulicę
Centralną, gdzie mieściła się hala Targów.
Na
miejscu, uświadomiłam sobie, że nie mam za wiele czasu, tak więc od razu
przywołałam z pamięci jakie tytuły chciałam kupić i weszłam do właściwej części
hali, by znaleźć pożądane przeze mnie stoiska. W środku okazało się to...
niemal niemożliwe. Istne TŁUMY ludzi ograniczały moje manewry, a
parszywy gorąc i duchota uniemożliwiały mi jasne i trzeźwe myślenie.
źródło |
Pierwszym
stoiskiem, które odwiedziłam okazało się stoisko wydawnictwa Zielona Sowa.
Weszłam tam właściwie przez przypadek, by uniknąć taranujących mnie ludzi. Na
miejscu miałam naprawdę wielki dylemat czy kupić "Time Riders" czy
nie, i stojąc tam, przed tą półką (zapewne uniemożliwiając innym rozejrzenie
się) miałam okazję wymienić parę miłych zdań ze stojącą tam panią z
wydawnictwa. Rozmowa mimo, że krótka, była bardzo miła i napełniła mnie siłą,
by walczyć z tabunami gości, przybyłych na Targi. Nie dokonawszy zakupu u
Zielonej Sowy, dotarłam do Rebisu, gdzie również miałam okazję porozmawiania.
Muszę przyznać, że to, iż wszyscy się uśmiechali - działało na mnie co najmniej
uspokajająco. U Rebisu w końcu znalazłam pierwszą z paru pozycji, które po
prostu musiałam nabyć (Na psa urok) i zadowolona z zakupu, mogłam iść do kolejnego
stoiska.
Cały czas
rozglądałam się za stoiskiem Galerii Książki, jednak nigdzie nie mogłam jej
znaleźć. W związku z czym pocieszałam się innymi wydawnictwami. Podeszłam
między innymi do chyba najbardziej kolorowego i przyjemnego dla oka stoiska
wydawnictwa Dreams, gdzie - musiałam powstrzymywać się, by nie doradzić
stojącej obok mnie dziewczynce, która wahała się czy kupić "Wizje"
czy "Morza szept". Jeśli teraz, jakimś cudem to czytasz, to wiedz, że
mam nadzieję, iż dokonałaś słusznego wyboru i będziesz zadowolona z zakupu. Co
mnie powstrzymało przed odezwaniem się? Jak wspomniałam na początku - na
Targach byłam bardziej... tą osobą, którą znają moi koledzy ze szkoły, aniżeli
tą, z którą wy teraz macie do czynienia. Następnym razem - możecie być pewni -
nic mnie nie powstrzyma przed doradzaniem innym.
Kontynuując,
mając świadomość z upływającego czasu, śpieszyłam się i w końcu - gdy już
myślałam, że nie dotrę na miejsce, znalazłam stoisko Galerii Książki! Było
troszkę mylące, bowiem połączyli się z innymi wydawnictwami o ile mnie pamięć
nie myli, jednak mimo wszystko byłam naprawdę zadowolona, że znalazłam się na
właściwym miejscu, przy moim ulubionym wydawnictwie. Niestety nie było okazji
porozmawiać z przedstawicielami Galerii Książki, ponieważ tłumy ludzi stały w
kolejce i kupowały "Dom Hadesa" (dobry wybór, moi drodzy!). W
każdym razie, dostałam zakładki od przemiłej pani przy kasie i ruszyłam w
dalszą drogę.
Błądząc
bez celu, zawędrowałam do stoiska wydawnictwa Media Rodzina, gdzie akurat Nele
Neuhaus podpisywała książki. Niestety, ja miałam inne plany w związku z tym
wydawnictwem i mimo, iż trochę głupio się czułam przechodząc za autorkę po
upragnioną książkę (Przebudzenie Arkadii), nie powstrzymało mnie to i zawędrowałam do kasy. Przy
płaceniu, po raz kolejny doznałam jednej z tych szczęśliwszych sytuacji, gdzie
objawił się humor pana stojącego przy kasie i obsługującego mnie. Bardzo
serdecznie go pozdrawiam, bowiem to dzięki niemu, odchodząc od stoiska
wydawnictwa, miałam na twarzy szczery uśmiech.
źródło |
W każdym
razie, nie mogłam znieść ponurej temperatury panującej w pomieszczeniu, w
związku z czym postanowiłam skrócić swój pobyt w hali. To właśnie przy stoisku
strony lubimyczytac, przypomniałam sobie o książce, którą bardzo, ale to bardzo
chciałam mieć. Zapomniawszy wydawnictwa, musiałam skontaktować się z bratem,
któremu dziękuję za pomoc mającej na celu ustalenie kto wydał książkę (Czas Żniw). W każdym
razie, świadomość, że zapomniałam ją kupić, zmusiła mnie do ponownego
wtłoczenia się między innych ludzi. Szybko znalazłam stoisko wydawnictwa SQN,
gdzie też miałam możliwość poznania dowcipnego pana z wydawnictwa, którego
również z tego miejsca pozdrawiam. Sprawił, że odchodząc od stoiska śmiałam się
w duchu, więc... jest to nie lada osiągnięcie!
Ale
kontynuując - po drodze, gdy okrążałam po raz kolejny całą salę, wzięłam udział
w ankiecie przeprowadzanej przy stoisku strony merlin.pl, dzięki czemu zostałam
uradowana koszulką - zresztą bardzo ładną, jak na mój gust. Miałam okazję
poznać też egzotyczne smaki herbaty, serwowane przy jednym ze stoisk. Jedna
herbatka szczególnie zapadła mi w pamięć i bardzo żałuję, że nie zatrzymałam
się na dłużej, by poznać jaki smak miałam okazję smakować.
źródło |
Ostatnim
miejscem jakie odwiedziłam na Targach było stanowisko wymiany książek, gdzie
pozbyłam się trzech pozycji, na rzecz innych. Jedną oddałam mamie, natomiast z
dwóch pozostałych jestem niezmiernie dumna (Dzieci Umysłu i Assasin's Creed). Koniec końcem, z Krakowa wróciłam z
11 pozycjami, koszulką i miłymi wspomnieniami. Mam nadzieję, że za rok również
będę miała okazję uczestniczyć w Targach, a mój udział tam będzie podpadał pod
"przemyślany", a nie "spontaniczny".
Pozdrawiam,
Sherry
Zazdroszczę! Tyle, że do Krakowa mam do przejechania...cała Polskę!
OdpowiedzUsuńOch, przykro mi. :( Ale może gdzieś bliżej są jakieś Targi? :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry