piątek, 23 maja 2014

XVII Targi w Krakowie, oczami Sherry

źródło
Cześć!

Dziś, postanowiłam podzielić się z wami, moimi... przeżyciami z XVII Targów Książki w Krakowie. Na samym wstępie zaznaczam, iż wyjazd był absolutnie spontaniczny. Do końca nie wiedziałam czy będę miała możliwość i czas, by jechać do Krakowa. Wszystko wyjaśniło się koło 23:00 w piątek, tak więc nie miałam należytej okazji, by się przygotować. Niemniej jednak, mimo iż w samej hali prezentowałam się bardziej jako... cóż - ja, aniżeli Sherry recenzentka, nie zabrakło... miłych dla mnie sytuacji, za które serdecznie dziękuję, ponieważ pozwoliły mi wrócić do domu szczerze ucieszonym. 


Zacznijmy od początku. Po wyjściu z autobusu, na dworcu w Krakowie zdałam sobie sprawę z dwóch nieprzyjemnych faktów: 
1) w szale zbierania się na przystanek, zapomniałam aparatu (wszystkie zdjęcia użyte w tym poście pochodzą z internetu)
2) mój czas w Krakowie był nieźle ograniczony, bowiem na 18:00 musiałam być w domu. Jako, że dojazd trwa prawie dwie i pół godziny, a ja dotarłam na miejsce o 11:00, miałam niespełna... trzy godziny do odjazdu. Koniec końcem okazało się, że pojechałam późniejszym autobusem i zdążyłam, na co miałam zdążyć, więc... zyskałam godzinkę czasu więcej.

źródło

Ale przechodząc do istotniejszych wiadomości: po wejściu do Galerii Krakowskiej, pierwszym miejscem, które odwiedziłam (nie licząc zjedzonego śniadania w jednym z malutkich lokalów) był Matras. I o zgrozo! O ile obiecałam sobie, że ograniczę wydawanie pieniędzy, ponieważ poziom moich finansów już wtedy wahał się pomiędzy tragizmem a komedią, to nawet to przeczucie nie powstrzymało mnie przed kupnem trzech powieści z promocji "Tania Książka". Wydaje mi się, że ubiłam dobry interes, ponieważ za każdą zapłaciłam dziesięć złoty, przy normalnych cenach, które wynosiły ponad trzydzieści, ale... Cóż. Niemal siłą zostałam wyciągnięta z księgarni i popędziłam na tramwaj jadący na ulicę Centralną, gdzie mieściła się hala Targów.

Na miejscu, uświadomiłam sobie, że nie mam za wiele czasu, tak więc od razu przywołałam z pamięci jakie tytuły chciałam kupić i weszłam do właściwej części hali, by znaleźć pożądane przeze mnie stoiska. W środku okazało się to... niemal niemożliwe. Istne TŁUMY ludzi ograniczały moje manewry, a parszywy gorąc i duchota uniemożliwiały mi jasne i trzeźwe myślenie.

źródło

Pierwszym stoiskiem, które odwiedziłam okazało się stoisko wydawnictwa Zielona Sowa. Weszłam tam właściwie przez przypadek, by uniknąć taranujących mnie ludzi. Na miejscu miałam naprawdę wielki dylemat czy kupić "Time Riders" czy nie, i stojąc tam, przed tą półką (zapewne uniemożliwiając innym rozejrzenie się) miałam okazję wymienić parę miłych zdań ze stojącą tam panią z wydawnictwa. Rozmowa mimo, że krótka, była bardzo miła i napełniła mnie siłą, by walczyć z tabunami gości, przybyłych na Targi. Nie dokonawszy zakupu u Zielonej Sowy, dotarłam do Rebisu, gdzie również miałam okazję porozmawiania. Muszę przyznać, że to, iż wszyscy się uśmiechali - działało na mnie co najmniej uspokajająco. U Rebisu w końcu znalazłam pierwszą z paru pozycji, które po prostu musiałam nabyć (Na psa urok) i zadowolona z zakupu, mogłam iść do kolejnego stoiska. 

Cały czas rozglądałam się za stoiskiem Galerii Książki, jednak nigdzie nie mogłam jej znaleźć. W związku z czym pocieszałam się innymi wydawnictwami. Podeszłam między innymi do chyba najbardziej kolorowego i przyjemnego dla oka stoiska wydawnictwa Dreams, gdzie - musiałam powstrzymywać się, by nie doradzić stojącej obok mnie dziewczynce, która wahała się czy kupić "Wizje" czy "Morza szept". Jeśli teraz, jakimś cudem to czytasz, to wiedz, że mam nadzieję, iż dokonałaś słusznego wyboru i będziesz zadowolona z zakupu. Co mnie powstrzymało przed odezwaniem się? Jak wspomniałam na początku - na Targach byłam bardziej... tą osobą, którą znają moi koledzy ze szkoły, aniżeli tą, z którą wy teraz macie do czynienia. Następnym razem - możecie być pewni - nic mnie nie powstrzyma przed doradzaniem innym. 

Kontynuując, mając świadomość z upływającego czasu, śpieszyłam się i w końcu - gdy już myślałam, że nie dotrę na miejsce, znalazłam stoisko Galerii Książki! Było troszkę mylące, bowiem połączyli się z innymi wydawnictwami o ile mnie pamięć nie myli, jednak mimo wszystko byłam naprawdę zadowolona, że znalazłam się na właściwym miejscu, przy moim ulubionym wydawnictwie. Niestety nie było okazji porozmawiać z przedstawicielami Galerii Książki, ponieważ tłumy ludzi stały w kolejce i kupowały "Dom Hadesa" (dobry wybór,  moi drodzy!). W każdym razie, dostałam zakładki od przemiłej pani przy kasie i ruszyłam w dalszą drogę. 

Błądząc bez celu, zawędrowałam do stoiska wydawnictwa Media Rodzina, gdzie akurat Nele Neuhaus podpisywała książki. Niestety, ja miałam inne plany w związku z tym wydawnictwem i mimo, iż trochę głupio się czułam przechodząc za autorkę po upragnioną książkę (Przebudzenie Arkadii), nie powstrzymało mnie to i zawędrowałam do kasy. Przy płaceniu, po raz kolejny doznałam jednej z tych szczęśliwszych sytuacji, gdzie objawił się humor pana stojącego przy kasie i obsługującego mnie. Bardzo serdecznie go pozdrawiam, bowiem to dzięki niemu, odchodząc od stoiska wydawnictwa, miałam na twarzy szczery uśmiech. 

źródło

W każdym razie, nie mogłam znieść ponurej temperatury panującej w pomieszczeniu, w związku z czym postanowiłam skrócić swój pobyt w hali. To właśnie przy stoisku strony lubimyczytac, przypomniałam sobie o książce, którą bardzo, ale to bardzo chciałam mieć. Zapomniawszy wydawnictwa, musiałam skontaktować się z bratem, któremu dziękuję za pomoc mającej na celu ustalenie kto wydał książkę (Czas Żniw). W każdym razie, świadomość, że zapomniałam ją kupić, zmusiła mnie do ponownego wtłoczenia się między innych ludzi. Szybko znalazłam stoisko wydawnictwa SQN, gdzie też miałam możliwość poznania dowcipnego pana z wydawnictwa, którego również z tego miejsca pozdrawiam. Sprawił, że odchodząc od stoiska śmiałam się w duchu, więc... jest to nie lada osiągnięcie! 

Ale kontynuując - po drodze, gdy okrążałam po raz kolejny całą salę, wzięłam udział w ankiecie przeprowadzanej przy stoisku strony merlin.pl, dzięki czemu zostałam uradowana koszulką - zresztą bardzo ładną, jak na mój gust. Miałam okazję poznać też egzotyczne smaki herbaty, serwowane przy jednym ze stoisk. Jedna herbatka szczególnie zapadła mi w pamięć i bardzo żałuję, że nie zatrzymałam się na dłużej, by poznać jaki smak miałam okazję smakować. 

źródło

Ostatnim miejscem jakie odwiedziłam na Targach było stanowisko wymiany książek, gdzie pozbyłam się trzech pozycji, na rzecz innych. Jedną oddałam mamie, natomiast z dwóch pozostałych jestem niezmiernie dumna (Dzieci Umysłu i Assasin's Creed). Koniec końcem, z Krakowa wróciłam z 11 pozycjami, koszulką i miłymi wspomnieniami. Mam nadzieję, że za rok również będę miała okazję uczestniczyć w Targach, a mój udział tam będzie podpadał pod "przemyślany", a nie "spontaniczny".
Pozdrawiam,

Sherry


2 komentarze:

  1. Zazdroszczę! Tyle, że do Krakowa mam do przejechania...cała Polskę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, przykro mi. :( Ale może gdzieś bliżej są jakieś Targi? :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń