Źródło |
Tytuł: Szklany Tron
Oryginalny tytuł: Throne of Glass
Autorka: Sarah J. Maas
Cykl wydawniczy: Szklany Tron
Księga 1
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 25 czerwca 2013
Liczba stron: 520
„- Masz straszne blizny - rzekł cicho.
Zabójczyni oparła dłoń na biodrze i podeszła do drzwi garderoby.
- Wszyscy nosimy blizny, Dorian. Jedyna różnica polega na tym, że moje są bardziej widoczne od innych.”
Źródło |
„Najprawdziwszym złem na świecie są czyny człowieka.”
Źródło |
Główna bohaterka powieści ma osiemnaście lat, blond włosy i słabość do
szykownych sukien oraz czytania książek. Pomijając fakt, że zna wiele
morderczych sztuczek, jest przebiegła, sprytna i zwinna, nic nie wskazuje na
to, by drobna dziewczyna stanowiła jakiekolwiek zagrożenie dla pozostałych
zbójów, biorących udział w turnieju. Z pozoru niewinna panna potrafi jednak
dobrze manipulować ludźmi, jest złośliwa i cyniczna. Nie szczędzi sobie kpin
pod adresem królewskiego syna i jego przyjaciela. Ten sam człowiek - kapitan
Straży Królewskiej zostaje jej osobistym trenerem, na czas trwania pojedynku.
Rozpoczyna się intensywny czas pracy dla niedoszłej mistrzyni podrzynania
gardeł. Na drodze do sukcesu staje przed Celaeną naprawdę wiele przeszkód, a
jedną z nich mogą być tajemnicze zabójstwa członków turnieju. Sprawy zaczynają
przybierać naprawdę nieprzyjemny obrót, a jakby tego było mało, królewicz
Dorian zachowuje się w taki sposób, że dziewczyna nie jest w stanie stwierdzić
czy być mu wdzięczną za łaskę czy nie zacząć planować morderstwa. Na szczęście
na jej głowie są ważniejsze sprawy niż dogryzanie księciu. Etapy turnieju
pozwalające wyeliminować najsłabszych przynoszą ze sobą raczej marne szanse na
zakończenie ich sukcesem, a jakby tego było mało - tajemniczy morderca
zawodników, może wybrać ją na kolejną ofiarę. Śledztwo zabójczyni w tej kwestii
może przynieść ze sobą więcej pytań, aniżeli odpowiedzi...
„Światło i mrok. Życie i śmierć. Gdzie jest moje miejsce?”
Źródło |
Do
napisania tej powieści, Sarę J. Maas zainspirowała baśń o kopciuszku.
Zastanawiała się co by było gdyby z pozoru niewinna dziewczyna, pojawiła się na
balu w jakimś celu, a nawet lepiej - co gdyby kogoś zamordowała? Tak powstała
Celaena - sympatyczna choć irytująca zabójczyni. To co mi się w niej
najbardziej spodobało to niezłomna wola walki, godna pochwały postawa, odwaga,
upór w dążeniu do celu, nie poddawanie się słabościom przysługującym każdemu
człowiekowi na świecie. Celaena postanowiła mimo bagażu doświadczeń i ponurych
wspomnień - stawić czoła rzeczywistości, stoczyć bój nie tylko z innymi,
wybitnie uzdolnionymi zwyrodnialcami, ale także z własną przeszłością.
Podziwiałam ją praktycznie od pierwszych stron. Zaimponowała mi swoją siłą, a
także sposobem myślenia. Mimo, że powieść jest napisana z trzecioosobowej
narracji, mamy wgląd do głowy bohaterki co pozwala nam ją bardziej zrozumieć.
Jeśli jesteśmy już przy bohaterach to może wypowiem się jeszcze na temat kilku.
Okrutny król został przedstawiony w dobry sposób, choć nie rewelacyjny.
Brakowało mi go w fabule. Wydawało mi się, że jego tajemniczy wyjazd był
wprowadzony przez autorkę tylko po to, by ta - mogła się skupić na złotowłosej
zabójczyni i jej problemach, a nie podłych, choć myślę - interesujących,
poczynaniach władcy. Za to bardzo podobały mi się wątki z jego synem -
Dorianem. Już po pierwszym rozdziale, gdzie grał główną rolę, ochrzciłam go na
swojego ulubieńca. I został nim do samego końca, ponieważ bardzo mnie ciekawił.
Miał niesamowicie skomplikowaną, z pozoru , osobowość. Przystojny łamacz
kobiecych serc, zaintrygowany najlepszą zabójczynią na świecie do tego stopnia,
by ryzykować wypuszczenie jej z kopalni... Natomiast jeśli chodzi o ostatniego,
istotnego bohatera - dowódcę Straży Królewskiej - urodziwego trenera Celaeny -
Chaola, to wydawał mi się... pozbawiony charakteru. Niby taki wielki przeciwnik
łamania prawa, niby taki idealny strażnik, ale czy ja wiem? Przez większą część
książki strasznie mnie irytował. Nie obyło się oczywiście od trójkącika
miłosnego. Gratuluję bystrzakom, którzy już teraz domyślili się kto w tymże
trójkąciku grał główne role...
„- Mam mózg po to, aby osądzać i budować opinie.
- A serce masz po to, aby powstrzymywać się od wygłaszania krzywdzących, surowych osądów.”
- A serce masz po to, aby powstrzymywać się od wygłaszania krzywdzących, surowych osądów.”
Źródło |
Styl autorki jest świetny i niezwykle zapadający w pamięć. O ile książką
zainteresowałam się parę miesięcy przed polską premierą i przez ten cały czas
liczyłam na przyjemne popołudnie ze "Szklanym Tronem", to pozycja
mnie nie zawiodła, całkowicie spełniając oczekiwania, które wobec niej
narzuciłam. Co prawda śledztwo toczy się powoli, aczkolwiek nie brakuje wątków
pobocznych, a także zwrotów akcji, także czytelnik się nie nudzi. Pomysł na
fabułę jest bardzo oryginalny i naprawdę sympatyczny. Samo zakończenie mnie
rozczarowało, spodziewałam się może nie fajerwerków, ale czegoś co pozwoliłoby
mi z czystym sercem dać tejże lekturze najwyższą ocenę. Tak się jednak nie
stało. Brakło pewnego... punktu kulminacyjnego, do którego - wydawało mi się -
cała fabuła zmierzała. Poza tym nie podobało mi się takie puste i nijakie
rozwiązanie trójkąciku miłosnego. Oczekuję, że w kolejnej części ten wątek
zostanie podjęty na nowo, a Dorian nie straci swego uroku... Podsumowując:
powieść jest wspaniała! Wręcz ośmielę się powiedzieć - rewelacyjna jak na
gatunek jaki reprezentuje. Jestem pewna, że nie zawiedziecie się, kiedy już
zdecydujecie się na przeczytanie tworu Sary J. Maas. Ja osobiście, z niecierpliwością
wyczekuję następnych tomów. A jak na razie "Szklany Tron" zaliczam do
ulubionych i stawiam ocenę:
9/10
Pozdrawiam i polecam!
Sherry
Pierwsza część mnie nie powaliła, ale z każdą kolejną widać, że autorka zaczyna kombinować i stwarzać większą głębie, co mi się bardzo podoba. Jestem właśnie na 3 część tak w połowie i cieszę się, że sięgnęłam po Szklany Tron po raz drugi, bo naprawdę jest rewelacyjna w swoim gatunku jak napisałaś :)
OdpowiedzUsuńO, cieszę się, że to piszesz! Ja wciąż nie sięgnęłam po kontynuację, ale może kiedyś się to zmieni. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry