Cześć!
W dzisiejszej notce, postanowiłam poruszyć temat ekranizacji książek. Nie od
dziś wiadomo, że większość Polaków (według statystyk), woli oglądać filmy,
aniżeli spędzać czas z powieścią. Jak, na kwestię ekranizacji ulubionych
pozycji książkowych reagują sami czytelnicy? Czy rzeczywiście realizowanie
takich projektów wychodzi wszystkim na dobre? Dziś przedstawię zarówno
zalety filmowych ekranizacji książek, jak i wady oraz swoje własne zdanie na
ten temat. Zapraszam.
źródło |
Adaptacja, a ekranizacja...
Na początku należałoby wyjaśnić różnicę pomiędzy tymi dwoma sformowaniami, ponieważ okazuje się, że oznaczają zupełnie co innego. Jak mówi nam nasza wspaniała Wikipedia, ekranizacja przenosi na ekran utwór literacki w sposób możliwie wierny oryginałowi, natomiast adaptacja określa twórczy przekaz idei, wizji czy tematu danego dzieła.
Teraz dochodzę do wniosku, że nie wiadomo co jest lepsze, a co gorsze. Fakt, że ekranizacja wiernie trzyma się książki, a i tak nie jest w stanie przenieść piękna treści powieści, czy fakt, iż adaptacja w ogóle psuje widowisko, choć dodaje ciekawe wątki i może być rozumiana dwojako. Zanim zgłębię się w ten temat, przejdźmy może do zalet ów produkcji.
źródło |
Zalety... czy takowe istnieją?
Okazuje się, że owszem - istnieją. Żeby nie rozpisywać się zanadto (po moich recenzjach mogliście dojść do wniosku, że akurat z ograniczeniem ilości tekstu mam wielkie problemy), wymienię je może w punktach.
1. Podczas oglądania ekranizacji nie musimy myśleć (świat przedstawiony w książce, automatycznie zostaje wykreowany [w jakiś tam sposób] przez reżysera, więc nasza wyobraźnia może sobie odpocząć)
2. Atrakcyjność niektórych scen podkreślana jest muzyką (wesoła, smutna, wywołująca dreszcze)
3. Reżyser ma możliwość przedstawienia efektów specjalnych, jakich czytelnik nie mógł sobie w pełni wyobrazić. Pisarz nie jest w stanie przedstawić niektórych mocy (fantasy) za pomocą pióra, tak jak to robi reżyser w filmie
4. Pewne sytuacje książkowe (wesołe, smutne, niebezpieczne) lepiej wyglądają, gdy zostaną rozegrane na ekranie, np. dana scena z powieści, która w żaden sposób nie wydawała nam się śmieszna podczas czytania, w filmie zyskuje tą "śmieszność"
5. Mamy możliwość oglądania ulubionych aktorów w rolach ulubieńców książkowych. Często się zdarza (a szczególnie ostatnio), że do ekranizacji producenci zatrudniają coraz większe sławy, co niewątpliwie wpływa także na sławę filmu...
6. Po oglądnięciu danej ekranizacji czy adaptacji, widzowie często sięgają po książkę, by przekonać się czy jest ona równie dobra jak film (czy też w innym przypadku: czy powieść jest dobra, w przeciwieństwie do filmu)
Więcej plusów mi nie przychodzi do głowy, jeśli macie jeszcze jakieś pomysły, możecie podzielić się nimi ze mną w komentarzach.
źródło |
Ekranizacje - samo zło, czyli wady filmów
A teraz
coś co tygryski lubią najbardziej... Czekałam aż dotrzemy do tej
części notki. Również i tutaj skupię się na punktach, bo coś tak myślę, że za
dużo mam na ten temat do powiedzenia...
1. Filmy
nie rozwijają wyobraźni, a może wręcz przeciwnie (czytają książkę, człowiek
tworzy wizje świata przedstawionego, wizję bohaterów, wizję scen, co
niewątpliwie rozwija oraz pobudza wyobraźnię)
2. Nie
raz, nie dwa zdarzyło się, że aktorzy do poszczególnych ról zostali dobrani po
prostu fatalnie i nie spełniali oczekiwań widzów oraz czytelników, a ich gra
wołała o pomstę do nieba...
3. Filmy
narzucają nam wygląd postaci, scenerię, barwę głosów czy zachowanie, dlatego
zawsze warto najpierw przeczytać książkę, a dopiero później oglądnąć film,
ponieważ w odwrotnym wypadku, czytając - będziemy mieli przed oczami nie własną
postać, a jedynie aktora grającego ją w filmie
4.
Kwestia dodatkowych i usuniętych scen z książki. Reżyserowie często lubią
dodawać coś od siebie, co nieszczególnie wychodzi niektórym na dobre, natomiast
mają też ogromny pociąg do usuwania istotnych elementów z fabuły, co w pewnych
przypadkach ma swoje konsekwencje...
5. Filmy NIGDY nie zastąpią książek! Niektóre z nich
po prostu TRZEBA przeczytać i kropka!
6. To
dzięki książce, a nie filmowi, poznajemy kunszt i talent danego pisarza
7.
Czytanie nie tylko pobudza wyobraźnię, ale też zmusza czytelnika do refleksji.
Niektórzy autorzy mają talent do manipulowania emocjami i uczuciami czytelników.
Zdarza się także, że to właśnie podczas czytania przywiązujemy się do danych
bohaterów, a nie podczas oglądania filmów, gdzie manewry aktora ograniczają się
do tego co wymyśli sobie reżyser
8. Filmy,
gdyby je porównać do książek prezentują się wręcz ubogo, co trafnie przedstawia
poniższy obrazek...
źródło |
Co Sherry (nie)myśli?
Osobiście,
jestem wielką zwolenniczką książek, a także antyfanką ekranizacji oraz
adaptacji. Uważam, że niektóre książki po prostu nie powinny być przenoszone na
ekrany. W dobie dzisiejszego postępu technologicznego i cywilizacyjnego,
wskazane jest, by reżyserowie i producenci sami wymyślali fabułę do filmu, a
nie bazowali na pracy pisarza. Nie mówię, że wszystkie takie produkcje były
beznadziejne, bo zdarzały się wyjątki, zwłaszcza jeśli chodziło o seriale,
jednak w większości przypadków, z kina wychodziłam przygaszona i zła. W
ostatnim czasie szczególnie unikam adaptacji, choć na dłuższą metę nie da się
tego robić. Pewne filmy po prostu trzeba obejrzeć, choćby po to żeby wiedzieć
co krytykować...
źródło |
Werdykt zapadł...
... czyli
dotarliśmy do końca dzisiejszej notki. Teraz to właśnie wam oddaję pałeczkę. Co
myślicie o ekranizacjach/adaptacjach? Dobrze, że takowe powstają? Wolicie
czytać książki, czy oglądać filmy nakręcone w ich oparciu? Czekam na wasze
komentarze, a tymczasem kończę i życzę miłego dnia.
Pozdrawiam,
Sherry
źródło |
Zdecydowanie stawiam na książki. Nie ruszam ekranizacji prawie wcale. Po "Igrzyskach śmierci" miałam ochotę roznieść reżysera za tak beznadziejny całokształt. Są czasami książki, które nie powinny być przeniesione na ekrany, bo tracą cały swój urok :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. :) Cieszę się, że nie tylko ja mam takie zdanie :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Nie przepadam za ekranizacjami...
OdpowiedzUsuńJa również :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry