Źródło |
Tytuł: Wizje
Autorka: Daniela Sacerdoti
Trylogia: Sara Midnight
Księga 1
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: 16 maj 2013
Liczba stron: 373
Siedemnastoletnia Sara
jest z pozoru normalną nastolatką, która jednak głęboko w sercu skrywa wielki
sekret... Rodzina Midnight należy bowiem do klanu Tajnych Rodzin, który
poprzysiągł chronić świat przed złem. Sama Sara jest Śniącą - w swoich snach
widzi ataki demonów na ludzi. To dzięki właśnie tym wizjom, jej rodzice mogą co
noc polować na niecne stworzenia, tym samym ratując niewinnych. Pewnego dnia
życie Sary się zmienia. Do dziewczyny dociera wieść, iż matka i ojciec nie
żyją. Samotna nastolatka nie może jednak wpaść w pustą otchłań rozpaczy, jeśli
sama nie chce stać się następną ofiarą demonów. Musi wziąć się garść i zacząć
walczyć, choć ma naprawdę bardzo utrudnione zadanie. Za życia, rodzice nie
nauczyli jej praktycznie niczego. Bez treningów, należytego przygotowania,
wiedzy i magicznych zdolności, nastolatka stanowi łatwy cel, dopóki do drzwi
jej domu nie puka dawno niewidziany kuzyn Harry, oferujący pomoc...
„Samotność mnie buduje. Miłość mnie załamuje.”
Źródło |
Wydawnictwu Dreams
udało się mnie zainteresować "Wizjami" już podczas pierwszej
zapowiedzi. Piękna okładka powieści wydawanej przez to wydawnictwo nie powinna
nikogo dziwić. Po pierwszym przeczytaniu opisu wiedziałam już jak mniej więcej
potoczy się akcja, jednak mimo wszystko - na książkę zapatrywałam się bardzo
pozytywnie. Mimo powszechnej mody na tego typu pozycje i utartych schematów,
wciąż lubię czytać paranormalne-romanse, choć rzadko zdarza się, by czymś mnie
zaskoczyły. I w tym przypadku nie spodziewałam się niczego szczególnego, choć
miałam nadzieję, że spędzę z powyższą powieścią miły wieczór. Gdy zobaczyłam
"Wizje" w bibliotece, od razu zapakowałam je do torby i ruszyłam do
domu, pewna że autorka uraczy mnie przyjemną opowiastką. Czy byłam przygotowana
na to co dostałam w środku? Ani trochę. Przez pierwsze kilkanaście stron tej
powieści, miałam ochotę podrzeć ją i wyrzucić przez okno. Sara od początku
zaczęła mnie irytować tą swoją postawą typu: "jakaż to ja nie jestem
biedna córeczka łowców demonów, taka niepoinformowana i cierpiąca!".
Mężnie wytrwałam tych parę początkowych rozdziałów, nie porzucając książki z
dwóch powodów: po pierwsze - choćby nie wiem jak dana pozycja była słaba,
jeszcze chyba nigdy nie zdarzyło mi się przerwać powieści (nie licząc lektury
"Krzyżacy", przy której odpadłam bo bodajże drugim rozdziale - mam
nadzieję, że Sienkiewicz nie będzie miał mi tego za złe), no i po drugie -
zainteresowała mnie postać domniemanego kuzyna Sary, który w moich oczach
prezentował się w miarę przyzwoicie. W paru momentach tej książki, to właśnie
on ratował fabułę, choć zdarzały się chwile, że i jego miałam ochotę udusić
gołymi rękami.
„- Jesteś wszystkim, co mam - szepnął jej, z ustami przy szyi. To ich mantra, tajne powiedzenie. Jedyne "kocham cię", jakie wolno im wypowiedzieć.”
Źródło |
Bohaterowie nie byli
jakoś wybitnie dobrze wykreowani. Jeśli chodzi o Sarę, powiedziałabym wręcz, że
trudno było się przy niej nie wściec. Denerwowała mnie tym, że mimo iż
próbowała grać silną, to często robiła też z siebie biedną, porzuconą
dziewczynkę. Denerwowała mnie swoją niewiedzą, naiwnością, nieprzemyślanym
zachowaniem, głupimi decyzjami. Denerwowała mnie przyzwyczajeniami,
charakterem, snami, oraz wszechogarniającą głupotą!
Naprawdę żałuję, że autorka nie postanowiła z niej zrobić prawdziwej
wojowniczki - twardej, nieuległej, potrafiącej poradzić sobie z większością
sytuacji, umiejącą w każdej chwili znaleźć odpowiednie słowa. Jeśli zaś
chodzi o... Harry'ego. Był co najmniej ciekawy, choć również i jemu zdarzało
się mnie irytować. Od początku nie mogłam znaleźć odpowiedzi na pytanie: czemu
tak wiele ukrywa przed Sarą? Czyż sekrety nie powodują w konsekwencji odkrycia,
niedomówień? Kłótni, kolejnych kłamstw? Mam wrażenie, że autorka nie potrafiła
dobrze połączyć losów tej dwójki. Gdyby nie różne perspektywy, z których pisane
były rozdziały, czytelnik nie wiedziałby w ogóle co jest grane. A jeśli już
jesteśmy przy tej kwestii... W "Wizjach" co prawda głównymi
bohaterami byli Sara i Harry, jednak autorka nie pozwoliła czytelnikowi skupić
się na tej dwójce. Włożyła w swą powieść tak wiele postaci, które powinny mieć
znaczenie dla fabuły, że czasami miałam wrażenie, że nie potrafi sobie z nimi
wszystkimi poradzić. Perspektyw było mnóstwo, co strasznie dezorientowało
widza, zwłaszcza jeśli rozdział kończył się pewnym zwrotem akcji. Zdarzały się
też negatywnie komiczne momenty, gdzie rozdział skupiał się na Sarze, i ni stąd
ni zowąd wtrącały się myśli Harry'ego z narracji pierwszoosobowej, a później z
powrotem autorka przełączała się na dziewczynę. To było tak denerwujące, że
trudno było mi powstrzymać się przed złorzeczeniem bohaterom.
„Miłość to raczej coś, co przydarza się innym ludziom.”
Źródło |
Myślę, że powieść jak
na gatunek wypadała zdecydowanie słabo. Fabuła, nie dość że z utartymi
schematami, trójkącikiem miłosnym, irytującą bohaterką i nudną akcją, to
jeszcze niczym nie zaskakiwała. O ile Sara była pozbawiona niezbędnej, do
przeżycia, wiedzy to czytelnik już po paru pierwszych rozdziałach wiedział kto
jest "tym złym" oraz dlaczego głównej bohaterce grozi niebezpieczeństwo.
Miał pojęcie o tajemnicy Harry'ego i innych ważnych elementach fabularnych. Nie
było dynamiki, ciągłości, zachwycających zwrotów akcji czy ciekawych wątków.
Autorka nie potrafiła stworzyć mrocznego, paranormalnego klimatu oraz podstaw
na romantyczny wątek miłosny. Swoją bohaterkę przedstawiła jako słabą i głupią
dziewuchę, nie potrafiącą pozbierać się, jak na córkę łowców demonów przystało.
Powieść częściowo została uratowana przez Seana oraz uroczego Nialla, choć
niemal do końca nie wiedziałam, z jakich przyczyn autorka wprowadziła go do
swego tworu. Zakończenie też nie obfitowało w niespodzianki i o ile czytelnik
łudził się, że Daniela Sacerdoti zakończy "Wizje" z fajerwerkami, to
i na tej płaszczyźnie czekało go spore rozczarowanie.
Jeśli czujecie się na
siłach, by zmierzyć się z tą pozycją to sięgnijcie po nią, jeśli jednak nie
macie ochoty przeżyć naprawdę nudnego wieczoru z jeszcze nudniejszą akcją i
głupią bohaterką w roli głównej, wybierzcie proszę jakąś inną pozycję. Ja z
całą pewnością "Wizji" nie polecam. Moja ostateczna ocena to:
5/10
Pozdrawiam,
Sherry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz