Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2012. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2012. Pokaż wszystkie posty

środa, 16 czerwca 2021

Player One - Ernest Cline


Ready Player, tom 1
Wydawnictwo Amber, 2012
416 str.

"Bycie człowiekiem przeważnie jest do kitu."

Nie-tak-do-końca-daleka-przyszłość, a konkretnie rok 2044 to niezły bajzel. Kryzys zrujnował nawet największe kraje, a ludzie uciekają od ponurej rzeczywistości pełnej biedy i głodu, do wirtualnego świata zwanego OASIS, już od jakiegoś czasu zastępującego real i dającego wszystkim darmową możliwość uczenia się, poznawania innych, czy "podróżowania". Dodatkową atrakcją stymulacji z pewnością jest zagadka twórcy OASIS - ekscentrycznego Hallidaya, wiodąca do fortuny dla szczęśliwca, któremu uda się poprawnie zinterpretować wskazówki... 

piątek, 21 lipca 2017

Siła trucizny - Maria V. Snyder


Poison Study
Twierdza Magów, tom 1
Wydawnictwo Mira, 2012
380 str.

Powolne umieranie

źr.
Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia, po miesiącach spędzonych w paskudnej, śmierdzącej celi, nadchodzi dzień egzekucji. Dziwne zrządzenie losu jednak powoduje, że dostajecie wybór - szansę jedną na milion. Możecie albo zawisnąć za swoją zbrodnię, albo zostać testerem żywności najważniejszej osoby w państwie. Osoby, której wielu chciałoby się pozbyć... Wybierzecie szubienicę czy perspektywę życia z poczuciem, że możecie zginąć w każdym momencie? Yelena postanowiła nie umierać. Wkrótce nadejdzie jednak wyczerpujący trening, a ona znajdzie się w miejscu, w którym intrygi snują się korytarzami, niebezpieczna sieć knowań napiera z każdej strony, a zawód i rozczarowanie mogą zakraść się niepostrzeżenie i zaatakować w każdej chwili. Kiedy liczba wrogów się mnoży, sojuszników nie przybywa, a do tego wszystkiego trzeba sobie radzić z rosnącą magiczną mocą - na dodatek ściśle zakazaną w państwie - nie ma mowy o stracie czujności ani na moment. 

sobota, 26 grudnia 2015

Opowieść wigilijna o wampirach - Sarah Gray

źr.
A Vampire Christmas Carol
Bellona, 2012
355 str.

Z kołkiem w Wigilijną noc

Z pewnością większość z was jest zaznajomiona, bądź przynajmniej kojarzy "Opowieść wigilijną" Charlesa Dickensa. Sarah Gray w swojej powieści, przywołuje klasyczną historię skąpca - Scrooge'a i dodaje do niej elementy własnego pomysłu.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

W grobie - Jeaniene Frost

źr.
At Grave's End
Nocna Łowczyni, tom 3
recenzja tomu I
recenzja tomu II
Wydawnictwo MAG, 2012
395 str.

Recenzja nie zawiera spoilerów z poprzednich tomów!

źr.
Catherine i Bones przeszli razem sporo, walcząc nie tylko ze sobą, ze swoimi uczuciami i wątpliwościami, ale i realnym zagrożeniem ze strony innych istot nocy. W trzecim tomie cyklu opowiadającym o półwampirzycy i jej nieśmiertelnym kochanku, po raz kolejny nasi ulubieńcy napatoczą się na wielką, dramatyczną kłótnię, która sprawi, że nagle, wojna paranormalnych, wyda się bardziej realna niż kiedykolwiek wcześniej. Jakby tego mało, Cat i Bones znów zostaną postawieni przez wyborem, komu tak naprawdę mogą ufać. Czy wśród zamieszania związanego z kolejnymi zabójcami, pragnącymi zagłady głównej bohaterki i jej ukochanego, ci, będą w stanie nie stracić siebie nawzajem?

środa, 10 czerwca 2015

Cinder - Marissa Meyer


Saga księżycowa, tom 1
Literacki Egmont, 2012
440 str.

Któż nie lubi baśni?

źr.
Zamknijcie oczy i pozwólcie umysłowi podążyć za moimi słowami. Wyobraźcie sobie futurystyczny świat, zautomatyzowany, zmechanizowany - sukces rozwoju technologii. Ludzie, którzy trafiają do szpitali, po spotkaniu z chirurgami, są w stanie kontynuować żywota, nawet jeśli sytuacja powypadkowa nie wyglądała zbyt dobrze. Wyobraźcie sobie, jak tkanki, żyły, krew i mięśnie, zastępują kable, oprogramowanie i metal. Widzicie to? Widzicie mieszanie się ludzi z cyborgami? A więc macie wizję świata, w jakim Marissa Meyer obsadziła akcję swojej powieści. Tyle że w przyszłościowym Nowym Pekinie nie wszystko jest idealnie, od zarazy, na którą nie ma lekarstwa i na którą umiera cała masa ludzi począwszy, na dyskryminacji cyborgów i spychania ich do drugiej kategorii skończywszy. Przecież blaszaki nie mają prawa mieć uczuć, prawda? To tylko kupa złomu? Nie, moi drodzy. Nie tylko. A Cinder jest tego najlepszym przykładem.

piątek, 5 czerwca 2015

Burza - Julie Cross

źr.
Burza
Julie Cross
Tempest
Tempest, tom 1/3
Bukowy Las, 2012

Elastyczna czasoprzestrzeń

źr.
Książka Julie Cross miała być dla mnie ciekawą, wciągającą przygodą - historią, w którą wchłonę, przerywnikiem pozwalającym mi odpocząć od innego rodzaju powieści. Nie miałam pojęcia jednak, że czytanie jej, będzie tak okrutną męczarnią, o której jak najszybciej będę chciała zapomnieć. Ale może zanim wgłębimy się w krytykę utworu, wyjaśnijmy sobie, o czym on w ogóle traktował. Głównym bohaterem powieści jest dziewiętnastoletni Jackson Meyer - student, synek bogacza, chłopak pięknej Holly i podróżnik w czasie. Żyje sobie w 2009 roku, testując swoje paranormalne możliwości, do czasu, gdy przydarza się wypadek, a on - spanikowany i nie panujący nad emocjami, ląduje w 2007 roku i nie jest w stanie powrócić do swojej teraźniejszości. Czy uda mu się odnaleźć drogę powrotną? Czy ocali ukochaną dziewczynę? Jak tak teraz o tym myślę, po przeczytaniu książki, nawet te pytania nie powinny skłonić czytelnika do przeczytania tej książki. Bo gdybym ja mogła się cofnąć w czasie, dopilnowałabym by ta powieść nie wylądowała na mojej półce.

czwartek, 14 maja 2015

Cyrk nocy - Erin Morgenstern


The Night Circus
Świat Książki, 2012
430 str.

Opleceni czernią i bielą

"Wolę poruszać się po omacku, żeby lepiej docenić mrok.”

źr.
Pojawia się znikąd. Otwiera po zmierzchu, zamyka o świcie. Otacza czarnymi i białymi paskami, a także feerią zapachów, barw i różnorodności. Ludzie nie mają pojęcia co w nim jest tak fascynującego, ale czują magnetyczne przyciąganie, dla którego są w stanie czekać w długich kolejkach, byle tylko być świadkiem niespotykanego przedstawienia. Le Cirque des Rêves. Cyrk Snów, gdzie można upajać się iluzją, napawać magią, błądzić w marzeniach. Kusi, hipnotyzuje, onieśmiela. Atakuje każdy zmysł, przejmuje kontrolę, łamie granice. A wy możecie być tego świadkami, wraz ze mną. Usiądźcie zatem wygodnie bo cyrk jest otwarty. Możecie wejść.

poniedziałek, 4 maja 2015

Dziedzic Wojowników - Cinda Williams Chima

źr.
Dziedzic Wojowników
Cinda Williams Chima
The Warrior Heir
Kroniki Dziedziców, tom 1
Galeria Książki, 2012
442 str.

Hej, Jack, co ty na to, żeby wziąć miecz i kogoś zabić?

źr.
Najpiękniejsze w książkach fantasy, jest sama wiedza o tym, że dany świat czy postacie zrodziły się w umyśle pisarza, a on potrafił sprawić, by jego wizja, wyobraźnia, przyjęła papierową formę. By inni mogli uczestniczyć w przygodzie. By mogli poczuć na własnej skórze niebezpieczeństwa, magię i wszystko co związane z elementami powieści. Piękne jest to, jak wszystko odżywia, jak tańczy nam przed oczami, jak wraz z bohaterami wędrujemy przez nieznane, mierząc się z wrogami, próbując znaleźć sojuszników, którzy nas nie zdradzą. Biorąc się za "Dziedzica Wojowników", miałam nikłe pojęcie o zarysie fabularnym. Wiedziałam tylko, że jest to pierwszy tom serii i że powinnam przygotować się zarówno na rozczarowanie, jak i na zachwyt nad opowieścią. Jak koniec końców skończyło się moje pierwsze spotkanie z piórem Cindy Williams Chimy?

piątek, 17 kwietnia 2015

"Córka dymu i kości" - Laini Taylor

źr.
Córka dymu i kości
Laini Taylor
Daughter of Smoke & Bone
Córka dymu i kości, tom 1/3
Wydawnictwo Amber, 2012
400 str.

Nadzieja ubrana w płaszcz cierpienia

źr.
Życie siedemnastolatki chodzącej do Akademii Sztuk i muszącej rysować nagich ludzi, także starców, jest skomplikowane już bez całej otoczki świata zewnętrznego. A jednak dla turkusowowłosej Karou, pilna nauka i los uczennicy, stanowi jedynie połówkę z jej życia. Druga, korzenie ma w magii, ściśle mówiąc - w mrocznym sklepiku pełnym chimer, które często mają dla Karou zadania i misje do wypełnienia. Wychowana przez dziwaczne stworzenia nastolatka, wiedzie więc żywot pełen rysunków, teleportacji i dziwactw, do czasu aż spotyka na swojej drodze, kogoś, kto zmieni jej pogmatwaną rzeczywistość, w coś jeszcze bardziej ekscentrycznego, a z zakamarków innego świata i niezwykłości, które on niesie, coraz częściej wybijać się będzie pytanie: kim jest Karou? Albo... czym?

czwartek, 16 kwietnia 2015

Osobliwy dom pani Peregrine - Ransom Riggs


Miss Peregrine's Home for Peculiar Children
Pani Peregrine, tom 1
Media Rodzina, 2012
400 str.

Czymże jest zwyczajność?

źr.
Osobliwa opowieść Ransoma Riggsa, korzenie ma w XX wieku, kiedy młodziutki Abraham Portman zmuszony jest uciekać z rodzinnego kraju - Polski, przed nazistami, którzy zamordowali mu rodzinę.  Trwa bowiem II Wojna Światowa i przerażony chłopiec trafia na małą wyspę w Walii, gdzie w końcu dostaje możliwość zaznania rozkoszy dzieciństwa i dorastania w niezwykłym sierocińcu. Obecnie, w XXI wieku, zamieszkujący Stany Zjednoczone Abraham, ma na karku dziesiąt lat i gdy w pewnym momencie umiera w nie tak naturalnych okolicznościach, mając na ustach ostatnią prośbę, to na jego wnuka - szesnastoletniego Jacoba spada odpowiedzialność, odkrycia przeszłości człowieka, którego myślał, że znał.

wtorek, 7 kwietnia 2015

"Wróżbiarze" - Libba Bray

źr.
Wróżbiarze
Libba Bray
The Diviners
Wróżbiarze, tom 1
Wydawnictwo MAG, 2012
610 str.

Jasne światła skrywają mroczne tajemnice...

źr.
Lata dwudzieste. Evie O'Neil z Ohio, po raz kolejny daje się we znaki swoim rodzicom. Zadziorna, psotliwa siedemnastolatka wydaje się być nie do ujarzmienia, zostaje więc za karę wysłana do Nowego Jorku, do wuja. Jednak dla Evie wyjazd to nie kara, lecz odkupienie. Nigdy nie czuła się dobrze w małym miasteczku, gdzie się wychowała i teraz w końcu czuje, że będzie miała okazję pokazać światu na co ją stać. To w końcu Nowy Jork! Moda na chłopczyce, rewie, jazz. Świetlane miasto skrywa jednak także mroczniejsze oblicze. Wkrótce może się okazać, że młoda panienka O'Neil trafi prosto w gniazdo żerującego potwora, mordercy, zabijającego młodych ludzi. Ale Evie również skrywa tajemnicę. Dar, który chwilami przysparza jej więcej wrogów niż przyjaciół. Jak powiedzie się zatem Evangeline w Nowym Jorku? 

niedziela, 5 kwietnia 2015

"Steve Jobs. Człowiek, który myślał inaczej" - Karen Blumenthal

źr.
Steve Jobs. Człowiek, który myślał inaczej
Karen Blumenthal
Steve Jobs: The Man Who Thought Different
Wydawnictwo Amber, 2012
304 strony

Think Different

Po śmierci Steve'a Jobsa pod koniec 2011 roku, świat zalała fala biografii na temat tego człowieka. Osobiście, światem technologii interesuję się raczej w małym stopniu - staram się być na czasie, żeby czegoś rewolucyjnego nie przegapić, ale nigdy technika, komputery czy informatyka mnie nie fascynowały i to się raczej nie zmieni. Mimo wszystko, chciałam poznać sekrety wielkiego wizjonera, współzałożyciela firmy Apple, który zmodernizował świat technologii. Ze wszystkich dostępnych publikacji, zdecydowałam się właśnie na tę autorstwa Karen Blumenthal i nie żałuję. Bo to była iście inspirująca lektura.

czwartek, 12 marca 2015

"Przegląd Końca Świata: Feed" - Mira Grant

źr.
Przegląd Końca Świata: Feed
Mira Grant
Trylogia: Przegląd Końca Świata, tom 1/3
Wydawnictwo: SQN
Data wydania: 7.11.2012
Ilość stron: 494

Pierwszy komentarz, który mi się ciśnie na usta po skończeniu książki?
Cholera jasna.
To dość sporo mówi, co?

źr.
Mamy Georgię i Shauna Masonów, żyjących 20 lat po odkryciu lekarstwa na raka (w 2014 roku. Wychodzi na to, że nasz 2014 rok był słaby). Żadna osoba żyjąca na świecie nie zmaga się już z tą przerażającą, okropną chorobą. Właściwie to nie zmaga się już z żadną chorobą. Przeziębienie? Co to w ogóle jest przeziębienie? Zamiast tego mamy wirusa Kellis-Amberlee rozpylonego na całej kuli ziemskiej, zmieniającego ciała i psychikę ludzi w zombie. I to nie jest ani trochę zabawne, w każdym razie nie dla normalnych ludzi. Fakt, że chodząca padlina goni cię, próbując również ciebie zainfekować - musicie przyznać, że nie nastraja optymistycznie. Ale spoko! Zawsze można strzelić kulkę w łeb zombiaczkowi i modlić się, żeby w pobliżu nie było całego stada nieumarłych szukających posiłku, bądź... mieć przy sobie nieustraszonego Irwinistę! Ideałem w tym przypadku będzie Shaun Mason. A wiadomo, że Shaun nigdzie się nie ruszy bez swojej siostry - Georgii, także skoro paczka już skompletowana, lećmy dalej.

źr.
W uniwersum Miry Grant, światem rządzą blogerzy. Nie - nie żartuję. Serio. "Normalni" obywatele, zamiast czerpać wiadomości i newsy ze świata ekranów, czy portali informacyjnych, wiedzę o tym co się dzieje poza ich domami, opierają na donosach ze świata blogsefry. Świata blogsfery, który jest zresztą podzielony. I taaak:
- Są Newsie. Ich rola jest prosta. Przekazywać informacje. Przekazywać prawdę. Niczego nie koloryzować, ograniczać obiektywne opinie. Liczy się tylko news.
- Są Irwiniści. Wydurniają się w video, ryzykują życie na zabawy z zombie, organizują teoretycznie samobójcze misje typu: "dźgnijmy zombie patykiem - będzie zabawnie", które normalnym ludziom nie mieszczą się w głowie. Urozmaicają blogsferę. Wyzwalają adrenalinę. Przestrzegają przed głupotą.
- Są i Fikcyjni. Piszą opowiadania, poezję. Relaksują. 
W końcu w świecie, gdzie dominuje strach i zombie, warto czasem przeczytać jakieś romansidło na blogu, nie? Jak... no nie wiem, dwójka zakochanych przemienia się w nieumarłych. Albo... jak dziewczyna zakochuje się w chodzącej padlinie? Wszystko  jest możliwe. 

źr.
Bardzo ciężko mi ocenić tą książkę. Ale w sumie, jeśli problematyczne już było czytanie jej, nie powinno mnie dziwić, że i pisanie opinii będzie trudne. Do dwusetnej strony naprawdę topornie mi szło wgłębianie się w lekturę. Autorka swoją książkę oparła na opisach. Ale nie byle jakich opisach. Mamy tu bowiem misz masz złożony z biologicznych nowinek. Technologicznych nowinek. Politycznych nowinek. Korupcyjno-informacyjnych nowinek. Medialnych nowinek. Dowiadujemy się jak działa wirus. Jak działa medycyna. Jak działa polityka. Jak działa broń. I to zlewa się w jedno, dając nam naprawdę szczegółowy opis... no... wszystkiego. Nie powiem, żeby to było złe w stu procentach. Fajnie od czasu do czasu trafić na dopracowaną książkę. Naprawdę, to wszystko dawało pełny obraz świata, w którym przyszło funkcjonować społeczeństwu. Ale sprawiało też, że akcja niknęła w tle. A czytelnik był zmęczony samym myśleniem o książce, a co dopiero czytaniem. 

Photo. Sherry
Nie wiem czy to dopracowanie w sumie jest minusem czy plusem książki. Bo serio, kurczę. Naprawdę autorka musiała się skupiać na wszystkich cholernych drobiazgach, zamiast na tym co istotne? Na pociągnięciu fabuły do przodu na przykład? Na jakiejś, no nie wiem - DYNAMICE? Albo przynajmniej na jakichś emocjonujących walkach z zombie? Nieeeee, ona musiała pisać o polityce, o urządzeniach, o jakiejś łączności czy innych badziewiach, które nikogo nie obchodzą. 

źr.
Okej, może spodziewałam się czegoś innego. Mimo że nie nastawiałam się na nie-wiadomo-co, to jednak liczyłam, że autorka rzuci nas w wir zdarzeń, że wątki będą pochłaniające i pomysłowe, że akcja nie pozwoli mi odejść od lektury. Zamiast tego, zamiast żywej, intrygującej dystopii, dostałam taki pseudo thriller, skupiający się na polityce. Głównie. 

Ale są i plusy. Chociażby przedstawienie blogsfery, jako centrum dowodzenia wszechświatem. To tu rodzą się Irwiniści, Newsie i Fikcyjni. To tu zdobywasz informacje potrzebne do przeżycia. To tu dowiadujesz się, że nie można dźgać zombie patykiem i oczekiwać, że to się skończy dobrze. 

To co mi się podobało to bohaterowie. Byli... w pewien sposób niemal namacalni. Choć trudno było się z kimkolwiek zżyć, bo Mira Grant raczej nie poświęcała im uwagi. Oprócz narratorki - Georgii czy jej bratu Shaunowi, dla którego ja straciłam głowę. Czemu? Jego filozofia życiowa była niesamowita, poza tym, uświadomił mi, że gdybym i ja żyła po Powstaniu, w świecie zombie, też byłabym Irwinistką. No bo serio - ludzie! Ryzykować życiem, żeby pobawić się z zombie? Brzmi jak początek niesamowitej przygody! 

Photo: Sherry
Przykry był fakt, że z "thrilleru politycznego z horrorem w tle" wyszła taka w sumie... dziwna książka. Jak dla mnie - przewidywalna. W pewnym stopniu. Nie rozumiałam na przykład, czemu domyślałam się co się stanie jakieś dwieście stron, zanim to się stało, a dla bohaterów stanowiło wielką, niebezpieczną intrygę. Jednakowoż, mimo że możecie myśleć, że skoro przedstawiłam książkę w taki trochę negatywny sposób, to w ten sposób ją też odebrałam - trochę tak było. Ale fakt, że od jednego z rozdziału, jakieś pięćdziesiąt stron przed końcem, moje oczy były ciągle załzawione, trochę zmienia postać rzeczy.

W pewnym momencie bowiem stało się coś... Wstrząsającego. Nie szokującego - bo w sumie, jakby się ktoś uparł to mógł wykminić, że to się tak skończy, ale wstrząsającego na pewno. I moje osłupienie to była reakcja, na którą czekałam całą cholerną książkę! Łzy spływały mi po policzkach przez dobre pięćdziesiąt stron - przysięgam na Boga - co znacznie utrudniało mi czytanie, wiecie. Raczej trudno się czyta przez łzy, których za nic nie można się pozbyć. 

Nie wolno niszczyć książek, ale uważam, że zniszczenie jakiejś przez łzy, jest najpiękniejszym aktem wandalizmu na powieści. Bo to znaczy, że rzeczywiście była coś warta. Ślady spadających łez na moim egzemplarzu "Feed" mówią same za siebie. Mogę narzekać, wyklinać i tak dalej, ale koniec końców nie żałuję, że miałam styczność z tą pozycją. Może nie jestem w pełni zadowolona, ale też nie umiem poskromić ciekawości i powstrzymać się przez natychmiastowym sięgnięciem po kontynuację. To czy wy zaryzykujecie spotkanie z tą pozycją, pozostawiam do rozstrzygnięcia wam.

Powstańcie póki możecie.

8/10

Pozdrawiam,
Sherry


 Feed | Deadline | Blackout


środa, 4 marca 2015

Zbuntowany książę - Celine Kiernan


The Rebel Prince
Trylogia Moorehawke, tom 3
Wydawnictwo Dolnośląskie, 2012
424 str.

Recenzja nie zawiera spoilerów z poprzednich tomów.

Nie ukrywam, że trylogia Celine Kiernan, opowiadająca o Wynter Moorehawke jest dla mnie bardzo ważna. Nie dość, że daje możliwość wgłębienia się w średniowieczne czasy Europy, dodając do smaczku elementy fantasy, to jeszcze przyciąga uwagę czytelnika, magnetyzuje i nie pozwala od siebie odejść, aż do ostatnich stron finałowego tomu.

źr.
"Zatruty Tron" był prostym wprowadzeniem. To tam poznaliśmy sylwetki postaci, a także wersję rozpętania wojny, przedstawioną z perspektywy dworu. "Królestwo Cieni" poszerzyło naszą znajomość ówczesnego świata, urzekając barwnością ludów i ich obyczajów. Z kolei "Zbuntowany Książę" to ostateczne starcia, ostateczne akty zemsty i druga wersja tej samej historii, tym razem przedstawiona z perspektywy tytułowego Zbuntowanego Księcia. Jeśli miałabym wybrać swojego faworyta ze wszystkich trzech części, zostałby z nim zdecydowanie finałowy tom. To właśnie podczas jego czytania zdałam sobie sprawę z mankamentów fabularnych, które wcześniej mi ulatywały. "Zbuntowany Książę" otworzył mi oczy i dał to czego oczekiwałam od pierwszego tomu - rzeczywistą, rozbudowaną opowieść o pogrążonym w chaosie królestwie.

źródło
W końcu do plejady bohaterów dołączają takie imiona jak Alberon i Olivier. To oni od początku wydawali mi się najciekawsi i od pierwszego tomu, gdzie mogliśmy niejako poznać ich historie, intrygowało mnie, jacy rzeczywiście będą buntownicy, podburzający kraj do wojny. Celine Kiernan mnie nie rozczarowała. W zbuntowanym księciu się zakochałam. Uwielbiam postacie inteligentne, z analitycznymi umysłami i nie dające sobą pomiatać. W pewnym momencie, zdałam sobie sprawę, że nawet Christopher nie wydawał mi się tak fascynujący jak Albi. Po raz kolejny dostajemy ewolucję postaci, rozwój zarówno pod względem dojrzałości fizycznej, jak i umysłowej. Najbardziej cieszyła mnie zmiana, która zaszła w Wynter. Z niepewnej, naiwnej kobietki, zmieniła się w prawdziwą wojowniczkę, z ogromnym ciężarem na swoich barkach. Kreacja bohaterów pozostanie więc jednym z największych atutów trylogii, jak i prawdziwym talentem autorki.

źr.
Urokliwy był też sposób w jaki Celine Kiernan połączyła średniowieczną rzeczywistość, z drobnymi elementami fantasy, których właściwie nie czuć. Niemniej, nie obyło się też bez mankamentów. Wraz z pierwszymi rozdziałami zdałam sobie sprawę z irytującej cechy, jaką wypracowała w sobie pisarka, a mianowicie przedłużania na siłę niektórych wątków, scen. Także i rozmowy bohaterów na tematy polityczne były dla mnie trudne do zrozumienia, bo wydawać by się mogło, że autorka postanowiła wrzucić czytelnika w szał wojen i spisków, nie objaśniając właściwie kto jest kim, kto z kim prowadzi wojnę, chociażby na Północy, czym się charakteryzują kolejne ludy. Niemniej jednak, reszta zdecydowanie była na plus. Opisy - piękne, wystarczająco obrazowe, pozwalające z łatwością wyobrazić sobie zarówno miejsca jak i sceny. Relacje pomiędzy postaciami - ukazane w taki sposób, że czuliśmy się jakby otaczali nas znajomi, podczas gdy dana postać mogła dołączyć do wachlarza postaci dosłownie parę akapitów wcześniej. Płynność, podtrzymująca dynamiczną, ale też pozbawioną większych zwrotów akcji fabułę, dzięki której naprawdę ciężko było się od książki oderwać.

Koniec końców oczywiście całą trylogię fantasy polecam. Myślę, że najlepiej odnajdzie się w niej młodzież, ale także czytelnicy, którzy szukają pełnej wojen, strategii, intryg i spisków trylogii. Ja osobiście już na zawsze pozostanę pod czarem Chrisa i Albiego i mogę wam obiecać, że do serii i ulubionych fragmentów powrócę jeszcze nie raz.

8/10
Pozdrawiam,
Sherry


Zatruty Tron | Królestwo Cieni | Zbuntowany Książę


poniedziałek, 26 stycznia 2015

"Świat Nocy" - Rob Thurman

źródło
Świat Nocy
Rob Thurman
Oryginał: Nightlife
Cykl: Cal Leandros, tom 1
Wydawnictwo: Dwójka bez Sternika
Data wydania: październik 2012
Ilość stron: 320

Dwaj bracia. Starszy - chroniący młodszego, młodszy - z krwią potwora, uciekający przed najgorszymi koszmarami, jakie widział świat. Bestiami, które istnieją tylko po to by zabijać... Pewnie część z was - fandom Supernatural, ekhem - pomyśli, że brzmi to jak krótki opis jednego z odcinków, naszego ulubionego serialu o braciach Winchester, polujących na demony. Nic z tego, moi drodzy. Dziś mam zaszczyt wprowadzić was w świat Nowego Jorku, rządzonego przez potwory... z książki urban-fantasy Roba Thurmana, pod tytułem "Świat Nocy"

wtorek, 25 listopada 2014

"Agnes Grey" - Anne Brontë

źródło
Agnes Grey
Anne Brontë
Wydawnictwo: MG
Data wydania: czerwiec 2012
Liczba stron: 232

Jak pewnie wielu z was zdążyło zauważyć - bardzo, ale to bardzo lubię klasykę. Nie mam pojęcia czemu, ale po prostu wchłaniam ją jak gąbka i doświadczam przemożnej chęci do poznawania kolejnych tytułów. Z siostrami Brontë miałam styczność przy okazji czytania "Wichrowych Wzgórz". Tym razem poznajemy kolejną, po Emily panienkę Brontë - Anne i historię Agnes Grey. Zapraszam. 

Agnes Grey ma dziewiętnaście lat, kiedy decyduje się zostać guwernantką. Jako córka skromnego pastora i wydziedziczonej nauczycielki, dorastała u boku siostry, w cieple rodzinnego uczucia, otoczona troską i miłością. Kiedy sytuacja materialna rodziny Grey osiąga poziom krytyczny, dziewczyna decyduje się wspomóc najbliższych i wyruszyć do bogatej rodziny Murray. Agnes spodziewa się, że wspomnienia z czasów nie tak dawnego dzieciństwa, sympatia do dzieci i upór, pomogą jej wytrwać na nowym stanowisku. Na miejscu może się jednak okazać, że marzenia to nie wszystko, a młodej, niedoświadczonej panience Grey, przyjdzie się mierzyć z przeciwnościami losu, o których wcześniej istnieniu, nie miała pojęcia.

źródło
Generalnie rzecz biorąc, główna bohaterka to gwiazda sama w sobie. Cała książka jest poprowadzona z jej punktu widzenia, Agnes zwraca się bezpośrednio do czytelnika, opowiadając swoje przygody, snując tajemniczą, magiczną, nie zawsze piękną i łatwą historię jej życia. Zapada w pamięć, a jej charakterystyczne podejście do świata zdumiewa trafnością, nie tylko w stosunku do czasów, w których faktycznie toczy się akcja utworu, ale także uniwersalnością, do czasów, w których żyjemy teraz. Wiele rozważań bohaterki wydawało mi się zdumiewająco podobnych do moich własnych, co oczywiście stworzyło więź pokrewieństwa, pomiędzy mną, a Agnes. Panienka Grey charakteryzowała się rozsądkiem, spokojem, spostrzegawczością i uporem maniaka, który jest godny podziwu. W ludziach starała się widzieć dobro, a ponadto miała wielkie serce. Jeśli jednak myślicie, że była postacią wyidealizowaną, to chciałabym was wyprowadzić z błędu. Autorka tchnęła życie w dziewiętnastoletnią Agnes, nadając jej także słabości, wady, jak łatwowierność, dziecięca naiwność, czy bierność w niektórych sytuacjach, co powodowało, że postać wydawała się jeszcze bardziej namacalna i nam bliska. 

źródło
Fakt, że Agnes została wychowana w cudownej, rodzinnej atmosferze i że była otoczona praktycznie tylko przez bliskich przez całe dzieciństwo i okres dojrzewania sprawiły, iż dziewczyna szuka kontaktu z innymi ludźmi. Szuka własnego sposobu na życie, popełnianie błędów, dorastanie. A jej ciekawość świata każe nam również, spojrzeć na niego inaczej, każe nam uświadomić sobie, jak wielkim szczęściem jest poznawanie. Eksploatowanie. Kiedy bohaterka trafia do Murray'ów i zaczyna być guwernantką trójki nieznośnych, rozpieszczonych dzieciaków, w czytelniku zaczyna gotować się krew, a kibicowanie Agnes w walczeniu z przerażająco okrutnymi dzieciakami osiąga apogeum. Z czasem będziemy mogli obserwować nie tylko życie panienki Grey, ale także rodziny, do której przybywa. A wszystkie wątki, osadzone na tle dziewiętnastowiecznej Anglii, nabierają kształtu, kolorytu i czarują nas bogactwem i kunsztownością stylu autorki. 

źródło
W książce występują długie opisy, ale przez wzgląd na narrację, gdzie bohaterka kieruje swe słowa i przemyślenia prosto do nas - czytelników, one wcale nie wydają się męczące. Ba! Powieść pożera się, nie mogąc oderwać od treści i jakkolwiek akcja nie przepełniona jest zwrotami i dynamiką, tak całość jest bardzo płynna i czytelnik wsiąka w nią bez żadnych sprzeciwów. Dlatego uważam, że "Agnes Grey" jest idealną pozycją dla tych, którzy obawiają się ciężkiej klasyki. Książka Anne Brontë jest lekka, przyjemna, utrzymana w humorystycznym, czasami dramatycznym, refleksyjnym, swobodnym stylu, który przemawia do czytelnika i sprawia, że bardzo przywiązuje się do treści.

Z powieści bije optymizm i przesłanie, które każe nam walczyć o swoje pragnienia, które zakazuje nam wątpić w swe czyny i marzenia. Pojawia się także wątek romantyczny, nie wysuwający się jednak na pierwszy plan, co w rezultacie z mistrzowskim piórem pani Brontë, daje nam lekturę, o której nie będziecie chcieli zapomnieć. Poza tym, "Agnes Grey" jest dziełem ponadczasowym, problematyką dotykającą również współczesne realia. Będziecie zdumieni, jak bardzo trafna jest to lektura, w stosunku do dzisiejszych czasów. 

Ja osobiście pozostaję urzeczona prozą kolejnej siostry Brontë, mając nadzieję, że w niedługim czasie, uda mi się zdobyć kolejne dzieło wielkiej trójcy. 

9/10

Pozdrawiam,
Sherry

"Łaknienie piękna jest niedorzecznością. Rozsądni ludzie nie pragną go dla siebie ani nie dbają o to, czy widzą je w innych."


poniedziałek, 14 lipca 2014

Dotyk Julii - Tahereh Mafi

źródło
Dotyk Julii
Autorka: Tahereh Mafi
Oryginał: Shatter me
Trylogia: Dotyk Julii #1
Wydawnictwo: Otwarte/Moondrive
Data wydania: 25 czerwca 2012

źródło
Książkę "Dotyk Julii" czytałam dwukrotnie. Pierwszy raz, dwa lata temu, jakiś tydzień po premierze, drugi z kolei - przed paroma godzinami. I jest to o tyle istotna i ciekawa informacja, że po obydwu spotkaniach z tą pozycją, miałam nieco inne zdanie o niej samej i historii, którą przedstawia Tahereh Mafi w swojej trylogii. Skupia się ona na siedemnastoletniej Julii - porzuconej, niekochanej, odizolowanej od społeczeństwa. Uwięzionej w szpitalu dla obłąkanych, z parszywą przeszłością, zniszczonym poczuciem własnej wartości. Na dziewczynie, obdarzonej niespotykaną umiejętnością, którą sama właścicielka, nie waha się nazywać "przekleństwem". Jej dotyk jest śmiercionośny. Przynosi ból. Julia jest spragniona kontaktu z innym człowiekiem. Spragniona ramion i ciepła ludzkiego ciała. Jej los zmienia się gdy syn jednego z przywódców zniszczonej Ameryki, decyduje się wykorzystać moce Julii na swoją korzyść. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze chłopak z przeszłości dziewczyny, który może okazać się jej jedynym ratunkiem i wybawieniem od samotności. Czy Julia da szansę swojemu szczęściu? Czy kłody rzucane przez życie, pod jej nogi, okażą się przeszkodami do pokonania? Jak siedemnastolatka, dotąd uważana za przeklętą i z ł ą, zmieni się pod wpływem uczucia?

„Spędzałam życie wsunięta między kartki książek. Z braku bliskości z ludźmi budowałam więzi z papierowymi postaciami. Przeżyłam miłość i stratę z powieści historycznych, doświadczyłam dojrzewania przez analogię. Mój świat jest utkaną ze słów pajęczyną, splatającą kończyny, kości i ścięgna, myśli i obrazy. Jestem istotą złożoną z liter, postacią stworzoną przez zdania, wytworem wyobraźni, fikcją.”

źródło
Jak wspomniałam na początku - dwa spotkania z tą książką sprawiły, że rozmyślałam o powieści w różnych kontekstach. Parę lat temu, kiedy motyw śmiercionośnego dotyku i samej dystopii nie był tak popularny jak obecnie, książka wzbudziła we mnie olbrzymi zachwyt. Wątkiem miłosnym zostałam po prostu zauroczona, a Adam - nieustraszony żołnierz wydawał mi się naprawdę uroczy. Inna sprawa, że mojego serca nie zdobył, ponieważ oddałam je czarnemu charakterowi - Warnerowi. Ale do tego zaraz wrócimy. W każdym razie, moje drugie spotkanie z "Dotykiem Julii", które skończyło się dosłownie przed paroma godzinami, o ile nie minutami, pozwoliło mi spojrzeć na tą pozycję z innej perspektywy. Bo o ile za pierwszym razem zwracałam uwagę na uczucia bohaterki i rosnący wątek miłosny, a także motyw samej mocy - przynoszącej ból i cierpienie, to teraz skupiłam się na psychologii dziewczyny uwięzionej i odizolowanej od społeczeństwa przez dwieście pięćdziesiąt cztery dni. Jej myśli i sposób postrzegania świata, a także zagubienie, które zazwyczaj jest przeze mnie tępione, bo nie znoszę słabych bohaterek, tutaj wzbudziły we mnie zachwyt. 

„- Jesteś moim ptakiem - mówię. - Jesteś moim ptakiem i pomożesz mi odlecieć.”

źródło
Jak na współczesne czasy, fabuła może się wydawać naprawdę banalna i płytka, ale naprawdę, musicie mi wierzyć na słowo, że taka nie jest. Gdzieś pomiędzy kolejnymi schematycznymi zdarzeniami, Tahereh Mafi udało się wpleść w swoją powieść tyle pomysłu i uroku, że trudno było się w niej nie zatracić. Ponowne sięgnięcie po tej tytuł i zwrócenie uwagi na elementy, które kiedyś mi uciekały, zmusiły mnie do wysnucia wniosku, że czasem dobrze jest powracać do starych tytułów, przeżywać je na nowo i interpretować w inny sposób niż wcześniej. Styl autorki jest naprawdę interesujący i pomysłowy. Przedstawienie myśli bohaterki i jej zniszczonej psychiki, a także jej oswajania się z zalążkiem wolności i swobody, wypadło naprawdę autentycznie, a wszystkie opisy wewnętrznych rozterek Julii nie męczyły, wręcz przeciwnie - niosły ze sobą same piękne, poruszające sentencje i refleksje. Wątek miłosny tym razem nieco mnie męczył i Adam w żaden sposób nie wydawał mi się tak zachwycający jak parę lat temu, był zbyt wyidealizowany, zbyt perfekcyjny i impulsywny, ale pociechą był fakt, że mój ulubieniec nie stracił uroku, wręcz przeciwnie - w niektórych momentach wydawał mi się jedną z jaśniejszych stron tej książki. 

„Śmierć wydaje się upragnionym wyzwoleniem od tych ziemskich rozkoszy, których dane mi było poznać.”

źródło
Nie wiem czemu, ale jestem taką czytelniczką, która zazwyczaj lokuje swoje uczucia u tych złych, czarnych charakterów. Słodcy, przesadnie idealni chłopacy nie wzbudzają mojej sympatii bo wydają się strasznie sztuczni i fałszywi, natomiast aroganccy, okrutni, bezwzględni bohaterowie mają w sobie pierwiastek ludzkości i to mi się niezmiernie podoba. Bo wiem, że za maską okrutników, czają się dobre serca, nieco zmaltretowane przez los, ale zdolne do ogromnych uczuć. Warner był właśnie taką postacią. Na tyle głęboką i ciekawą, że chciałoby się go poznać jeszcze bardziej, na tyle osnutą tajemnicą i trudną do rozgryzienia, że czytelnik wciąż zastanawiał się nad motywami, którymi się on kieruje. Co tu dużo mówić - mój ulubieniec trylogii! Wygadany, elegancki, wyrachowany, bez litości potraktowany przez los. Te wszystkie czynniki składają się na jak najbardziej pozytywną opinię i szczere: POLECAM - ode mnie. Nie jest to ambitna książka, ale ma w sobie coś takiego... że po prostu nie da się jej pozostawić bez uczucia. 

8/10
Pozdrawiam,
„- Idź spać.
- Idź do diabła.
Zgrzyta zębami. Idzie do drzwi.
- Jestem już w połowie drogi.” 


A wiecie jaka piosenka/teledysk kojarzy mi się z tą książką? Oczywiście, że nie.
Kto by śmiał zgadywać. ;) W każdym razie, jak zobaczyłam to video po raz pierwszy...
Moją pierwszą myślą był "Dotyk Julii".  I patrzcie, nawet tytuł się zgadza. :)


piątek, 27 czerwca 2014

"Bóg nigdy nie mruga" - Regina Brett

źródło
Bóg nigdy nie mruga
50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu

Autorka: Regina Brett
Oryginał: God Never Blinks: 50 Lessons for Life's Little Detours
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 7 listopada 2012
Liczba stron: 320

źródło
Raczej rzadko sięgam po publicystykę. Właściwie to gdyby nie te wszystkie pochlebne opinie o autorce "Bóg nigdy nie mruga", na jej zbiór felietonów, nawet nie zwróciłabym uwagi. Gdy już zabrałam się do czytania... Regina Brett nie miała łatwego życia. Może dlatego jej teksty są tak prawdziwe i naturalne, oraz tak łatwo wsiąkają w duszę czytelnika. Kobieta molestowana w dzieciństwie, posiadająca jedenaścioro rodzeństwa, a więc nigdy nie mogąca liczyć na pełne skupienie rodziców, porzucona przez chłopaka gdy zaszła w nieplanowaną ciążę jako młodziutka studentka, porzuciwszy studia chciała znaleźć sens życia i własną siebie. Gdy już wszystko zdawało się układać dobrze - córka przysparzała jej wiele radości, a Regina znalazła wreszcie idealnego mężczyznę - w wieku 41 lat dowiedziała się, że wykryto u niej raka, na którego wcześniej zmarły już jej ciotki. Gdy tak czytałam przedmowę autorki, z każdym zdaniem jej życiorysu, moje źrenice powiększały się. Zastanawiałam się, jakim prawem, osoba tak skrzywdzona przez los, doświadczona o taki ból i cierpienie, jest w stanie pisać dla innych motywujące teksty i być źródłem pociechy dla wielu osób. Odpowiedź na to pytanie docierała do mnie z czasem, gdy powoli, bez pośpiechu wgłębiałam się w kolejne felietony. Książki nie można przeczytać "na raz". Ją trzeba smakować, należycie celebrować każdy oddzielny tekst, mający być nauką i przesłaniem. Ja, po kolejnych felietonach robiłam sobie parę godzin lub czasami dni przerwy, by przemyśleć, zreflektować się, utrwalić sobie w główce myśli autorki. Muszę przyznać, że tym sposobem, zaczęłam rozumować jaśniej, szybciej i pozytywniej, a teraz bez najmniejszych oporów mogę powiedzieć, że felietony Reginy Brett zmieniły mój pogląd na świat i pojęcie szczęścia oraz losu i przypadku.

„To wybór,a nie przypadek, decyduje o twoim przeznaczeniu. Sam musisz zdecydować, ile jesteś wart, jaką odgrywasz rolę w świecie i w jaki sposób nadajesz mu sens.Nikt inny nie dysponuje tym, co ty-twoim zestawem talentów, pomysłów, zainteresowań. Jesteś oryginalnym egzemplarzem.Arcydziełem.” 

źródło
"Bóg nigdy nie mruga" jest pozycją obowiązkową dla każdego z was. Absolutne nie sugerujcie się gatunkiem, ani tym, że zazwyczaj czytacie powieści, a nie felietony. Mimo, że książkę można umieścić w kategorii tych pozycji, które poruszają temat istoty wiary, niech to absolutnie was do siebie nie zraża. Regina nie moralizuje i nie przekonuje, że wszyscy powinniśmy oddawać życie Bogu, w podzięce za cud narodzin. Raczej, w sposób przyswajalny, zwraca uwagę na to, czym dla niej samej jest wiara i jak należy ją postrzegać. Ale żebyście mnie źle nie zrozumieli - całość nie obraca się wobec kwestii pobożności. Pozycja ta raczej skupia się na motywowaniu, pocieszaniu i uświadamianiu czytelnikowi, że jakkolwiek jego życie by się nie potoczyło, on i tak może wziąć los we własne ręce i zmienić wszystko na własną modłę. Każdy felieton to inna historia, inspirowana sytuacjami z życia Reginy Brett lub jej znajomych. Z każdej z nich można wysnuć wnioski i refleksje, dzięki czemu mamy możliwość znalezienia odpowiedzi na wiele pytań i wskazówki jak postępować, gdy znajdujesz się na życiowym zakręcie. Ja osobiście nie jestem w stanie stwierdzić, które przesłanie najbardziej do mnie trafiło. Chyba wszystkie, w pewnym stopniu, choć nie powiem - wielkie wrażenie wywarł na mnie felieton i wadze spełniania marzeń. Bo choć sporo osób już mi na ten temat wmawiało różne rzeczy, pani Brett zrobiła to jak nikt inny wcześniej. Z łatwością wbiła w moją głowę to, czego inni nie potrafili. A najlepsze jest to, że wiem, iż do tej pozycji będę powracać jeszcze nie jeden raz i czerpać z niej wszystkie nauki od nowa.

„Wierzę w słońce, nawet gdy nie świeci. Wierzę w miłość nawet gdy jej nie czuję. Wierzę w Boga nawet gdy milczy.”

Pochwała życia, istota godnego postępowania. Nie twierdzę, że bez tej pozycji nie będziecie w stanie doznać szczęścia, ale zapewniam, że ona znacznie wam to ułatwi.

Polecam!
Pozdrawiam,
Sherry


niedziela, 25 maja 2014

"Baśniarz" - Antonia Michaelis

Źródło
Tytuł: Baśniarz
Autorka: Antonia Michaelis
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: 5 lipca 2012
Liczba stron: 397

Sporo czasu myślałam nad tą recenzją. Zastanawiałam się, w jaki sposób przenieść wszystkie swoje spostrzeżenia na temat tej książki do recenzji i doszłam do wniosku, że i tak pewnie mi się ten zabieg nie uda, więc nawet nie ma co się wysilać. Choć próbować można. W związku z tym, zapraszam do lektury notki, poświęconej powieści niemieckiej autorki - Antonii Michaelis. 

„- Czasem mam problem z odróżnieniem szczęścia od smutku - szepnęła. - Czy to nie dziwne? Czasami po prostu nie wiem, czy jestem szczęśliwa, czy smutna. Tak jest, jak myślę o tobie.” 

Źródło
Na czym zasadniczo skupia się fabuła? Tak, od tego chyba trzeba zacząć. A więc główną bohaterką jest Anna, aczkolwiek narracja jest trzecioosobowa, także mamy możliwość poznania także punktu widzenia innych postaci. To jest naprawdę dobre wyjście, ponieważ skupiając się wyłącznie na Annie, przegapilibyśmy wiele wskazówek i cennych informacji. Ale wracając do wątku: Anna jest maturzystką, gra na flecie, uczy się wzorcowo, a na studia chce jechać do Londynu. Jej życie ulega zmianie przez... właściwie to przez głupią, szmacianą lalkę znalezioną przypadkowo w klasie. Czyż to nie dziwny powód do rozwinięcia akcji? Dla autorki "Baśniarza" nie ma nic niemożliwego. Dzięki lalce i swojej ciekawości, Anna poznaje tego, od którego powinna trzymać się z daleka. Tego, który nie ma z "jej" ułożonym światem, nic wspólnego. Abel Tannatek - polski handlarz pasmanterią - jak to o nim się mówi, okazuje się właścicielem zagubionej zabawki. A właściwie... nie całkiem on, a jego młodsza siostra, ale to właśnie fascynacja chłopakiem, sprawia, iż główna bohaterka miesza się w życie Tannateków, niszcząc ich rutynową codzienność. 

„Ale za słowami czyhała ciemność, ciemność jaka panuje we wszystkich baśniach. Dopiero później, dużo później, zbyt późno zrozumie, że ta baśń była śmiertelnie niebezpieczna.”

Źródło

O co chodzi z tytułem książki? Baśniarzem w książce, jest nie kto inny, jak Abel, który słowami tworzy nową rzeczywistość gdzie wszystkie wydarzenia z życia codziennego kształtują się na nowo i osiągają wręcz magiczną moc. Fabuła powieści Antonii Michaelis toczy się zatem na dwóch płaszczyznach. Tej, w której brutalność, przemoc, smutek, cierpienie i zwykła szkoła mieszają się z tajemniczymi morderstwami i drugiej, gdzie bohaterowie mierzą się z problemami o podłożu można powiedzieć... metaforycznym. Mającym swe źródło w normalnym życiu. Trudno mi dokładnie wyjaśnić tę zależność, bowiem ten zabieg - przeplatania, niczym w pajęczynie, nitek realności i baśni był tak genialny i niespodziewany, że do końca czytelnik nie może być pewien co jest prawdą a co fikcją. Muszę przyznać, że bywały momenty (w końcowych dwóch rozdziałach), iż sama się gubiłam, myśli Anny mnie przytłaczały, a w tle słyszałam tylko słowa Abela układające się w historię, która miała swój początek, właściwie... niewinny. Okazuje się jednak, że wystarczy parę sytuacji, parę emocji, miłość - by raz na zawsze, wszystko uległo zmianie. 

„Na dnie morza widziałem leżące słowa, tysiące słów, wraki zdań, pytania i odpowiedzi, które nigdy nie dotarły do celu...” 

Źródło
Skoro już mniej więcej wiecie o czym jest fabuła w normalnym znaczeniu tego słowa, teraz ja wam powiem, o czym moim zdaniem opowiada ta książka. To nie jest romans, gdzie dziewczyna z dobrego domu spotyka outsidera, przełamują się pierwsze lody, a później miłość, happy end i żegnamy. Owszem - mamy tu wzorową uczennicę - Annę, jedynaczkę, żyjącą w bańce własnych myśli, przytłoczoną nadmiarem melancholii, uwięzioną między swoimi myślami. Ale jest też Abel - samotny, zimny, niebezpieczny Abel, u którego Anna zaczyna odkrywać inne cechy, kryjące się głęboko w sercu chłopaka. Ich kontrast pomaga zrozumieć czytelnikowi, jak czuje się osoba, skazana na samotność. Autorka pokazuje widzom, iż mimo że może kast społecznych nie ma już w naszej codzienności, pewni ludzie po prostu są odrzucani, ponieważ wydają się nie pasować do perfekcyjnego środowiska ludzi, którzy nie mają większych zmartwień od tego kto się z kim prześpi, kto z kim pójdzie się schlać, czy kto będzie zakuwał w piątek historię do egzaminu. W powieści, może na to nie wygląda na pierwszy rzut oka, ale poruszane są bardzo ważne tematy i problemy społeczeństwa. Są one stałym tłem dla historii, gdzie baśń pozbawia ludzi wszelkich złudzeń... Gdzie fikcja jest ostatnią drogą ucieczki...

„Baśniarzu, dokąd żegluje ten statek, na którego pokładzie się znajdujemy? Dokąd prowadzi twoja baśń? Kto płynie czarnym statkiem? Czy poleje się jeszcze więcej krwi?"

Źródło
Nie będę obijać w bawełnę - Anna jest niemalże moim odzwierciedleniem. Za dużo myśli, stanowczo za często daje się ponieść fantazji, to co się dzieje w jej głowie, wielu określiłoby zalążkiem depresji. Skryta w sobie, chowająca w głębi siebie uczucia, ciekawska, po prostu urocza. Nie sądziłam, by kiedykolwiek, którykolwiek autor potrafił w tak dosadny sposób przedstawić bohaterkę i uchwycić przy niej to co tkwi także w czytelniku - we mnie. Abel, od początku jawi się nam jako ktoś kogo normalna osoba powinna unikać, od którego towarzystwa powinno się stronić... Niebezpieczny, tajemniczy, o lodowato niebieskich oczach, z których bije chłód... Jest jeszcze Michi - młodsza siostra Tannateka, promień słońca, iskra życia w ponurej, smutnej historii przedstawionej przez niemiecką autorkę. Akcja książki toczy się w czasie około zimowym, więc nie brakuje zamarzających dłoni, szczękania zębami i śniegu, ale to jak niesamowicie realistycznie został wykreowany klimat, genialny nawiasem mówiąc, potwierdza fakt, iż czytając książkę, czułam autentyczne zimno promieniujące z kartek "Baśniarza". Jakim prawem autor może wzbudzać w czytelniku takie emocje?

„Jak się zna kogoś całe życie, to można zobaczyć go nawet w ciemności.” 

Takich książek jak ta, nie powinno się oceniać, ponieważ... ja osobiście nie jestem w stanie wystawić oceny. Myślę, że nie ma skali według, której można by ocenić tą książkę. Nie ma listy, do której można by ją podporządkować. W stosunku do tej powieści nie można też mówić o jakimś stylu autorki. Bo całą uwagę czytelnika, Antonia Michaelis skupia na szaleńczej podróży z baśni, na realnej walce o tych, których najbardziej się kocha... Zakończenie. Jeśli miałabym opisać wszystko to co myślę, o samym zakończeniu - o dwóch ostatnich rozdziałach, mogłaby powstać z tego osobna notka. Powiem tylko, że łzy się polały, a ja z całą stanowczością, jestem zachwycona. Zachwycona książką. Zachwycona geniuszem, z jakim się zetknęłam, czytając tę, z pozoru prostą książeczkę. Zakochana w baśni, ogarnięta melancholią, zagubiona w myślach, żegnam się z wami, a powieść... polecam? W stosunku do tego co przeżyłam, to słowo wydaje się zbyt banalne. 

No, dobra
skoro już miałabym ocenić...
10/10
(mimo, że pojawiły się błędy w korekcie)


Inne książki A. Michaelis zrecenzowane na Feniksie:
Dopóki śpiewa słowik

Źródło
A w tym miejscu, pragnę podziękować Staw Cherry, dzięki której w ogóle zainteresowałam się tą książką. Pamiętam, jak po przeczytaniu jej recenzji, od razu miałam ochotę pobiec do księgarni i myślę, że to głównie ciekawości i tej fascynacji utrzymującej się po odwiedzeniu Straw, "Baśniarz" w końcu został przeze mnie kupiony i przeczytany. Mam nadzieję, że moja recenzja wywoła u was podobne uczucia, bo naprawdę nie chciałabym, żebyście przegapili tak wyjątkową lekturę...
Ach, i jeszcze! Dzięki Patko, że swoją recenzją powyższej pozycji, wręcz zmusiłaś mnie do powrócenia do porzuconej książki, która leżała sobie na biurku taka nieprzeczytana... Koniec końców okazuje się, że mamy podobne zdanie? :)

Także dziękuję serdecznie! ♥
Pozdrawiam,

Sherry

„- Co ci leży na sercu? 
- Nic - odpowiedziała i po chwili dodała: - Świat. (...) 
- Tak - odparł Magnus. - Tak wyglądasz, jakby świat leżał ci na sercu.”