źródło |
Szamanka od umarlaków
Autorka: Martyna Raduchowska
Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 3.06.2013
Liczba stron: 402
Ci, którzy już od jakiegoś czasu odwiedzają mojego bloga, pewnie wiedzą, że niezbyt lubię polskich autorów i naprawdę rzadko sięgam po ich książki, ponieważ w przeszłości dane mi było zaznać nieprzyjemnych rozczarowań. Dziś jednak, pragnę zaprezentować wam powieść autorki, która jest naszą rodaczką i której twór - o dziwo, spodobała mi się. Co było tego powodem?
Ida Brzezińśka jest medium, które najchętniej rzuciłoby swój "dar" w trzy diabły i wiodło "normalne" życie, pozbawione magii. Nie ma jednak tak łatwo, zwłaszcza jeśli twój ojciec to mag, matka - czarownica, babcia - jasnowidzka i ciotka - medium. Ida dostrzega szansę ucieczki od paranormalnych spraw, w przeprowadzce do Wrocławia i studiach. A jednak na miejscu okazuje się, że uciekanie od magii, tylko ją do niej przybliżyło i koniec końców, trzeba pogodzić się z faktem, że Pech to wyjątkowe bydle, które Idze łatwo nie odpuści. Zwłaszcza gdy na horyzoncie pojawia się krewna Tekla... która jest nad wyraz irytująca, apodyktyczna i zrzędliwa... A na dodatek twierdzi, że Ida musi się u niej wyszkolić na dobre medium. Bo innego wyjścia nie ma.
Główna bohaterka to nad wyraz sympatyczna persona, którą nie dało się nie polubić. Jest silna, wygadana, uparta i waleczna. Jej niechęć do magii tylko ubarwia opowieść Martyny Raduchowskiej, która pełna jest nagłych zwrotów i dynamizmu. Do kreacji postaci naprawdę nie można się przyczepić. Bohaterowie byli normalni, bardzo rzeczywiści i to sprawiało, że czytelnik łatwo mógł sobie ich wyobrazić, a także utożsamić się z tym specyficznym tokiem rozumowania autorki. Widać, że pani Martyna miała wszystko bardzo dobrze rozplanowane, gdyż pojawianie się każdego nowego imienia na kartkach powieści, miało uzasadnioną przyczynę i skutek. Żadna postać nie była przypadkowo napotkaną osobą, a każda relacja poszczególnych bohaterów z Idą, przypominała oddzielną historię.
Narracja trzecioosobowa sprawia, że czytelnik jest w stanie obserwować wydarzenia i sytuacje, o których Ida nie ma najmniejszego pojęcia (do czasu). Zgrabne pióro autorki, łatwo i płynnie łączy kolejne wątki, a akcja płynie nieprzerwanym strumieniem, więc czytelnik nie ma szans zaznać nudy. Świat duchów, medium, zjaw, demonów i innych istot nadprzyrodzonych, bardzo wyraźnie przeplata się z losami bohaterki, a uczestnicząc wraz z Idą w kolejnych przygodach i wydarzeniach, czytelnik sam przeżywa wszystko co się dzieje na kartkach powieści. I w dodatku ten specyficzny, ironiczny, okraszony dowcipem język autorki! Widać, że w pisaniu, czuje się jak ryba w wodzie, bo historia z jej ręki wychodzi tak zabawnie, tak naturalnie, jakby Martyna Raduchowska nie pracowała nad książką, a po prostu dobrze się bawiła, a czytelnik - dobrze bawił się razem z nią. Nie zliczę momentów, w których przygody Idy z nadnaturalnym światem, przyprawiały mnie o wybuchy śmiechu, bo było ich naprawdę mnóstwo.
To co, nie podobało mi się w książce Martyny Raduchowskiej, to pewna obserwacja, a mianowicie: jak dla mnie powieść dzieli się na trzy zasadnicze części, a każda z nich, mogłaby stanowić oddzielne książki. Po skończeniu "Szamanki od umarlaków", miałam wrażenie przesytu, jakby po prostu autorka chciała za dużo elementów pomieścić w swojej książce. I to sprawiło, że po przeczytaniu jej, byłam zmęczona wątkami, zmęczona akcją, zmęczona niebezpieczeństwem, a nawet doskonałym humorem. I choć naprawdę bardzo pragnę przeczytać kontynuację książki, to w pewnym stopniu, czuję się zawiedziona, że nie wszystkie uczucia po pierwszym tomie były jak dla mnie pozytywne. I w tym miejscu mogłabym się także przyczepić do braku wątku miłosnego, aczkolwiek tej nieobecności praktycznie nie było czuć, aż do końca, natomiast ostatnie rozdziały powieści, zwiastują coś... naprawdę ciekawego w kontynuacji, dlatego nie sądzę, żeby ktoś poczuł się rozczarowany.
Pani Martyna Raduchowska w swojej książce, rzucała głównej bohaterce mnóstwo kłód pod nogi, a obserwowanie kolejnych prób radzenia sobie Idy z nowymi problemami, było nie lada rozrywką, do której z tego miejsca, serdecznie zachęcam. Jest niewiele polskich pisarzy, których mogę polecić, a jednak autorkę "Szamanki od umarlaków" muszę, bo innej opcji nie widzę. Na tego, kto zdecyduje się poznać tą lekturę, czeka mroczny świat duchów, masa dowcipnych dialogów i zabawnych sytuacji, akcja, której końców nie widać, a także rewelacyjny sposób, na przeżycie doskonałej przygody w świecie paranormal. Zdecydowanie jest to pozycja godna uwagi i warta polecenia.
"Postawmy sprawę jasno.
Ida nie ma Pecha.
To Pech ma Idę."
Główna bohaterka to nad wyraz sympatyczna persona, którą nie dało się nie polubić. Jest silna, wygadana, uparta i waleczna. Jej niechęć do magii tylko ubarwia opowieść Martyny Raduchowskiej, która pełna jest nagłych zwrotów i dynamizmu. Do kreacji postaci naprawdę nie można się przyczepić. Bohaterowie byli normalni, bardzo rzeczywiści i to sprawiało, że czytelnik łatwo mógł sobie ich wyobrazić, a także utożsamić się z tym specyficznym tokiem rozumowania autorki. Widać, że pani Martyna miała wszystko bardzo dobrze rozplanowane, gdyż pojawianie się każdego nowego imienia na kartkach powieści, miało uzasadnioną przyczynę i skutek. Żadna postać nie była przypadkowo napotkaną osobą, a każda relacja poszczególnych bohaterów z Idą, przypominała oddzielną historię.
Narracja trzecioosobowa sprawia, że czytelnik jest w stanie obserwować wydarzenia i sytuacje, o których Ida nie ma najmniejszego pojęcia (do czasu). Zgrabne pióro autorki, łatwo i płynnie łączy kolejne wątki, a akcja płynie nieprzerwanym strumieniem, więc czytelnik nie ma szans zaznać nudy. Świat duchów, medium, zjaw, demonów i innych istot nadprzyrodzonych, bardzo wyraźnie przeplata się z losami bohaterki, a uczestnicząc wraz z Idą w kolejnych przygodach i wydarzeniach, czytelnik sam przeżywa wszystko co się dzieje na kartkach powieści. I w dodatku ten specyficzny, ironiczny, okraszony dowcipem język autorki! Widać, że w pisaniu, czuje się jak ryba w wodzie, bo historia z jej ręki wychodzi tak zabawnie, tak naturalnie, jakby Martyna Raduchowska nie pracowała nad książką, a po prostu dobrze się bawiła, a czytelnik - dobrze bawił się razem z nią. Nie zliczę momentów, w których przygody Idy z nadnaturalnym światem, przyprawiały mnie o wybuchy śmiechu, bo było ich naprawdę mnóstwo.
To co, nie podobało mi się w książce Martyny Raduchowskiej, to pewna obserwacja, a mianowicie: jak dla mnie powieść dzieli się na trzy zasadnicze części, a każda z nich, mogłaby stanowić oddzielne książki. Po skończeniu "Szamanki od umarlaków", miałam wrażenie przesytu, jakby po prostu autorka chciała za dużo elementów pomieścić w swojej książce. I to sprawiło, że po przeczytaniu jej, byłam zmęczona wątkami, zmęczona akcją, zmęczona niebezpieczeństwem, a nawet doskonałym humorem. I choć naprawdę bardzo pragnę przeczytać kontynuację książki, to w pewnym stopniu, czuję się zawiedziona, że nie wszystkie uczucia po pierwszym tomie były jak dla mnie pozytywne. I w tym miejscu mogłabym się także przyczepić do braku wątku miłosnego, aczkolwiek tej nieobecności praktycznie nie było czuć, aż do końca, natomiast ostatnie rozdziały powieści, zwiastują coś... naprawdę ciekawego w kontynuacji, dlatego nie sądzę, żeby ktoś poczuł się rozczarowany.
„Czy jeszcze do ciebie nie dotarło, że wpadłaś jak śliwka w gnój?”
Pani Martyna Raduchowska w swojej książce, rzucała głównej bohaterce mnóstwo kłód pod nogi, a obserwowanie kolejnych prób radzenia sobie Idy z nowymi problemami, było nie lada rozrywką, do której z tego miejsca, serdecznie zachęcam. Jest niewiele polskich pisarzy, których mogę polecić, a jednak autorkę "Szamanki od umarlaków" muszę, bo innej opcji nie widzę. Na tego, kto zdecyduje się poznać tą lekturę, czeka mroczny świat duchów, masa dowcipnych dialogów i zabawnych sytuacji, akcja, której końców nie widać, a także rewelacyjny sposób, na przeżycie doskonałej przygody w świecie paranormal. Zdecydowanie jest to pozycja godna uwagi i warta polecenia.
8/10
Pozdrawiam,
Sherry