poniedziałek, 26 maja 2014

Jak Feniks z popiołów...


Cześć! 

Jeśli tu dotarłeś, wędrowcze musisz być bardzo zagubiony, albo zaciekawiony...

Jestem Sherry.
Wcześniej recenzje pisałam na Blasku Książek.
Ale prawdopodobnie już to wiesz.

Recenzentka. Uczennica technikum. Grafik. Bibliofilka. Entuzjastka seriali i filmów. Fanka piłki nożnej i gier komputerowych.
Więcej nie ma co się rozpisywać.

Blog, na którym się znaleźliście, jest moim królestwem.

Królestwem, na granicach którego, mam zamiar dzielić się z wami nie tylko recenzjami książek, ale i filmów, seriali, a także własnymi przemyśleniami na tematy związane, lub niezwiązane ze światem literatury.

Jako, że to dopiero początek, nie dziwcie się, że panuje tu bałagan. Niedługo zabiorę się za zakładki, za recenzje, za... wszystko. Ale póki co, będziecie musieli wytrzymać w tym bałaganie.

Nie wiem jak to się potoczy.
Nie wiem dokąd zmierza ta historia.
Nie wiem czy dam sobie radę.
Ale zrobię wszystko, by szerzyć czytelnictwo i wytrwać w prowadzeniu bloga.
Mam nadzieję, że mi w tym pomożecie.

Pozdrawiam!
Sherry
Ps. Notka, w razie wątpliwości, będzie aktualizowana.

"Czas Żniw" - Samantha Shannon

Źródło
Tytuł: Czas Żniw
Autorka: Samantha Shannon
Seria: Czas Żniw - 1/7
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 6 listopada 2013
Liczba stron: 520

Sajon.
Nie ma bezpieczniejszego miejsca.

Źródło
Paige nie jest zwyczajnym jasnowidzem. Jej dar jest wyjątkowy, niepowtarzalny i naprawdę niebezpieczny. Dziewiętnastolatka łamie prawo Sajonu choćby tym, że oddycha. To, że pracuje w kryminalnym podziemiu, a jej szefem jest Jaxon Hall, z pewnością niczego nie ułatwia. Na polecenie swojego pracodawcy, Paige korzysta ze swojego daru i włamuje się do ludzkich umysłów. Pewnego dnia spokój się kończy. Panna Mahoney ma pecha. Zostaje złamana i przesłana do kolonii karnej zwanej Oksfordem, która w tajemnicy, istnieje już dwieście lat. Na miejscu okazuje się, że są sprawy, że istnieją rzeczy i istoty, o których nie miała jak dotąd pojęcia. Rozpoczyna się walka, a ceną wygranej jest wolność lub śmierć. Wszystko jest lepsze od tego co mogą zgotować nieposłusznym, kierujący Oksforsem osobnicy.

„Nadzieja to jedyna rzecz, która może jeszcze wszystkich nas ocalić.”

Źródło
Autorka - Samantha Shannon jest młodą osóbką, a "Czas Żniw" to jej debiut literacki, a jednocześnie zapowiedź siedmiotomowego cyklu fantasy. To nie jest tak, że w książce od początku czytelnik wie o co chodzi. Niemalże siłą zostaje wciągnięty do świata, którego zupełnie nie zna. Do świata jasnowidzów. Przez pierwsze rozdziały oswajamy się z nową rzeczywistością, a Paige doskonale nam w tym pomaga. Dziewczyna jest dobrym przewodnikiem po Sajonie w 2059 roku, gdzie jasnowidze uważani są za wynaturzenie. Kiedy ląduje w Oksfordzie, wszystko jest dla niej nowe. Zostaje protegowaną, wręcz własnością Naczelnika - tajemniczego mężczyzny należącego do gatunku, którego istnienia Paige nie rozumie. Staje się on jej trenerem, a równocześnie największym wrogiem. Ale żeby wygrać, dziewiętnastoletnia jasnowidzka będzie musiała dostosować się do ponurych zasad obowiązujących w nowym miejscu. Inaczej, szybko przekona się, że śmierć jest najmniejszym złem, które mogą sprowadzić na nią panowie rządzący Oksfordem. 

„- Nie jesteś niemową - powiedział. - Odezwij się. 
- Myślałam, że nie mam prawa odzywać się bez pozwolenia. 
- Zezwalam ci. 
- Nie mam nic do powiedzenia.”

Źródło
Świat wykreowany przez panią Shannon różni się od innych światów dystopijnych. Jest wykończony do ostatniego szczegółu, dopracowany i naprawdę niesamowity. Po skończeniu pierwszego tomu tej serii, mogę z całą pewnością powiedzieć, że podziwiam autorkę całym sercem. Podziwiam za jej niezwykłą wyobraźnię, za jej wyjątkowy pomysł, za akcję która trzyma w napięciu aż do ostatniej strony. Pani Samantha "Czasem Żniw" zapada w pamięci czytelnika i nie daje o sobie zapomnieć przez cały czas trwania lektury. Książka jest idealna. Na początku mamy nawet spis jasnowidzów, a na końcu wyjaśnienia niektórych terminów, dzięki czemu przez ponad pięćset stron brnie się, praktycznie nie czując upływu czasu. W powieści nie brakuje zwrotów akcji, tajemnic, niebezpieczeństwa, nutki grozy. Sam fakt, iż akcja jest umiejscowiona w kolonii karnej, gdzie jasnowidze są niewolnikami istot z innej rasy, każe czytelnikowi widzieć wszystko w szarych, ponurych barwach. 

„- Niech cię piekło pochłonie. 
- Ja już istnieję na poziomie piekła. 
- Istniej na tym, który jest jak najdalej od mojego.”

Źródło
Klimat jak i fabuła oraz reszta elementów książek, na które zwykle narzekam, składają się w cudowną całość, zwaną "Czasem Żniw". Styl pisarki w żadnym momencie nie daje nam powodu do narzekania na młody wiek autorki. Wręcz powiedziałabym, że czytelnik czuje się onieśmielony niesamowitą wyobraźnią twórcy tejże powieści. Kreacji bohaterów również nie mam niczego do zarzucenia. Sama Paige nie jest idealna, miewa momenty naiwności, jednak przez większą część lektury jawiła mi się jako wyjątkowo mądra, odważna i przyjemna postać. Jeśli zaś mam się wypowiedzieć o Arcturiusie... już przy pierwszym naszym spotkaniu zyskał moją sympatię. Czy jednak później coś się zmieniło? Czy jego "panowanie" nad Paige i wrogie działania zniechęciły mnie do niego? Nie. Ponieważ był postacią na tyle ciekawą i tajemniczą, że nawet nienawiść Paige do Refaitów - nowej rasy, z którą mamy tu do czynienia, nie przysłoniła mojej ciekawości. 

„Zaufanie. Rozpoznałam to słowo. Zalany słońcem kwiat na skraju postrzegania, wabiący do innego świata.”

Źródło
Czuję, że choćbym nie wiem jak się starała, nie zdołam ubrać słowa wszystkich myśli, które krążą mi w głowie po skończeniu pierwszego tomu tej serii. Może tak na koniec dodam, iż czytając, zdałam sobie sprawę z podobieństwa do innej serii fantasy, a po skończeniu książki, moje przypuszczenia się potwierdziły. Mam tu na myśli "Gildię Magów" - Trudi Canavan. Myślę, że ci, którzy mieli przyjemność spotkać się z trylogią tej pani oraz książką Samanthy Shannon przyznają mi rację. Oczywiście, jako iż jest to debiutancka powieść autorki, można się dopatrywać jakichś niedociągnięć, ale... po co? Przy tak wspaniałej całości, czytelnik jest w stanie przymknąć oko na pewne rzeczy...

„- Masz periorbital haematoma. 
- Co? 
- Podbite oko.”

Źródło
Jeśli jeszcze nie sięgnęliście po "Czas Żniw", musicie czym prędzej naprawić ten błąd. W tej pozycji, niemal każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie. Bogactwo świata, każe mi z niecierpliwością wyczekiwać na kontynuację serii i liczę, że kolejne sześć tomów będzie tylko lepsze, a Shannon utrzyma poziom, narzucony poprzez pierwszą część. "Czas Żniw" jest pozycją niezwykłą, z pędzącą akcją, napięciem i tajemnicą, które przyciągają czytelnika jak ogień ćmę. Poznając od podstaw świat 2059 roku i Sajon zapewniamy sobie lekturę na tyle dobrą, by wyryła się w naszej pamięci i pozostawiła nas głodnych kontynuacji... 

9/10
Niezaprzeczalnie polecam.

Pozdrawiam,
Sherry

„Umysł ślepca jest jak woda. Nijaki, szary, przeźroczysty. Wystarczy aby utrzymać przy życiu, ale nic ponadto. Ale umysł jasnowidza przypomina olej, jest w pewien sposób bogatszy. I tak jak olej i woda, te dwa umysły nie mogą się tak naprawdę ze sobą połączyć.”




"Na psa urok" - Kevin Hearne

Źródło
Tytuł: Na psa urok
Autor: Kevin Hearne
Saga: Kroniki Żelaznego Druida
Oryginalny tytuł: Hounded
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2011 r.
Liczba stron: 296

______________________________

Już na samym wstępie pragnę zaznaczyć, iż jestem absolutną fanką mitologii. A już tym bardziej, zastosowania jej w książkach. Mitologia celtycka (oraz grecka, ale to w tym momencie nie jest ważne) jest szczególnie przeze mnie wielbiona, może dlatego, że spędziłam naprawdę masę czasu przy poznawaniu jej. Zostałam nią oczarowana parę lat temu, kiedy wraz z rodzicami i rodzeństwem, wybrałam się na Święta do Irlandii. Już pomijając fakt, że zakochałam się w tym - absolutnie cudownym kraju (i przepięknych małych miasteczkach!), zaintrygowały mnie celtyckie symbole na pamiątkach, wierzenia dawnych ludności, a także cała masa zabytków. Po powrocie do domu poczęłam zagłębiać się w ten temat (musicie wiedzieć, że jeśli Sherry się czymś interesuje, to naprawdę wkręca się na całego) i doszłam do wniosku, że jestem urzeczona Irlandzkimi wierzeniami. Już od dawna szukałam książki, w której będę mogła znaleźć zastosowanie dawnoceltyckich elementów i tak oto, wpadła mi w oko powieść, którą dziś chciałabym wam przedstawić...
______________________________

niedziela, 25 maja 2014

Serial: Charmed. Czarodziejki - sezon 1

źródło
Tytuł: Czarodziejki
Oryginalny tytuł: Charmed
Typ: Serial
Sezony: 1-8
Emitowanie sezonu: 1998-1999
Odcinki: 22
Gatunek: Serial fantasy

"Czarodziejki" to amerykański serial. Łączy w sobie wiele gatunków, między innymi fantasy, horror oraz komedię, czy nawet operę mydlaną! Akcja toczy się w San Fransico, więc nikogo nie zdziwi, że krajem produkcji pozostaną Stany Zjednoczone. Piosenką otwierającą serial jest utwór: "How Soon is Now?" śpiewany przez Love Spit Love (co ciekawe jest to cover oryginału autorstwa grupy The Smiths - użyty wcześniej w filmie "Szkoła Czarownic" - przypadek? Nie sądzę). Moim skromnym zdaniem, piosenka jest po prostu cudowna! Zakochałam się w niej niemalże od pierwszego wysłuchania. 

Film: Dary Anioła. Miasto kości

źródło
Tytuł: Miasto kości
Oryginał: City of Bones
Typ: Ekranizacja książki
Gatunek: Fantasy
Premiera: 21 sierpnia 2013

Wiem, że recenzji tego filmu na blogach jest mnóstwo, ale dziś, korzystając z okazji, chciałabym wyrazić swoje własne odczucia na temat ekranizacji pierwszej części "Darów Anioła". Może być ona zgoła odmienna od reszty, więc zapraszam do dyskusji w komentarzach. Wszystkie swoje... zarzuty, wyrzuty i tak dalej, postaram się logicznie uargumentować, żeby komuś nie przyszło do głowy, że jestem hejterką. Zapraszam.

Film: Pakt milczenia

źródło
Tytuł: Pakt milczenia
Oryginał: The Covenant
Typ: Film 
Czas trwania: 1 godz. 37 min.
Data premiery: 10 listopada 2006
Gatunek: Fantasy, Horror

Już na samym wstępie pragnę zaznaczyć, iż naprawdę nie cierpię horrorów. Może dlatego, że fakt, iż głupi film może mnie niepokoić, nieco denerwuje? Nie wiem w czym tkwi problem, jednak zazwyczaj z tym gatunkiem po prostu nie mam do czynienia. Znalazłszy, już jakiś czas temu, wzmiankę o "Pakcie milczenia" zainteresowałam się nim, ale dopiero ostatnio coś mnie tchnęło i włączyłam sobie film, mimo mojej niechęci do horrorów. Czy po obejrzeniu, przełamałam się jakoś? Czy coś się zmieniło? Zapraszam na recenzję!

Film: Twoje, moje i nasze

źródło
Tytuł: Twoje, moje i nasze
Typ: Film
Wersja: 23 marca, rok 2005
Produkcja: USA
Gatunek: Familijny
Reżyseria: Raja Gosnell
Czas trwania: 1 godz. 30 min.

"Gwiazd naszych wina" - John Green

Źródło
The Fault in Our Stars
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 6 lutego 2013
Liczba stron: 312

"To nasza tylko, nie gwiazd naszych wina"
William Szekspir, Juliusz Cezar

Źródło
John Green, wbrew powszechnej opinii, nie jest geniuszem. Absolutnie nie. Jest po prostu, bardzo utalentowanym pisarzem, który potrafił wzbudzić w tysiącach czytelników potężne uczucia, dzięki czemu jego książka zdobyła tytuł: "Najlepszej Książki Roku 2012", w wielu czasopismach i na licznych stronach. Oprócz tego, John Green wywalczył sobie uznanie w czytelnikach rozsianych po całym świecie, którzy mieli szczęście spotkać na swojej czytelniczej drodze, powyższą pozycję. Sukces "Gwiazd naszych wina" echem rozbrzmiał na rynku literackim. Prawa do wydania książki kupiło kilkudziesięciu wydawców z całego świata. Dzięki entuzjazmowi fanów Greena, postanowiono wykupić prawa do ekranizacji i obecnie trwają prace nad adaptacją filmową. Wszystko piękne, wszystko ładne. Ale na czym polega fenomen powieści i fenomen samego autora, którego ktoś, łaskawie uraczył epitetem: "kultowy"

„Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje.”

Źródło
Fabuła książki skupia się na szesnastoletniej Hazel Grace Lancaster, która trzy lata wcześniej zachorowała na raka. Nieodłącznym elementem jej życia jest aparat z tlenem, którego dziewczyna pieszczotliwie zwykła nazywać Philip'em. Nastolatka nie jest jedną z tych biednych dziewczynek, które dowiedziawszy się o chorobie, snują się od kąta w kąt, siedzą ukryte w piwnicy, czy co gorsze! Wspierają akcje charytatywne, by po śmieci stać się pewnego rodzaju oznaką bohatera, który toczył za życia, heroiczną walkę z rakiem. Hazel wie, że jej ludzka egzystencja nie pozostawi po sobie najmniejszego śladu we wszechświecie, zdaje sobie sprawę, iż umiera, ale przede wszystkim - co mnie najbardziej urzekło w tej postaci, jest zadziwiająco silna. Walczy słowem i swoimi odważnymi poglądami z otaczającymi ją ludźmi i jest zupełnie inna niż pozostali będący w podobnej sytuacji co ona. W każdym razie! Dziewczyna najchętniej czyta książki bądź ogląda "America's Next Top Model", a jej życie zachowuje rutynowy bieg, dopóki na jednym ze spotkań grupy wsparcia, nie poznaje Augustusa Watersa. To właśnie wtedy, jej życie, nieoczekiwanie, zmienia bieg o 180 stopni. 

„Świat nie jest instytucją zajmującą się spełnianiem życzeń.”

Źródło
Kim jest więc, szanowny pan Augustus (nazywany przez rodziców po prostu - Gusem)? Chłopak ma siedemnaście lat, jest wysoki, szczupły, muskularny. Niezły początek nie? Ale to nie koniec! Ma mahoniowe, proste, krótkie włosy, intensywnie niebieskie oczy i seksownie brzmiący głos. Dla Hazel wydaje się po prostu - atrakcyjny (nie żeby sam był jakoś szczególnie skromny). W każdym razie, między dwójką nastolatków: Hazel, a Augustusem, naradza się pewna szczególna więź. To dzięki niej, Hazel wreszcie będzie miała możliwość odbycia upragnionej, wytęsknionej podroży w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania: "czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może pozostawić po sobie na świecie". I mimo, iż wydawało mi się na początku, że znienawidzę wątek miłosny, to stało się wręcz na odwrót, gdyż okazało się, że uczucie jakie narodziło się pomiędzy bohaterami powieści, miało swoje logiczne wytłumaczenie i podstawy do zaistnienia! Uwielbiam odważne rozwiązania, nieocenzurowane myśli, słowa płynące prosto z serca. A to wszystko, i jeszcze więcej, miałam możliwość przeżycia z lekturą Johna Greena. 

„Tak cię pochłania bycie sobą, że nie masz nawet pojęcia, jaka jesteś nadzwyczajna”

Źródło
A skoro o nim mowa... Autor posługuje się językiem, który absolutnie mnie oszołomił. Ironiczny styl z nutką dowcipu, szalone snucie filozoficznych myśli, a jednocześnie krytykowanie ich i określanie jako czegoś powierzchownego i nieznaczącego... Absolutnie wspaniałe! Zasadniczo, były to czynniki, dzięki czemu powieść wylądowała na półce z moimi ulubionymi pozycjami. Powieści praktycznie niczego nie brakuje. Są przyjemne dla czytelnika myśli głównej bohaterki, odpowiednia dawka heroizmu przewleczona nitką cynizmu, miara miłosnych uniesień, śmiałych rozwiązań, odważnych, inteligentnych wypowiedzi, przebłysków talentu Green'a. I mimo, że chciałabym przyznać rację ludziom przypisujących książkę do kanonu "arcydzieł" czy "geniuszy" to nie mogę tego zrobić. Pozycja ta, nie zapominajmy, zalicza się do literatury młodzieżowej i mimo, iż w tej chwili staram się nie umniejszać Johnowi Green'owi, to... w żaden sposób, książka nie wbiła się do mojego umysłu. Owszem, w pewnym stopniu światopogląd mógł wrócić na właściwe tory, jednak... czy ja wiem? Po tych wszystkich zapewnieniach, że lektura jest wzruszająca i wyciska łzy z oczu, zawiodłam się. Niestety obeszło się bez płaczu. Nie mówię, że nie było poruszających sytuacji, ale to nie "Gra Endera", gdzie jednak autor potrafił zarządzać czytelnikiem jak marionetką. Gdzie przedstawił faktycznie brutalność, kruchość i patologię psychologiczną ludzkiego życia. 

„Ślady, które ludzie pozostawiają po sobie, zbyt często są bliznami.”

Źródło
Podsumowując: książka zapada w pamięć i naprawdę niesamowicie szybko się ją czyta. Właściwie nie ma momentu, gdzie czytelnik powiedziałby sobie: "mam dość, jestem zmęczony czytaniem", tak jak to może się zdarzać przy innych lekturach. John Green w moich oczach szalenie jasno rozbłysnął swoim zniewalającym stylem i liczę, że wkrótce jego kolejne powieści wylądują na mojej półce. Nie żałuję spotkania z Hazel i Augustusem i mimo, iż zakończenie przewidziałam, to pozostaję pod niezwykłym czarem rzuconym na fanów przez autora. Wam wszystkim, życzę abyście mieli okazję spotkać się z prozą Green'a i przekonać się na własnej skórze o co chodzi z tą moją miłością do stylu tego pana. 


Pozdrawiam,
Sherry

Inne książki Johna Greena zrecenzowane na Feniksie:
19 razy Katherine | W śnieżną noc | Papierowe miasta

„Czasami trafiasz na książkę, która przepełnia cię dziwną ewangeliczną gorliwością oraz niezachwianą pewnością, że roztrzaskany na kawałki świat nigdy już nie będzie stanowił całości, dopóki wszyscy żyjący ludzie jej nie przeczytają. Ale są też dzieła takie jak to, o których możesz opowiadać innym, książki tak rzadkie i wyjątkowe, i twoje, że dzielenie się nimi wydaje się niemalże zdradą.”


"Porzuceni" - Tomasz Jacek Graczykowski

Źródło
Tytuł: Porzuceni
Autor: Tomasz Jacek Graczykowski
Forma: E-book
Wydawnictwo: Goneta.net
Data wydania: 9 września 2013
Liczba stron: 167

Science-fiction. Gatunek, z którym coraz częściej zaczynam mieć styczność, z czego niezmiernie się cieszę, oczywiście. Dzięki temu upodobaniu poznaję kolejne interesujące pozycje, którymi wcześniej pewnie bym się w ogóle nie zainteresowała. Ale czym charakteryzuje się s-f? Ukazuje wpływ nauki i techniki na życie jednostki lub społeczeństwa. Także i w prozie Tomasza Graczykowskiego, którą miałam okazję przeczytać dzięki uprzejmości autora, widzimy tenże motyw. Mnie osobiście akcja "Porzuconych" skojarzyła się nieco z dystopią, co oczywiście spowodowało, że powieść tym bardziej przypadła mi do gustu. Ale może przejdźmy do fabuły, od której tak wiele zależy w dzisiejszych czasach...

Rys. Tomasz Jacek
Graczykowski
Z całą pewnością na tej płaszczyźnie, autor wykonał solidną robotę. Prawdę powiedziawszy, to właśnie dzięki opisowi powieści, zdecydowałam się na jej przeczytanie, ponieważ niezwykle mnie zafascynowała. Interesowało mnie w jaki sposób pan Tomasz przedstawi nową wizję świata. Czy się zawiodłam? Niekoniecznie. Jest rok 2138, większość ludzi opuściła naszą planetę, by zaludnić tzw. "Nowy Ład". Na Ziemi bowiem, powietrze stało się trujące i zaczęło powodować gnicie ciał i śmierć organizmów żywych. Natura umarła, zwierzęta nie istnieją, a czysta woda jest prawdziwym darem. Wszystko byłoby w porządku, gdyby odlatujący ludzie nie zostawili na Ziemi największych kryminalistów, nie ryzykując, że na "Nowym Ładzie" także będą mordować, gwałcić i generalnie naprzykrzać się ludziom. Porzuceni na zatrutej planecie muszą toczyć własną walkę o życie, zamiast tworzyć idylliczny, pozbawiony zbrodni świat w nowym miejscu zaludnienia. Na pewnym obszarze umierającej planety powstaje siedem miast - jednych z większych skupisk ocalałych mieszkańców. Trzy zrujnowane miasta i cztery miasta Korporacji różnią się od siebie tym, że te drugie, otoczone są kopułami, które chronią mieszkańców przed zanieczyszczeniem. Pod bezpiecznymi kopułami obywatele Korporacji spędzają całe miesiące i lata w komorach snu, gdzie pod wpływem narkotyku: nexsu 9, przeżywają kolejne idealne życia. Jednak rzeczywista akcja utworu i pewnego rodzaju początek dramatu ma miejsce w jednym ze zniszczonych miast, gdzie nas bohater - zabójca zostaje wmieszany w, z pozoru prostą sprawę, która później może przynieść ponure konsekwencje...

Rys. Tomasz Jacek
Graczykowski
Steeler jest płatnym zabójcą, którego pewnie mieszkańcy zrujnowanych miast kojarzą nie tylko z imienia. Skuszony niezłą sumką, podejmuje się zadania, polegającego na zlikwidowaniu jednego z mieszkańców "śniących miast". Myślę, że nikt nie mógł się spodziewać konsekwencji jakie przyniesie ze sobą ta szalona misja skutkująca kolejnymi wydarzeniami, które nadają fabule ostrzejszy wymiar. W niektórych momentach powieści czułam się niczym na lekcji chemii: "akcja-reakcja" i tak dalej, jeśli wiecie o co mi chodzi. W każdym razie, jeśli chodzi o moje indywidualne odczucia, to mimo, że stawiam pierwsze kroki w gatunku s-f, zabrakło mi w książce... dynamiki, akcji i pewnej ciągłości pomiędzy jednym wydarzeniem, a drugim. Zdawać by się mogło, że dotyczą one zupełnie innych światów, co niekoniecznie było mi na rękę, mimo różnych perspektyw występujących w rozdziałach. Poza tym nie byłam w stanie przywiązać się do bohaterów, choć nie mówię, że ich nie polubiłam. Zdaje mi się, że gdyby fabuła była rozłożona inaczej, a myśli poszczególnych postaci częściej występowałyby na łamach powieści, można by się bardziej zżyć z wykreowanymi przez autora zabójcami. Niemniej, muszę przyznać, że wizja świata przedstawionego była imponująca i zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Jak już wspomniałam - fabuła, zniewalająca i to nie podlega żadnym dyskusjom. Styl pana Tomasza Graczykowskiego również przypadł mi do gustu. Pozwalał na szybkie brnięcie w kolejne strony woluminu. Jeśli zaś chodzi o to co mi przeszkadzało... Już od pierwszych rozdziałów dotarło do mnie, że całość nie jest przeznaczona dla mnie - po prostu. Uważam, że płeć przeciwna o wiele lepiej odnalazłaby się w sztywnym świecie, pełnym zasad, broni, dronów, androidów i innych maszyn tam występujących. Same sceny walki, czy dialogi między postaciami upewniały mnie w przekonaniu, że nie będę w stanie wystawić oceny wyższej niż aktualnej, mimo że myślę, iż płeć przeciwna byłaby niezmiernie zadowolona lekturą i usatysfakcjonowana zakończeniem, które mi się wydawało pełnym niezgodności i przesyconym... czymś jeszcze. Czyżby niedosytem?

"Porzuceni" to niesamowita pozycja, która ucieszy niejednego fana science-ficition. Dodatkowo ubarwiona jest rysunkami autora, które stanowią rolę bonusowej atrakcji. Bardzo się cieszę, że dane mi było zakosztować przyjemności spotkania się z tą książką i oczywiście - nie zapominajmy, świetną fabułą oraz niezwykłym stylem autora. Jestem strasznie ciekawa jak na lekturę zareagowałby mój brat i jaką ocenę by wystawił - tak z męskiego punktu widzenia. Niemniej jednak, na tą chwilę życzę autorowi kolejnych wspaniałych powieści  i wielu pomysłów bo już w powyższej pozycji widać niezwykły potencjał. Poza tym, oczywiście bardzo serdecznie dziękuję za udostępnienie mi swego dzieła. Jestem naprawdę zadowolona, że miałam okazję zmierzyć się z kolejną powieścią tego gatunku. Jak na razie stawiam ocenę dobrą i liczę, że jeszcze wiele powieści polskich pisarzy tak miło mnie zaskoczy.

6/10

Pozdrawiam,
Sherry


"Czarne serce" - Elisa Puricella Guerra

Źródło
Tytuł: Czarne serce
Autorka: Elisa Puricelli Guerra
Wydawnictwo: Akapit Press
Data wydania: 11 października 2013r.
Ilość stron: 350

Pewnie niejeden z was, czytelników, marzył kiedyś by przenieść się do świata ulubionej powieści. By spotkać się z uwielbianymi postaciami, by móc przeżyć przygodę. A co gdyby to przygoda przyszła do was?

Viola Wyndham wiedzie spokojne, niczym nie wyróżniające się życie, do czasu gdy jedna z wychowujących ją ciotek - Cornelia, sławna pisarka znika w tajemniczych okolicznościach, zostawiając jedynie niedokończony maszynopis czwartego tomu, opowiadającego o przygodach bożyszcze nastolatek - Narcissus'ie Sparku. Okoliczności jej zaginięcia są podejrzane. Nie ma żadnego listu, żadnej wskazówki, żadnej oznaki nadziei, że autorka wybrała się po prostu na wycieczkę, w poszukiwaniu inspiracji, jak insynuują pozostałe dwie ciotki Violi. Ta jednak jest nieugięta. Czuje, w głębi duszy, że Cornelia nie zostawiłaby jej, ot tak - dla przyjemności. Jeśli zaś to nie zbieg okoliczności, to co właściwie się stało? Czternastolatka rozpoczyna indywidualne śledztwo, które jednak z upływem czasu przyjmuje naprawdę szalone formy... 

Nieoczekiwanie bowiem, w życiu spokojnej, nieśmiałej, skrytej Violi pojawia się jej idol - sarkastyczny, cyniczny, pewny siebie, olśniewająco przystojny, siedemnastoletni Narciussus Spark - bohater książek Cornelii Wyndham. Początkowo oczywiście, dziewczyna nie dowierza. Jakim cudem postać z powieści przeniosła się do rzeczywistego świata? Jej świata? Podążając tropem zaginionej ciotki, Viola i Narcissus odkrywają na cmentarzu Highgate, tajemniczego, mrocznego, marmurowego anioła, a na nim napis: "Czarne serce". Czy bratanica Cornelii i ucieleśnienie marzeń każdej nastoletniej dziewczyny, zdołają odkryć sens słów, zanim ich życie wystawione zostanie na naprawdę wielkie niebezpieczeństwo? Jak w nowym świecie poradzi sobie Narcissus? Czy Violi uda się poznać, co też kryje serce jej idola? I czy dwójce nastolatków i im nieoczekiwanym sojusznikom, misja odnalezienia zaginionej pisarki, się powiedzie? Wszystko przed wami!

Nie ukrywam, że na książkę naprawdę długo czekałam. Praktycznie odkąd przeczytałam opis, nie byłam w stanie zapomnieć o autorce. Zapytacie dlaczego? Jedno słowo - fabuła. Jeszcze naprawdę nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim pomysłem na książkę! I teraz, po przeczytaniu, jestem zachwycona! Nawet nie chodzi o to jak wypadła całość, ale... idea poprowadzenia akcji w taki sposób, by dwa światy: ten książkowy i nasz realny, tak sprawnie się ze sobą łączyły, przypomina baśń. Jestem zauroczona bohaterami, zauroczona narastającymi tajemnicami i tym, jak sprawnie pani Elisa Puricelli Guerra przeprowadziła mnie przez swój utwór. "Czarne serce" czyta się niesamowicie lekko i przyjemnie. Nie było momentu bym była świadoma upływającego czasu. Oderwana od przyziemnych drobnostek, takich jak na przykład odrabianie zadań domowych, zostałam wciągnięta do Londynu, gdzie Viola i Narcissus odkrywali kolejne sekrety. 

Co do samej książki... styl autorki jest miły, jednak myślę, że będzie przeszkadzał czytelnikowi wymagającemu. Powieść bowiem, ma to do siebie, że jest dla tych, którzy nie liczą na nic szczególnego, a jedynie na przyjemny wieczór z ciekawą pozycją, przy której będą mogli się zrelaksować, odpocząć, bądź po prostu zrobić sobie przerwę pomiędzy jedną "cięższą" pozycją, a drugą. Bohaterowie są ciekawi i barwni, choć myślę, że zabrakło stron by się do nich jakoś szczególnie przywiązać. Viola ma czternaście lat co w pewnych momentach widać po sposobie myślenia, działania, podejmowania decyzji, niemniej jednak, zdarzało jej się mnie pozytywnie zaskoczyć. Generalnie rzecz biorąc, dziewczynę da się polubić, tak samo zresztą jak Narcissusa. Oczywiście w środku nie mogło zabraknąć wątku miłosnego, lecz w pewien sposób wydawał mi się on na miejscu. Wiele sytuacji było do przewidzenia, z językiem jakim operuje pani Guerra, jednak pewne niewiadome pozostawały tajemnicą aż do samego końca. Co prawda nie było ich dużo, ale mimo wszystko, pozostawiły po sobie niedosyt, po którym czytelnik z pewnością mógł zacząć wierzyć, że druga część książki - "Nieśmiertelny", będzie tylko lepsza, i przyniesie same pozytywne rozwiązania.

Ze swojej strony, mogę książkę polecić, ponieważ podobała mi się - po prostu. Nie była genialna, wybitna czy rewelacyjna, ale naprawdę bardzo dobra, za co otrzymała, mam nadzieję, sprawiedliwą ocenę. Nie uważam, że czas który poświęciłam na książkę był czasem straconym. Bardzo miło wspominam autorkę i wierzę, że będę mieć możliwość przeczytania także kolejnej części. Przede wszystkim, ode mnie, pani Guerra ma wielki plus za wymyślenie fabuły. Jest to jeden z tych czynników, który dla mnie, jako czytelniczki, liczy się w wielkim stopniu, a autorka "Czarnego serca" świetnie spisała się na tej płaszczyźnie.

6/10

Pozdrawiam,
Sherry


"Upadłe Anioły. Misja" - J.R. Ward

Źródło
Tytuł: Upadłe Anioły. Misja
Autorka: J.R. Ward
Seria: Upadłe Anioły
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 3 luty 2014
Liczba stron: 456

Źródło
J.R. Ward nie jest debiutantką na rynku wydawniczym. Wcześniej zasłynęła już swoją serią paranormalnych romansów: Bractwo Czarnego Sztyletu, która zyskała sympatię wielu kobiet. Mnie osobiście, nie dane było zapoznać się jak dotąd ze wspomnianym wcześniej cyklem, aczkolwiek jestem pewna, że w pewnym momencie, moje czytelnicze drogi ponownie zetkną się z tą autorką. Dziś natomiast, chciałabym opowiedzieć wam co nieco o całkiem nowej serii powieściowej pisarki, gdzie zamiast wampirów mamy anioły, zamiast wysysania krwi, dostajemy odwieczną bitwę ze złem. A dopełnieniem mają pozostać skomplikowane emocje, relacje i uczucia wiążące ze sobą bohaterów. Zapraszam do recenzji.

„Tak właśnie działa śmierć.Człowiek zastyga pośrodku wiru codzienności, zaklęty w milczącym bezruchu.”

Źródło
Jim Heron jest prawie-ale-przemilczmy-żeby-nie-zarobić-w-czachę-czterdziestoletnim mężczyzną, typu bad guy, który ma za sobą tajemniczą przeszłość, a przed sobą równie tajemniczą przyszłość. Kiedy w pewnym momencie, zostaje mianowany na wysłannika niebios, nie kryje ironii sytuacji, zwłaszcza że znacznie odbiega od wzorca niebiańskiego wojownika. Nie jest święty, lubi korzystać z uciech życia ziemskiego i wcale a wcale nie ma zamiaru z nich rezygnować. Pojęcie grzechu traktuje bardzo elastycznie. Tymczasem to właśnie na jego ramiona spada ciężar uratowania siedmiu dokładnie dusz, by przechylić szalę zwycięstwa na stronę dobra lub zła. Jim akurat będzie miał to szczęście, czy też nieszczęście (zależy od której strony patrząc), pracować dla tych prawych i miłosiernych (a przynajmniej teoretycznie). Pierwszą duszą do odratowania jest Vin - bogaty biznesmen o zimnym sercu, dla którego nie liczy się nic z wyjątkiem pieniędzy. Żeby skomplikować fabułę, autorka stawia na drodze Vina i Jima dwie piękne kobiety, przy czym obydwie skrywają tajemnice, a przynajmniej jedna z nich ma na sumieniu coś więcej niż tylko zdrada ukochanego... 

Źródło
Skoro już przy objaśnianiu fabuły napomknęłam o postaciach, może chwilowo w tym miejscu się zatrzymam i przyjrzę temu bliżej. Kreacja bohaterów jako tako nie wypadła źle. Powiem wam, że całość robiła dobre wrażenie, zwłaszcza gdy fabuła nabierała ostrości, a ze szkicu tworzył się twór z prawdziwego zdarzenia. Wmieszanie w książkę aniołów i zjawisk paranormalnych było ciekawym pomysłem i szalenie zaimponowało mi, takie przedstawienie wojny dobra ze złem. Widać na pierwszy rzut oka, że J.R. Ward umie pisać o paranormalach, co więcej - sprawia jej to przyjemność! Czytelnik idealnie odnajdywał się w pokręconym świecie demonów, aniołów, wizji i czego tam jeszcze. Zabrakło mi... informacji, drugiego dna i odkrywania natury tych ponadludzkich istot, aczkolwiek liczę, że w kolejnych tomach, autorka da nam możliwość poznania odpowiedzi na choćby kilka z pytań, które mogły nawinąć się czytelnikowi podczas czytania tomu pierwszego. W "Upadłych aniołach", główne role grały trzy osoby. A właściwie trzy łamane przez cztery. Jim, Vin - z oczywistych powodów, Marie-Terese i jeszcze Devina (tak na deser), dzięki czemu czytelnik mógł śmiało śledzić losy ulubieńca, nie obawiając się, iż zapomni o pozostałych postaciach. Uwierzcie mi - nie ma takiej opcji. Bohaterowie J.R. Ward zapadają w pamięć. 

„Bywa, że znajdujemy to, czego nam trzeba, bez szukania.”

Źródło
Jeśli chodzi o narrację to w książce napotykamy trzecioosobową, w dodatku skupiającą się na wszystkich głównych bohaterach, także mamy możliwość zapoznawania się z nimi i ich sposobem myślenia. Na plus na pewno zasługuje pomysł na fabułę - siedem dusz, siedem szans na zakończenie wojny Dobro vs Zło. Interesująca perspektywa no i wspaniały przewodnik po paranormalnym świecie - Jim! Uwierzcie na słowo, że zapałałam do niego sympatią już w pierwszym rozdziale. Wydaje mi się, że jego raczej trudno jest nie polubić. Akcja nie mknie do przodu, nie ma trzymających w napięciu scen, ani żywotnej dynamiki, aczkolwiek mimo wszystko, historia jest na tyle interesująca, że czytelnik z niemałą ciekawością i przyjemnością do niej powraca. Na łamach tego tworu nie zabraknie oczywiście, jako iż to paranormal-romance - romansu! W dodatku naprawdę ciekawie i pomysłowo przedstawionego. Między bohaterami czuć chemię i magnetyzm, co tylko cieszy czytelnika. Po wszystkich tych łzawych, młodzieżówkach mam dość wymuszonego, sztucznego uczucia. Na szczęście J.R. Ward ma już w romansach wprawę i to czuć. 

Źródło
Cóż jeszcze mogę dodać? W książce nie brakuje wulgaryzmów i scen erotycznych, które jednak nie są wpychane nachalnie i na siłę, żeby udowodnić jaką to autorka ma wyobraźnie (jak już się zdarzało w pararmal-romance). Na minus na pewno tutaj zaliczę korektę tekstu. Okropne pomyłki w imionach, rozdzielanie zdań, dialogów - tragedia, aczkolwiek o ile na początku to strasznie rzucało się w oczy, później, w miarę upływu czasu i kartek, jakoś zanikało wśród niezłej całości. Ostatnie sto stron jest naprawdę wciągające i czytelnik praktycznie nie umie oderwać się od treści. Zakończenie pozostawia natomiast czytelnika w przyjemnym stanie niedosytu, pełnego nadziei, że kolejny tom będzie tylko lepszy i nie zawiedzie fanów. Ja z całą pewnością na kontynuację będę czekała, może nie z utęsknieniem, ale na pewno z niemałą ciekawością. Książkę polecam spragnionym romansu na dobrym poziomie osobom, które lubią od czasu do czasu przeczytać pozycję z tego gatunku. Myślę, że może "Upadłe anioły" nie przyprawią was o dreszcze oraz zawroty głowy, ale na pewno umilą popołudnie i sprawią, że bardzo przychylnie będzie patrzeć na twory J.R. Ward. Poza tym... anioły. Któż nie chciałby przeżyć przygody u boku Jima i tych niebiańskich istot?


7/10
Pozdrawiam,
Sherry


Za możliwość przeczytania tej niezwykle przyjemnej książki, serdecznie dziękuję, wspaniałemu Wydawnictwu Videograf!

„Niektórzy mężczyźni potrafią sprawić, że robi ci się gorąco, nawet gdy ich słowa tchną powagą i nie ma w nich żadnych podtekstów seksualnych.” 

Źródło
A tu takie zdjątko pana, żeby pozostać w klimacie... :D