You Were Mine
Rosemary Beach, tom 9
Wydawnictwo Pascal, 2016
319 str.
Recenzja nie zawiera spoilerów z poprzednich tomów!
Recenzja nie zawiera spoilerów z poprzednich tomów!
Druga szansa
Trippa i Bethy łączy historia. Bolesna przeszłość, która nie pozwala obydwojgu ruszyć do przodu. Ona jest miłością jego życia. On... jest człowiekiem, który niegdyś stanowił cały jej świat. A później rozwalił ją na malutkie kawałeczki. Po niedawnych tragicznych wydarzeniach w Rosemary Beach, Tripp widzi swoją szansę, by odzyskać Bethy. Ona z kolei, upewnia się w przekonaniu, że nie może dopuścić go do swojego serca ponownie. Obydwoje myśleli, że ich historia skończyła się osiem lat temu. Jak potoczy się tym razem, kiedy nie będzie już szansy ucieczki?
"- Sprawy, które są coś warte, nie przychodzą łatwo - powiedział Woods. - Musisz o nie walczyć tak długo, aż wyczerpiesz wszystkie siły, a wtedy zrób sobie krótką przerwę i walcz dalej."
źr. |
Odkąd rozpoczęliśmy przygodę z serią Rosemary Beach, w pierwszym tomie serii, w którym główne role grali Rush i Blaire, przez cały czas trwania cyklu, gdzieś w tle, zawsze czaiła się Bethy. Towarzyska, pełna energii, otwarta, zwariowana dziewczyna była dobrą przyjaciółką, świetnym przykładem waleczności i jedną z niewielu osób, które faktycznie mówiły to co myślały. A później nadszedł moment, który roztrzaskał serce nie tylko jej, ale przede wszystkim - czytelnikom. Wydarzenie czyniące z Bethy i widza, pustą skorupę. Sytuacja, sprawiająca, że zamieniałam się w fontannę łez, ilekroć ją przywoływano. Chwila, przez którą w moim sercu pojawiła się nienawiść do Bethy, a w myślach krążyły myśli "to wszystko jej wina". Do lektury "Byłaś moja", pomimo mojej miłości do Abbi, podeszłam zatem z rezerwą. Nie mogłam sobie wyobrazić historii z punktu widzenia Bethy, nie byłam w stanie zmusić się do myślenia, że będę musiała obserwować jej wyczyny, podczas gdy obwiniałam ją o wszystko.
Niepotrzebnie się jednak obawiałam. Owszem - po raz pierwszy, czytając książkę Glines nie czułam miłości do męskiej postaci i stuprocentowego przywiązania do żeńskiej bohaterki, ale "Byłaś moja" okazało się niejakim odkupieniem. Odkupieniem przypłaconym wieloma łzami. To co zdążyłam pokochać w piórze Abbi to jej niezwykły talent do budzenia we mnie targających, intensywnych emocji. Nie zdarzyło się jeszcze, bym czytając którekolwiek jej dzieło, nie odczuwała go całą sobą. I w tym przypadku nie było inaczej. A przez fakt, że tragiczne wydarzenie sprzed paru lat ponownie zostało wzięte pod lupę sprawiło, że moja rana dotycząca tego co się stało, znów się otwarła. Wylałam sporo łez, nawet nie przez samą Bethy czy Trippa, ale przez postacie z tła - Woodsa, Dellę. I oczywiście Jace'a...
Jest coś pięknego w tym, jak Abbi Glines zamyka różne wątki, tworząc historie kolejnych par. I pomimo mojej niechęci do Bethy i dystansu do Trippa, "Byłaś moja" okazało się czymś pięknym. Głęboko upajającym. Leczącym moje złamane, krwawiące serce. Bo po zakończeniu tej książki, zorientowałam się, że znów mogę oddychać. I pomimo załzawionych oczu, po raz kolejny mogę się uśmiechać na myśl o Rosemary Beach, nie mając w pamięci pewnej tragedii. W końcu mieliśmy też okazję dowiedzieć się nieco więcej o przeszłości, otoczonego mgłą tajemnicy, Trippa, o jego wspólnej historii z Bethy. Razem z nimi, mogliśmy zrobić krok do przodu, a w tle występowały pary, które do tej pory zdążyliśmy już poznać i pokochać...
"Byłaś moja" to kolejna udana książka Abbi Glines. To kolejna książka tej autorki, która odcisnęła się na moim umyśle, która przedostała się przez wszystkie mury, prosto do mojego serca. Kolejna książka z Rosemary Beach, przy której płakałam z rozpaczy i głębokiego smutku, ale też przy której uroniłam łzy radości i szczęścia. To powieść o drugich szansach, mierzeniu się z przeszłością, wadze przyjaźni, ale przede wszystkim - o mocy przebaczenia. Sobie i innym.
źr. |
źr. |
"Byłaś moja" to kolejna udana książka Abbi Glines. To kolejna książka tej autorki, która odcisnęła się na moim umyśle, która przedostała się przez wszystkie mury, prosto do mojego serca. Kolejna książka z Rosemary Beach, przy której płakałam z rozpaczy i głębokiego smutku, ale też przy której uroniłam łzy radości i szczęścia. To powieść o drugich szansach, mierzeniu się z przeszłością, wadze przyjaźni, ale przede wszystkim - o mocy przebaczenia. Sobie i innym.
8/10
Pozdrawiam,
Sherry
Rosemary Beach:
Byłaś moja
(Kiro's Emily)
Książkę miałam przyjemność przeczytać, dzięki uprzejmości wydawnictwa Pascal. Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję!
Aż dziw bierze, że jeszcze nie przeczytałam żadnej książki tej autorki. Lubię czytywać tego rodzaju pozycje, z chęcią w wolnej chwili po nią sięgnę, może polubię styl pisania tej pisarki.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!:)
http://natalie-and-books.blogspot.com/
Trzymam mocno za to kciuki! Abbi jest cudowna! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Nie znam autorki. Może kiedyś poznam :D
OdpowiedzUsuńZachęcam gorąco! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Ja również obwiniałam o wszystko Bethy i mimo, że świetnie tutaj przedstawiłaś tą powieść, wciąż mam straszne wątpliwości i naprawdę nie wiem czy potrafię się zmusić do przeczytania tego...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mary z http://szalonebookcholiczki.blogspot.com/
Wiesz, nawet po przeczytaniu tej książki nie przestałam obwiniać Bethy za to wszystko, wręcz przeciwnie - nie lubię jej nawet bardziej. Ale książka pozwala z innego punktu widzenia spojrzeć na jej historię z Trippem, pokazuje też jak się toczy dalsze życie chociażby Woodsa i Delli, także choćby dla nich - naprawdę warto to cudo przeczytać. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Ja raczej spasuję
OdpowiedzUsuńRozumiem.
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Seria obiła mi się już kiedyś o uszy (ciekawe gdzie? ;p), jednakże nie nabrałem do niej zbytniej ochoty...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Cóż, nie jestem zaskoczona. Seria jest mocno dla płci pięknej, także nie wiem czy z punktu widzenia faceta, dostrzegłbyś w niej coś konkretnego co by ci się spodobało. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry