źr. |
Cześć!
Dziś powracam z ulubionymi serialowymi parami, także nie przedłużając, rozkręćmy tą imprezę!
Post nie zawiera spoilerów z seriali, których dotyczą shipy!
Cassie & Sid
Cassandra Ainworth & Sidney Jenkins
Skins - 1 generacja
Cylice
Cyrus & Alice
Once Upon a Time in Wonderland
Jaime Lannister & Brienne of Tarth
Gra o Tron
Klasyk, jeśli chodzi o Skins. Pierwsza para w serialu, której kibicowałam i to od pierwszego odcinka. Obydwoje mają problemy, obydwoje mierzą się z pewnymi rzeczami, ale... nie wiem. Potrzebują siebie, zauważają siebie, dochodzą do wniosku, że trzymanie się razem, jest tym co im pomoże.
Sid jest cieniem Przystojnego-zawsze-Lepszego Tony'ego, w dodatku zakochanym w jego dziewczynie. To taki nieogarnięty prawiczek, który jest wykorzystywany, manipulowany i nie jest w stanie z tym nic zrobić bo... nie chce z tym nic robić, nawet jeśli to go kosztuje wiele upokorzeń. Cassie z kolei, ma problemy z odżywianiem, dziewczyna praktycznie nie je, wie że nikogo nie obchodzi, więc ćpa, pije, uprawia przygody seks, bo uważa że nie zasługuje na nic lepszego. Jest uważana za wariatkę, mającą drobne mentalne problemy.
Oni razem... Cóż. Ich relacja ma podwaliny w dość nietypowej przyjaźni. Sid, wiecznie zakochany w Michelle, po poznaniu Cassie, w końcu pozwala sobie odpuścić, wierząc, że może to właśnie ona, a nie Michelle, jest tym kogo potrzebuje. Czy jednak wtedy nie jest już za późno? Powiem tak - ta para miała wiele wzlotów i upadków, ale jestem zadowolona z tej więzi, zwłaszcza tego jak skończyła się w drugim sezonie. Moim skromnym zdaniem, wszystko zepsuł sezon siódmy z dodatkowymi odcinkami z perspektywy Cassie, ale to wciąż pozwala mi wierzyć, że ta dwójka... wraca do siebie, bo to jest im przeznaczone.
Sid jest cieniem Przystojnego-zawsze-Lepszego Tony'ego, w dodatku zakochanym w jego dziewczynie. To taki nieogarnięty prawiczek, który jest wykorzystywany, manipulowany i nie jest w stanie z tym nic zrobić bo... nie chce z tym nic robić, nawet jeśli to go kosztuje wiele upokorzeń. Cassie z kolei, ma problemy z odżywianiem, dziewczyna praktycznie nie je, wie że nikogo nie obchodzi, więc ćpa, pije, uprawia przygody seks, bo uważa że nie zasługuje na nic lepszego. Jest uważana za wariatkę, mającą drobne mentalne problemy.
Oni razem... Cóż. Ich relacja ma podwaliny w dość nietypowej przyjaźni. Sid, wiecznie zakochany w Michelle, po poznaniu Cassie, w końcu pozwala sobie odpuścić, wierząc, że może to właśnie ona, a nie Michelle, jest tym kogo potrzebuje. Czy jednak wtedy nie jest już za późno? Powiem tak - ta para miała wiele wzlotów i upadków, ale jestem zadowolona z tej więzi, zwłaszcza tego jak skończyła się w drugim sezonie. Moim skromnym zdaniem, wszystko zepsuł sezon siódmy z dodatkowymi odcinkami z perspektywy Cassie, ale to wciąż pozwala mi wierzyć, że ta dwójka... wraca do siebie, bo to jest im przeznaczone.
źr. |
źr. |
Cylice
Cyrus & Alice
Once Upon a Time in Wonderland
Ta para ma tylu fanów co antyfanów, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Niektórzy twierdzą, że jest przesłodzona, ja uważam, że jest absolutnie kochana, urocza i cudowna. Oglądałam serial co najmniej trzy razy i za każdym, zachwycałam się więzią pomiędzy tą dwójką, bo była tak cudowna.
Cyrus jest dżinem. Uwięziony, spętany w butelce, wpada w ręce Alice w dość nietypowy sposób. I od pierwszego spotkania, coś między nimi iskrzy. Przeżywają epickie przygody, tylko po to, by... skończyć w dość dramatyczny sposób. Czy jednak to co się stało to naprawdę koniec? Alice z kolei, to pewna siebie, buntownicza, silna osobowość, która zrobi wszystko by odzyskać ukochanego. Ale jakie koszty poniesie w ciągu tej podróży?
Jedną z rzeczy, które uwielbiam w tym spin-offowym serialu, jest fakt, że możemy poznać dwie sfery czasowe. Jedną - teraźniejszość, w której Alice szaleje za utratą Cyrusa i jest gotowa rozpętać piekło by go odzyskać i drugą, kiedy dowiadujemy się o ich wspólnych przygodach przed nastąpieniem dramatu. Cylice to doskonały przykład baśniowej miłości, pełnej wzlotów, upadków - czułych słówek i gorzkiego płaczu. Plus - och! Cyrus. Nie mogę. Się. Na niego. Napatrzeć.
To jak o siebie walczyli, jak w siebie wierzyli, jak mocno się znali i byli pewni, że wszystko będzie dobrze... rozczula serce. Naprawdę.
To jak o siebie walczyli, jak w siebie wierzyli, jak mocno się znali i byli pewni, że wszystko będzie dobrze... rozczula serce. Naprawdę.
źr. |
źr. |
Jaime Lannister & Brienne of Tarth
Gra o Tron
Tak szczerze - to chyba jedna z najlepszych par, jakie widziałam w telewizji. Ever. CO ZA RELACJA. Jaime Lannister to Królobójca, osławiony brat bliźniak królowej i niezwykły wojownik. Jest przebiegły, bogaty, bierze to co chce i spłaca długi - jak wszyscy Lannisterowie. Tkwi w toksycznej relacji z własną siostrą i żyje, jakby nic go nie obchodziło, do czasu kiedy wojna naznacza go ranami... To wtedy spotyka Brienne.
Brzydką, mało kobiecą Brienne, która w jego oczach, bawi się w rycerza i wojownika. Są po przeciwległych stronach. Ona chce wiernie służyć i spełnić dane przysięgi, a on jedyne o czym marzy to powrót do siostry. Ona nim gardzi, on się z nią droczy i szuka okazji by ją wykiwać. Ale gdzieś po drodze, na której się znajdą - coś się odmieni. On ujrzy w niej kogoś, z kim może porozmawiać, ona dojrzy w nim kogoś więcej niż Królobójcę - łamacza przysiąg i synka bogatego, okrutnego Lannistera.
To co kocham w tej więzi, to przede wszystkim fakt, w jakim tempie się rozwija. Jaime i Brienne przechodzą przez różne fazy, od nienawiści i pogardy, do fascynacji i przywiązania. I to, jak ewoluowała ta relacja na przeciągu sześciu, dotychczasowych sezonów, to absolutne cudo. Nawet jeśli sami się do tego nie przyznają - zwłaszcza ON, to zdecydowanie nazwałabym to pomiędzy nimi swego rodzaju miłością. Może nie taką, jaką wszyscy definiują jako miłość, ale osobliwą i swoistą.
Nie mogę się doczekać dokąd doprowadzi dalsze życie Brienne i Lannistera. Mam nadzieję, że zdążą się przyznać do swoich uczuć, zanim George R.R. Martin ich zabije, jak to ma w zwyczaju czynić.
Uwielbiam obserwować jakim człowiekiem dzięki Brienne, staje się Jaime, uwielbiam obserwować jaką przemianę przechodzi ona, przez spotkanie z nim. To jak na siebie oddziałują, jak zaczynają dzięki sobie widzieć różne perspektywy... To piękne. Po prostu piękne.
Brzydką, mało kobiecą Brienne, która w jego oczach, bawi się w rycerza i wojownika. Są po przeciwległych stronach. Ona chce wiernie służyć i spełnić dane przysięgi, a on jedyne o czym marzy to powrót do siostry. Ona nim gardzi, on się z nią droczy i szuka okazji by ją wykiwać. Ale gdzieś po drodze, na której się znajdą - coś się odmieni. On ujrzy w niej kogoś, z kim może porozmawiać, ona dojrzy w nim kogoś więcej niż Królobójcę - łamacza przysiąg i synka bogatego, okrutnego Lannistera.
To co kocham w tej więzi, to przede wszystkim fakt, w jakim tempie się rozwija. Jaime i Brienne przechodzą przez różne fazy, od nienawiści i pogardy, do fascynacji i przywiązania. I to, jak ewoluowała ta relacja na przeciągu sześciu, dotychczasowych sezonów, to absolutne cudo. Nawet jeśli sami się do tego nie przyznają - zwłaszcza ON, to zdecydowanie nazwałabym to pomiędzy nimi swego rodzaju miłością. Może nie taką, jaką wszyscy definiują jako miłość, ale osobliwą i swoistą.
Nie mogę się doczekać dokąd doprowadzi dalsze życie Brienne i Lannistera. Mam nadzieję, że zdążą się przyznać do swoich uczuć, zanim George R.R. Martin ich zabije, jak to ma w zwyczaju czynić.
Uwielbiam obserwować jakim człowiekiem dzięki Brienne, staje się Jaime, uwielbiam obserwować jaką przemianę przechodzi ona, przez spotkanie z nim. To jak na siebie oddziałują, jak zaczynają dzięki sobie widzieć różne perspektywy... To piękne. Po prostu piękne.
źr. |
Znam tylko Jaime'go Brienne i uwielbiam ich ❤ Mam nadzieję, że ich relacja rozwinie się bardziej, bo to może być szalenie ciekawe :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
To samo! :3 Rany, jestem tylko trochę przerażona, że nie zdążą się już spotkać, bo skoro Jaime jest w King's Landing, a Brienne prawdopodobnie płynie do Winterfell, to Jaime będzie brał udział w wojnie przeciw Dany, a Brienne - w wojnie przeciw Innym. :( A co jeśli gdzieś po drodze zginą i nigdy nie zdążą już porozmawiać? Spojrzeć na siebie? ;(
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Fajne zestawienie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Jaime Lannister & Brienne of Tarth... nie, nie, nie :D jakoś nie mogę sobie ich wyobrazić razem XD
OdpowiedzUsuńPOWAŻNIE?! :o Po szóstym sezonie w internecie wybuchła konwersacja między widzami, odnośnie tej pary! :o
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Uwielbiam Jaime'go i Brienne... Ale ostatnio ta miłość do nich stopniała na rzecz Tormunda. Nic nie poradzę na to, że ten rudy naprawdę wydaje się pasować do niej, byliby fajni razem. :D
OdpowiedzUsuńJestem w stanie sobie to wyobrazić. :D Ja generalnie jestem #TeamJaime jeśli chodzi o Brienne, głównie dlatego, że już ze sobą rozmawiali. :D Tormund NA RAZIE nie miał tej przyjemności ^^
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Ja również kibicowałam Cassie i mnie również podłamał ten dodatkowy odcinek...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Klaudia z www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Ogólnie, ja nie lubię ani jednego z tych dodatkowych odcinków. Może jedynie ten Cooka był do zniesienia, ale nie wiem. Nie podobało mi się w jakim kierunku potoczyły się przygody Effy, Cassie i Cooka. Już wolałabym, żeby ten siódmy sezon nigdy nie zaistniał. :(
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Muszę się przyznać że nie znam tych par.
OdpowiedzUsuńWarto poznać. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
No i muszę przyznać szczerze, że na tej imprezie są same nieznajome pary :-) Jestem naprawdę zacofana jeśli pozostajemy w klimacie seriali :-P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja tam wierzę, że kiedyś jeszcze przepadniesz na punkcie seriali. I będziesz oglądac i zachwycać się i cieszyć i w ogóle. :D
UsuńPozdrawiam,
Sherry