Finding Eden
A Sign of Love, tom 2
Septem/Wydawnictwo Helion
Premiera: 3.08.2016!
312 str.
312 str.
Recenzja nie zawiera spoilerów z tomu 1!
Eden i Calder, dwójka młodych ludzi, zakochała się w sobie bez pamięci - wbrew zakazom, wbrew regułom. Zaryzykowali wszystkim, sprzeciwili się samym bogom, tylko po to, by udowodnić, że słodkie chwile, których zaznali we dwoje, są zwiastunem przeznaczonej im przyszłości. Takiej, w której byliby razem, nie ważne co. Czy jednak miłość, której korzenie sięgają sekty, ma szansę na trwanie, zwłaszcza po tragicznych wydarzeniach z kulminacji książki "Calder. Narodziny odwagi"?
Pierwszy tom duologii - ku memu zdumieniu - był prawdziwą niespodzianką. Przyniósł ze sobą w większości - pozytywne wrażenia, uroczą, a równocześnie tragiczną historię miłosną, której jednak przebieg śledziłam z zainteresowaniem i fascynacją. Przyniósł ciekawe tło w postaci sekty i walki z regułami oraz dowiadywaniu się co jest prawdziwe, a co wymyślone. Przyniósł badanie jak prezentuje się normalność innych ludzi. W kontynuacji historii Eden i Caldera, sięgniemy do samych początków, znajdując pytania na odpowiedzi: "dlaczego?", "czemu właśnie oni?", "kim są?".
Muszę przyznać z rozczarowaniem, że "Eden. Nowy początek" niestety nie wydawał mi się już tak dobry jak pierwszy tom. To co tam wydawało mi się słodkie, urocze, a nawet kochane, tutaj było naiwne, płytkie, przewidywalne i przesłodzone. Czytając książkę miałam wrażenie, jakby autorka wylała na papier tony lukru. Coś się bowiem zmieniło. Bohaterowie, którym w pierwszej części kibicowałam, teraz jedynie mnie irytowali. Mia Sheridan doszła do wniosku, że genialnym pomysłem byłoby wyidealizowanie każdego możliwego elementu, a na dodatek zastosowanie motywu czegoś co nazywam "szczęśliwym zbiegiem okoliczności" - do wszystkiego co przytrafiało się bohaterom. Denerwowało mnie, że informacje przychodziły im praktycznie znikąd, że nie musieli się nawet wysilać, by znaleźć odpowiedzi na pytania, bo los tajemniczo podsuwał im odpowiedzi, jak na tacy.
Na dodatek autorka umniejszyła rolę Xandera - mojego ulubieńca, co zasadniczo skończyło się na tym, że z niesmakiem obserwowałam toczącą się historię dwójki głównych bohaterów. Naprawdę starałam się polubić tę powieść, tak jak polubiłam część pierwszą, ale nie byłam w stanie.
Wydarzenia były tak przewidywalne, nierzeczywiste, nierealne i naciągane, że aż mi się wierzyć nie chciało, że żaden redaktor nie zwrócił na to uwagi autorce, gdy wydawała powieść w Stanach. Po raz kolejny uraczyła nas tyradą o przeznaczeniu i wielkiej, prawdziwej miłości i o ile jeszcze w "Calderze" faktycznie wydawało mi się to wszystko mieć sens, w "Eden" niestety nie trzymało się kupy.
I nie piszę, że ta powieść jest zła. Bo nie jest. Po prostu miałam nadzieję, że Mia Sheridan wykaże się czymś więcej, że pozytywnie mnie zaskoczy po raz kolejny. Niestety, skończyło się tak jak zwykle, co prowadzi mnie do wniosku, że prawdopodobnie jej powieści nigdy nie trafią do mojego serca. Ale hej! Jest szansa, że trafią do waszego!
Bo Mia pisze naprawdę... ciekawie. Ma dość przyjemny i lekki styl, jej książki - także "Eden" czyta się błyskawicznie. A fakt, że ja tak wiele mam do zarzucenia pisarce i jej powieściom... powiedzmy, że to sprawa indywidualnego odbioru.
Także jeśli lubicie romantyczne powieści, w którym jej mowa o przeznaczeniu, wielkiej, prawdziwej miłości, która przetrwa wszystkie burze i nawałnice i wywalczy sobie drogę do szczęścia - powinniście dać szansę pani Sheridan. W swoich dziełach łączy miłosne historie z wątkami kryminalnymi, co zdecydowanie ubarwia lekturę. Przede wszystkim jednak, w trakcie lektury czegokolwiek opatrzonego nazwiskiem Mii, nie da się przynajmniej raz nie uśmiechnąć. Autorka bowiem rozgościła się na rynku literackim i rozkochała się w pisaniu o emocjach i uczuciach, a jej oddanie tym motywom, wydaje owoce.
Opowieść o Calderze i Eden jest tragiczna, dramatyczna, a jednocześnie czuła i krucha. Jeśli jesteście gotowi by przekonać się jak w świecie pełnym zła, odnajduje się dobro i miłość - "Eden. Nowy początek" jest dla was.
źr. |
Na dodatek autorka umniejszyła rolę Xandera - mojego ulubieńca, co zasadniczo skończyło się na tym, że z niesmakiem obserwowałam toczącą się historię dwójki głównych bohaterów. Naprawdę starałam się polubić tę powieść, tak jak polubiłam część pierwszą, ale nie byłam w stanie.
Wydarzenia były tak przewidywalne, nierzeczywiste, nierealne i naciągane, że aż mi się wierzyć nie chciało, że żaden redaktor nie zwrócił na to uwagi autorce, gdy wydawała powieść w Stanach. Po raz kolejny uraczyła nas tyradą o przeznaczeniu i wielkiej, prawdziwej miłości i o ile jeszcze w "Calderze" faktycznie wydawało mi się to wszystko mieć sens, w "Eden" niestety nie trzymało się kupy.
I nie piszę, że ta powieść jest zła. Bo nie jest. Po prostu miałam nadzieję, że Mia Sheridan wykaże się czymś więcej, że pozytywnie mnie zaskoczy po raz kolejny. Niestety, skończyło się tak jak zwykle, co prowadzi mnie do wniosku, że prawdopodobnie jej powieści nigdy nie trafią do mojego serca. Ale hej! Jest szansa, że trafią do waszego!
Bo Mia pisze naprawdę... ciekawie. Ma dość przyjemny i lekki styl, jej książki - także "Eden" czyta się błyskawicznie. A fakt, że ja tak wiele mam do zarzucenia pisarce i jej powieściom... powiedzmy, że to sprawa indywidualnego odbioru.
Także jeśli lubicie romantyczne powieści, w którym jej mowa o przeznaczeniu, wielkiej, prawdziwej miłości, która przetrwa wszystkie burze i nawałnice i wywalczy sobie drogę do szczęścia - powinniście dać szansę pani Sheridan. W swoich dziełach łączy miłosne historie z wątkami kryminalnymi, co zdecydowanie ubarwia lekturę. Przede wszystkim jednak, w trakcie lektury czegokolwiek opatrzonego nazwiskiem Mii, nie da się przynajmniej raz nie uśmiechnąć. Autorka bowiem rozgościła się na rynku literackim i rozkochała się w pisaniu o emocjach i uczuciach, a jej oddanie tym motywom, wydaje owoce.
Opowieść o Calderze i Eden jest tragiczna, dramatyczna, a jednocześnie czuła i krucha. Jeśli jesteście gotowi by przekonać się jak w świecie pełnym zła, odnajduje się dobro i miłość - "Eden. Nowy początek" jest dla was.
6/10
Pozdrawiam,
Sherry
Calder. Narodziny odwagi | Eden. Nowy początek
Inne książki Mii Sheridan zrecenzowane na Feniksie:
Książkę, jeszcze przed premierą, miałam okazję przeczytać, dzięki uprzejmości wydawnictwa Septem. Serdecznie dziękuję!
Nie czytałam do tej pory nawet pierwszego tomu, ale wiem, że akurat tamten wielu osobom przypadł do gustu. Może się skuszę na tę serię mimo wszystko. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Tak, jedynka nawet mnie się podobała, a ja ogólnie mam problem z książkami Sheridan, także... polecam. Może tobie nawet bardziej przypadnie do gustu. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Nie czytałam jeszcze pierwszego tomu, ale chyba z ciekawości kiedyś się z nim zapoznam. :) Ale te okładki są naprawdę brzydkie, pierwszego, jak i drugiego tomu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Natalia z natalie-and-books.blogspot.com/
Wydawnictwo pozostawiło oryginały i z jednej strony to się ceni, bo czasami oryginały są niesamowite, a czasami cóż. Musimy po prosu większą uwagę zwracać na to co jest w środku. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Na chwilę obecną nie czuję, żebym chciała tę powieść przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Jestem w stanie to zrozumieć. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Kurczę, mam nadzieję, że do mojego serca jej powieści właśnie trafią. Choć jeśli nie trafiły do Twojego, raczej marne na to szanse :-P Mimo wszystko skoro zagościła na mojej półce dam jej szansę by spróbowała tego dokonać :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Trzymam MOCNO kciuki, by cię oczarowała. :D
UsuńPozdrawiam,
Sherry