niedziela, 8 maja 2016

Stinger. Żądło namiętności - Mia Sheridan


Stinger
Septem/Wydawnictwo Helion, 2016
408 str.

To dziwaczny zbieg okoliczności, że pewnego weekendu, równolegle do siebie, odbywają się dwie konferencje, dokładnie w tym samym hotelu. Jeden, który jest celem Grace Hamilton - ambitnej studentki prawa, drugi, który w zamierzeniu, ma być między innymi dla Carsona Stingera, aktora porno. To dziwaczny zbieg okoliczności, że dwójka tak odmiennych od siebie ludzi, wpada sobie w oko od pierwszego wejrzenia. To dziwaczny zbieg okoliczności, że zacinają się w windzie, a ich pobyt w zamkniętej przestrzeni, prowadzi ich do zawarcia pewnego układu, który ma przysłużyć się obydwojgu. I w końcu, to dziwaczny zbieg okoliczności, że parę lat później, odmienieni, Grace i Carson ponownie się spotykają i nie potrafią trzymać się od siebie z daleka. 

Może będziecie zdziwieni, ale wbrew tytułowi, "Stinger. Żądło namiętności" nie jest erotykiem. Nazwałabym tę książkę romansem, z pewnymi elementami New Adult oraz dodatkami w postaci... co prawda to prawda - wielu scen erotycznych, które jednak nie wypełniają pierwszego planu powieści. Fabuła opiera się na intensywnej więzi, która pewnego dnia połączyła Carsona i Grace, a która nie dała im o sobie zapomnieć przez wiele lat od ich rozstania, po to by wrócić ze zdwojoną mocą, przy ponownym spotkaniu. 

Mia Sheridan zdążyła mnie przyzwyczaić, że w swoich książkach łączy historie romantyczne, z walkami wewnętrznymi, które przeżywają bohaterowie i kryminalnymi dodatkami, które w zamierzeniu, mają dodawać książce na znaczeniu. Po to by pokazać, że romans może coś ze sobą nieść. Niestety, w przypadku pióra tej pani, powiedziałabym, że pomieszanie kryminalnego aspektu z przesłodzoną historią romantyczną, skończyło się na tym, iż całość wypadła sztucznie, naciąganie, a jeśli połączyć to z nieudolną narracją z perspektywy faceta, to mamy filary tworzące "Stingera"

Problem w piórze Mii Sheridan jest taki, że stara się tworzyć historie o "prawdziwej miłości i o ludziach, którzy są sobie przeznaczeni". Tyle, że nie wiem czy autorce ktoś powiedział, że prawdziwa miłość nie opiera się na gruchnięciu relacji opartej na seksie i naciąganej śpiewce o przeznaczeniu i losie. Cała więź Carsona i Grace wydawała mi się w najlepszym wypadku przesłodzona i sztuczna. Nie kupowałam tych wszystkich wewnętrznych walk i chaosu, które w nich zachodziły, bo po prostu nic mi się w tej historii nie trzymało kupy. 

Na dodatek w tej powieści wszystko i wszyscy byli skrajni. Jeśli ktoś jest zły, to jest zły do szpiku kości, a cała reszta ludzi jest dobra. Jeśli ktoś jest zły, to wiadomo, że skończy źle, a jeśli ktoś jest dobry, to oczywiście wszystko będzie mu perfekcyjnie wychodzić, bo hej - bohaterowie tak mają. Nie wiem na jakim świecie Mia Sheridan żyje, ale w prawdziwym życiu, człowiek nie składa się z samych dobrych lub złych cech. I myślę, że w gruncie rzeczy, ten aspekt nierealności w książce, przesądził o tym, że nie byłam w stanie do końca cieszyć się lekturą. Choć nie mogę powiedzieć też, że była do końca zła. Bo nie była.

Pióro Sheridan jest naprawdę przyjemne, bohaterów drugoplanowych nie da się nie lubić, a całą historię można czytać bez wytchnienia, bo przyciąga człowieka jak magnes. I co prawda to prawda, wszystkie tak zwane "żarty" wydawały mi się kiczowate, co nie znaczy, że ani razu przy lekturze się nie uśmiechnęłam. Bo uśmiechnęłam się. Spodobały mi się czyste odruchy troski i lojalności. Spodobało mi się przedstawienie osób, które odpowiednio zmobilizowane, potrafią się zmierzyć ze swoimi lękami i rozpocząć walkę o własne marzenia i o realne cele. Podobało mi się ukazanie walki z przeciwnościami losu i podejmowanie wyzwań, jakie stawia przed ludźmi życie. Spodobała mi się sama idea połączenia skrajnie różnych jednostek i nakierowania ich losów w taki sposób by ścieżki ich egzystencji się ze sobą przeplatały. Przede wszystkim jednak, myślę, że warto zwrócić uwagę na koncepcję pomysłu, by spróbować nadać romansowi poważniejszemu wydźwięku.

To prawda, że w moim mniemaniu, Mii Sheridan to wszystko wyszło średnio w "Stingerze", ale doceniam próby, doceniam oryginalny pomysł i wplecenie w opowieść poważniejszych wątków, a także przedstawienie kariery wojskowego, którą myślę, że jeszcze mocniej mogliśmy po lekturze "Żądła namiętności" docenić.

Jakkolwiek nie krytykowałabym pewnych aspektów tej książki, nie żałuję, że pozwoliłam Mii Sheridan skraść mi kilka godzin, bo przeżycie ich w towarzystwie ciepłych uczuć, intensywnych emocji, wylewających się z kartek, było niezwykle przyjemnym doświadczeniem. Co prawda historia nie uderzyła we mnie tak jak miałam nadzieję, że to zrobi, ale jestem pewna, że wiele osób odbierze ją znacznie lepiej ode mnie. Jeśli więc czujecie, że Carson Stinger i Grace mogą was porwać, mogą sprawić, że zapomnicie o całym świecie na rzecz tego co oni oferują, nie bójcie się dać im na to szansy.

6/10
Pozdrawiam,
Sherry


Inne książki Mii Sheridan zrecenzowane na Feniksie:



Książkę miałam okazję przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Septem. Serdecznie dziękuję!