źr. |
Sezony: 5 (zamówiony)
Rok produkcji: 2012 - ...
Gatunek: Dramat, Akcja, Sci-Fi
Recenzja nie zawiera spoilerów z poprzednich sezonów!
Be Beacon of Hope
Pewnie dla wielu z was nie będzie niespodzianką, że kocham Arrowa. Kocham każdą cząsteczką siebie. Wiem, ze jest sporo osób, które uważa, że ten serial jest beznadziejny i monotonny w kontekście do bardziej ożywionego Flasha, co nie zmienia faktu, że Arrow był jedną z pierwszych produkcji o Superbohaterach, które obejrzałam, Arrow po części sprawił, że zakochałam się w świecie Superbohaterów i komiksów, żywię do niego niezwykły sentyment i przywiązanie (co widać po recenzjach - sezon 1 - sezon 2 - sezon 3) i nic tegoż faktu nie zmieni. Sezon czwarty był... cóż... specyficzny. Inny. Ale wszystko ma swoje blaski i cienie.
źr. |
źr. |
Bezspoilerowo o fabule. Głównym bohaterem serialu jest Oliver Queen - syn miliardera, uchodzący w społeczności za playboya, ze skłonnościami do romansowania z większą częścią kobiet w Star City. Po pięciu latach spędzonych na wyspie, Ollie powraca do miasta rodzinnego, by stać się Arrowem i zwalczać przestępczość. W krucjacie pomaga mu jego team, a każdy kolejny sezon serialu, przynosi coraz to bardziej niebezpiecznych i szalonych wrogów.
To z czym jednak mierzy się Oliver, to mrok wewnątrz niego. Ciemność, nad którą nie ma kontroli, która sprawia, że mimo iż otaczają go przyjaciele i rodzina, on zdaje się być sam, ze wspomnieniami, które go męczą.
W sezonie czwartym, głównym zagrożeniem, z którym zmierzy się Team Arrow, będzie Damien Darkh. Szaleniec, którego misja, może zniszczyć wszystko nad czym pracowała drużyna Olivera, przez ostatnich kilka lat.
źr. |
źr. |
Co zawiodło?
Łamiąc mi, tym samym, serce?
- Przede wszystkim, twórcy obiecali w sezonie czwartym skupić się na Olicity. I do pewnego momentu, naprawdę nie mogliśmy narzekać. Sprawy się pokomplikowały potem i okej - przyznaję - zepsuły ten sezon. Nie wiem. Nie zrozumcie mnie źle - wciąż jestem #TeamOlicity i będę choćby nie wiem co - ale w takim wydaniu, w jakim to było podane w sezonie czwartym, coś nie wypaliło.
- Retrospekcje Olivera. Ci, którzy oglądają serial, wiedzą, że od pierwszego sezonu, odcinki składają się z wydarzeń rozgrywających się z teraźniejszości i wspomnień Olivera z wyspy. Wspomnienia z czwartego sezonu były niespójne, mało... prawdopodobne i logiczne dla mnie - z perspektywy zachowań pewnych postaci. Plus jest taki, że twórcy zdają sobie sprawę, że spieprzyli i obiecali poprawę. Minus... pamiętam poprzednie sezony, kiedy teraźniejszość i przeszłość fantastycznie współgrały. Jest mi przykro, że w czwartym nie mogłam na to liczyć.
- Finał. Ostatnich kilka odcinków było naprawdę w porządku. Ale sam odcinek finałowy? Jestem rozczarowana, nie będę kłamać. Obyło się bez szału, wszystko skończyło się jakoś tak... zbyt szybko, zbyt prosto. I mimo że finał miał też swoje pozytywy, o których wspomnę później, o tyle po prostu... nie wiem. Miałam nadzieję, na autentyczne fajerwerki, a otrzymałam prawdopodobnie najgorsze zakończenie sezonu w Arrow, od początku istnienia. Bo było za proste. Zbyt łagodna. Tyle.
źr. |
źr. |
- Dynamika, gdzieś zaginęła. Nie wiem. W którymś momencie, naprawdę oglądanie zaczęło mnie męczyć i przeraziło mnie to nie na żarty. Na szczęście to trwało przez jakieś dwa/trzy odcinki, a później umilkło pod wpływem mojej ekscytacji, ale wciąż - przykro, że to wszystko tak się potoczyło.
- Mam wrażenie, że tak jak we Flashu, w którymś momencie zachowanie postaci, straciło logikę. Patrzyłam na to co robili, jak reagowali na różne zdarzenia i w głowie mi się nie mieściło, że twórcy tak to wszystko postanowili przeprowadzić.
- Plan Darkha, też czuliście, że to taka jedna wielka powtórka z rozrywki? Mieli tak znakomitą postać - ZŁĄ POSTAĆ i mam wrażenie, że nie wyciągnęli z niego i tego co planował, wszystkiego co mogli wyciągnąć. Jeśli zaś chodzi o wielki-zły-zły-plan, owszem - był przerażający, ale jakiś taki... mało świeży...?
- Merlyn. Na litość bogów. Czy ktoś mógłby mu powiedzieć, żeby po prostu się odpieprzył i nie wracał? Strasznie irytuje mnie, że pojawia się. Ciągle i ciągle i ciągle i ciągle. Albo niech zrobią niego typowego antagonistę, albo niech przestaną go wciąż sprowadzać na plan. Mam wrażenie, że po prostu wszystko co miał ciekawego do powiedzenia - powiedział. Czemu zatem jego historia wciąż trwa?
- Śmierć pewnej postaci. I to w sumie nie jest ani negatyw ani pozytyw. Znaczy wynika i coś dobrego i coś złego z tego wszystkiego. Ale muszę przyznać - WOW. Płakałam. Nie spodziewałam się. O RANY. Tym samym twórcy udowodnili, że mają w dupie kanon komiksów. Co mnie dziwnie cieszy. :D
- Diggle. Czy tylko mnie, niestety, ta postać ostro zaczęła w pewnym momencie wkurzać? Nie przez długi czas, ale jednak.
źr. |
źr. |
Czemu mimo wszystko 4 sezon był
NIE-SA-MO-WI-TY?
- Team Arrow dostał nową Arrow Cave - nową bazę i muszę przyznać - WOW.
- Team Arrow był jakiś taki... po prostu FAJNY. Bo wszyscy już wiedzieli na co się decydują, wszyscy wiedzieli z czym się mierzą, wszyscy współpracowali - nie bez sprzeczek i konfliktów - życie nie jest takie proste - ale muszę przyznać, uwielbiałam oglądać ekipę w akcji.
- Obecność kilku postaci - jak współpracownika Felicity - Curtisa, matki Felicity - Dony - wprowadziła w ten serial takie iskierki radości. I muszę przyznać, jestem fanką takiego rozpromieniania Arrowa, bo gdy sprawy idą naprawdę źle i nawet Felicity traci swój optymizm, dobrze widzieć, jak ktoś inny przejmuje stery i bawi nas swoją obecnośćią.
- Przemiana detektywa Lance'a. Uwielbiam! Nie wiem. Jakoś do tej pory - do czwartego sezonu, niezbyt lubiłam tą postać. Może szanowałam, może respektowałam jego wybory, może próbowałam wczuć się w sytuację. Ale w czwartym sezonie Lance naprawdę zadziwił. Pozytywnie.
- Odcinek crossoverowy. To chyba najbardziej wyczekiwane przeze mnie odcinki, jeśli chodzi zarówno o Arrow, jak i o Flasha. I nie zawiodły. Jestem bardzo dumna, że znów okazały się dynamiczne, barwne, żywe, pełne akcji, humoru i niesamowitych dialogów. Poważnie - kombinacja Teamu Arrow z Teamem Flash, jest EPICKA. Nic nie poradzę na to, że mam do nich absolutną słabość.
źr. |
źr. |
- Odcinki z gośćmi specjalnymi! Jestem ZAKOCHANA w odcinku z Constantine'm. Wtedy nawet retrospekcje mnie nie drażniły - o dziwo. Constantine to jedna z moich najulubieńszych komiksowych postaci, kocham Matta w tej roli, od czasów jego własnego serialu i jestem zakochana w tym, jak ironicznie - Ollie i Constantine znaleźli wspólny język. CHCEMY WIĘCEJ!
- Vixen. Co. Za. Dziewczyna. Jestem za osobnym serialem, specjalnie dla niej, bo cholera! Zadziwia! Z nią wszystko jest jakieś takie... bardziej ciekawe. Plus, jestem pewna, że z jej mocy i tego co kryją, można by sporo wyciągnąć, także jak dla mnie, możemy wprowadzać kolejny spin-off. I może odzyskać Constantine'a...?
- Do Arrowa w tym sezonie wkradł się mistycyzm i magia. Mieliśmy już przedsmak tego w poprzednim sezonie, ale w tym, mogliśmy się nad tym bardziej skupić. W końcu wspomniane przeze mnie wyżej postacie mają wszystko wspólne z magią, sam Darkh czerpie z niej garściami, także to było bardzo interesujące.
- Więcej komiksowych postaci! Powraca Cupid <3, kochany Roy! Irytujący, ale wciąż komiksowy Calculator! Double Down grany przez Papę Argenta z TW! Fantastyczny Anarky!
- Finał i zapowiedź tego co niesie. Po pierwsze - powrót do starego, dobrego Teamu Arrow. Jestem ZA. Po drugie - wątek Bratvy - to nie może się nie udać. Po trzecie - przedstawienie ostatniego roku Olivera na wyspie, ekhem. Po czwarte - Oliver został... NO SAMI WIECIE KIM! W komiksie było dokładnie to samo! WOW.
- Nic na to nie poradzę, ale cholera! Olicity to taaaka perfekcja...
źr. |
źr. |
Podsumowując - czwarty sezon nie był NAJLEPSZYM, jeśli chodzi o Arrowa. Ale wiecie co? Wciąż reprezentuje sobą więcej niż niektóre istniejące seriale razem wzięte. Wciąż mnie emocjonuje, wciąż sprawia, że się ekscytuję poznaniem kolejnych superzłoczyńców, zobaczenia kolejnych komiksowych postaci. Wierzę, że fala krytyki która spłynęła ze strony fanów na twórców, sprawi, że sezon piąty będzie naprawdę dobry. Solidny. Tego mojemu kochanemu Arrow życzę.
I wciąż serial polecam. Bo po pierwsze - to on jest podstawą, to on jest filarem DC-seriali. Jeśli nie poznacie korzeni, nie docenicie całej reszty należycie - Flasha czy DC's Legends of Tomorrow. Wszystko ma swoje powody. A Arrow jest serialem, który jest klimatyczny, jest mroczny, daje odczuć tą gęstniejącą atmosferę. I o ile czasami czuję, że ludzie we Flashu postępują niedojrzale, o tyle ekipa w Arrow naprawdę zaskakuje podejściem do spraw i sposobem z mierzeniem się z problemami.
Więc czy warto? Oczywiście.
Pozdrawiam,
Sherry
źr. |
Ojj mi niestety sezon czwarty nie przypadł do gustu, był słabszy od trzeciego i nieporównywalnie odstający poziomem od dwóch pierwszych. Na początku byłam wielką fajną Arrow, ale niestety w pewnym momencie wszystko zaczęło iść w złym kierunku :) Finał był rozczarowujący, ale jak dla mnie najlepszą sceną była ta, gdy Felicity wstała i wyszła :P (bez szczegółów, nie chcę spojlować a kto widział sezon ten zrozumie co mam na myśli). Popłakałam się na tej scenie ze śmiechu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tak, ten sezon nie był najlepszym, ale jeśli o niego chodzi, zawsze znajdą się jasne strony i dla mnie takimi były gościnne występy innych bohaterów. Poza tym, podoba mi się zmiana Olivera. Inni mogli mnie denerwować, ale cieszę się, że Ollie dojrzał do postaci, którą jest teraz. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
ja nie oglądałam żadnego z sezonów więc i czwartego nie obejrzę :(
OdpowiedzUsuńO, przykro mi! :(
UsuńPozdrawiam,
Sherry