Mam nadzieję, że jesteście przyzwyczajeni do faktu, że zwykle opinia Sherry różni się od opinii krytyków seriali, prawda? I że Sherry jest wielką entuzjastką świata DC? I maniakiem serialowym? Zakochaną w dwóch produkcjach, od których wziął początek DC's Legends of Tomorrow? Okej. Tak przygotowani, myślę, że przeżyjecie czytanie tego postu.
Czym jest spin-off Arrowa i Flasha? Drugoplanowe postacie oraz bohaterowie z tła z obydwu seriali głównych, zostają zrekrutowani do tajnej misji, przez podróżnika w czasie - Ripa Huntera, który odwrócił się od organizacji, której był częścią, tylko po to, by uratować swoich najbliższych i... cały świat. Do jego misji dołącza więc ósemka ludzi. Różnych, pokręconych na wiele sposobów ludzi. Kryminalistów i niespełnionych bohaterów. Ludzi, którzy nie mają nic do stracenia, lub poszukują swojego miejsca w świecie.
Przed nimi wiele wyzwań, jako że oś czasu jest delikatna, nasi bohaterowie będą musieli się zmierzyć nie tylko ze skutkami własnych decyzji, ale też z zagrożeniami jakie oferuje czas oraz despotą, którego ścigają i który jest celem ich misji - Vandalem Savage. Nieśmiertelny, dążący do przejęcia władzy nad światem szaleniec, będzie zapalnikiem do wielu różnych zmian, do wielu gwałtownych reakcji i rozwoju pewnych więzi pomiędzy naszą podróżującą w czasie dziewiątką... legend.
Okej, więc z kim w Legendach będziemy mieć do czynienia? Wspomniałam o Ripie - zbiegłym Mistrzu Czasu. Owszem, zdaję sobie sprawę z tego jakie zdanie o nim panuje na internecie. Nie jestem ślepa. Ale szczerze? I don't care. Uwielbiam go, był jednym z moich ulubieńców. Bo pewnie, postępował... różnie na przestrzeni tych szesnastu odcinków, ale bądźmy szczerzy - czego my byśmy nie zrobili na jego miejscu, by ratować własną rodzinę?
Firestorm przybył do Legend z Flasha i zagwarantował mi mnóstwo uśmiechów, bo kłótnie Martina i Jaxa były czasami genialne. Poza tym, ich poświęcenie, ich różne charaktery, ich walka, ich zrozumienia dla siebie nawzajem... Cieszę się, że nie zabrakło ich w tym serialu, bo ta skrajność osobowościowa, powodowała, że sama produkcja stała się barwniejsza.
Z pewnością fani Arrowa kojarzą Raya Palmera, a.ka Atoma. Facet był... chwilami irytujący, nie będę kłamać. W końcu ci czyści, wiecznie honorowi, dobrzy z natury, kochliwi, romantyczni lalusiowie najczęściej są hejtowani przez fanów seriali. Ale wiecie co? Myślę, że pomimo jego drażliwego charakteru, on był dobrym dopełnieniem, bo podczas gdy ze strony paru kolejnych postaci, o których wspomnę zaraz - wiało chłodem i nieprzewidywalnością, o tyle Ray z tą swoją dobrocią - czasami irytującą, no ale - po prostu równoważył szalę.
Lećmy dalej. W kolejce czekają Hawkgirl i Hawkman, ale szczerze... naprawdę ich niezbyt lubię, więc to nie będzie długi akapit. Zbyt... słodcy, zbyt... lukrowi, zbyt... nijacy. Mam wrażenie, że kompletnie niczego nie włożyli w drużynę oprócz wiadomego połączenia ich wątku z wątkiem Vandala. I to był chyba jedyny powód czemu w ogóle pojawili się w Legendach. Osobiście, nie jestem fanką. Owszem, czasami ten element "o jakie to słodkie" był potrzebny, ale nie do przesady...
Najlepsze zostawia się na koniec. Moja trójka ulubieńców. Ci, którzy zdecydowanie mają coś na sumieniu. Ci, którzy głęboko w środku mierzą się z mrokiem. Ci, w których życiorysie nie pasuje słowo "bohater". Niezawodne trio. Zacznijmy od mojej ulubienicy - Sara. Pokochałam ją w Arrow i wierzcie mi - kiedy dowiedziałam się, że będzie jedną z gwiazd Legend... to że byłam uradowana, to niedopowiedzenie roku. Absolutnie uwielbiam to jaką badass była, jaką wojowniczkę sobą reprezentowała. Uwielbiam fakt, jak mierzyła się z przeszłością, z pozostałościami... zgrupowania, w którym była. Sara to po prostu Sara. Jak tu jej nie uwielbiać?
No i najlepszy duet EVER: Captain Cold i Heat Wave, czy raczej Leonard Snart i Mick Rory. Zeusie... Świat bez tej dwójki byłby po prostu gorszy. Moi źli-ulubieńcy z Flasha. Wiecie, jeszcze przed premierą Legend, zastanawiałam się jak świetna będzie ich interakcja na przykład z Sarą i cholera - nie zawiodłam się! Tyle chemii! Tyle emocji! Tyle iskier! Ta dwójka, ich odzywki, ich partnerstwo, ich poza a'la "nic mnie nie obchodzi, jestem zły i nieczuły", podczas gdy w serialu mogliśmy dotrzeć głęboko do ich wnętrza... Cudo. SnartLove4eva. Tia, możecie się domyślać kto jest moją miłością.
Wiecie, początkowo miałam pewne obawy. W końcu ten serial jest KOLEJNYM po Flashu, spin-offem w świecie DC-seriali, który zaistniał po Arrowie. Poza tym, dla postronnego obserwatora mogło to wyglądać tak, jakby serial był tworzony na odczep-się, jako że jego głównymi bohaterami były wyrzutki z dwóch wyżej wspomnianych produkcji. W praktyce jednak, dałam się oczarować tej produkcji od pierwszego odcinka, a czasami - słowo daję, ten serial kochałam nawet mocniej od Arrowa i Flasha i to na jego kolejne epizody wyczekiwałam z największą niecierpliwością.
Bo akcja była szybka, dynamiczna, barwna, żywa. I owszem, wątek Vandala ciągnął się przez wszystkie szesnaście odcinków, ale pomiędzy tym wszystkim twórcy nie zapomnieli wstawić wielu innych, dopełniających całość elementów. Interakcji. Genialnych dialogów. Momentów do rozczulenia się. Co chichotania. A nawet wzruszenia.
Moją piętą achillesową - nie będę kłamać, była więź Ripa z rodziną. Ten wątek mnie prześladował i chyba przez tą zażyłość z Ripem, psychiczną i emocjonalną, tak intensywnie przeżywałam jego dramaty i tragedie. I cierpiałam razem z nim. Dojrzewałam razem z nim. Uczyłam się ufać pozostałym razem z nim.
Z opinii na internecie wnioskuję, że to co najbardziej ludziom w tej produkcji nie pasowało, to fakt, że bohaterowie popełniali błędy. Ale wiecie co? Ja cieszę się, że to robili. Że zostali ukazani nie jako idealni-do-bólu-bogowie, tylko jako zwykli ludzie, którzy mają i wady i zalety i pomimo świetnych zdolności, doznają też goryczy porażki i rozczarowania.
Bo te wszystkie błędy i rozczarowania, prowadziły ich gdzieś dalej, uczyły ich czegoś. To sprawiało, że dojrzewali, dorastali. I jestem wielką fanką takiego przedstawiania sytuacji w serialach. Kiedy możemy być świadkami drogi, jaką przebywają bohaterowie, by nauczyć się działać na przykład w grupie osób, z którymi się nie ma nic wspólnego. Kiedy uczą się walczyć z przeszłością, przyszłością i teraźniejszością oraz własnymi słabościami. Świadomi ich, ale równocześnie silni na tyle, by je odepchnąć.
Widać tę ewolucję postaci na przestrzeni całego sezonu i to jest jedna z największych zalet tego serialu. Że oprócz świetnej, trzymającej w napięciu, szybkiej, żywej akcji, oprócz dynamiki pomiędzy postaciami, oprócz świetnego humoru i dialogów, których osobiście - jestem fanką - mamy jeszcze ten progress w sposobie myślenia naszych Legend. Weźmy chociażby Micka. Czy ktoś kto oglądał już cały sezon, mógłby się spodziewać, że Mick z pierwszego odcinka, a Mick z ostatniego odcinka, w którym wystąpił, jest tak rozwinięty. Tak uświadomiony? Tak inny, a równocześnie wciąż jest tym zgryźliwym, nieczułym mistrzem riposty?
Odnośnie samych interakcji i relacji bohaterów: dwa słowa - uwielbiam to. Bo nie wszyscy się tam kochają i nie jest pomiędzy nimi różowo, ze względu na różnice charakterów, różnice idei jakimi się kierują w życiu i poziomu szlachetności w ich serduszkach. To wszystko sprawia, że stanowią tak genialny team do oglądania, że człowiek aż się uśmiecha i zaciera rączki z niecierpliwości i podekscytowania.
Ironią jest, że każdy tam od każdego może się czegoś nauczyć. Dzieli ich tak wiele, a łączy cel - misja i to... wystarcza. Wystarcza, by stali się jedną wielką całością. Może nie bez szwów podtrzymujących całość, ale jednak. Team. Ekipa. Jedno ciało, i tak dalej, i tak dalej.
Co jeszcze kocham w Legendach - fakt, że podróżujemy w czasie i skaczemy z miejsca w miejsce. No bo wiecie - w Arrowie praktycznie nie ruszamy się ze Star City. We Flashu praktycznie nie ruszamy się z Central City. Natomiast tu? Tu twórcy się nie ograniczali. Rosja, Niemcy, Francja, Dziki Zachód i wiele innych niespodzianek. Plus - w serialu nie zabrakło postaci z innych komiksów DC. Jonah Hex chociażby. Albo Cassandra Savage. Uwielbiam odcinki z nimi, uwielbiam atrakcje jakie miały do zaoferowania różne miejsca i czasy w Legendach.
Czy zatem polecam Legendy? O-CZY-WI-ŚCIE! Ale serio, spodziewaliście się czegoś innego? Jeśli tak, kompletnie mnie nie znacie. I mojej miłości do DC. I do seriali. I do Sary. I Ripa. I Snarta. I Rory'ego. Mam swoje OTP. Nawet dwa. I BROTP - co jest ważne, wierzcie.
Śmiałam się przy tym serialu. Chichotałam. Uśmiechałam. Dwa ostatnie odcinki przeryczałam jak głupia. Straty dotknęły mnie na poziomie, na którym nie sądziłam, że mnie dotkną. Ale cholera, sam finał-finał ostatniego odcinka, to ja krzycząca do ekranu: "TAK-TAK-TAK!!!!!!!!!".
Drugi sezon, zapowiada się epicko. Bo pewna postać dołącza do załogi. Bo pewnych postaci nie ma - chwałazeusowi. I chociaż naprawdę, naprawdę przeżywam pewną śmierć z sezonu pierwszego i wiem, że moje serduszko już nigdy nie będzie funkcjonować tak jak wcześniej, to jestem mega pozytywnie nastawiona, pełna entuzjazmu i energii bo już teraz wiem, że Rip i załoga mnie nie rozczarują. Wręcz przeciwnie.
To. Będzie. Dobre.
Pozdrawiam,
Sherry
PS. Polecam jednak oglądać serial w kolejności. Czyli wiecie. Najpierw Arrow. Później Flash. Później Legendy. Bo kolejność ma sens, poważnie.
Jak nie jesteście co do niej pewni, spytajcie w komentarzach. Wyjaśnię.
Went i Dominic znowu w jednym serialu? I ja nic o tym nie wiedziałam?! Uwielbiam ten duet z czasów Prison Break, niemal tak mocno jak braci Winchester :-) Obiecuję Ci uroczyście, że obejrzę ten serial zaraz po egzaminach ;-) Wiem, że mówiłam to już mnóstwo razy przy różnych okazjach, ale nie jestem już tak gołosłowna, bo ostatnio udało mi się coś obejrzeć, w dodatku nie poprzestając na jednym odcinku, a wchłaniając cały sezon! Wygląda na to, że mnie nawróciłaś. Tytuł zdradzę w komentarzu pod recenzją owego serialu (jak tylko przekopię się przez ogrom zaległości jakie mam u Ciebie) :-) Buziaczki :-*
Tak, tak! <3 Poza tym, tak tylko przypominam, że niedługo Prison Break wraca z tym dwojgiem AGAIN! Jak niesamowite to jest?! A we Flashu i w Legendach oni są ABSOLUTNIE FENOMENALNI. Pomiędzy ich postaciami jest taka chemia, taka więź, taka relacja, która po prostu mnie czaruje od początku do końca. :) Także bardzo polecam <3 Oooo! Jestem strasznie ciekawa cóż to takiego, ale już teraz ci gratuluję i nie mogę być bardziej szczęśliwa! :D Strasznie chciałam, żeby coś cię wkręciło w seriale i udowodniło, że one są cudowne, więc jeśli oglądnęłaś cały sezon czegoś, już jestem z ciebie dumna! :) Pozdrawiam, Sherry
Nie przepadam za filmami i seriali o superbohaterach, ale... mam zamiar zmusić się do obejrzenia X-mena (pierwszego oczywiście) i wtedy może zmienię zdanie ;)
X-Meni to trooochę inna bajka, bo Marvel, ale pewnie - są nieźli na początek. :) Jeśli chodzi o Marvela, też zaczynałam z X-Menami, także miłego oglądania! :) Pozdrawiam, Sherry
Wybacz, ale poza Flashem jestem absolutnie #TeamMarvel :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! ;)
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Ooooo, szkoda. :) Bo w Legendach Jutra są pewne postacie z Flasha, tak tylko mówię. :D
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Went i Dominic znowu w jednym serialu? I ja nic o tym nie wiedziałam?! Uwielbiam ten duet z czasów Prison Break, niemal tak mocno jak braci Winchester :-) Obiecuję Ci uroczyście, że obejrzę ten serial zaraz po egzaminach ;-) Wiem, że mówiłam to już mnóstwo razy przy różnych okazjach, ale nie jestem już tak gołosłowna, bo ostatnio udało mi się coś obejrzeć, w dodatku nie poprzestając na jednym odcinku, a wchłaniając cały sezon! Wygląda na to, że mnie nawróciłaś. Tytuł zdradzę w komentarzu pod recenzją owego serialu (jak tylko przekopię się przez ogrom zaległości jakie mam u Ciebie) :-)
OdpowiedzUsuńBuziaczki :-*
Tak, tak! <3 Poza tym, tak tylko przypominam, że niedługo Prison Break wraca z tym dwojgiem AGAIN! Jak niesamowite to jest?!
UsuńA we Flashu i w Legendach oni są ABSOLUTNIE FENOMENALNI. Pomiędzy ich postaciami jest taka chemia, taka więź, taka relacja, która po prostu mnie czaruje od początku do końca. :) Także bardzo polecam <3
Oooo! Jestem strasznie ciekawa cóż to takiego, ale już teraz ci gratuluję i nie mogę być bardziej szczęśliwa! :D Strasznie chciałam, żeby coś cię wkręciło w seriale i udowodniło, że one są cudowne, więc jeśli oglądnęłaś cały sezon czegoś, już jestem z ciebie dumna! :)
Pozdrawiam,
Sherry
Nie przepadam za filmami i seriali o superbohaterach, ale... mam zamiar zmusić się do obejrzenia X-mena (pierwszego oczywiście) i wtedy może zmienię zdanie ;)
OdpowiedzUsuńX-Meni to trooochę inna bajka, bo Marvel, ale pewnie - są nieźli na początek. :) Jeśli chodzi o Marvela, też zaczynałam z X-Menami, także miłego oglądania! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry