niedziela, 14 maja 2017

Ulubione serialowe shipy - part 7

źr.

Cześć!
Dawno niczym się nie zachwycałam, prawda? Trzeba to nadrobić.

Post NIE ZAWIERA spoilerów z seriali!


źr.

Serenate
Nathaniel Archibald & Serena Van Der Woodsen
Gossip Girl

"Sometimes the stars align for two old friends to come together…"

Od zakończenia Plotkary minęło już dobrych kilka lat, a ja wciąż jeszcze nie przebolałam finału i pewnych decyzji twórców, odnośnie bohaterów i shipów, które zakończyły jako endgame. Tak na dobrą sprawę, nie wiem czy kiedykolwiek to przeboleję. 

Nate i Serena przyjaźnili się od wczesnego dzieciństwa. Razem z Chuckiem i Blair, wychowywali się na Upper East Side. Trzymali się razem, tylko po to, by później walczyć pomiędzy sobą, konkurować, ale też być dla siebie w razie potrzeby, nie ważne co by się działo. Generalnie jestem wielką fanką związków, które biorą się z głębokiej, szczerej, najlepiej długoletniej przyjaźni i wzajemnego szacunku. Więź Nate'a i Sereny taka była. Cierpliwa, lojalna, troskliwa, szczera, naturalna, autentyczna. A do tego intensywna, pełna chemii i iskier.

Nie wiem, Nate i Serena, w moich oczach, od pierwszego odcinka pierwszego sezonu, dzielili bardzo wyjątkową relację. On był w niej zakochany chyba od zawsze - traktował ją jak księżniczkę (w przeciwieństwie do Dana, który chwilami traktował ją jak gówno), podziwiał ją i potrafił wydobyć z niej wewnętrzną siłę i pasję. Był wobec niej lojalny, zawsze się troszczył. I pewnie, miewali gorsze momenty, ale koniec końców stawali po swojej stronie. Serena z kolei... sama powiedziała, że nie ważne z kim skończy, część jej zawsze będzie kochała Nate'a. Był jej księciem, zauroczeniem, fanem numer jeden. Chcę wierzyć, że po finale - nie ważne czy minęło kilka lat czy miesięcy, doszła do wniosku, że to Archibald zawsze był jej bratnią duszą i hm... Podjęła odpowiednie kroki?

Poza tym, mój Boże. Ci którzy oglądali Plotkarę - pamiętacie jak pełen pasji, iskier, pożądania, ale też zrozumienia był ich związek? To musi coś znaczyć.

źr.
źr.

Haylijah
Hayley Marshall & Elijah Mikaelson

Rodzeństwo Mikaelsonów spędziło ze sobą wieki. Dosłownie. Elijah - drugi najstarszy syn Esther i Mikaela, od dzieciństwa brał odpowiedzialność za młodsze rodzeństwo - zwłaszcza przyrodniego brata - Niklausa. Przez setki lat, był po jego stronie, stawał w jego obronie, poświęcał szczęście swoje i pozostałego rodzeństwa, by tylko Klaus uwierzył, że ma przy sobie kogoś, kto otacza go szczerą troską. To nie wina Elijah, że Klaus koniec końców skończył jako potwór, Mikaelsonowie zostali rozbici, a rodzeństwo skłócone. Ale z bezmyślnego i potwornego działania Klausa wynikła jedna dobra rzecz... Ciąża Hayley Marshall.

Hayley jest uparta, waleczna, zadziorna i cholernie zdeterminowana by odnaleźć rodzinę. Ciąża z najbardziej przerażającym i nieprzewidywalnym Pierwotnym niekoniecznie jest jej na rękę, ale od tej pory znajduje się pod protekcją rodu Mikaelsonów i poznaje troskliwego Elijah...

Ta więź jest po prostu niesamowita. Śledziłam poczynania Haylijah z zapartym tchem, od pierwszego sezonu, tylko po to, by z każdym kolejnym, coraz bardziej wściekać się, gdy cokolwiek stawało na przeszkodzie w ich relacji. Mikaelsonowie mają bowiem mnóstwo wrogów, Hayley z czasem - sporo obowiązków, a wszystko to, sprawi, że wzajemne przyciąganie i kiełkujące uczucie pomiędzy Mikaelsonem a panną Marshall, mogą zostać zniszczone. 

Uwielbiam dynamikę pomiędzy tymi postaciami. Są dla siebie opoką, niosą wzajemne zrozumienie, troskę, lojalność i cierpliwość - a wśród tego wszystkiego, czuć też nieludzką chemię i iskrzenie, kiedy tylko znajdują się blisko siebie. Ich droga jest pełna wzlotów i upadków, przed nimi sporo wyzwań, ale ja wierzę w mój ship i wierzę, że Hayley i Elijah zasługują na szczęście. Ze sobą nawzajem. Dostaną je. Muszą.  

źr.
źr.

Bughead
Elizabeth 'Betty' Cooper & Jughead Jones III

Okej, teraz trzymajcie się mocno bo prezentuję wam mój ulubiony ship. Ship numer jeden na mojej liście shipów. Ship, dla którego powodzenia, byłabym w stanie poświęcić powodzenie wszystkich - WSZYSTKICH innych moich shipów. Owszem, złamałoby mi to serce, ale jeśli Bughead miałoby happy end - okej. 

Jughead i Betty. Znają się od dzieciństwa. Obydwoje się ze sobą przyjaźnią, plus - dzielą najlepszego przyjaciela: Archiego. Archiego, w którym Betty jest zakochana od dłuższego czasu. Fakt, że ten nie odwzajemnia jej uczuć, każe dziewczynie zapomnieć. Poświęcić się czemuś innemu. Dobrym projektem wydaje się zatem rozpoczęcia śledztwa w sprawie niedawno zamordowanego Jasona Blossoma. A kto byłby dla niej lepszym partnerem w śledztwie niż wyizolowany, inteligentny, bystry, myślący-w-podobny-sposób i równie zdeterminowany, by odkryć sprawcę co ona, Jughead? 

Moje uwielbienie do tego shipu ma... cóż. Głębokie korzenie skupione jeszcze w komiksach. Uwielbiałam ich dynamikę w komiksach, uwielbiałam lojalność Jugheada i wyraźną słabość chłopaka do Betty. Na ujrzenie ich relacji w serialu czekałam z niecierpliwością i... nie rozczarowałam się. Lili i Cole IDEALNIE odzwierciedlili role Betty i Juggiego, powodując, że zakochałam się w nich, w Bughead, w magnetyzmie, zrozumieniu i wszystkim co się z nimi wiązało. 

Ewolucja tej relacji, to rodzące się uczucie, cierpliwość i lojalność - to wszystko było tak pięknie ukazane, tak zachwycająco ujęte, że po prostu straciłam głowę, serce i duszę. Stąd wiem, że nie zawrę tu wszystkiego co czuję odnośnie tego duetu bohaterów. Dlatego zapowiadam: już wkrótce Bughead rozgości się na Feniksie. W formie, której możecie się jedynie domyślać. :) Będzie fajnie.

źr.

To tyle na dziś. 
Co myślicie o powyższych shipach? Shipujecie? Znacie? Nie znacie? Macie zamiar poznać? Dajcie znać.

A tymczasem miłego tygodnia życzę!

Pozdrawiam,
Sherry


1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 7 | 8


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz