The Originals. Pierwotni. Pierwsze na świecie wampiry. Mikaelsonowie. Rodzina wyniszczała od środka, pozostawiająca po sobie jedynie spustoszenie, chaos i śmierć. Po wielu latach, Klaus Mikaelson, powraca do Nowego Orleanu, miasta, które niegdyś było oazą dla niego i jego rodzeństwa, tylko po to by dowiedzieć się, że przyjaciel, który uchodził za zmarłego, ukradł jego miasto i tytuł króla, a on sam - Klaus, wylądował w sferze kłótni między wiedźmami, wilkołakami i wampirami. Jakby tego było mało, on nie jest jedynym Mikaelsonem, który powraca...
Wiecie, cholernie nienawidzę Pamiętników Wampirów. Nienawidzę klimatu, nienawidzę stylu, nienawidzę tej całej miłosnej dramy. Jednak ten serial miał coś dobrego. Mikaelsonów. Oni byli tymi złymi, ale z pewnym kodeksem, którym się kierowali. Byli rodziną z problemami, ale rodziną. Byli złem wcielonym, byli SIŁĄ.
Porzuciłam Pamiętniki w trzecim sezonie, kiedy wszystko zaczęło mnie już tak drażnić, że nie mogłam już tego udźwignąć psychicznie. Po powstaniu The Originals, jakiś czas zmagałam się z samą sobą, czy dać im szansę, skoro nie wiem co się działo w Pamiętnikach, a historia Mikaelsonów jest spin-offem, blablabla. Jednak dałam się skusić. I ozeusierany. To było to. Produkcja, na którą nie liczyłam, że dostanę podaną w tak dobrej postaci, a dostałam.
Tak więc na początku już wspomnę - czy trzeba znać Pamiętniki Wampirów by zacząć oglądanie The Originals? Nie, niekoniecznie. Najważniejsze wątki są wyjaśnione, dostajemy skróconą wersję wydarzeń, z którymi się mierzyło rodzeństwo Mikaelson, PLUS, serial przynosi całkiem nową rzeczywistość, nową historię, nowe postacie, o których nigdy nie moglibyście usłyszeć w Pamiętnikach.
Osobiście, byłam zaintrygowana tym jak wyglądała obecność Mikaelsonów w Pamiętnikach na przestrzeni tych kilku sezonów, gdy tam występowali, więc uzupełniłam informacje oglądając filmiki na YouTube, zawierające JEDYNIE sceny z Mikaelsonami oraz poczytałam co nieco na internecie. Ale to taka moja nad-nerdowa-aktywność. Wy nie musicie tego robić, jeśli nie chcecie. :) A teraz przejdźmy do recenzji, możemy?
Ok, po pierwsze: mam słabość do motywu rodziny. Gdziekolwiek. W filmach, w serialach, w książkach. Po prostu. Pamiętniki Wampirów są głównie o dramach miłosnych. The Originals jest o rodzinie. I teraz nie zrozumcie mnie źle, ten serial ma mnóstwo wątków, ale to co najważniejsze, a co przetacza się przez istniejące trzy sezony, to motyw rodziny.
Mikaelsonowie. O RANYRANYRANY! Absolutnie ich kocham. I teraz, bo na to zasługują, pozwólcie, że objaśnię wam, co kocham w mojej ulubionej trójcy.
Klaus Mikaelson to maniak, paranoik, morderca i... cóż. Potwór. Setki lat, kiedy żył, nauczyły go by nie ufać nikomu, by wrogów niszczyć doszczętnie, a i rodzinę przywołać do porządku, jeśli uzna, że tak trzeba. Nie ma żadnych zasad moralnych. Poświęci KAŻDEGO, by zdobyć to czego pragnie.
Elijah Mikaelson. Wampir skrupulatny, potężny i... właściwie jedyny, którego można nazwać rozsądnym. Owszem, jest bezlitosny dla tych, którzy zagrożą jego rodzinie. Ale jako jedyny dotrzymuje słowa i potrafi poświęcić swoje dobro, na rzecz młodszego brata... Klausa.
Rebekah Mikaelson. Moja cholerna ulubienica. Równie temperamentna jak Klaus. Kocha intensywnie, rani jeszcze mocniej. Jest niebezpieczna, cwana i cholernie zmotywowana. W głębi serca zraniona i potrzebująca miłości...
Razem, ta trójka - to mój absolutny skarb. Serio, KOCHAM relację Klausa, Elijah i Bex. Nie myślcie, że wszystko w ich rodzinie jest różowe i słoneczne. Och, nie, nie. Na wiele sposobów, na relacja jest toksyczna, niezdrowa i naprawdę nieładna, ale to jak walczą o siebie i nawet w najgorszych scenariuszach, walczą, by temu drugiemu nie stała się krzywda... Niesamowite. Choćby dla nich, trzeba ten serial zobaczyć.
Serial ma mnóstwo, niesamowitych wątków. Pomijając oczywiście mój ulubiony - rodzinny. I tak, mamy Marcela - gościa, który jest związany historią z Pierwotnymi, a który według ich wiedzy, powinien nie żyć. Ku ich zdumieniu okazuję się, że nie dość, że żyje - cały i zdrowy, to jeszcze włada ich miastem. Możecie się spodziewać intensywnej gry pomiędzy poszczególnymi członkami rodziny Mikaelson, a Marcelem.
Zamieszanie w szeregach wiedźm, każe im sięgnąć do ostateczności i sprowadzić do miasta zło wcielone... Wisząca na horyzoncie wojna pomiędzy wiedźmami a wampirami da się wam we znaki od pierwszego odcinka...
Pod protekcję Mikaelsonów trafia młoda wilkołaczyca - Hayley. Która pomimo praw natury, jest w ciąży z Klausem samym w sobie. I nie, to nie jest normalne, bo wampiry nie mogą mieć dzieci. Klaus jednak nie jest taki zwykły i... to wszystko co w tej chwili wam o tym powiem. :) Hayley wywoła mnóstwo zamieszania w życiu Pierwotnych, a różne relacje z różnymi członkami tejże rodziny, będą fascynujące do śledzenia.
Gdzieś na strychu kościoła, ukrywa się potężna młoda czarownica, uciekająca przed... no właśnie, przed czym? Również i tego się dowiecie.
Nie dość, że w serialu sporo dzieje się w teraźniejszości, dostajemy też niesamowicie klimatyczne, cudowne, wprowadzające nas jeszcze mocniej w historię - flashbacki. Uwielbiam je. Przebieg całej historii, przedstawienie życia Pierwotnych, sama aura poszczególnych epok, stroje, muzyka, zachowania, język... Plus, to daje nam materiał wyjaśniający czemu Mikaelsonami są tacy jacy są.
Intrygujące jest to, że ten serial w roli głównych bohaterów obsadza Czarne Charaktery. Poważnie, ilość niewinnych, "dobrych" istot w tej produkcji jest naaaprawdę mała. I chyba to czyni ten serial tak szalenie intrygującym. Uczenie się tych paskudnych warstw jakie otaczają serca potworów.
Co ważne, portrety psychologiczne każdej postaci są bardzo wyraziste i solidne. I tak, nawet jeśli mamy tam psychopatę, wiemy czemu taki jest, wiemy co mu się przydarzyło i nawet znanie jego najgorszej strony nie sprawia, że przestajemy go uwielbiać...
Twórcy nie mają obiekcji przed zabijaniem głównych bohaterów. Także nie, tu nie będzie powtórki telenoweli, w której postacie żyją tylko dlatego, że są ważni dla fabuły. Śmierci możecie się spodziewać z każdej strony.
The Originals ma naprawdę niesamowicie zarysowaną historię fabularną i świetne zwroty akcji. Trzyma w napięciu, potrafi naprawdę zszokować i dostać się prosto do serca.
Klimat produkcji jest absolutnie niewiarygodny. To pogranicze fantasy, paranormal, horroru i dramatu. Mamy nadciągające cienie, unoszącą się w powietrzu magię, mnóstwo potworów, a najgorsze, że część z tych monstrów naprawdę kochamy...
Nie mam też nic do zarzucenia soundtrackowi, efektom wizualnym czy strojom. Jako że Nowy Orlean ma ten artystyczny, chaotyczny klimat, możecie się spodziewać pięknie urządzonych wnętrz, ale też spelun i barów. Mglistych bagien i ciemnego lasu. Zatłoczonych, głośnych ulic, po których niesie się muzyka i krypt oraz cmentarza, z których dobiega krzyk mordowanej właśnie ofiary.
Postacie są nieprzewidywalne i często szokują, jakkolwiek mocno byśmy ich już nie poznali. Wpadają na naprawdę maniacko, genialne pomysły, a złamać serce potrafią więcej niż raz i to w jednym odcinku. Zapamiętajcie moje słowa - odcinek 15, zeusie-co-to-było. Zamieniłam się w papkę.
Jeśli chcecie oglądnąć wyjątkowy, paranormalny serial o rewelacyjnej jakości - włączajcie sezon pierwszy The Orginals, najlepiej od razu. Wiedźmy, wampiry, wilkołaki, historia przeplatająca się z teraźniejszością, mord, zdrada, intryga, zemsta, miłość i... rodzina. Mnóstwo świetnych scen walki, mnóstwo, mnóstwo genialnych postaci i dialogów oraz mnóstwo scen wywołujących cały wachlarz emocji.
Osobiście - nie sądziłam, że pokocham jakikolwiek serial o wampirach w takim stopniu, a jednak się stało. Przekonajcie się, dokąd zawiodą Czarne Postaci grające główne skrzypce produkcję... I nie dajcie się dłużej kusić. The Originals łatwo się kocha. Słowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz