niedziela, 28 maja 2017

Serial: The 100 - sezon 4

źr.
Sezony: 7
Rok produkcji: 2014 - 2020
Gatunek: Sci-fi, dramat

Recenzja nie zawiera spoilerów z poprzednich sezonów!

From the Ashes We Will Rise

Była już wojna, były porwania, byli niematerialni wrogowie. W czwartym sezonie, na bohaterów The 100 czeka zupełnie nowe wyzwanie i zagrożenie. Wróg, którego nie da się powstrzymać, a który bezpowrotnie zniszczy to co znamy. Czy Clarke i ekipie uda się znaleźć sposób na przetrwanie Praimfaya?

źr.

The 100 się zmieniło na przestrzeni tych trzech sezonów. Pierwszy absolutnie mnie kupił i oczarował. Drugi sprawił, że oglądanie serialu było mi potrzebne jak powietrze. Mistrzostwo. Trzeci przygniótł rozczarowaniem. Cholernie mnie wkurzył i zawiódł beznadziejnym poziomem, jeszcze gorszą linią fabularną i cofaniem się bohaterów. Czwarty miał być restartem. Powrotem do korzeni. I wiecie co? BYŁ.

Miałam sporo obaw przed rozpoczęciem czwartej serii i okej - nie był to najlepszy sezon jaki oglądałam, jeśli chodzi o The 100, ale serial zdecydowanie odkupił się w moich oczach, za straszny poziom sezonu trzeciego. Zagwarantował masę emocji, mnóstwo napięcia i ponownie rozkochał mnie w świecie i bohaterach.

Nie wiem czy to kwestia tego, że powracamy na znajome ziemie, do znajomych bohaterów i zdecydowanie zmniejszony jest poziom dramy miłosnej, czy to kwestia nowego zagrożenia, przed którym stają postacie, a który tym razem naprawdę jest nie do pokonania, ale serial naprawdę DAŁ RADĘ. Co więcej - po finale, śmiem powiedzieć, że ma czyste konto i znajduje się w miejscu, z którego może się rozwijać w wielu kierunkach.

źr.
źr.

Co dobrego niesie 4 sezon?

  • Mniej problemów sercowych, ataków hormonów i niedojrzałych zachowań spowodowanych uczuciem. Do dotyczy każdego bohatera i każdej pary. Po trójce, w której niedojrzałość i przesadny dramatyzm były dla mnie jednym z największych negatywów, to miło w końcu zobaczyć ponownie - dojrzałych, podejmujących rozsądne decyzje bohaterów.
  • W sezonie trzecim, mnóstwo bohaterów straciło swoje charakterki. Te, za które zdążyliśmy ich pokochać. W sezonie czwartym, powracają postacie, które zauroczyły nas na początku. To prawda, że teraz mają inny rodzaj doświadczenia na koncie, ale zdecydowanie powracają i mam wrażenie, że rozgoszczą się już na dobre.
  • Wątek główny - czyli Praimfaya i poszukiwanie sposobu na ocalenie ludzkości, jest niesamowity! Fakt, że bohaterowie mają niewiele czasu na znalezienie złotego środka, tylko zaognia całą sytuację. 
  • Tempo sezonu czwartego. Znów - może to być kwestia faktu, że sezon ma tylko 13 odcinków, ale tempo i dynamika zdecydowanie się poprawiają, zwłaszcza po nudnym i ciągnącym się sezonie trzecim.
  • Chyba wspominam o tym co recenzja, ale soundtrack - aż miło słuchać.  


źr.
źr.


  • Twórca kontynuuje zabijanie głównych bohaterów, ale powiem wam, że tym razem - w przeciwieństwie do bezsensownych, bezcelowych i beznadziejnie przedstawionych śmierci z sezonu trzeciego - śmierci z czwórki, faktycznie są JAKIEŚ. I mają sens - jakkolwiek nie byłabym wkurzona pewnymi zgonami, widzę czemu nastąpiły i obserwując pełny obraz - jestem zadowolona. 
  • Clarke - poważnie, w tym sezonie przeszła samą siebie. O ile byłam jedną z tych, którzy wciąż lubili naszą Princess, po sezonie trzecim, mam wrażenie, że w czwartym - zwłaszcza po GENIALNYM finale, odpokutowała wszystkie grzechy. Jestem z niej DUMNA.
  • Duo Bellarke - cieszę się, że w sezonie czwartym mieli więcej interakcji i udowodnili jak świetnie się dopełniają jako liderzy, jako pozostałości po Setce, jako młodzi dorośli, na których barki spadł ciężar ludzkości. Wiecie, że ich shipuję od sezonu pierwszego, ale po tych czterech sezonach, dociera do mnie, że chyba ważniejszą rzeczą od miłości, którą chciałabym zobaczyć, jest ich wzajemna troska o siebie nawzajem - lojalność, walka o siebie. Zrozumienie. 
  • Sceny walk! Octavia to ogień, poważnie. 
  • Dynamika pomiędzy pozostałymi bohaterami: Abby-Clarke, Roan-Clarke, Monty-Jasper, Monty-Bellamy, Bellamy-Octavia, Clarke-Murphy, Murphy-Raven. Jak najbardziej na plus.
  • Emocjonujący finał i generalnie mnóstwo emocji i napięcia towarzyszące nam na przestrzeni całego sezonu! Jestem zachwycona! Odcinki wręcz pożerałam, a sam finał zostawił mnie z szeroko otwartymi oczami i takim zadowoleniem z zachowania pewnych bohaterów, że z dumą i radością mogę teraz napisać: znów CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ na sezon pięć. A to więcej niż mogłam powiedzieć po sezonie trzecim. :) 


źr.
źr.

Wiedziałam, że czwórka to solidna liczba. Wiedziałam, że czwórka może odpokutować i naprawić grzechy trójki. Wiedziałam, że może się okazać dobrym, nowym startem. Cieszę się, że miałam rację. Mam nadzieję, że teraz Jason i writerzy pójdą już tylko do przodu i nie dopuszczą, by serial znów się cofnął. Zagwarantowali sobie naprawdę niesamowity start na sezon pięć i trzymam kciuki by wykorzystali potencjał, bo cholera - to może być NAPRAWDĘ dobre.

Jeśli wciąż nie rozpoczęliście przygody z The 100 - szalenie was zachęcam do nadrobienia zaległości. To jeden z najlepiej przedstawionych młodzieżowo-podobny, dystopijny serial od CW, który może zrobić sporo zamieszania w waszych sercach.

Pozdrawiam,
Sherry


sezon 1 | sezon 2 | sezon 3 | sezon 4 | sezon 5 | sezon 6 | sezon 7



źr.
źr.
źr.
źr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz