poniedziałek, 14 września 2020

Harry Potter i Zakon Feniksa


Harry Potter, tom 5
Wydawnictwo Media Rodzina, 2004
960 str.

Co kocham w piątym tomie przygód Harry'ego Pottera:

  • Zakon Feniksa jest najdłuższym tomem w serii i wiem, że ma zarówno swoich fanów jak i antyfanów. Pewnie nikogo nie zaskoczę pisząc, że zaliczam się do tej pierwszej grupy i również w tej opinii nie zabraknie moich zachwytów i pochwał. Nie możecie mnie jednak winić bo podczas lektury śmiałam się i płakałam, przede wszystkim jednak, nawet nie poczułam kiedy minęły te 900 stron i od razu po skończeniu, chciałam przeczytać książkę jeszcze raz, bo pozostawiła mnie z masą intensywnych emocji, z którymi nie wiedziałam co zrobić. 

  • W piątym tomie, Harry kończy piętnaście lat i przejawia się to nie tylko jego sposobem myślenia, zachowania i patrzenia na różne sytuacje, ale również w jego niespokojnych uczuciach. Z książki aż wylewają się różnego rodzaju doświadczenia i emocje. Od całej historii bucha żal Harry'ego, który parę miesięcy wcześniej zmierzył się z czymś traumatycznym. Realizacja tego przez co przeszedł i czego doświadczył, spada na niego w tej książce, z siłą lawiny. Młody czarodziej często wybucha, nie radzi sobie z rozpaczą, żalem i poczuciem niesprawiedliwości, jednak wszystko to wyszło jak najbardziej autentycznie i realistycznie. Szczerze mówiąc, uważam, że Rowling świetnie się spisała w końcu dając Harry'emu możliwość do odreagowania, po tym co przeżył. To wciąż chłopiec, a jednak ilość dramatów, z jakimi miał do czynienia, sprawia, że cały aż wrze ze złości. I trudno mu się dziwić. 

  • Bohaterowie zdecydowanie dorastają. O ile w poprzednim tomie, ich dojrzewanie przypominało powolne kwitnienie pączka kwiatu, o tyle w piątce, zderzą się z faktycznymi realiami bycia nastolatkiem i tego co niesie ten okres w życiu człowieka. Masa emocji, jeszcze głębsze zauroczenia, ale i zdezorientowanie. W przypadku Harry'ego po traumach, w niniejszym tomie dostaliśmy jego sarkastyczną wersję, będącą na skraju. Chłopiec przypomina tykającą bombę, ale jak wspomniałam - ewolucja ta ma sens i wydaje się bardzo autentyczna. Jak moglibyśmy bowiem oczekiwać, że po wszystkim co przeszedł, Harry będzie taki sam? Poza tym, postacie Rowling nie są idealne, co bardzo sobie cenię, bo dzięki wadom przeplatanym z zaletami, wydają się bardziej ludzcy i pełnokrwiści. 

  • Piąty tom generalnie rozsiewa wokół siebie aurę niesprawiedliwości, niecierpliwości i niespokojnego wyczekiwania na najgorsze. Panuje niezgoda, Ministerstwo Magii podejmuje skrajnie idiotyczne decyzje, jak zwykle wszyscy są przeciwko Harry'emu. Voldemort staje się realnym zagrożeniem, jednak zanim dojdzie do starcia, na czarodziei czeka mnóstwo wyzwań i trudnych decyzji do podjęcia. Mnóstwo tu będzie wahania, niezrozumienia, niepewności i kłamstw. A jednak... nawet w mrocznych czasach, znaleźć można promyk nadziei.

  • Coś co absolutnie uwielbiam w serii o Harrym, to jak postacie nie stoją w miejscu i nie czekają bezczynnie, aż nadejdzie najgorsze, a faktycznie podejmują decyzje i działają przeciwko czemuś, co ktoś inny mógłby nazwać nieuniknionym. Stawiają realny opór. W poprzednich tomach można było to zobaczyć na przykładzie śledztw tria głównych bohaterów, natomiast w piąty tomie, przejawia się to pod postacią tytułowego, reaktywowanego Zakonu Feniksa, jak i Gwardii Dumbledore'a. Podobała mi się determinacja obydwu grup oraz zjednoczenie, które było czuć. 

  • Książka faktycznie jest dość spora (mimo że podczas czytania kompletnie się nie odczuwa ilości stron), a wszystko to za sprawą zaognionej intrygi, zagrożenia, które jest namacalne oraz mnóstwa szczegółów i detali, pozwalającym wsiąknąć w magiczny świat tak głęboko, że po skończeniu książki, będziecie się czuć zdezorientowani, musząc powrócić do rzeczywistości. W tej części Rowling poświęciła dużo więcej uwagi na przedstawienie życia szkolnego i rutyny uczniowskiej. Wzięliśmy udział w masie lekcji, towarzyszyliśmy bohaterom w trakcie wkuwania do egzaminów i byliśmy z nimi na samych egzaminach. Te elementy pomogły nam jeszcze bardziej zakochać się w Hogwarcie, nauczycielach i bohaterach. Mogliśmy docenić piękno prostoty nauki i wiedzy, a także subtelne konflikty, których w żadnej szkole nie brak, czy to za sprawą przyjaźni czy zauroczenia.

  • Na początku wspomniałam już o tym, że podczas czytania tego tomu, odczuwałam całą masę emocji: wraz z Harrym nie radziłam sobie z frustracją spowodowaną Ministerstwem, Dolores Umbridge jak również niesprawiedliwością otaczają głównego bohatera. Wraz z uczniami Hogwaru, zachwycona obserwowałam działania oporu Gwardii Dumbledore'a oraz bliźniaków Weasley. Wraz z "golden trio" mentalnie przygotowywałam się na wszystko co najgorsze ze strony Voldemorta. Uwielbiam książki, które sprawiają, że faktycznie czuję. Że biorę udział w przygodzie. Że jestem na miejscu zdarzeń z bohaterami. Cieszę się, że cykl o Harrym zagwarantował mi tak wspaniałe doświadczenia i to aż siedem razy!

  • Jednym z moich ulubionych elementów tego tomu są sprzeczki między McGonagall i Umbridge. Przysięgam, kiedy tylko te dwie panie znajdowały się w jednym pomieszczeniu, chichotałam jak szalona. Równie znaczące były starcia Umbridge z Harrym, które doceniałam z innego powodu. To jak główny bohater nie bał powiedzieć głośno prawdy, to jak uparcie powtarzał swoją wersję historii, to jak niecierpliwy był w stosunku do nowej profesor - wszystkie te zachowania sprawiły, że jeszcze bardziej się z nim utożsamiłam. 

  • Ważną, z nieco innych powodów, sceną dla mnie osobiście była rozmowa Harry'ego z Remusem i Syriuszem o Jamesie Potterze. Wydaje mi się, że Rowling zrobiła coś niesłychanie odważnego. Przedstawić kogoś, kogo do tej pory się idealizowało, w nieładnym świetle? Dać Harry'emu szansę samemu zorientować się w swoich uczuciach i dojrzeć? Dać mu szansę do zrozumienia, że nawet jeśli ktoś jest nieperfekcyjny, to wciąż może być bohaterem? Uważam, że ta sytuacja była jedną z ważniejszych lekcji młodego czarodzieja, w tym tomie.

  • W tym tomie jest tak wiele rzeczy, które kocham, że jest mi smutno wiedząc, że nieważne co bym napisała o tej książce i tak nie będę w stanie przenieść chociażby procenta mojego zachwytu do recenzji. A szkoda, bo ta powieść jest fenomenalna i chciałabym, by każdy był w stanie doświadczyć tego samego rodzaju euforii w trakcie czytania, jaką ja czułam. Jeśli lektura Zakonu Feniksa wciąż przed wami - zazdroszczę! Czeka na was masa cudownej treści, jeszcze więcej dowcipnych, czarujących dialogów, jeszcze lepsza przygoda, jeszcze więcej walki, jeszcze głębsze emocje, jeszcze barwniejsze przeżycia bohaterów. Już nie wspominając o tym, jak to dzieło przedstawia czytelnikowi Lunę Lovegood, co powinno być zachętą samą w sobie do przeczytania utworu. 

  • Harry Potter i Zakon Feniksa jest niewiarygodną pozycją. Mimo że cztery poprzednie tomy osadziły poprzeczkę dość wysoko, Rowling nie rozczarowała również tomem piątym, przynosząc tak barwną, bogatą, magiczną historię, że nie da się nie przepaść na jej punkcie. Postacie dojrzewają, a my jesteśmy tego świadkami z pierwszej ręki. Intryga się zaostrza, a siatka niebezpieczeństwa oplata nas jak pajęczyna. Magii nie brakuje, tak samą zresztą jak przygody i interesujących zwrotów akcji. Nie było rozdziału, w trakcie którego bym się nudziła. Nie było momentu, który wydawał mi się niepotrzebny. Te 960 stron przyniosły radość, euforię, ekscytację... ale i smutek, żal, frustrację i pustkę. Podobnie jak przy poprzedniczce i w tym tomie nie dałam rady powstrzymać łez podczas czytania finalnych rozdziałów, co może wam coś powiedzieć o zdolnościach pisarskich Rowling i jej talencie do manipulowania emocjami czytelnika. Pochłanianie piątego tomu było wspaniałym doświadczeniem. Lektura obowiązkowa!

Pozdrawiam,
Sherry




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz