źr. |
Cześć,
Dziś, jak tytuł mówi, podam wam pewne książkowe sceny z serii, których - z różnych powodów - w filmach mi brakowało. Oczywiście skupię się na najważniejszych/moich faworytach bo niektóre z części są naprawdę spore i twórcom nie udałoby się zmieścić w czasie, gdyby chcieli stworzyć film kropka w kropkę taki sam jak pierwowzory, dlatego będę stanowcza w swoich wyborach.
źr. |
Kamień Filozoficzny
Szczerze, jeśli o część 1 chodzi, to uważam, że film dość dobrze oddał książkę. Jednak gdy byłam młodsza, strasznie brakowało mi sceny, w której Hermiona rozwiązuje zagadkę logiczną Snape'a, odnośnie eliksirów, tuż przed spotkaniem Harry'ego z Quirellem na samym końcu powieści. Myślę, że dla mnie ten moment był taki ważny bo pokazał niezwykłość umysłu Hermiony. Poza tym, strasznie żałowałam, że Harry i Draco nie spotkali się u Madame Malkin, gdzie już wtedy dowiedziałby się o tym jak świat czarodziejów jest podzielony. Ale to niewielkie detale. Jak wspomniałam - film wypadł dobrze tak czy inaczej. Tylko... GDZIE JEST IRYTEK?
źr. |
Komnata Tajemnic
Drugi film również nie jest najgorszy, szczerze mówiąc, naprawdę świetnie przeniesiono mroczny klimat, z którego tak słynie książka. Te kilka elementów, które ja osobiście bym dodała to: scena na Nocturnie z Lucjuszem i Draco, gdzie nie tylko pokazano skłonności Malfoyów do trzymania w domu niebezpiecznych przedmiotów, ale też chłodny sposób obycia Lucjusza jako ojca, karcącego Draco, ze względu na stopnie czy bycie gorszym od Hermiony, pochodzącej z niemagicznej rodziny.
Zabrakło mi wakacji Harry'ego w Norze. Rodzinnej atmosfery, pozbywania się gnomów, po prostu Harry'ego bycia szczęśliwego wśród Weasleyów, gdzie mógł poczuć jak smakuje dzieciństwo. Uważam, że dobrze byłoby też uwzględnić informację o tym, że Filch jest charłakiem, tyle że to zmusiłoby twórców do poświęcenia kolejnych minut na wyjaśnianie czym owy charłak jest. Poza tym, zawsze byłam ciekawa jak wyglądałoby przyjęcie duchów zorganizowane przez Sir Nicholasa w Dzień Duchów. Atmosfera, zepsute jedzenie i tak dalej. Chciałabym to zobaczyć. Jestem jednak w stanie zrozumieć, że twórcy musieli ograniczyć treści. Ale... GDZIE JEST IRYTEK?
źr. |
Więzień Azkabanu
Cóż... tu scen będzie trochę więcej, ale nie dziwcie się. Kocham ten tom, więc mimo że film również wypadł wspaniale, nie obraziłabym się gdyby te kilka scen zostało dodanych: cała sprawa z miotłą od Syriusza. W książce, Harry dostaje ją dużo wcześniej niż w filmie, poza tym Hermiona sprawia, że Błyskawica zostaje zarekwirowana ze względu na niewiadomego nadawcę. Ma więc zdecydowanie większy udział w fabule, niż w filmie. Jeśli już jednak o miotle mowa... Nie ma finału w Quidditchu, nie ma Pucharu... Smutno. :( Poza tym, szkoda, że (jak w powieści) nie przedstawiono Cho grającej w drużynie Krukonów. Wydaje mi się, że wtedy zauroczenie Harry'ego byłoby jeszcze sensowniejsze. No wiecie, dziewczyna zaimponowała mu w trakcie gry i w ogóle. I /GDZIE/ są wspaniałe, dowcipne komentarze Lee Jordana?!
Z ważniejszych momentów jednak brakuje mi wyjaśnienia historii Huncwotów. W książce Remus dokładnie wyjaśnia Harry'emu jak działała ich przyjaźń, jak powstały ich przezwiska Łapa, Rogacz, Lunatyk i Glizdogon oraz jak przyjaciele towarzyszyli mu podczas pełni. Mamy pojęcie czym jest Zaklęcie Fideliusa, czyli zaklęcie Strażnika Tajemnicy co przecież ma KLUCZOWE znaczenie w kwestii Syriusza i Petera! Film nawet nie łączy Jamesa, Syriusza, Remusa i Petera z Huncwotami, na Zeusa! Skandaliczne! Te kilka dodatkowych minut na wyjaśnienia (może nawet w formie flashbacków?) nikogo by nie skrzywdziły!
źr. |
Czara Ognia
Szczerze, coś co mnie strasznie boli jeśli chodzi o ten film, to jak okrutnie potraktowano postać Syriusza. W sensie... W książkach faktycznie służył pomocą Harry'emu i był obecny w jego życiu, śledząc i konsultując każdy krok, co pozwoliło nam zobaczyć w nim tego troskliwego Ojca Chrzestnego, którego chłopiec tak bardzo potrzebował. Mogliśmy być częścią ich historii... mogliśmy widzieć rozkwitającą rodzinną relację. W filmie pojawia się RAZ. /JEDEN RAZ/. Okropne.
Inny bohater, który w książkach odgrywa znacznie większą rolę do Zgredek! W serii książkowej, skrzata ponownie witamy właśnie w tomie czwartym, tylko po to, by był obecny aż do siódmego (w tle co prawda, ale zawsze!). Jeśli zaś o skrzatach mowa... jestem zła, że nie pokazano Hogwarckiej kuchni i że słowem nie wspomniano o WESZ! To sporo by powiedziało o Hermionie, trosce jaką przejawia wobec wszystkich stworzeń oraz jej dobrym sercu. Ale kuchnia to nie jedyny element, którego brakuje. Książkowa Czara Ognia przedstawia nam zarówno Billa, jak i Charliego Weasleyów, z kolei w filmach Charliego nie ma w ogóle! Smutne! Zwłaszcza, że uwielbiam najstarszych braci Weasley.
Dawniej sporo się buntowałam o Bagmana, o Mrużkę, o zmienioną historię Crouchów oraz niepokazany mecz Quidditcha (Mistrzostwa), ale w końcu doszłam do wniosku, że na tyle na ile świetnie byłoby zobaczyć te wszystkie elementy, twórcy filmów dość sprytnie wymanewrowali się i stworzyli dość spójną historię. Skróconą - ale dość spójną.
To czego NAPRAWDĘ żałuję, że pominięto, to scena gdy Weasleyowie odwiedzają Harry'ego przed 3 zadaniem Turnieju. W książkach ten moment bardzo mnie rozczula bo to wtedy widzimy jak BARDZO Weasleyowie widzą w Harrym ich kolejnego członka rodziny (i to jak Molly [i Syriusz w pewnym sensie] pociesza Harry'ego po powrocie z cmentarza!). Równie przykre jest pominięcie całego udziału bliźniaków w historii. To jak kręcili coś na boku i jak ostatecznie Harry oddał im swoją nagrodę (co w przyszłości pozwoliło im otworzyć ich wymarzony sklep).
Poza tym, czy możemy porozmawiać o tym, jak w książce (pomimo pomocy młodego Croucha) labirynt był WIĘKSZYM wyzwaniem dla Harry'ego niż w filmie? Nie mówię, że powinni byli wcisnąć tam sfinksa, ale jakieś potwory byłoby miło widziane.
Książka ma też wiele uroczych bądź interesujących detali jak na przykład lekcja z Hagridem, gdzie uczniowie poznają niuchacze... Albo udział Świstoświnki w fabule (swoją drogą jestem jej wielką fanką!)... o albo pamiętne odrabianie lekcji z wróżbiarstwa przez Harry'ego i Rona! Albo fakt, że Rita Skeeter (której rolę też zmniejszono) jest animagiem, a Hermiona poznaje jej sekret (co znów pozwoliłoby jej zabłysnąć swoją pomysłowością). Szkoda, że aż tyle fajnych rzeczy nie udało się wcisnąć do filmu.
Ten post byłby za długi, gdybym opisała wszystkie filmy, dlatego już jutro zapraszam na część drugą. A będzie ona dość... barwna, bo to o ostatnich ekranizacjach z cyklu mam najwięcej do powiedzenia w kwestii braków w stosunku do oryginałów, także... Wyczekujcie!
Pozdrawiam,
Sherry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz