źródło |
Slammed
Trylogia: Pułapka uczuć, tom 1
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 23 kwietnia 2014
Liczba stron: 285
źródło |
Przeprowadzka do nowego miasta, tuż przed rozpoczęciem ostatniej klasy liceum, jest do kitu. Ale dla Layken Cohen - osiemnastoletniej bohaterki, największą beznadzieją pozostanie utrata ojca i opuszczenie znajomych stron w Teksasie na rzecz Michigan i małej miejscowości na obrzeżach Detroit, gdzie wychowała się jej matka. Niestety, śmierci najbliższych tak samo jak kłopotów finansowych, nie można przewidzieć, więc trzeba po prostu iść za ciosem i przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości, tak samo szarej jak wcześniej.
Ale czy aby na pewno tak samo poukładanej...?
źródło |
Zauroczenie, fascynacja czy tak zwane "iskrzenie", powinno zostać ogłoszone chorobą, wywołującą niepożądane uczucia takie jak zakochanie i miłość. Ba! Powinno się odkryć lekarstwo na złamane serce, na poczucie beznadziei, na czarną rozpacz wlewającą się w duszę ofiary. Co z tego, że początek nie zwiastował kłopotów? Lake poznaje Willa, swojego nowego sąsiada, który nie dość, że jest przystojny, uroczy i ujmujący, to jeszcze troszczy i opiekuje się swoim braciszkiem, będącym jego oczkiem w głowie. Idealny facet, co? Lake długo nie może znaleźć wady u chłopaka, pozwalając uczuciom rosnąć w siłę. Ale jest jeszcze jedna rzecz, której nie można przewidzieć: roztrzaskania nadziei, w drobny mak za sprawą jednego spotkania, które nigdy nie powinno się zdarzyć. Nigdy - bo odkrywa tajemnice człowieka, którego Layken myślała, że choć trochę udało jej się poznać.
źródło |
Colleen Hoover ma coś takiego w sobie i swoim sposobie pisania, że człowiek tak naprawdę nie orientuje się kiedy książka z gatunku New Adult, staje się oprócz romansu - czymś więcej. Pozycją ujawniającą idee. Pewne myśli. Masę uczuć, rozlewających się po czytelniku w zawrotnym tempie. Powodującym rozstrojenie, popadanie w skrajność i przeżywanie absolutnie wszystkiego do dzieje się w lekturze, jakby nagle życie głównej bohaterki i postaci przybocznych, przestało być papierowe. Ja osobiście, jestem zauroczona także tym, jak wiele elementów pani Hoover umie łączyć w swoich tworach. Nie dość, że zawiera romans, który nie jest ani trochę przesłodzony, a wręcz jego historia jest chwilami bardzo, bardzo okrutna, to jeszcze dorzuca do tego mierzenie się z problemami, z przeszłością, ze śmiercią bliskich, z dorastaniem i stawianiem czoła życiu, które - jak czasami się zdaje - uwzięło się na nas. Dorzućmy jeszcze do tego poetycki aspekt i piękno slamu, a mamy mieszankę nie pozwalającą oderwać się od lektury.
źródło |
Mogłabym się co prawda doczepić do paru elementów w "Pułapce uczuć". Faktu, że czasami Will wydawał się wyidealizowany, zachowanie bohaterki denerwowało mnie, a sytuacje przyprawiały o zawrót głowy, ale po co, skoro i tak koniec końców skończyło by się na zachwytach? Nad oryginalnością postaci, nad tym jak Lake wydawała się podobna do kogoś kogo znam, a tym samym stawała się dla mnie cholernie realna i rzeczywista, co tyczy się też innych postaci. Nad fabularnym mistrzostwem zafundowanym nam przez autorkę. Nad poezją, której ja jakoś specjalnie nie lubię, a tu powodowała, że musiałam szybciej mrugać oczami, żeby totalnie się nie rozkleić. Nad wątkami przybywającymi i mnożącymi się w zawrotnym tempie. Nad stylem Hoover, który po raz kolejny mnie oczarował, pozbawił tchu i zostawił ze ściśniętym sercem, kiedy przewróciłam ostatnią stronę. Nad perfekcyjnością przebiegu akcji, nad dynamizmem, płynnością. Po prostu - nad pięknem.
źródło |
Nie wiem kiedy, ale w pewnym momencie czytania, zdałam sobie sprawę dlaczego wydawnictwo przetłumaczyło tytuł w taki, a nie inny sposób. A wtedy przysłowiowa żarówka zaświeciła się w mojej głowie i dotarło do mnie, że oto kolejna powieść Colleen, zrobi na mnie wielkie wrażenie. I nie myliłam się. A jeśli myślicie, że kiedykolwiek przestanę zachwycać się tą autorką to naprawdę powinniście się mnie na mnie bardziej poznać. Bo takimi emocjami, jakimi serwuje nas autorka, nie byłabym się znudzić nawet po stu latach czytania jej książek. I być może "Pułapka uczuć" nie rozbiła mi serca na kawałki, tak jak to się stało przy ostatnim spotkaniu z dziełem Hoover, ale zapewniła taki rollercoaster uczuć, że załzawione oczy, z naprzemiennie pojawiającym się uśmiechem, a także chichotami nad lekturą, nie powinny nikogo zaskoczyć.
Jakżebym śmiała nie polecić tej książki, skoro kończyłam ją naprawdę poruszona i zachwycona myślą o kontynuacji przygód Layken i Willa? Dlatego polecam pierwszy tom trylogii, tak bardzo jak mogę polecać książkę. Fani Colleen Hoover - przeczytajcie obowiązkowo! Fani New Adult - kolejny tytuł do odkrycia na was czeka! Fani romantycznych historii, a także wątków trudniejszych, jak obcowanie ze śmiercią, radzenie sobie z utratą bliskich i dorastaniem - dajcie szansę temu tytułowi. A Colleen Hoover postara się, byście się nie zawiedli.
8/10
Pozdrawiam,
Sherry
Pułapka uczuć | Nieprzekraczalna granica | Ta dziewczyna
Inne recenzje książek Colleen na blogu:
Dlaczego wszyscy piszą o Hoover, dlaczego wszyscy ją zachwalają, dlaczego wszyscy muszą mi narobić na nią takiej chęci, dlaczego Hopeless leży na półce i patrzy na mnie z wyrzutem, a ja NIE MAM CZASU CZYTAĆ?!?!?!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, poniosło mnie
Odpowiadam na pytania, kolejno. Bo to Hoover. Bo to Hoover. Bo Hoover trzeba polecać! Bo to "Hopeless" i i wie, że komu jak komu, ale jej uwaga się należy. A czas... Och. Bo system edukacyjny jest do bani. :D
UsuńTakże ten.
Pozdrawiam!
Sherry
MUSZĘ to przeczytać. Muszę. Wszędzie pozytywne recenzje. :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że musisz! I mam nadzieję, że będziesz mieć ku temu okazję!
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Książki nie czytałam, choć mam ją wpisaną w najbliższe wydatki i z pewnością okaże się świetna no bo heloł to Hoover. ;) Niestety za każdym razem kiedy jestem w księgarni w moim mieście, Matrasie, czy Empiku to nigdy jej nie ma, a zamówić niekoniecznie jest jak, bo ostatnie dwa sklepy są w innym mieście. :/
OdpowiedzUsuńRecenzja świetna, ale nie jestem z tego powodu przeszczęśliwa, bo czuję nie dosyt i CHCĘ. TĄ. KSIĄŻKĘ. TERAZ.
Miłego dnia życzę i lecę do księgarni. :)
Dokładnie! Kurczę, chyba jesteś jedną z niewielu osób, które rozumieją, że najlepszym powodem do kupienia książek Colleen jest po prostu fakt: "Bo heloł - to Hoover!" :D
UsuńKurczę! Przykro mi, że tak trudno jest ci ją zdobyć. A gdybyś zamówiła na stronie matrasu i po prostu odebrała w swoim matrasie? :) Wiem, że teraz mają fajną promocję walentynkową, więc może spróbuj? :)
Rozumiem twój ból bo ja chcę w ten sam sposób "Losing Hope" i kontynuację "Pułapki uczuć"! :D
Pozdrawiam!
Sherry
Jak wiesz ja jestem tą książką zachwycona. Tak jak napisałaś, Colleen sprawia, że jedna jedyna książka staje się drogowskazem, taką wskazówką czy lekturą z dobrymi radami. Zarwałam dla niej noc, a następnego dnia wzięłam ją ze sobą do szkoły i namiętnie czytałam ulubione fragmenty. Zwłaszcza ostatnią stronę.
OdpowiedzUsuń"Hopeless" było rewelacyjne. Okrutne ,ale świetne. Jednak "Pułapka uczuć" bardziej do mnie przemawia. Stała się czymś tak bardzo osobistym, że jakby pisanym specjalnie dla mnie. Nawet nie potrafię tego ładnie wyrazić ;) I choć zabrzmi to cholernie banalnie to nie mam pojęcia, jak ja mogłam wcześniej funkcjonować, bez znajomości tej książki :)
Ojeej! Epilog mnie... rozdarł na pół. Bo o ile całość już sama w sobie była bardzo poruszająca, to epilog... kurczę! Chyba nie byłam na to przygotowana! A tu taki koniec! To bardzo w stylu Hoover! :D
UsuńDo mnie własnie bardziej "Hopeless" przemówiło, może dlatego, że super łatwo było mi się utożsamić ze Sky. Po prostu odkryłam takie... pokrewieństwo pomiędzy mną, a nią. :) I czułam się tak jak ty po "Pułapce". Jakby "Hopeless" było specjalnie dla mnie napisane. :)
Pozdrawiam,
Sherry
Jak na razie Hoover zachwyciła mnie jedynie, a może i aż, swoim "Hopeless". Nie ma innej opcji, abym nie sięgnęła po "Losing hope", ale widzę, że inne książki nie mogą uciec mojej uwadze. "Pułapka uczuć" obowiązkowo znajduje swoje miejsce na liście książek, które bezwarunkowo muszę przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńAch, nie dziwię się, że tak pożądasz "Losing Hope"! Mnie pewnie niedługo ten tytuł zacznie się śnić, bo normalnie... każdy dzień rozdzielający mnie od tej książki jest koszmarem. :(
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Słyszałam o tej książce wiele dobrego, muszę ja przeczytać:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie zachęcam!
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Ale zmiany na blogu!!! Cudnie i jeszcze raz cudnie. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńCo do książki, czytałam i wspominam ją nadzwyczaj entuzjastycznie. Teraz zamierzam sięgnąć po ''Nieprzekraczalną granicę'' i liczę na to, że będzie równie emocjonalna jak pierwszy tom, a może nawet jeszcze lepsza. Czas pokaże.
Dziękuję, dziękuję! :)
UsuńStrasznie ci zazdroszczę, że masz "Nieprzekraczalną granicę"! Ja pewnie zdobędę ją dopiero pod koniec/w połowie miesiąca co jest smutne, bo coś mnie rozdziera na pół kiedy widzę, że po prostu książek Colleen przybywa, a ja ich nie posiadam :D
Pozdrawiam!
Sherry
Pierwsze rzeczą jaką zrobiłam po przeczytaniu "Hopeless" było kupienie "Pułapki uczuć"! Mimo, że czytałam tylko jedną książkę Hoover, już wiem, że stała się ona jedną z moich ulubionych autorek. Teraz na półce mam jej już trzy książki *cieszy się* :D Najpierw Losing Hope, a potem zabieram się za "Pułapkę.." :)
OdpowiedzUsuńO jej! Miałam to samo z Colleen po "Hopeless" więc twoje zachowanie absolutnie mnie nie dziwi :D I cholernie, cholernie ci zazdroszczę 'Losing Hope"! Jak pomyślę, że ja z kupnem będę musiała się powstrzymać jeszcze co najmniej tydzień, coś mnie boli w sercu. :D
UsuńPrzyjemnej lektury z obydwoma książkami! :3
Pozdrawiam,
Sherry
Zgadzam się z Tobą w zupełności, Hoover ma wielkie pokłady pomysłowości i pisze o banalnych sprawach jakoś tak niebanalnie ;) Dociera do zakamarków duszy i zmusza do chwili zastanowienia, wręcz wystawia na próbę moralność. Książka jest świetna a na myśl o tym, że niedługo wezmę w łapki kontynuację dostaję gęsiej skórki ;)
OdpowiedzUsuńPS. Otrzegaj przed zmianami, czy coś! Tak dawno nie była u Ciebie, że się dziś przestraszyłam że trafiłam gdzie indziej...
Ostrzeżenie pisałam na facebooku, a tu raczej nie miałam kiedy, bo zmiana wyglądu... także dla mnie była spontanicznym wyczynem, ale po prostu... No przyszedł taki dzień, kiedy przemyślałam parę spraw i zdałam sobie sprawę, że MUSZĘ coś zrobić. I tak jakoś zaczęłam od Feniksa... :)
UsuńOdnośnie Hoover - SZALENIE ci zazdroszczę możliwości sięgnięcia po "Nieprzekraczalną granicę"! Ja będę musiała się wstrzymać przed kupnem jeszcze co najmniej tydzień i boli to mnie bardzo. :D Bo usycham z tęsknoty. Ale z drugiej strony, jak pomyślę, że przede mną tyle Colleen w najbliższym czasie... Ach!
Pozdrawiam!
Sherry
Po rosyjsku jaki śmieszny tytuł - Klucze od twojego serca:) Mam nadzieję, że kiedyś zapoznam się z tym tytułem, bo nie raz i nie dwa mi go polecano:)
OdpowiedzUsuńO! Dziękuję za tłumaczenie! :D Faktycznie, podeszli do tłumaczenia dość... oględnie. :) Powiedziałabym, że nasz tytuł jest bardziej pasujący do książki. :)
UsuńW takim razie życzę ci byś miała taką okazję!
Pozdrawiam,
Sherry
Chyba jednak kupię tę książkę :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to zrobisz! :D
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Książki Hoover zbierają masę pozytywnych recenzji, aż muszę w końcu dać się skusić i przeczytać coś tej autorki :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz mieć ku temu okazję, bo naprawdę warto! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Nie mam w planach tej autorki ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem. ;)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Od dawna mam ogromna ochotę na "Pułapkę uczuć", koniecznie musze po nią sięgnąć jak najszybciej, szczególnie, że niedługo wychodzi druga część :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Ma się dodatkową motywację, choć jeśli o Colleen chodzi, to motywacja jest niepotrzebna bo już samo nazwisko autorki... sprawia, że człowiek wyciąga ręce po jej dzieła ^^
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Czytałam jedynie Hopeless tej autorki, ale Pułapka uczuć czeka w kolejce. Mam nadzieję, że szybko po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie,
http://worldofbookss.blog.pl/
Przyjemnej lektury!
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Za to właśnie uwielbiam Hoover- że nie opisuje banalnych miłostek i wyssanych z palca dylematów, a prawdziwe, szczere i uderzające prosto w serce historie. I w dodatku żaden wątek nie jest przesadnie faworyzowany a cała historia zyskuje wiele wartości. Po "Hopeless" ufam jej już bezgranicznie i nawet coś teoretycznie słabszego jej autorstwa i tak przeczytam z ogromną przyjemnością. Książkę już mam więc na pewno niedługo się za nią zabiorę, ale i tak zacieram już łapki bo w tym roku czeka nas istna uczta. Już niedługo "Maybe someday" a potem "Ugly love" <3 Że nie wspomnę o "Losing Hope" i "Nieprzekraczalnej granicy", które lada chwila będzie można kupić :-)
OdpowiedzUsuńP.S. Nie mogłabym nie skomentować nowego szablonu ;-) Bardzo lubiłam płomiennego feniksa na niebieskim tle, ale nowy wygląd jest niesamowity! Minimalistyczny, a przy tym śliczny, dokładnie taki jaki sama widziałabym u siebie :-P Musisz przeprowadzić dla mnie jakiś kurs, żebym mogła u siebie wykombinować coś poważniejszego, bo pomału przytłacza mnie nadmiar jaskrawego fioletu :-P Ale szczerze mówiąc nawet nie znam żadnego ciekawego programu w którym mogłabym zaprojektować jakiś fajny nagłówek. Próbowałam w Canvie, ale ciągle coś mnie ogranicza albo się zawiesza (ten program nadaje się jednak głównie do niewielkich banerów i napisów) a photoshop to dla mnie czarna magia ;-) Myślałam też żeby swoją Krainę Absurdu (do dziś nie wiem co miałam na myśli wymyślając tą nazwę :-P) przechrzcić po prostu na Beauty Little Moment jak w adresie. Ale to w sumie nadal etap pomysłu więc pewnie gdzieś do czerwca będę się mobilizować, żeby coś zdziałać :-P
Pozdrawiam!
Nie wiem co mogłabym napisać oprócz tego, że zgadzam się z każdym twoim słowem z komentarza na temat Hoover. Ta kobieta jest zadziwiająca, niesamowita i... no, sama wiesz! To Colleen! Ja nie wiem jak to zrobiła, że w jednej chwili, książki NA stały się czymś więcej. O wiele więcej.
Usuń"Maybe someday" NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ. To co ja się nasłuchałam o tej książce... BOŻE. Myślałam, że umrę jak przeczytam jeszcze jedną pozytywną recenzję ^^ Miałam już nawet się złamać i poszukać ebooka angielskiego, ale wydawnictwo Otwarte mnie uprzedziło - dzięki Bogu ^^
Chciałabym w Polsce "Confess"! MARZĘ o tej powieści i trzymam kciuki, by to był kolejny tytuł, którego przetłumaczenia, któreś z polskich wydawnictw się podejmie!
Wiesz, myślałam już jakiś czas nad wyglądem i miałam w ogóle inne plany, ale jeden słaby dzień sprawił, że wszystkiego mi się odechciało, narysowałam najprostszy nagłówek ever i... no cóż. :D Widać efekty ^^
Odnośnie Photoshopa - uwierz, że on tylko wydaje się taki ciężki, a tak naprawdę to jest naprawdę kochany program, łatwiejszy od głupiego GIMPa, którego nie znoszę do tej pory. :D Właściwie to PS to mój ulubiony program graficzny i korzystam z niego najczęściej, ale wiesz... Miałam kiedyś taki internetowy, łatwy program do tworzenia grafiki...
Kurczę.
Poszukam linku i dam ci znać, bo naprawdę tam wszystko z tego co pamiętam, było proste i jasne. :) Mam nadzieję, że stworzysz swój wymarzony wygląd bloga, bo kocham twojego bloga, ale zobaczyć go w innej szacie graficznej... rany! Taka ciekawość mnie spala w tej chwili, że naprawdę. :D
Kraina Absurdu jest... niesamowitą nazwą. A kiedy mówię niesamowitą - mam na myśli, serio - niesamowitą. Bo... mówi więcej sama przez siebie :D Choć "BeautyLittle Moment" też jest piękne, więc cokolwiek wykombinujesz, będzie cudownie!
Pozdrawiam,
Sherry
Jak dobrze, że napisałaś tę recenzję! Znałam wersję polską i angielską, ale nie wiedziałam, że to ta sama książka :D Teraz muszę się za nią zabrać :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że pomogłam! :D
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Pamiętam, że mi głównie przeszkadza ta bezuczuciowa relacja bohaterów (nie bij! ), po prostu nie czułam tej miłości którą się darzyli, żadnych emocji noo po prostu... reszta była naprawdę dobra. i te wiersze też cudne. :)
OdpowiedzUsuńTak... Slam to było... niesamowite! Tym bardziej, że ja nie jestem fanką wierszy. Po prostu jakoś tak mam złe wspomnienia z podstawówki, kiedy czytaliśmy je opornie, a nauczycielka męczyła nas nimi i interpretacją i tym podobnymi. A tutaj slam był taki cudowny... Nadawał tej książce taki element... wyjątkowości. ;D
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Jestem pewna, po skończeniu Hopeless, że przeczytam każdą książkę autorki. Styl i pomysły niesamowite, z jeden strony ciężkie tematy, a z drugiej lekkość czytania. Wiem dodatkowo, że książka znajduje się w bibliotece, więc czemu nie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dokładnie! To jest coś co ja w niej niesamowicie podziwiam. Talent do łączenia ciężkiego i bolesnego, z pięknym i romantycznym. :)
UsuńI po raz kolejny - zazdroszczę takich perełek w bibliotece! :D
Pozdrawiam!
Sherry
Tak nadrabiam zaległości w Twoich postach, tak jestem beznadziejną komentatorką, ale przyrzekam, że wszystko czytam. ;) I obiecuję poprawę!
OdpowiedzUsuńTen tekst... przypomniał mi jak zarwałam dla niej noc, jak o 4 nad ranem zamykałam książkę zaryczana i te wszystkie emocje... Jak ja kocham twórczość Hoover! <3
Zarywanie nocy dla CoHo nie wydaje się złą opcją. :D Ja do piątej siedziałam wczoraj/dziś czytając "Confess" i O MÓJ BOŻE. TA KSIĄŻKA. JEST. GENIALNA.
UsuńModlę się, żeby była w Polsce, bo nie mogę znieść myśli, że mogłabyś jej nie przeczytać!
Pozdrawiam,
Sherry
No muszę przyznać, że teraz i ja nie mogę znieść tej myśli. "Confess" musi być u nas wydane, bo popadnę w depresję...
UsuńJa już trzymam kciuki i nerwowo wyczekuję wykupienia praw. :)
UsuńCzytałam jedną powieść - Maybe someday i wstrząsnęła mną bardzo. Co do tej z pewnością zajrzę o ile znajdzie się w bibliotece. Jednak początek, bardzo podobny do powieści Morgan Matson - Aż po horyzont..
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Nie czytałam jeszcze "Aż po horyzont", ale motyw przeprowadzki do innego miejsca jest dość popularny. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry