Confess
Wydawnictwo Otwarte, 2017
Niewolnicy słów
Auburn i Owen to dwie zagubione dusze. Dwie zagubione dusze, ze złamanymi sercami, bliznami na psychice i ciężkimi wspomnieniami w pamięci. To także dwójka młodych osób, które potrzebują pomocy, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy. Bo egzystują, lecz nie żyją. Oddychają - nie łapiąc tak naprawdę powietrza. Starają się zabijać czas obowiązkami, rzeczami, które mogłyby pozwolić im odlecieć od ponurej prawdy. Ale tak naprawdę, na dnie ich serc czai się pustka. Pustka, która pewnego dnia, przy pewnym spotkaniu... przestaje dawać o sobie znać. Jakie to będzie mieć następstwa? Co będzie ich to kosztować?
“There are people you meet that you get to know, and then there are people you meet that you already know.”
Mam teorię, że każdy czytelnik, w którymś momencie swojego życia, trafia na autora, który zdaje się być mu przeznaczony. Który zdaje się pisać twory specjalnie dla niego. Docierają one bowiem do najczulszych strun serca. Bezbłędnie manipulują emocjami. Totalnie w sobie rozkochują. Zapierają dech w piersiach. Colleen Hoover, jest taką autorką dla mnie. Jest pisarką, która używa pióra niczym różdżki, wywracając moje życie do góry nogami, pozostawiając we mnie trwałe ślady. Każda jej książka, każde jej kolejne dzieło, to otwarte furtki do miejsca, w którym mam szansę odlecieć. Bym mogła zaznać kolejnych milionów emocji. Bym mogła poczuć więcej.
"Confess" to bolesna, melancholijna, refleksyjna, romantyczna, delikatna historia dwóch dusz. Jest jak mgiełka - oplata łagodnie czytelnika, tak że ten, boi się przerwać czytać, boi się ruszyć, boi się oddychać, byle nie stracić cudownego uczucia, jakie nim zawładnęło. Obydwoje - Auburn i Owen mają swoje grzechy. Mają swoje żale. Mają swoje ciemne ślady w sercach. Ona wegetuje z poczuciem straty - wielkiej, okrutnej straty i z niemal poddańczym, straceńczym nastrojem, wprowadza w niepokojąco smutny klimat powieści. Owen tymczasem, czaruje. Czaruje duchowością, czaruje mentalnością, czaruje osobowością. To pełen pasji artysta, który jednak zatracił się po drodze i z każdym kolejnym dniem wiedział, że oddala się od ścieżki normalnego życia. A później się spotykają. I spotkaniu temu nie towarzyszą fajerwerki. Nie towarzyszy trzęsienie ziemi. Towarzyszy natomiast naturalny magnetyzm. Intensywne poczucie zrozumienia. Mają szansę wznieść się na wyżyny. Mają szansę zostawić przeszłość, zostawić rany za sobą. Mają szansę uciec. Tyle że... pewne rzeczy z przeszłości obydwojga, nie pozwolą im na to. Ograniczą ich ruchy. Czy jest jakakolwiek szansa na przerwanie tego dramatycznego koła gorzkich rozczarowań i okrutnych zbiegów okoliczności?
Możecie się zastanawiać, co w książkach Hoover jest takiego niezwykłego, skoro opisy każdych kolejnych jej tworów brzmią podobnie. I nie obwiniam was za niepewność. To co musicie zrozumieć, to że w piórze CoHo nie ma nic przeciętnego. Nie ma niczego co już było. A przynajmniej nie zaprezentowane w tak znakomitym stylu, jak to robi ta specyficzna, konkretna autorka w swoich dziełach. To co wyróżnia jej prace, to fakt, ile emocji kryje się w każdym rozdziale. W każdej stronie. W każdym zdaniu. W każdym, cholernym, pojedynczym słowie. Paleta uczuć z natężeniem niemożliwym do ogarnięcia, przybywa po czytelnika, jak po ofiarę, kiedy tylko ten otwiera książkę - by porwać go wprost do nurtu rzeki, w której przeważa czyste, zniewalające... czucie. Czucie wszystkiego. I tak, jeśli opowieść jest tak piękna, ale i tragiczna, jak ta wiążąca losy Auburn i Owena, rozkoszujemy się tym co przeżywają, ponieważ sami doznajemy tego wszystkiego. Na własnej skórze. Na własnej... duszy. Na dodatek, książki Hoover się pochłania w zastraszającym tempie, więc nawet nie orientujemy się, kiedy wszystko zdążyło się skończyć. A przewróceniu ostatniej strony najczęściej towarzyszy rozdzierający ból. Kojąca nadzieja. Niegasnący apetyt na więcej.
"Confess" jest piękną i wyjątkową książką nie tylko ze względu na talent, jakim dysponuje autorka, ale także ze względu na fakt, czym inspirowała się, tworząc ją. Przeniosła do dzieła życie. Życie zwyczajnych śmiertelników. Życie osób, które przeżywały coś strasznego. Coś smutnego. Coś radosnego. Przeniosła rzeczywistość, która nas otacza. Przeniosła emocje. Może dlatego wszystko wydaje się tam być tak autentyczne. Na dodatek, CoHo tak jak w przypadku pisania "Maybe Someday" zawarła współpracę z autorem piosenek - Griffinem Petersonem, tak w "Confess" mogliśmy podziwiać owoc jej współpracy z artystą - Danny'm O’Connorem, dzięki któremu jeszcze bardziej namacalnie, poczuć artyzm, miłość do sztuki i pasję, jaką odznaczał się Owen. Owen, w którym nie można nie zakochać się bez pamięci. Poświęcenie, lojalność, kipiące emocje i troska. Colleen Hoover wykazuje tendencję do kreowania męskich bohaterów, kradnącym czytelniczkom serca. I nie inaczej jest tym razem. Mogę wam obiecać, że po przeczytaniu tej książki, skrótu OMG nigdy nie odbierzecie już tak samo jak wcześniej...
"Confess" to eksplozja kolorów. Eksplozja barw. Eksplozja porywających serca uczuć. To co ja muszę wyznać po jej przeczytaniu, to że jestem nieodwołalnie zakochana. Absolutnie oczarowana. Bo CoHo znów podarowała mi odlot w najczystszej postaci. Miłość podaną w tak naturalny, acz niewiarygodnie cudowny sposób, że nie byłam w stanie w niej nie-uczestniczyć całą sobą. Nie mogłam nie chichotać. Nie uśmiechać się jak szalona. Nie ulegać porywom serca. Nie wzruszać się. Nie złościć. Nie mogłam nie płakać. Colleen Hoover niszczy człowieka. I buduje go na nowo. Pozwólcie jej zrobić to samo z wami.
źr. |
“Some secrets should never turn into confessions. I know that better than anyone.”
źr. |
“I think love is a hard word to define,” I say to her. “You can love a lot of things about a person but still not love the whole person.”
źr. |
“I'm scared I'll never feel this again with anyone else," I whisper.
He squeezes my hands. "I'm scared you will.”
"Confess" to eksplozja kolorów. Eksplozja barw. Eksplozja porywających serca uczuć. To co ja muszę wyznać po jej przeczytaniu, to że jestem nieodwołalnie zakochana. Absolutnie oczarowana. Bo CoHo znów podarowała mi odlot w najczystszej postaci. Miłość podaną w tak naturalny, acz niewiarygodnie cudowny sposób, że nie byłam w stanie w niej nie-uczestniczyć całą sobą. Nie mogłam nie chichotać. Nie uśmiechać się jak szalona. Nie ulegać porywom serca. Nie wzruszać się. Nie złościć. Nie mogłam nie płakać. Colleen Hoover niszczy człowieka. I buduje go na nowo. Pozwólcie jej zrobić to samo z wami.
10/10
Pozdrawiam,
Sherry
Inne książki Colleen zrecenzowane na Feniksie:
Uwielbiam <3 I jeszcze te obrazy dołączone do powieści - cudo. Mam już amerykańskie wydanie, ale jak już pojawi się polskie, to zdecydowanie dokupię do kolekcji. Według sieci Otwarte ma prawa, więc jestem spokojna o wydanie :)
OdpowiedzUsuńP.S. Widziałaś okładkowy teaser do It ends with us? Ja już umieram z ciekawości :)
Masz papierowe wydanie?! <3 Oooo rany! Ależ zazdroszczę! Ja co prawda mam oryginalnego ebooka, ale wiadomo - marzę o papierze. <3 Jeśli kiedykolwiek pojadę do Ameryki - kupuję wszystkie książki CoHo w amerykańskich wydaniach. :)
UsuńWidziałam zdjęcie, które CoHo wstawiła na facebooku. Ale pieprzyć okładkę. Zobaczyłam tytuł i już wiedziałam, że jestem zakochana. ZAKOCHANA. Tylko CoHo umie tak zrobić, żeby mnie rozkochać w książce wstawiając do sieci tytuł ^^
Pozdrawiam,
Sherry
Jeszcze zanim przeczytałam Twoją recenzję, to ta książka była na mojej liście "must read". Teraz utwierdziłam się w słuszności tej decyzji. :)
OdpowiedzUsuńDoskonała decyzja. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
C.Hoover to mój mistrz, a właściwie to mistrzyni, i prawdziwy diler emocji. Liczę na polskie wydanie tejże książki, bardzo chciałabym sobie ją postawić koło moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńTeż liczę na polskie wydanie. :) Mimo wszystko, miło byłoby mieć jak najwięcej cudów od CoHo w Polsce. ;)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Nie mój gatunek, kompletnie. Ale mam wrażenie, że jego miłośnikom ta książka przypadnie do gustu i to mocno :)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Kurcze, uwielbiam Confess! Nie wiem, czy jest moją ulubioną książką Hoover ( waham się między nią, Maybe someday a November nine ), ale ta jest niezwykła i wyjątkowa. Mam pytanie, która książka CoHo jest twoją ulubioną?
OdpowiedzUsuńNie da się wybierać pomiędzy perfekcją. :) Kocham Hoover i wszystko co tworzy, natomiast faworyci to: Hopeless, Maybe Someday, Ugly love, Confess i właśnie November 9. Wybieranie pośród nich ulubieńca, naprawdę nie ma sensu. To tak jakby prosić matkę, żeby wybrała ulubione dziecko. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Zadziwiające jest to, że czytając Twoją recenzję czułam, że mogłaby być napisana przeze mnie, bo tak pięknie ubrałaś w słowa to, co czułam po przeczytaniu. Dodatkowo umieściłaś mój ukochany cytat z książki ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy bardziej kocham Confess czy November 9, które właśnie skończyłam czytać, ale wiem, że Hoover jest dla mnie taką samą czarodziejką, jak dla Ciebie :)
Cieszę się, że jesteśmy tak zgodne. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Tak pięknie napisałaś o tej książce, że najchętniej przeczytałabym ją od razu! Szkoda, że książki Colleen Hoover tak wolno pojawiają się w Polsce, mam jednak nadzieję, że "Confess" pojawi się jak najszybciej!:)
OdpowiedzUsuńTeż żałuję i generalnie, jestem trochę zła na polskie wydawnictwa, że tak się guzdrzą (oprócz Filii <3), no ale. Ważne, że w ogóle wydają. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Nie znam twórczości Colleen Hoover, ale w ramach poznania sięgnę w pierwszej kolejności po jedną z powieści już wydaną w Polsce. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZachęcam! I trzymam kciuki, by to spotkanie było udane! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Nie wiedziałam, że autorka pisząc swoje książki, nadaję im taki autentyzm poprzez tworzenie ich z artystami, to niezwykłe. :) Zaciekawiłaś mnie, wielość uczuć, jakie biją z Twojej recenzji jest niezwykła i aż chcę mieć książkę w rękach i też się nią zachwycać. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tak, CoHo umie zaskakiwać, to jest niesamowity dar, bo oznacza, że projekt jest znacznie bardziej przemyślany niż może się nam wydawać. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Myślę, że książki Colleen należy czytać nie zerkając nawet do opisu. Po pierwsze można się nabawić niepotrzebnych wątpliwości, a po drugie żaden opis nie odda magii książek tej kobiety. To po prostu niemożliwe. Tobie jednak udało się uchwycić cześć tej magii i wiem na 100 % że to będzie coś wyjątkowego. Strasznie podoba mi się fakt, że autorka współpracuje z innymi artystami, chyba nie spotkałam się jeszcze z czymś takim w literaturze, a to tylko potwierdza jak wyjątkową i cudowną pisarką jest Colleen :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Słusznie. Ja już nawet nie czytam opisów. Za to dopadła mnie tendencja do zakochiwania się w książkach Hoover, po poznaniu tytułu. Tak było z "November 9", tak jest w tej chwili z jej najnowszą książką. Widzę tytuł i myślę - MÓJBOŻETOJESTGENIALNE. Myślę, że Colleen jest taką autorką dla mnie, która mogłaby opisać głaz, a ja byłabym zachwycona. :D
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Podobnież jej najnowsza jeszcze niewydana książka It ends with us ma być najmocniejsza z dotychczas napisanych i ma w niej być jeszcze więcej emocji i wzruszeń. Jeśli to prawda trzeba będzie specjalnie dla Colleen poszerzyć skalę oceniania, bo dziesiątka może okazać się niewystarczająca :-) Opis z kolei jest zupełnie przeciętny i dlatego wcześniej napisałam o tym, że opisy na jej książkach są zbędne widzę, że obie zgadzamy się w tej kwestii :-)
UsuńWłaśnie o "It ends with us" myślę. Zakochałam się w tej książce zanim zobaczyłam okładkę - zanim został opublikowany opis. Po prostu zobaczyłam tytuł i myślę: kocham. Poza tym, samego opisu nie czytałam, nie obchodzi mnie o czym jest ta powieść, jak tylko będzie można zamówić na amazonie - zamawiam i biorę się za czytanie. :) Czytałam właśnie na FB CoHo że strasznie płakała przy jej pisaniu - nie mogę, nie mogę, nie mogę doczekać się sierpnia! <3
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Po prostu się na to nie zgadzam! Zabijasz mnie takimi notkami, jak ja mam teraz spokojnie czekać na polskie wydanie? Nie dam rady...
OdpowiedzUsuńDasz, dasz! Już wkrótce premiera "Ugly love"! <3
UsuńPozdrawiam,
Sherry