Amber to Ashes
Torn Hearts, tom 1
Wydawnictwo Akurat, 2016
592 str.
Jedynym wyzwoleniem jest mrok
Serce - to jest ta kłopotliwa rzecz w nas samych, nad którą chcielibyśmy mieć władzę. Założę się, że od zarania dziejów, wszyscy potężni, ambitni ludzie, starali się znaleźć sposób, by objąć nad nią kontrolę. Bo doskonale zdawali sobie sprawę, w jak wielkie kłopoty może ich wpędzić. Że może pokrzyżować wszystkie plany. Że może wszystko zmienić. Bo uczucia, emocje - to niebezpieczna broń, a pokierowana rękoma i głosami innych, naprowadzi nas na niebezpieczną ścieżkę miłości i pożądania, z której nie będzie już odwrotu...
Amber nie jest zwyczajną, dziewiętnastoletnią outsiderką. Wypada poza schemat, na wszelkie możliwe sposoby. Nie zapomina języka w gębie przy przystojnych facetach, nie rumieni się z byle powodu, nie zgrywa świętoszki, nie jest poczciwą, grzeczną dziewicą, tylko czekającą aż nadejdzie właściwy czas, a na białym koniu przyjedzie jej prywatny książę z bajki. Nie. Ona jest outsiderką, bo życie było dla niej suką. W dzieciństwie pozbawiono jej wszystkich pozytywnych aspektów, jakie mogło mieć dziecko. Ewentualne szczęśliwe chwile, zostały bezpowrotnie wykasowane. A to co zostało, to wspomnienia. To ból. To trauma. Dobijająca do jej serca pustka, nieufność, tragedia i poczucie odrzucenia. I trwa w tym marazmie i pustce do czasu, aż pewnego dnia poznaje nie jednego - ale dwóch, mega przystojnych facetów. Najlepszych przyjaciół. Którzy zmienią wszystko.
Tak, wszyscy wiemy jak irytujące potrafią być trójkąty miłosne w książkach. To był aspekt, którego najbardziej się obawiałam w tej powieści. Tyle, że okazało się, iż w przypadku Amber, Rydera i Brocka, wszystko jest nieco bardziej skomplikowane. I mogę wam obiecać, że ten trójkąt miłosny zrobi wam w głowach (i sercach) niezłe zamieszanie. Nikogo nie pozostawiając obojętnym.
Relacja tej trójki młodych, zniszczonych, poranionych przez los istot, jest chora. Jest piękna. Jest szalona. Pełna pasji. Pełna namiętności. Pełna niewypowiedzianych obaw. I skrytych oczekiwań. Wprawia w zdumienie. Szokuje. Rozczarowuje. Napełnia szczęściem. Napełnia obawami. A wszystko dlatego, że wszyscy - wszyscy, przeszli lub przechodzą przez piekło. Pławią się w bólu, w strachu, w wyrzutach sumienia. I chyba to cierpienie, to wewnętrzne rozdarcie, jest równocześnie ich wspólnym magnesem. Ich środkiem. Ich wszystkim. Uczucia atakują, hartując ducha, roztapiając serca, niszcząc mury i tarcze. Tyle, że jak wiadomo, szczęście tworzy dwójka osób. Co natomiast się dzieje, kiedy w zasięgu wzroku wciąż czai się ten trzeci? Co jeśli wszystko co robił, czym zaskakiwał, czym się cechował, pozostawia tak wyraźny ślad zwątpienia i niepewności, że człowiek nie jest w stanie ruszyć dalej, mimo że wie, iż teoretycznie powinien? Co jeśli mieszanka kolorów i mroku, które wprowadzili w życie Amber obydwaj mężczyźni, doprowadzi ich wszystkich w miejsce, z którego nie będzie odwrotu? Które zrani ich i sprawi, że wszystko się rozsypie? Czy miłość jest warta tego rodzaju poświęceń? Tego rodzaju cierpienia?
To nie jest zwykłe love story, z radośnie czającym się za zakrętem happy endem. To prawdziwy dark romance, przesiąknięty seksem, wszelkiego rodzaju używkami i tak popieprzonym rodzajem miłości, jaki tylko mogła wyprodukować głowa Gail McHugh. Ta kobieta ma talent i potrafi z niego zrobić użytek. Choć nie powiem, by wszystko było perfekcyjnie. Przez pierwszych, powiedzmy pięćdziesiąt stron, miałam wrażenie, że każda scena, każdy dialog, każda sytuacja, są tak fałszywe, sztucznie patetyczne i naiwne, że miałam ochotę wywracać oczami średnio co trzy akapity. Poza tym, wciąż autorka nie pozbyła się tendencji do robienia z dialogów, jakichś pseudo dramatycznych tyrad, które cuchnęły fałszem. Muszę jednak przyznać, że to co podarowała czytelnikowi w "Amber" było czymś dużo, dużo większym i dużo, dużo poważniejszym niż kiedykolwiek wcześniej.
Bo po pewnym czasie, zorientowałam się, że niemal każde zdanie jest przesiąknięte uczuciem. Trudnym, bolesnym, rozdzierającym. Podkładającym wszystko pod wątpliwość. Bezbłędna kreacja dwójki męskich amantów Amber, nie pozwoliła mojemu sercu przestać szybciej bić, bo cóż może zrobić biedna czytelniczka, kiedy na każdej stronie, pożądanie i tragedia rządzą się swoimi prawami? A spalające i widza i bohaterów, potężne pragnienie i namiętność zmuszają nas do przewracania kolejnych kartek, z szaleństwem, niepokojem i żądaniem w oczach?
To nie jest bajka na dobranoc, ani lektura, którą w spokoju będziecie mogli odłożyć na półkę. To elektryzująca przejażdżka prosto w otchłanie mroku i ostrych, intensywnych, niebezpiecznych uczuć, nad którymi nie ma żadnej kontroli. To napięcie, wzrastające ze strony na stronę, sprawiające, że czytelnik z rozszerzonymi oczyma i uściskiem w sercu pochłania kolejne rozdziały, a każde słowo wręcz spaja ze stron.
Gail McHugh napisała książkę, która jest prawdziwie i obłędnie niebezpieczna. Która jest groźna. Bo krzywdzi dotkliwie i skutecznie. Bo nie pozwala o sobie zapomnieć. Bo zmusza nas do gorączkowego poszukiwania odpowiedzi na pytanie "jak daleko sięgają ich granice". A przy podążaniu za tropem wyjaśnień i wskazówek, będziemy mogli wziąć udział w przygodzie kipiącej od uczuć. Skrzącej od pożądania. Hipnotyzującej treścią. Szokującej tragediami. Przesiąkniętej nimi dwoma...
Amber nie jest zwyczajną, dziewiętnastoletnią outsiderką. Wypada poza schemat, na wszelkie możliwe sposoby. Nie zapomina języka w gębie przy przystojnych facetach, nie rumieni się z byle powodu, nie zgrywa świętoszki, nie jest poczciwą, grzeczną dziewicą, tylko czekającą aż nadejdzie właściwy czas, a na białym koniu przyjedzie jej prywatny książę z bajki. Nie. Ona jest outsiderką, bo życie było dla niej suką. W dzieciństwie pozbawiono jej wszystkich pozytywnych aspektów, jakie mogło mieć dziecko. Ewentualne szczęśliwe chwile, zostały bezpowrotnie wykasowane. A to co zostało, to wspomnienia. To ból. To trauma. Dobijająca do jej serca pustka, nieufność, tragedia i poczucie odrzucenia. I trwa w tym marazmie i pustce do czasu, aż pewnego dnia poznaje nie jednego - ale dwóch, mega przystojnych facetów. Najlepszych przyjaciół. Którzy zmienią wszystko.
"Będziesz moja, słyszysz? Nieważne, jaka jest tego cena. Czy tego chcesz czy nie, zamierzam odszukać wszystkie fragmenty twojej układanki i złożyć cię w całość."
Tak, wszyscy wiemy jak irytujące potrafią być trójkąty miłosne w książkach. To był aspekt, którego najbardziej się obawiałam w tej powieści. Tyle, że okazało się, iż w przypadku Amber, Rydera i Brocka, wszystko jest nieco bardziej skomplikowane. I mogę wam obiecać, że ten trójkąt miłosny zrobi wam w głowach (i sercach) niezłe zamieszanie. Nikogo nie pozostawiając obojętnym.
źr. |
"Przeszłość buduje nas jako ludzi. Blizny, które pozostawia, kształtują nas, a to, jak sobie radzimy z jej konsekwencjami, rzeźbi naszą duszę."
źr. |
Bo po pewnym czasie, zorientowałam się, że niemal każde zdanie jest przesiąknięte uczuciem. Trudnym, bolesnym, rozdzierającym. Podkładającym wszystko pod wątpliwość. Bezbłędna kreacja dwójki męskich amantów Amber, nie pozwoliła mojemu sercu przestać szybciej bić, bo cóż może zrobić biedna czytelniczka, kiedy na każdej stronie, pożądanie i tragedia rządzą się swoimi prawami? A spalające i widza i bohaterów, potężne pragnienie i namiętność zmuszają nas do przewracania kolejnych kartek, z szaleństwem, niepokojem i żądaniem w oczach?
"Wiedziałam. To omen. Jest wcielonym diabłem, a ja znalazłam się w rajskim piekle."
To nie jest bajka na dobranoc, ani lektura, którą w spokoju będziecie mogli odłożyć na półkę. To elektryzująca przejażdżka prosto w otchłanie mroku i ostrych, intensywnych, niebezpiecznych uczuć, nad którymi nie ma żadnej kontroli. To napięcie, wzrastające ze strony na stronę, sprawiające, że czytelnik z rozszerzonymi oczyma i uściskiem w sercu pochłania kolejne rozdziały, a każde słowo wręcz spaja ze stron.
Gail McHugh napisała książkę, która jest prawdziwie i obłędnie niebezpieczna. Która jest groźna. Bo krzywdzi dotkliwie i skutecznie. Bo nie pozwala o sobie zapomnieć. Bo zmusza nas do gorączkowego poszukiwania odpowiedzi na pytanie "jak daleko sięgają ich granice". A przy podążaniu za tropem wyjaśnień i wskazówek, będziemy mogli wziąć udział w przygodzie kipiącej od uczuć. Skrzącej od pożądania. Hipnotyzującej treścią. Szokującej tragediami. Przesiąkniętej nimi dwoma...
8/10
Pozdrawiam,
Sherry
Amber | From the Storn
Za lekturę książki, bardzo serdecznie dziękuję Panu Adamowi z Business & Culture!
Okładka tej książki jest mi znajoma, ale szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, o czym opowiada. Po przeczytaniu Twojej recenzji trochę nie wiem co robić, bo tego typu książki ostatnio nie cieszą się moim uznaniem, ale z drugiej mam ochotę na trochę emocji podczas czytania. I co tu robić?! :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jeśli postanowisz jednak się skusić - lektura cię nie zawiedzie i przyniesie MNÓSTWO emocji. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Jak tylko zobaczyłam tę książkę to pomyślałam o Tobie. To lektura w sam raz dla Ciebie. No cóż, pozostało mi tylko poznać pióro Gail McHugh i chyba właśnie zacznę od tej serii :) ciekawi mnie ta "popierzona miłość" :) pozdrawiam, buziaki! :*
OdpowiedzUsuńJest dużo lepsza niż inna duologia tej autorki, także serdecznie polecam, jeśli chcesz się z tym zmierzyć. :) Sama zobaczysz, że ta miłość w "Amber" jest popieprzona, a to i tak najłagodniejszy epitet jaki wpadł mi do głowy ^^
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Zdecydowanie uwielbiam: począwszy od okładki, przez fabułę, a na bohaterach kończąc. :) Już nie mogę doczekać się drugiego tomu. :)
OdpowiedzUsuńJa też! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Mamy ją w planach :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Życzę satysfakcjonującej lektury, zatem! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Uwielbiam tę książkę!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podzielamy pozytywne uczucia! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
PRZECZYTAŁAŚ! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że pan Adam do Ciebie napisał. To oznacza, że teraz propozycje będą płynąć nieustannie, a przecież tyle świetnych premier przed nami :-)
OdpowiedzUsuńJestem przeszczęśliwa, że dałaś się oczarować Amber i że wiesz już co takiego potrafi ta książka zrobić z człowiekiem. Mną zawładnęła jeszcze mocniej, ale ostatnio jestem bardzo podatna na takie książkowe zniewolenie;-) To co się działo w książce dosłownie wbiło mnie w fotel bo nie ukrywam że spodziewałam się kolejnego mdło-słodkiego romansu a la Collide. I to zakończenie...
Pozdrawiam!
Och, nawet pojęcia nie masz, jak szczęśliwa byłam, kiedy dostałam wiadomość. Zwłaszcza, że to przez ciebie tak strasznie wyczekiwałam spotkania z lekturą. :D
UsuńOdnośnie zakończenia - coś tak czułam, że to nadchodzi. I wiem jak to zabrzmi - jakbym była psycholem, ale cieszę się, że to się tak skończyło. Bo w tej chwili wszyscy umierają by poznać resztę historii. :D A to po prostu sprawia, że szanuję Gail jeszcze mocniej!
Pozdrawiam,
Sherry
Już dzisiaj czytam drugą recenzję tej książki i znowu nabrałam ochotę na natychmiastowe czytanie jej. Ale nie - czekam aż będzie kolejny tom, bo zakończenie o jakim wszyscy piszą nie daje normalnie funkcjonować, więc lepiej poczekać i czytać po kolei ;)
OdpowiedzUsuńA tam! Ja zakończenie przeczytałam, ale jakoś żyję :D Niemniej, nie będę naciskać. Rzeczywiście, wyobrażam sobie, że to byłoby cudowne, mieć kolejny tom, od razu po skończeniu 'Amber'! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
To kolejna dobra recenzja tej pozycji, a ja jestem świeżo po przeczytaniu złej opinii i teraz znów nie wiem, co myśleć. Z jednej strony odkąd tylko zobaczyłam okładkę i opis, zapragnęłam to przeczytać. Z drugiej boję się o opisy seksu, które - jak wyczytałam w jednej z recenzji - są momentami niesmaczne, jakby autorka przekroczyła granicę przyzwoitości. W sumie to może zależeć od spojrzenia danej osoby i tego, co kto lubi. ;)
OdpowiedzUsuńPóki co na półce mam Collide, jeśli nie przypadnie mi do gustu, to problem się rozwiąże, jeśli jednak będzie odwrotnie, będę musiała zadbać o to, aby zdobyć Amber. ;)
Pozdrawiam, K.
recenzje-koneko.blogspot.com
Wiesz, ja bym się na twoim miejscu nie sugerowała "Collide" bo mimo że pisze to wszystko jedna autorka, to obie te serie są baaardzo od siebie różne. :) I o ile "Collide" jest przede wszystkim słodkie. W sequelu wręcz ZA SŁODKIE moim zdaniem, o tyle w "Amber" dominuje dramatyzm, dominuje smutek, przygnębienie. O ile "Collide" kojarzy mi się z... prostotą, o tyle "Amber" to taki trud. Nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć.
UsuńAle fakt, są pewne... kontrowersyjne sceny. Musisz się po prostu zastanowić jak bardzo tolerancyjna jesteś jeśli chodzi o granice przyzwoitości. :) Ja osobiście byłam przygotowana na to co nadejdzie, także szoku nie było, ale rozumiem pewne rozgoryczenie i niesmak innych.
Pozdrawiam,
Sherry
Chyba jestem inna, ale doskonale wiesz, że ta powieść do mnie nie trafiła. Trójkąt miłosny, bardziej mnie zniesmaczył, niż wzbudzał jakieś pozytywne odczucia. Nie polubiłam bohaterów, spodobała mi się jedynie kryminalny zawód chłopaków. A trójkąty łóżkowe, które proponują faceci, w takim jak tu przypadku, wydają mi się najbardziej naciąganym pomysłem, jaki autorki mogą stworzyć, by wykreować takie sceny łóżkowe. Chore!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Akurat co do tego ostatniego się zgodzę. Scena seksu trójkątu, była dla mnie jednym wielkim absurdem, aczkolwiek jeśli mam być szczera - spodziewałam się tego. W sensie: powiedziano mi przed lekturą, że jest jedna dziewczyna, dwóch chłopaków. A później coś było o kontrowersyjnej treści. To wszystko doprowadziło moje myśli do punktu o łóżkowej scenie pomiędzy trójką, choć nie kupuję tego wytłumaczenia czemu B. chciał podzielić się dziewczyną, którą podobno kocha ze swoim przyjacielem. Ja dziękuję za takiego chłopaka.
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Jak wiesz, kocham Collide i Pulse, dlatego też kiedy zobaczyłam zapowiedź Amber bez zastanowienia się na nią rzuciłam. Zaczęłam i... no miałam obawy, myślałam, że jej nie przeczytam, że to nie dla mnie... No ciężko było mi ją przełknąć, ale później coś przeskoczyło i ten mrok mnie pochłonął. Mocna, niepokojąca, zachwycająca. Nie mogę się doczekać kontynuacji, zwłaszcza po TAKIM zakończeniu...
OdpowiedzUsuńSłusznie, sama jestem ciekawa co też się tam może jeszcze zdarzyć, bo podejrzewam, że autorka nie będzie chciała zwalniać tempa i może nas jeszcze parę razy zaskoczyć. Przyjemnie czy nieprzyjemnie - zobaczymy :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry