środa, 10 lutego 2016

Dziecięce marzenia


Cześć,

Dziś porozmawiamy sobie (internetowo w sensie, nie bądźcie drobiazgowi) o marzeniach z dzieciństwa. Znacie to pytanie: "Kim chciałeś być, kiedy byłeś dzieckiem?". Ostatnio ktoś zadał mi takie pytanie. I jak to ja mam w zwyczaju, zaczęłam rozkładać swoją ewentualną odpowiedź, na czynniki pierwsze. I pomyślałam "hej, fajnie będzie podzielić się tym z czytelnikami Feniksa i przy okazji zobaczyć, jak ewoluowała mała... ja". Zapraszam.


W Ameryce, dzieci marzą o byciu prezydentem. W Wielkiej Brytanii, o zostaniu księżniczką/królową. Kiedy ja chodziłam do podstawówki, wszystkie moje koleżanki chciały być weterynarkami - bo zwierzątka, bo leczenie, blablabla. Ja natomiast, pamiętam, że w swoim życiu miałam kilka etapów i kilka pomysłów na rozwój kariery.

Pierwszym było pragnienie bycia elfem, jako pomocnikiem Świętego Mikołaja. Wiem co myślicie - urocze, prawda? Urocze, ale naiwne? Jako że to pragnienie towarzyszyło mi jeszcze przed przedszkolem, nie mam zamiaru się tłumaczyć. Lubiłam chodzić przebrana za elfa, lubiłam urocze, zabawne buciki, dużą, zieloną czapkę z wielkim dzwonkiem na końcu. Więc wymyśliłam sobie, że elf będzie idealny. 

Po jakimś czasie oczywiście wydało się, że elfem nie zostanę, więc zamiast tego - to już było w przedszkolu, zapragnęłam rozpocząć karierę sklepikarza. Sklepikarza w sklepie z zabawkami, jeśli już mam być precyzyjna. Pewnie nie ja pierwsza, nie ostatnia, z admiracją i podziwem wpatrywałam się w kasjerów, kiedy razem z mamą chodziłyśmy po sklepach, w których pełno było... wszystkiego! Kolorów, lalek, zwierzątek, gier, autek - bo uwielbiałam się bawić autkami - plus dorastania u boku starszego brata i kuzyna jak mniemam - i pozostałych świecących, miękkich, albo po prostu ślicznych rzeczy. 

Równie silne było pragnienie sprzedawania słodyczy, ale wtedy myślałam, że kiedy pracujesz w sklepie, możesz sobie wszystko brać za darmo i nikt cię za to nie będzie sądził ani oceniał, także...



Gdy zaczęłam chodzić do podstawówki i okazało się, że całkiem nieźle mi wychodzi rysowanie, a tata pokazał jakie piękne, niesamowite obrazy, które namalował farbami, w młodzieńczych latach, wiedziałam już, że to jest to! Chcę malować jak tata! Nawet miałam wizję w głowie - chyba dzięki jakiemuś filmowi: małe mieszkanko na poddaszu, mnóstwo okien, mnóstwo światła. Wszędzie jasno. W centralnym punkcie pomieszczenia sztaluga i paleta i beżowa kanapa. Tata popierał moje pragnienie podążania za karierą artysty, więc cieszyłam się i zadowolona oznajmiałam światu, że kiedyś będę malarką. Pozostawał problem tego, że zamiast farb, wolałam zwykły ołówek i szkicowanie, ale wtedy myślałam, że z wiekiem, jakimś magicznym sposobem, nabędę umiejętności posługiwania się pędzlem.

W klasie piątej czy szóstej szkoły podstawowej, coś mi się odmieniło. Jeździłam busem do szkoły i niemal na każdym zakręcie widziałam bezdomne zwierzęta. Niektóre były kulejące, niektóre trzęsły się z zimna, inne wpadały na jezdnię, a moje serce zamierało ze strachu. Pomyślałam, że musi być ktoś, kto zaopiekowałby się nimi wszystkimi. 

Wówczas, pamiętam, zmarła moja babcia. A moja babcia była najwspanialszą osobą na świecie. Kochała każde zwierzę i wszystkich ludzi, była po prostu promyczkiem słońca. Jeśli na ziemię schodzą anioły, to wierzę, że jeden z nich, ukrył się w ciele babci, kiedy jeszcze żyła. W każdym razie, myślę, że to też przez jej wpływ i wrażliwość, jaką posiadała, a ja później zaczęłam się odznaczać, pomyślałam, że założę schronisko dla bezdomnych zwierząt. Nie tylko psów i kotów, ale wszystkich. 


Wyobrażałam sobie, że w jednym pomieszczeniu będę mogła opiekować się lisami, a w drugim kotami. To nie byłoby zoo, czy zwykłe schronisko. W głowie miałam wizję wielkiego kompleksu, w którym zatrudnionych byłoby wiele wolontariuszy, których obowiązkiem byłoby po prostu okazywać miłość i uwagę tym wszystkim zwierzakom. Zawsze byłam dość skrupulatna w swoich marzeniach, więc zaplanowałam niemal wszystko z wieloma detalami. Później się okazało, że na to wszystko trzeba  by mi było też mnóstwo pieniędzy. Pieniędzy, których nie miałam. 

W gimnazjum za wiele nie rozmyślałam o ewentualnych ścieżkach kariery. Wtedy miałam większe problemy na głowie. Dopiero w trzeciej klasie, kiedy wiedziałam, że będę musiała wybrać szkołę średnią, coś zaczęło kołatać w mojej głowie. A najbardziej, ze wszystkich myśli, wybijał się pomysł zostania grafikiem komputerowym. Uwielbiałam komputery - uwielbiałam grafikę - uwielbiałam projektowanie - to miało być spełnienie moich marzeń. Gdzieś tam kołaczyła się myśl, by iść jednak na dziennikarstwo, zwłaszcza kiedy dostałam się do liceum, które ofiarowywałoby znakomite zajęcia z tej profesji, ale postawiłam na grafikę.

Nie wszystko poszło tak jak chciałam. Nie powiem, żebym w technikum się nie nauczyła WIELU rzeczy, ale też uświadomiłam sobie, że to nie jest to. Że chcę czegoś zupełnie innego. Że moje serce szybciej bije dla innych profesji. I choć przez ostatnich kilka miesięcy znów nie wiem czego chcę, głównie przez słaby stan psychiczny i kłopoty emocjonalne i prywatne, to chcę wierzyć, że jeśli jest gdzieś tam - w wielkim świecie - idealne zajęcie dla mnie, prędzej czy później je znajdę.


Miałam się skupić na dzieciństwie - oczywiście przy temacie nie pozostałam. Oprócz wyżej wymienionych, miałam w życiu kilka epizodów, w których chciałam czegoś innego, ale powiedzmy - niektóre były tak ulotne, głupie, naiwne, albo teraz wydające mi się absurdalne, że nie ma co o nich wspominać.

Odnośnie pozostałych... Na razie pozostawiam je dla siebie, wraz ze wszystkimi marzeniami, planami, pragnieniami. W życiu kieruję się zasadą, żeby nie rozmawiać o marzeniach, ale pokazywać je. Zatem kiedy któryś z moich celów się ziści, na pewno was poinformuję. :)


A jak było z malutkimi/młodszymi wami?
Czego chcieliście? Czy coś się spełniło? Coś zmieniło?

Pozdrawiam!
Sherry



16 komentarzy:

  1. Jejku jak ja kocham tą piosenkę <3
    U mnie zmieniło się przede wszystkim to, że zaczęłam czytać. Kiedyś tego nienawidziłam, ponieważ kazano mi czytać lektury, które totalnie mnie nie pociągały, a wręcz zniechęcały.
    Świetny post!
    Buziaki,
    SilverMoon z bloga Books obsession

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie, bardzo się cieszę, że u ciebie nastąpiła taka zmiana! To najlepsza rzecz z możliwych, kiedy ktoś odkrywa, że czytanie to naprawdę piękna rzecz! Dziękuję, że się tym podzieliłaś. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  2. Ciekawy pomysł na post :) Miałaś wspaniały plan z tym kompleksem dla bezdomnych zwierząt, to byłaby piękna inicjatywa, szkoda tylko, że do tego wszystkiego potrzeba tylu pieniędzy.

    Mała ja? Miałam 4 lat, gdy postanowiłam, że będę pracować w aptece i... jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moim planem to od września rozpocznę naukę w technikum farmaceutycznym :) Także moje marzenie z dzieciństwa ma szansę się spełnić :)

    A Tobie życzę abyś znalazła te swoje idealne zajęcie, ono już i to tylko kwestia czasu, aż je odkryjesz, buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Ale jeśli kiedykolwiek będzie mnie stać, by zasponsorować tak wielką ideę i pomóc zwierzętom - zrobię to. :) Byleby tylko była taka szansa. Albo byleby ktoś przede mną, wpadł na ten pomysł. :)

      Dziękuję, że postanowiłaś skomentować ten post! Bardzo, bardzo się cieszę, że twoje marzenie z dzieciństwa ma szansę się spełnić i z całego serca ci życzę, by tak właśnie się stało. Mam nadzieję, że będziesz przeszczęśliwa wykonując to co chciałaś. :) Powodzenia!

      I dziękuję! Bardzo, bardzo! Doceniam słowa. <3
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  3. Ja miałam zupełnie podobne marzenia. Też sądziłam, że sprzedawca może wszystko wynieść ze sklepu! Przez jakiś czas marzyłam o zostaniu baletnicą, potem nauczycielką. Oj, moje dzieciństwo upłynęło pod znakiem wielu pomysłów. :) Pozdrawiam!

    www.majuskula.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że skomentowałaś post. :)
      Dzieciństwo to specyficzny okres, kiedy człowieczek ma chyba najwięcej pomysłów, także nie dziwota, że tyle rzeczy przychodziło ci do głowy. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  4. Jak byłam mała chciałam mieć albo własny sklep z ubraniami (choć nie lubiłam zakupów, ale podobało mi się szukanie dla ludzi ciuchów, tak, wiem, dziwne). Potem uznałam, że zostanę malarką, będę miała galerię sztuki. Chciałam być też projektantką mody, prawnikiem i lekarzem (pod wpływem serialu Dr House). W pewny momencie wymyśliłam sobie, że chciałabym być fizykiem. Skończyło się na tym, że uznałam: dziennikarstwo to jest to. Lubię wiedzieć, kiedy jestem w cieniu. Zdobywanie informacji jest dla mnie frajdą. Gdybym drugi raz podejmowała wybór to nie wiem czy nie próbowałabym raczej iść w stronę fizyki (szczególnie kwantowej).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że podzieliłaś się ze mną tym wszystkim! :)
      Odnośnie twoich marzeń - nie uważam, żeby to było dziwne. Nie wiem, uważam, że to urocze, że chciałaś szukać dla innych ciuchów. Tak jakby włączyła ci się w głowie opcja: poszukać czegoś dla ludzi, w czym by się dobrze czuli/dobrze wyglądali/co by pokochali. To naprawdę urocze. :)
      Widzę, że jesteś w pewnym punkcie zawirowania, skoro nie wiesz czy nie podjęłabyś innej decyzji. Dlatego życzę ci, abyś była szczęśliwa z tym co robisz, lub byś znalazła w sobie dość chęci na coś innego, by zaryzykować. :) Mam nadzieję, że dowiesz się co ci sprawia przyjemność i w czym się czujesz najlepiej i że pójdziesz tą drogą. :) Trzymam kciuki!
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  5. Świetny pomysł na wpis, bardzo przyjemnie mi się go czytało i wręcz tak powiedziałabym, że aż mi się melancholijnie zrobiło i sama zaczęłam sobie przypominać jak to było z tymi marzeniami z dzieciństwa. I wiesz co? Jak pomyślę o wszystkich swoich pomysłach i o tym, gdzie jestem teraz, to nie do końca wierzę w to, że ta droga moich, może nawet naiwnych, ale jednak moich, marzeń, odeszła w bok i zastąpił je racjonalizm...
    Taak, na początku chciałam być aktorką, co oczywiście szybko przekreśliłam wiedząc, że dostanie się do teatru z moim brakiem talentu wokalnego jest wręcz niemożliwe. Potem pojawiła się psychologia, dziennikarstwo, bo kocham pisać, ale jednak zawsze gdzieś w głowie kotłowało mi bycie nauczycielem, szczególnie języka angielskiego. Może chociaż to ostatnie się spełni, szkoda tylko, że nie będzie to angielski, a matematyka. Tak, nie ma to jak być pełną sprzeczności: kochać pisać, a studiować matematykę. Cała ja. :D
    Pozdrawiam
    A.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    P.S. Jak słucham na ogół mocnych brzmień, tak uwielbiam ten utwór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że wpis wywołał takie uczucia. :) Uwielbiam kiedy ludziom robi się melancholijnie - w dobry sposób.
      I dziękuję, że się ze mną podzieliłaś swoimi marzeniami z dzieciństwa!
      Odnośnie sprzeczności - doskonale rozumiem. :D Jestem stu procentową humanistką, a w tej chwili jestem w czwartej i ostatniej klasie technikum, na kierunku z rozszerzoną matmą. Typowe. I to że sobie nie radzę, to niedopowiedzenie roku, ale trzeba skończyć to co się zaczęło, hm? :)
      Odnośnie braku talentu wokalnego - podzielam ten godny opłakania stan. Kiedyś marzyłam by może nie być piosenkarką, ale by jechać do któregoś z programów, gdzie występowały i śpiewały dzieci. A później nadeszła gorzka prawda, że ja i śpiewanie to nie jest dobre połączenie. :D
      Pozdrawiam!
      Sherry

      Usuń
  6. Podkład muzyczny jak zwykle idealny :-)
    Kim ja chciałam być? Oj wiele tego było! Mam luki w pamięci jeśli chodzi o wczesne dzieciństwo, ale pierwsze, co pamiętam pokrywa się z Twoimi marzeniami i chodzi o malarstwo. Kochałam to z całego serca i malowanie zajmowało zawsze większą część mojego dnia. Pod koniec podstawówki osiągnęłam szczyt swoich artystycznych możliwości i potrafiłam narysować dosłownie wszystko co widziałam. Nawet teraz przeglądając swoje stare prace jestem pod wrażeniem, ale ze wstydem muszę przyznać, że zmarnowałam ten talent i niewiele już z niego zostało. Teraz ołówek w mojej dłoni nie leży już tak jak kiedyś i nie czuję już tego "czegoś". A szkoda bo nic, chyba nawet czytanie nie przebija tego co kiedyś czułam malując...
    Kolejny z moich wymarzonych zawodów, to projektantka mody. Wszystko przez mamę, która ciągle szyła dla mnie sukienki i w pewnym stopniu mnie tym zaraziła, dlatego jako mała dziewczynka sama zaczęłam szyć ubranka dla lalek. Znacznie później pojawiło się też projektowanie na papierze. Ale szycie zawsze lubiłam bardziej. To również była moja obsesja. Jakoś w drugiej klasie podstawówki zapragnęłam być... baletnicą! Ciągle chodziłam na palcach i robiłam piruety, choć co bardzo ciekawe- tańczyć do dziś nie potrafię (podobnież jestem za sztywna :-P). Z kariery tanecznej szybko zmieniłam profesję na archeologię. Zafascynowana starożytnością zapragnęłam przekopać pędzelkiem pustynię w poszukiwaniu szkieletów dinozaurów. Chociaż nie wiem dlaczego miałabym znaleźć dinozaura na pustyni :-) Niemniej fascynacja starożytnością została, ukierunkowana jednak bardziej na mitologię, bo historia okazała się zbyt trudna ze względu na daty, które kojarzyły mi się z matematyką i nie dawały się za nic zapamiętać (to chyba jakaś matematyczna trauma). Później przyszedł czas na karierę sceniczną. Zapragnęłam bowiem zostać aktorką. Zapisałam się nawet do kółka teatralnego i czułam się jak ryba w wodzie. Potem jednak poznałam moją pseudo przyjaciółkę, która gasiła mnie na każdym kroku i przestałam w siebie wierzyć, a wręcz publiczne występy zaczęły mnie przerażać i to do tego stopnia, że recytując wiersz przed klasą traciłam głos i nie mogłam nic powiedzieć...
    Późniejsze plany już znasz, ale to nie to samo, co te dziecięce niewinne marzenia w których nie było nic niemożliwego. Czasem chciałabym znów być dzieckiem...

    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju, ależ mi się przykro zrobiło, gdy przeczytałam jak się czujesz z utratą malowania. I wiesz co? Z całego serca ci życzę, byś znalazła czynność, która pobudzi te uczucia, które czułaś malując. Albo byś znalazła wystarczająco czasu i zaparcia w sobie, by powrócić do tej czynności, odkryła ją na nowo. Zakochała się w niej raz jeszcze. Bo już z samego sposobu, jak o tym piszesz, wnioskuję, że to coś ważnego dla ciebie. A coś co jest dla ciebie ważne, zasługuje na twoją uwagę i na to by ci towarzyszyć. :)
      I jak tak czytam o twoich wyczynach z szyciem dla lalek, uświadamiam sobie, że młodsza ty była dużo lepsza w posługiwaniu się igłą, niż obecna ja. :D Poważnie, jestem beznadziejna w szyciu, niemal tak samo jak w gotowaniu - choć tego antytalentu gastronomicznego nic nie pobije.
      Twoje wspominanie o balecie, przywołało pewien epizod z mojego życia. :D Kiedy byłam w podstawówce, w gimnazjum odbywały się zajęcia właśnie baletu. I kilka moich koleżanek chodziło na nie, więc ja zapragnęłam przynajmniej zobaczyć jak to się odbywa. I generalnie okazało się, ze zajęcia są dla dwóch grup wiekowych. Pierwsza - dziewczynki, dzieciaczki, tańczyły w tych super uroczych spódniczkach i byłam oczarowana. Druga - już starsi, w tym moje koleżanki, tańczyły bez spódniczek i to już nawet mniej przypominało balet, bardziej to był taniec współczesny. Rozczarowana, że nie będę mogła dołączyć do grupy pierwszej - spódniczkowej, powiedziałam mamie, że nie jestem zainteresowana i tak się skończyła ów przygoda. :D
      Archeologia to cudo, ale ja zawsze myślałam o sobie, że moja niecierpliwość i wybuchowość nie pozwoliłyby mi na wykonywanie tego zawodu ^^
      O rany. Jestem w tej chwili tak wściekła na tą twoją przyjaciółeczkę... Skoro odebrała ci coś w czym autentycznie dobrze się czułaś... Na bogów. Skąd tacy ludzie się biorą? Kto ich wychowuje? Strasznie mi przykro, że musiałaś zrezygnować z czegoś tak wspaniałego. Że podkopano ci pewność siebie. Wiem, że to niczego nie zmieni, moje słowa - niczego nie zmienią, ale poważnie, mam nadzieję, że cokolwiek byś nie robiła w swoim dalszym życiu, będzie dla ciebie tak wspaniałe, jak wspaniałym dla ciebie było malowanie, tak kuszącym, jak kuszące było dla ciebie szycie, archeologia i balet - w czym będziesz się czuła tak, jak się czułaś w kółku teatralnym.
      Dziękuję, że się tym ze mną podzieliłaś!
      Pozdrawiam!
      Sherry

      Usuń
  7. Ale uroczy post!
    Też chciałam być sprzedawczynią - również uległam złudzeniu, że można sobie wówczas brać ze sklepu, co ci się żywnie podoba. :D
    Później marzyłam o zostaniu piosenkarką. Zaczęłam chodzić na scholkę i szkolny chórek, więc pewnie stąd te plany. Potem uświadomiłam sobie, że do tego trzeba jednak więcej talentu niż mi dano i zdecydowanie więcej pracy niż chciałabym w to włożyć, ale pośpiewać sobie nadal lubię. A i na gitarze pobrzdąkam, więc zamieniło się to raczej w hobby niż plan na przyszłość.
    W czasach podstawówki bardzo chciałam być nauczycielką. W gimnazjum zobaczyłam jednak, jacy potrafią być uczniowie i zaczęłam się rozmyślać.
    Właśnie w szkole gimnazjalnej obudziła się moje zainteresowanie dziennikarstwem i pomyślałam, że to z tym zawodem mogłabym wiązać przyszłość. W liceum wybrałam więc profil humanistyczny.
    Gdy przyszło do składania papierów na studia... zbaraniałam i już kompletnie nie wiedziałam, czego chcę. Świtało mi w głowie prawo, chyba bardziej dlatego, że większość naszych "humanów" chciała studiować ten właśnie kierunek. Większość też z tego zrezygnowała. U mnie przeważyła wizja płacenia sporych sum za aplikację, na której czasem zarabiasz grosze, czasem nic. A skąd ja bym te pieniądze wzięła?
    Aż pewnego dnia mnie olśniło - filologia polska ze specjalizacją publicystyczno-dziennikarską! No idealnie!
    Specjalizacja jednak zmieniła się w nauczycielską już po pierwszych zajęciach dziennikarskich - naprawdę, nie wyglądało na to, by kiedyś stały się nagle przydatne.
    O pracy w dziennikarstwie myślę nadal, a jako plan awaryjny pozostaje nauczanie języka polskiego, co też by mi opowiadało - lubię ludzi, lubię dzieci, więc może udałoby mi się zarazić je pasją do polszczyzny i książek? Bo uważam, że nie ma nic gorszego niż nauczyciel, który sam nie jest zainteresowany tym, czego naucza.
    Także chyba coś mi z tych dziecięcych marzeń zostało - w końcu już x lat temu myślałam o byciu nauczycielką. :D
    Pozdrawiam,
    przyszła W Zasadzie Jeszcze Nie Wiadomo Kto,
    StrawCherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo! To urocze, że nie straciłaś tej czynności śpiewania, tak w 100%. Nie wiem, przykro mi się robi, jak czytam, że ludzie na przykład nie mają czasu czy siły by wykonywać rzeczy, które kiedyś im sprawiały przyjemność. Także gratuluję, że zachowałaś ten skarb i go pielęgnujesz. :) To daje nadzieję, serio.
      To o pragnieniu nauczania - jakbym czytała samą siebie. :D Też miałam taki epizod w podstawówce, kiedy myślałam, że to będzie strasznie fajne, uczyć. Ale potem było gimnazjum i hm. To nie wydawało mi się już tak atrakcyjne. A jak tak patrzę na to co się teraz dzieje z systemem szkolnictwa i z dziećmi i wychowaniem, zdaję sobie sprawę, że nie miałabym siły by wykonywać tę profesję.
      O, przykro mi, że te studia, cię tak jakby oszukały. Ale wierzę, że jeśli tylko poczujesz się na siłach i poczujesz że naprawdę chcesz się zmierzyć z dziennikarstwem, odkryjesz pokłady siły i determinacji i pójdziesz w tym kierunku. A jeśli nie - z całego serca życzę ci, by nauczanie polskiego było czymś co sprawi ci satysfakcję i będzie dawało powody do radości. :) Poza tym, skoro lubisz dzieci - już wielki plus. :D Ja osobiście nie mam wystarczająco cierpliwości by przebywać w towarzystwie tak młodych duszyczek. Już przebywanie z moją najmłodszą siostrą, ostatnio kosztuje mnie więcej nerwów niż cokolwiek innego, także...
      Powodzenia i dziękuję, że podzieliłaś się tym wszystkim ze mną! :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  8. Nie chciałaś zostać nauczycielką? :P
    Ja miałam w życiu kilka etapów, jak chyba każdy, moim marzeniem, gdy byłam mała, było zostanie księżniczką, sztampowe, prawda? Później były etapy zostania czarodziejką, wróżką. ;D W podstawówce marzyłam, by połączyć moją pasję pisania(już wtedy lubiłam pisać wiersze, z których do dziś się śmieję) z uczeniem innych. Uwierzysz, że w wakacje moim kuzynkom organizowałam zajęcia... Potem mi przeszło całkowicie. Teraz wciąż zmieniam zdanie, kryminalistyka, patologia, medycyna, ale w głębi serca chciałabym profesjonalnie recenzować filmy i książki, czyli przede mną długa droga. Niezwykle pozytywny post :D

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci, że nie. :D W podstawówce skupiałam się na tym co pisałam, czyli bardziej właśnie artystyczne kierunki, natomiast w gimnazjum zrozumiałam, że nienawidzę szkoły, nienawidzę tego jak zachowują się uczniowie i po prostu nie mogłam sobie wyobrazić, że musiałabym codziennie mieć do czynienia z takimi osobami, które czasami za grosz szacunku do starszych nie mają. :o
      A tam! Urocze! :D Gdyby nie fakt, że moi rodzice zawsze mnie sprowadzali na ziemię, pewnie też marzyłabym o byciu księżniczką. :D
      Trzymam kciuki zatem, żeby marzenia ci się spełniły. :) Na razie musimy przeżyć maturę, ale spoko - będzie dobrze. Przecież musi być. :P
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń