piątek, 12 sierpnia 2016

Sweet Ache. Krew gęstsza od wody - K. Bromberg


Sweet Ache
Driven, tom 5
Septem, 2016
450 str. 

Recenzja nie zawiera spoilerów z poprzednich tomów!

"Rockman zawsze wygrywa z kierowcą bolidu"

źr.
Codzienność toczy się swoim rytmem, harmonogramy odhaczają kolejne punkty, aż pojawia się ta wielka chwila - odmieniające wszystko spotkanie z nieznaną osobą, której pojawienia się w waszym życiu, w żadnym wypadku nie mogliście przewidzieć. I to w was uderza z całą mocą. Świadomość, że właśnie wpadliście w wielkie tarapaty, bo serce przyśpiesza gdy widzicie tę drugą personę. Bo wasze ciało wibruje od potrzeby dotyku. Bo w żyłach krąży uczucie. Czy Quinlan spodziewała się, że padnie ofiarą tego co przygotował dla niej los? Niekoniecznie. Czy jest zachwycona, że arogancki Hawkin Play pewnego dnia, po prostu wparował w jej życie i wywołał emocje, których nie powinien z tym swoim zarozumiałym uśmieszkiem? Nie bardzo. To wszystko jednak nie zmienia faktu, że pożądanie jakie odczuwa w stosunku do seksownego muzyka, jest niemal tak wielkie jak jej niechęć do niego. A dokąd to wszystko zaprowadzi naszych bohaterów? Cóż. Będzie... gorąco.

"Cóż, czasem w trakcie codziennego życia historia miłosna spada na ciebie w zupełnie nieoczekiwanym momencie."

źr.
K. Bromberg przyzwyczaiła mnie, że swoimi powieściami potrafi wciągnąć niczym wir i nie wypuszczać aż do finału. Przyzwyczaiła mnie, że jej powieści czyta się po prostu dobrze, a barwne opisy nie pozwalają obrazom w naszych głowach szybko wygasnąć. "Sweet Ache" jednak to jedna, wielka niespodzianka. Czy spodziewałam się, że po zadowalających poprzednich tomach, to ta pojedyncza powieść, skupiająca się na rezolutnej, pięknej Quinlan i aroganckim, seksownym do bólu Hawkinie, wzniesie moje emocje na całkiem nowy poziom i rozkocha mnie w sobie z prędkością tornada i efektywnością strzały Amora? Nie, nie bardzo. I muszę przyznać, że to jest najlepszy rodzaj niespodzianki, jakie może dać czytelnikowi autor. Bo w tej chwili, naprawdę mogę napisać, że "Sweet Ache" się z głowy i w serca szybko nie pozbędę. A... jak to się stało? Cóż, dobre pytanie.

"- Usta jak anioł, ciało stworzone do grzechu, lecz natura ognista jak piekło?
- Lubisz igrać z ogniem, co?
- Oj, Quin, im goręcej, tym lepiej."

źr.
Nie mam pojęcia czemu ta książka aż tak mnie zachwyciła - w stosunku do poprzedniczek, które owszem - przypadły mi do gustu, ale na pewno nie dostały się do mojego serca, tak jak się to udało "Sweet Ache". Czy to zasługa niesamowitej kreacji postaci? Tego, że wszyscy, począwszy od cudownej Quin, której aż nie dało się rady nie kibicować czy Hawkina, czyli absolutnego marzenia większości kobiet, skończywszy na bohaterach drugoplanowych czy z tła byli pełnokrwiści i posiadali własne osobowości, co sprawiało, że nie można było się z nimi nie zżyć? Czy to zasługa szalonego, intensywnego, pełnego pasji, słodyczy ale i namiętności romansu, który zamiast wzbudzić ograniczony entuzjazm, zaatakował mnie z taką dawką napięcia, że czułam się tak, jakby miarka intensywności moich uczuć podczas czytania, po prostu pękła? Czy to zasługa rozwoju znajomości Quin i Hawkina, który był tak autentyczny, tak cudowny, tak piękny, poruszający i ziejący realizmem, że nie można było się poddać elektryzującemu napięciu pomiędzy duetem? Czy to zasługa perfekcyjnie wymierzonego dramatu z dowcipnymi, iskrzącymi wręcz od chemii dialogami i słownymi utarczkami pomiędzy bohaterami? Nie mam pewności.

"Każdy, kto kocha, pozwala sobie na bezbronność, niezależnie od tego, czy chodzi o zwierzaka, muzykę, rodziców, czy kochanka. A pozwolenie sobie na bezbronność oznacza, że czujesz i że ci zależy. Jasne, że tym samym narażasz się na ból, ale mój ojciec zawsze mi powtarzał: "Cierpieć to odczuwać, odczuwać to żyć, a czy nie dobrze być żywym?"."

To co jednak wiem, to że "Sweet Ache" mnie szczerze poruszyło, szarpiąc za najczulsze struny. Wiem, że w trakcie lektury chichotałam jak szalona, czasami śmiałam się do łez, a ostatnią stronę przewróciłam z szerokim uśmiechem na ustach. Wiem też, że na moim ciele pojawiały się dreszcze, od pożądania, namiętności i z trudem tłumionej żądzy pomiędzy bohaterami. Wiem, że nie byłam przygotowana, na to, że ten tom będzie miał więcej z gatunku NA, niż poprzedniczki i zachwyci mnie nie tylko przedstawieniem relacji międzyludzkich, jak przyjaźń czy miłość do rodziny, ale dogłębnie wzruszy bagażem doświadczeń ciągnącym się za pewnym aroganckim muzykiem... A lektura tej powieści okazała się tak przejmująca, osobliwa, cudowna i upajająca jak niejeden narkotyk...

"- Od kiedy wrogość jest w twoim typie?
- Znasz mnie, Vince, w moim typie jest wyłącznie uległość.
- Racja. A ona była tak daleka od uległości, że być może jest jedyną kobietą na tym kampusie, dla której obsłużenie cię ręką oznaczałoby przywalenie ci pięścią w twarz, a nie objęcie dłonią twojego członka."

Uwierzcie mi, kiedy piszę, że tę książkę - koniecznie trzeba poznać. Nawet jeśli nie planujecie przeczytać poprzedniczek z serii Driven, które w żaden sposób nie są potrzebne do cieszenia się lekturą "Sweet Ache", historię Quin i Hawkina aż grzech sobie odmówić. Bo ta powieść, jest po prostu piękna. Jest elektryzująca, diabelsko zabawna, seksowna, gorąca, pełna pasji, namiętności, żaru. Dawka erotyki idealnie przelata się z romansem. Szczęście z bólem i dramatem. A sama powieść szturmem podbija serce, szybciej niż czytelnik jest w stanie się zorientować w sytuacji.

A kiedy już zadaje sobie sprawę, jak nieodwołalnie zakochał się w tej powieści, jest za późno, by cokolwiek zmienić. Za późno by odkochać się w Hawkinie. Za późno by przestać absolutnie uwielbiać Quin. Za późno, by odkręcić fakt, że właśnie straciliście kawałek serca, dla tej niepozornej powieści.

9/10
+ kocham Hawkina. Nie jestem Święta.

Pozdrawiam,
Sherry



Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Septem!

4 komentarze:

  1. Niepozorne powieści są najlepsze. Uwielbiam takie czytelnicze niespodzianki, a zatem koniecznie muszę oddać kawałek swojego serca tej historii, bo czuję, że naprawdę warto. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uwielbiam takie niespodzianki czytelnicze. Nie spodziewałam się, że autorka tak się rozwinie. Tym bardziej, że poprzednie tomy były ok, ale nic poza tym, natomiast tutaj... WOW.
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  2. To wprost niemożliwe, że cała ta seria trzyma tak wysoki poziom :) Mam Slow burn, to i tę następną część i niesamowicie się cieszę na myśl o lekturze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seria jest w porządku, ale to ten tom jest dla mnie NIESAMOWITY. Po raz pierwszy, czytając książkę Bromberg naprawdę straciłam dla niej serce. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń