czwartek, 8 września 2016

Ulubione serialowe przyjaźnie - part 8

źr.

Cześć!

Stęskniliście się za ulubieńcami serialowymi? Pozwólcie, że przerwę waszą mękę, zatem. :)

Post nie zawiera spoilerów z seriali, których dotyczą przyjaźnie!

źr.

Barry Allen & Oliver Queen
Arrowverse

Zarówno Barry jak i Ollie, mieli okazję już zagościć w notkach z ulubionymi przyjaźniami serialowymi, ale nie razem. A trzeba tu zaznaczyć, że ich relacja też jest jedną z najbardziej fajnie przedstawionych, jeśli chodzi o seriale z superbohaterami. 

Barry to żywiołowy, pozytywny, pełen energii, zapału, nadziei i optymizmu chłopak, którego wielu mogłoby nazwać dość naiwnym. W ludziach raczej widzi to co najlepsze. W drugim narożniku mamy Olliego, który nie ma skrupułów, odgradza się od ludzi, lubi kontrolować innych i zrobi WSZYSTKO co konieczne, by zdobyć to co chce. Wielu mogłoby nazwać go oziębłym, zimnym, cynicznym i nieczułym. W ludziach raczej widzi to co najgorsze. Ale wiecie, sporo przeszedł, więc można mu tą mrukliwość wybaczyć.

Kiedy połączymy pełnego nadziei i dobrych zamiarów Barry'ego z bezwzględnym, samokatującym się Oliverem... czy da to mieszankę wybuchową? Można tak powiedzieć. Ja przede wszystkim uwielbiam to jak nawzajem się uzupełniają i potrafią się czegoś od siebie nawzajem nauczyć. Oliver inspiruje, Barry niszczy mury pomiędzy ludźmi. To piękne, jak obydwoje mogą w pewien sposób... dojrzeć przy sobie. 

Plus - ich moce są epickie i pomijając fakt, że prawdopodobnie próbowaliby się co najmniej kilkanaście tysięcy razy w tygodniu zabić, uważam, że gdyby mieszkali w jednym mieście i byli w jednym Teamie, to byłby to duet nie do powstrzymania. 

źr.
źr.

Monty & Jasper
The 100

Ta przyjaźń jest... powiedzmy trudna do zdefiniowania i przedstawienia. Myślę, że wszyscy, którzy serial oglądają i są po trzecim sezonie, tutaj będą mogli się ze mną zgodzić. Dostaliśmy ich razem już w pierwszym sezonie i musieliśmy uwierzyć, że zawsze trzymali się razem i byli drużyną. W sumie z taką chemią i świetną grą aktorską, nie było to sztuczne czy fałszywe. Kolejne sezony dały nam odpowiedzi na temat ich przeszłości, a my mogliśmy odkryć co kryło się w ich głowach jeszcze zanim Ziemia obdarła ich ze swego rodzaju niewinności.

Uwielbiałam ich razem zwłaszcza w pierwszym sezonie. Zabawni, idealnie dobrani, trzymający się razem - zachowywali się jak bracia i strasznie mnie to zauroczyło. Zawsze lubiłam silne, urocze, przyprawione humorem relacje, które oddziaływały też na innych i potrafiły inspirować i mieć dobry wpływ na pozostałych. 

Sezon drugi ukazał nam ich przyjaźń w nieco bardziej poważnym świetle. Nowe niebezpieczeństwo zmusiło ich do trzymania się razem nawet jeszcze ściślej niż kiedykolwiek wcześniej. Uwielbiałam ich lojalność wobec siebie, zwłaszcza zachowanie Monty'ego wobec Jaspera mnie rozczulało. Po raz kolejny udowodnili, że gdzie Monty tam Jasper, a gdzie Jasper tam Monty.

No i nadszedł sezon trzeci. Nie chcę spoilerować, ale lekko namieszał we... wszystkich relacjach. W tym również tej pomiędzy - do tej pory nierozłącznym duo. Mimo wszystko, ich przyjaźń pozostaje dla mnie wielkim światełkiem w tunelu, także Jasonie, błagam, nie spieprz tego, tak jak już zdążyłeś spieprzyć serial.

źr.
źr.

dr Spencer Reid & Jennifer Jareau
Criminal Minds

Kiedyś, w jednej z poprzednich notek z moimi ulubionymi serialowymi przyjaźniami, wspominałam już o relacji w Teamie BAU ogólnie. Ale Spence i JJ zasługują na wyróżnienie w osobnej notce, także... no shame.

Ich relacja bowiem, jest tak piękna, tak silna, tak trwała i tak... zakorzeniona zarówno w umysłach Agentów, jak i w umysłach wszystkich widzów, że wydaje się po prostu oczywistością. Wiecie - na miarę: "jeśli ich przyjaźń się zepsuje, świat runie w posadach". To właśnie tego typu więź. 

Odkąd się poznali, coś zaiskrzyło. Coś co w przeciągu jedenastu dotychczas wyemitowanych sezonów, zdążyło się przerodzić w źródło  mojego szczęścia. Przyjaźń, która dla mnie, jest jednym z elementów składających się na sukces Criminal Minds. Bo JJ i Spencer złapali wspólny język i trzymali się razem. Byli... takim duetem, że po prostu nie dało się rozczulić. Bo owszem, cała drużyna BAU jest rodziną. Ale Reid i JJ to coś więcej. To pokrewne dusze. W całkowicie nie-romantyczny sposób.

Ona rozumie go jak nikt inny. On jest jak młodszy brat/pamiętnik/przyjaciel od serca dla niej. Wyciągają się z głębin. Podtrzymują na duchu. Pamiętają o sobie. Walczą o siebie. Gdybym miała wymieniać sceny z tym dwojgiem, podczas których udowodnili jak wiele dla siebie znaczą, ta notka przyjęłaby postać ebooka, serio. Wierzcie - ten serial warto poznać Z WIELU powodów, a przyjaźń JJ i Reida jest jednym z nich. Takiej relacji w serialach - tak prawdziwej, trwałej i realnej, ze świecą szukać. 

źr.

Tęskniłam za pisaniem wam o serialach i poszczególnych relacjach z produkcji. <3 A co z wami? Znacie powyższych ulubieńców? Lubicie? Macie ochotę poznać? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Pozdrawiam,
Sherry


1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10


8 komentarzy:

  1. Jeszcze nie oglądałam trzeciego seoznu The 100, ale uwielbiam Monty'ego i Jasper'a :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak koleżanka wyżej- też nie oglądnęłam trzeciego sezonu Setki w całości- tylko kilka odcinków i też uwielbiam tę relację. Ale w tym trzecim sezonie momentami pękało mi serce jak widziałam co sobie robi Jasper i jak na tym cierpi Monty :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko zachęcam cię do powrotu do trzeciego sezonu The 100. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  3. "Mroczne umysły" to mój ulubiony serial, chyba najlepszy, jaki kiedykolwiek dane mi będzie obejrzeć. A Reid i JJ to ogólnie najlepsi bohaterowie :D Podzielam Twoje zafascynowanie ich osobą. :)
    Optymista

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kocham Criminal Minds, i to tak CAŁYM SERCEM. Zdecydowanie jedna z najważniejszych produkcji mojego życia. Coś co po prostu już zostało wpisane w moje serce i się z niego nie wydostanie. :)
      Słusznie. Reid i JJ są najlepsi. :D I Hotch jeszcze. Uwielbiam gościa. :D
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  4. Akurat oglądam The 100 i przyznam, że Jaspera nie znoszę od samego początku. :D Miałam nadzieję, że umrze zaraz na początku od tej dzidy. :D Bardzo lubię Monty'ego, jego lojalność jest wzruszająca i daje do myślenia - bo kogo dziś stać na tak wiele wyrozumiałości i niezachwianej wiary w przyjaźń?

    Znacznie bardziej lubię Lincolna, Octavię i Bellamego, a jeśli miałabym wskazać ulubioną przyjaźń z tego serialu, to chyba wybrałabym Lincolna i Nyko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie, więź Lincolna i Nyko była w porządku, ale jeśli chodzi o całe trzy sezony, niestety da się o niej zapomnieć, bo powiedzmy, że nigdy tak naprawdę się nie wybijała na pierwsze tło. :/
      Poza tym, Monty i Jasper to dla mnie takie... urocze pomieszanie. Są pod pewnymi względami tacy bystrzy i sprytni - prawdziwi geniusze i jakoś w tym wszystkim odnaleźli siebie. To kochane. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń