środa, 2 marca 2016

Bez słów - Mia Sheridan

źr.
Archer's Voice
Wydawnictwo Otwarte, 2016
384 str.

Sztuka znalezienia siebie

źr.
Chyba każdy z nas, ma swoją własną definicję miłości. Dla jednych wystarczające są drobne gesty, troska, lojalność. Dla drugich zrozumienie, akceptacja siebie nawzajem, dążenie do kompromisu. Dla innych mogą to być wielkie akty odwagi, drogie prezenty, nieustające dowody, że ktoś nie widzi poza drugą osobą świata. Miłość może przychodzić z nieśmiało pojawiającym się na twarzy uśmiechem, z rozświetlonymi z radości oczami, z uroczym rumieńcem na policzkach, z szybciej bijącym sercem czy z prostym, a jednak pięknym "kocham cię", powiedzianym ze szczerością, z pełną wiarą i świadomością. Po przeczytaniu książki Mii Sheridan, cieszę się, że można okazywać uczucie to drugiej osoby na wiele sposobów, niekoniecznie używając słów, bo z tym pewien bohater "Bez słów" miałby wielki problem...

“You brought the silence,
The most beautiful sound I’d ever heard.”

źr.
Bree musi zostawić pewne rzeczy, pewne sprawy, pewne wspomnienia za sobą. A wiadomo nie od dziś, że jednym z wyjść, kiedy człowiek nie chce mieć już z czymś do czynienia, jest ucieczka. Załamana i dręczona wyrzutami sumienia dziewczyna, ląduje w małym miasteczku, gdzie ma nadzieję otrzymać od losu dystans do swojej przyszłości. Gdzie ma nadzieję, odkryć na nowo siebie. Ma nadzieję, odnaleźć drogę do zapełnienia czymś pustki, jaka pojawiła się w jej sercu. Na miejscu, Bree poznaje wiele osób. Ale zwłaszcza jedna przykuwa jej wzrok. Archer Hale owiany jest mgłą tajemnicy, a towarzyszą mu jedynie plotki. Milczący outsider stracił nadzieję na utrzymanie kontaktu ze światem, na zrozumienie ze strony innych ludzi. Został sam ze sobą i swoim pogmatwanym życiem. Kiedy się spotykają - dwójka ludzi z popękanymi sercami i smutnymi wspomnieniami na koncie, pojawia się nadzieja. Nadzieja, że nawet w ciszy, może zbudzić się coś wyraźnego. Coś co da im drugą szansę.

“The loudest words are the ones we live.” 

źr.
Mia Sheridan podjęła się poruszenia paru poważnych tematów. Strata bliskiego, rozrywający serce żal i wyrzuty sumienia, poczucie winy, doskwierająca i wszechobecna samotność i pustka. Wszystkie te emocje i elementy postanowiła w swojej książce, na dodatek doprawiając całość odrobiną dramatyzmu, ciszy, niesprawiedliwości, mierzenia się z wrednymi, nieco psychopatycznymi krewnymi i zamkniętą społecznością, która żyje z oceniania ludzi. Przed rozpoczęciem lektury, miałam pewne obawy odnośnie całości, obawy, które jednak przykrywała mgła nadziei, że może jednak autorce uda się w pełni wykorzystać wszystko, z czego postanowiła zaczerpnąć, by powstał twór "Bez słów". Niestety, koniec końców spotkał mnie zawód.

“I lost my heart to you. And, Bree, in case you're wondering, I don't ever want it back.” 

źr.
Bo książka jest dobra. Naprawdę dobra. Wręcz bardzo dobra. I zdaję sobie, że pewnie mnóstwo, jak nie większość czytelników mających z nią styczność, będzie nią absolutnie zachwyconych - nie oceniam. Wiem tylko, że parę elementów, parę rzeczy chętnie widziałabym poprawionych. Jak nieumiejętność pisarki do manipulowania emocjami. Sytuacje, które powinny szokować? Wprawiać w osłupienie? Przynosić ból? Łamać serca? Nie robiły tego. Całość pochłaniało się w zastraszającym tempie i z wielką przyjemnością oraz powierzchownymi uczuciami, ale właśnie fakt, że nie mogłam odczuwać tego wszystkiego głębiej - tak strasznie mnie zasmucił. Bo to była powieść z potencjałem na roztrzaskanie mojej duszy w drobny mak. Zauważyłam także pewną tendencję Mii Sheridan to wykorzystywania elementu "dziwnych zbiegów okoliczności" w powieści. Doskonałe wyjścia przychodzą zbyt łatwo, wynalezienie idealnego środku, przychodzi bez trudności, tak że w pewnym momencie przyłapałam się na myśli, iż mimo piękna historii, wydaje mi się ona też w pewien sposób przerysowana. Jakby było... zbyt dobrze, wiecie co mam na myśli?

“Bad things don't happen to people because they deserve for them to happen. It just doesn't work that way. It's just... life” 

źr.
"Bez słów" to jedna z tych powieści, które się wchłania, a nie czyta. To jedna z tych książek, które mogą złamać serce - choć niekoniecznie muszą, jak to było w moim przypadku. To jedna z tych książek, w których uczucie pomiędzy dwójką ludzi, jest przedstawione absolutnie cudownie. Tak cudownie, że człowiek uśmiecha się, kiedy tylko oni się uśmiechają. Kiedy czytelnik mocno trzyma kciuki i obgryza paznokcie z nerwów, jeśli coś idzie nie tak jak powinno. To jedna z tych pozycji, która nie uciekła przed schematami czy skatalogowaniem, ale obroniła się znakomitym wnętrzem, refleksyjnym, melancholijnym tonem - drugim dnem, które zmusza do przemyśleń i stawienia czoła lękom oraz typowym ludzkim zachowaniom, które jednak są krzywdzące, nawet jeśli na pierwszy rzut oka tego nie widać. To książka, którą prawdopodobnie pokochacie. I mimo że ja tylko ją szanuję i lubię, wam życzę, by wewnętrznie was rozdarła. Bo ma potencjał by to zrobić.

“Try to believe that maybe more light shines out of those who have the most cracks.” 

Mia Sheridan połączyła rozkwitające, piękne uczucie, z kojącą ciszą i stworzyła mieszankę, która rozczula serce. Połączyła subtelne i niewulgarne sceny seksu z emanującą od bohaterów potrzebą drugiej osoby i dała romantyczną historię o odnajdywaniu siebie, o drugich szansach i walczeniu o miłość. Sprawdźcie jak bardzo pióro tej amerykańskiej autorki, zawładnie waszymi sercami.

7/10
Pozdrawiam,
Sherry


Inne książki Mii Sheridan zrecenzowane na Feniksie:


28 komentarzy:

  1. Pozycja jest kusząca, więc może kiedyś się skusze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli uważasz, że ma szansę ci się spodobać - pewnie, spróbuj. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  2. Moja radość sięga zenitu! Polski rynek wydawniczy wreszcie zdecydował się na wydanie mojej miłości, mojej perełki i najwspanialszej emocjonującej historii minionego czasu! Ta książka jest piękna, wzruszająca, prawdziwa, nieszablonowa, no i ochów i achów końca nie będzie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiedziałabym, że jest nieszablonowa czy prawdziwa, ale rozumiem, że możesz ją kochać. :) I cóż - cieszę się twoim szczęściem!
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  3. Ja nie znalazłam w tej książce żadnych wad. Mnie zachwyciła od A do Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że wielu czytelników będzie czuło to samo. ;)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  4. Uwielbiam takie opinie, pozytywnie nastrajają mnie do lektury. Wskazałaś, że książkę się pochłania i mam nadzieję, że moje odczucia będą podobne. Przeczytam z przyjemnością. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę miłego czytania i udanej lektury!
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  5. Lubie powieści Sheridan - może faktycznie czasem bywa tak dobrze, że aż za dobrze, ale w przypadku tej autorki przymykam na to oko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ja jeszcze nie potrafię. Może w którymś momencie mnie do siebie przekona, a wtedy miłość wybuchnie. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  6. Brzmi ciekawie :) Myślę, że przeczytam ją, kiedy będę miała gorszy humor - ten typ książek działa dla mnie wtedy idealnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja ciekawość co do tej książki wzrosła nieodwołalnie. Narobiłaś mi na nią ogromnej chęci :)
    Justyna z livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie, trzymam kciuki, by cię zachwyciła. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  8. No i kurcze mam dylemat, czy dać tej książce szansę, czy jednak sobie odpuścić. Bo miałam machnąć na nią ręką, ale mi teraz ciut pokrzyżowałaś plany :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam. :D Mam nadzieję, że niezależnie od tego co postanowisz - będziesz zadowolona. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  9. Myślę, że ta książka mogłaby mi się spodobać. Szczególnie intryguje mnie tytuł. Czyżby któreś z bohaterów nie mówiło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie będę zdradzać, ale z tego co kojarzę - "Maybe Someday" cię zauroczyło, nieprawdaż? :) W takim razie, jestem w 100% pewna, że ta książka jest dla ciebie i ma wieeelką szansę również ci się spodobać. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  10. Powiem Ci, że na mnie książka zrobiła wielkie wrażenie, nie nazwałabym jej arcydziełem, ale są momenty, że autentycznie brak słów. Jest zabawna i wzruszająca, urocza i przejmująca, taka inna a jednoczesnie tak podobna do wszystkich New Adult :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie, słusznie. Ze mną i z Sheridan jest chyba ten problem, że spodziewałam się nieco więcej - może poziomu CoHo, może tego, że Mia też będzie potrafiła złamać mi serce. Niestety, nie potrafiła i chyba głównie dlatego jestem koniec końców, nieco rozczarowana.
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
    2. Może za wiele się spodziewałaś? Ale przyznasz, że to wzruszająca opowieść. Mi podobała się nieco bardziej niż Tobie, bo troszkę przypomina mi twórczość Sparksa, wiesz, ten sentymentalizm i lekka przewidywalność :)

      Usuń
    3. Tak, chyba w tym tkwi problem. Ale w tej chwili, skoro wiem już czego się nie spodziewać, mam nadzieję, że kolejne spotkania z prozą Mii będą bardziej udane. :)
      Czy jest wzruszająca? Nie wiem. Jest ładna. Naprawdę ładna. Tyle mogę potwierdzić.

      Usuń
  11. Ta historia ma ogromną szansę by zawładnąć moim sercem, ale kurcze, te emocje trochę mnie niepokoją, bo dokładnie wiem, co masz na myśli pisząc, że nie mogłaś przeżyć czegoś głębiej, sama czasem tego doświadczam w literaturze, a znając nasze bliźniacze podobieństwo pewnie książka wywrze na mnie bardzo podobne wrażenie. Mimo wszystko zaryzykuję, bo ciekawi mnie ta cisza... Domyślam się o co może chodzić i jeśli mam rację to zapowiada się trudny temat, z którym jeszcze nie miałam w książkach do czynienia. Na szczęście lubię trudne tematy :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocno trzymam kciuki, byś mimo wszystko przeżyła tą książkę całą sobą. :) Ale powiem ci, że osobiście doradzałabym najpierw poznać "Maybe Someday" bo z pewnych przyczyn... te lektury są podobne, tyle że CoHo miażdży emocje, a pani Mia... No nie wiem. Nie pamiętam czy czytałaś w końcu Maybe Someday - wybacz! :( Ale jeśli masz, a nie czytałaś, błaaagam przeczytaj najpierw ją, a dopiero później "Bez słów". :(
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
    2. Jeszcze nie czytałam, niestety, ale Colleen pa zawsze pierwszeństwo więc wezmę sobie tą radę do serca :-)

      Usuń
    3. Miłego czytania zatem! Obydwu powieści! :)

      Usuń
  12. Nie wiem, czy liczyć na złamane serce, ale książkę poznać muszę. Tematyka, jaką porusza mnie przyciąga, choć nie ukrywam, że w głównej mierze, moje serce skrada postać Archera. Mam ją w planach, na pewno poznam! A co mi tam, będę liczyć na złamanie serce, może mnie pióro autorki zachwyci. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam Archer w sobie nie rozkochał, ale ta książka w ogóle jakoś... nie poruszyła we mnie niczego, wiesz? Może tak po prostu czasami jest. W ogóle, ja mam takie coś z wieloma autorami - że mimo iż piszą nieźle, nie trafiają do mnie. Nie przebijają się do mojego serca. :( I jest mi przykro z tego powodu, no ale cóż. Tak bywa.
      Niemniej, naaaaaprawdę trzymam kciuki, by w twoim wypadku sprawdziła się wizja ze złamanym sercem. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń