źr. |
Harpesang
Smak Słowa, 16.03.2016
336 str.
"Najciemniej jest zawsze przed świtem"
"Najciemniej jest zawsze przed świtem"
Jim Gystad - wypalony producent muzyczny, szczęśliwym trafem, napotyka na swojej drodze niezwykłe rodzeństwo Thorsen. Zainspirowany ich głosami, anielską muzyką, działającą na każde zmysły, postanawia zrobić wszystko, byle tylko nawiązać z nimi współpracę i namówić podstarzałe już rodzeństwo do występów. Zanim jednak to nastąpi, czeka go długa droga, bo Thorsenowie mają za sobą mnóstwo doświadczeń, mnóstwo porażek, żalu i niespełnionych pragnień, a także zero ochoty na powrót do publicznego śpiewania.
"Muzycy, którzy mają najwięcej do powiedzenia, to ci, którzy robią wokół siebie najmniej szumu."
Levi Henriksen w "Pieśni harfy" postanowił skomponować swego rodzaju piosenkę, mieszając muzykę, z opowieścią pełną uczuć, zmagań i doświadczeń. Cała jego książka przypomina utwór, w który się w wsłuchujemy - z najwyższą uwagą, byle nie przegapić ani jednej nuty, ani jednego brzmienia. Tak jak droga Jima - głównego bohatera, by dotrzeć do rodzeństwa Thorsen i przekonać ich do nagrania płyty jest wyboista, tak i słuchanie utworu Leviego Henriksena - czytanie jego powieści przypomina wędrowanie ścieżką pełną zakrętów.
"[...] dopiero wtedy, gdy człowiek odważy się puścić, jest w stanie uchwycić się tego, co najważniejsze"
źr. |
Mimo że książka jest spokojna, nie obfituje w dynamikę czy niespokojną akcję, to czyta się ją z lekkością i przyjemnością - płynnie, bez znużenia. Może jest to wynik charakteru opowieści - dojrzałego, przeżartego goryczą niespełnionych pragnień, niewypowiedzianych słów, a jednocześnie optymistycznego i w pewien sposób - napełniającego nadzieją. Postacie wykreowane przez autora, są żywe, mają własne historie do opowiedzenia, żale do wylania. Przy wszystkich doświadczeniach, którymi się z nami dzielą, wydaja się nam jeszcze bardziej bliscy i namacalni. Wraz z nimi szukamy idealnych rozwiązań, przystani spokoju, miejsca, w którym narastające w nich gorzkie uczucia, mogły w końcu znaleźć ujście. Bierzemy wdech i wędrujemy pod górę, wnikając głęboko w przeszłość rodzeństwa Thorsen, odkrywając ich do cna i towarzyszymy im w wydarzeniach, które sprowadził na nich Jim.
"Czasem osiąga się większy sukces, ponosząc porażkę niż powielając sukces."
To jednak, co na mnie zrobiło największe wrażenie, gdy czytałam książkę pana Henriksena, to niezwykły sposób w jaki pisał o muzyce. Nie znam osoby, która nie ma wyjątkowych piosenek, ulubionych piosenek, piosenek, które towarzyszyły jej w najważniejszych wydarzeniach czy etapach życia. Panu Henriksenowi udało się nadać muzyce charakter, który zbliżał ją do świętości. Opisywał ją tak żywo, barwnie i magicznie, nadawał jej słowami wymiaru, nad którym normalnie byśmy się nie zastanawiali. Wylał potok słów z serca, z myśli i ta emocjonalność w odniesieniu do muzyki, sprawiła, że sama podczas czytania, czułam się tak, jakbym na własnej skórze doświadczała tych wszystkich emocji.
"Pieśń harfy" to spokojna, refleksyjna, przesiąknięta muzyką opowieść o drugich szansach, o niesłabnących uczuciach, o brnięciu w kierunku szczęścia. O wybaczeniu, o mierzeniu się z bagażem doświadczeń. Składa się na nią samo życie, ludzie z krwi i kości i charakterek małej, norweskiej wsi. Przyprawiona odrobiną melancholii, religijności, ciepłem i smutkiem, zmusza czytelnika do zatrzymania się, do zrobienia sobie przerwy w biegu życia. Jeśli macie ochotę zakosztować tego wszystkiego i ugryźć trochę pióra Leviego Henriksena - serdecznie zachęcam.
"Zawsze byłem opętany, ale właśnie dzięki temu jeszcze nie zwariowałem."
"Pieśń harfy" to spokojna, refleksyjna, przesiąknięta muzyką opowieść o drugich szansach, o niesłabnących uczuciach, o brnięciu w kierunku szczęścia. O wybaczeniu, o mierzeniu się z bagażem doświadczeń. Składa się na nią samo życie, ludzie z krwi i kości i charakterek małej, norweskiej wsi. Przyprawiona odrobiną melancholii, religijności, ciepłem i smutkiem, zmusza czytelnika do zatrzymania się, do zrobienia sobie przerwy w biegu życia. Jeśli macie ochotę zakosztować tego wszystkiego i ugryźć trochę pióra Leviego Henriksena - serdecznie zachęcam.
7/10
Premiera już 16 marca!
Pozdrawiam,
Sherry
Za przedpremierową lekturę książki, serdecznie dziękuję Pani Karolinie z Buisness & Culture!
Uwielbiam muzykę. Uważam, że pisanie o niej jest ogromną sztuką, wymagającą sporej dozy wrażliwości. Chętnie sięgnę po tę książkę. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńwww.majuskula.blogspot.com
Też jestem takiego zdania. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Nadać muzyce charakter to ciężkie zadanie! Jestem ciekawa jak autor to zrobił :)
OdpowiedzUsuńZachęcam do przekonania się na własnej skórze. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Wolę bardziej dynamiczne powieści, poza tym jakoś fabuła niezbyt mnie zainteresowała ;(
OdpowiedzUsuńRozumiem. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Pierwszy raz widzę ten tytuł na oczy, i mimo wolno prowadzonej akcji, ta wszechobecna gloryfikacja muzyki bardzo mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuńW takim razie, zastanów się nad tym tytułem. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Tytuł przyciągnął mój wzrok:3 Wygląda ciekawie, więc może się skuszę
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego czytania, jeśli się skusisz!
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Chyba podziękujemy tym razem :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Rozumiem. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Uwielbiam książki, które same w sobie są sztuką. ;) Od razu na myśl przychodzi mi cudowne "Oddam Ci słońce", którego recenzji wciąż nie napisałam :( Takie ukazanie muzyki to prawie jej uświęcenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
O rany, "Oddam ci słońce"! Tęsknię za Noahem, TAK MOCNO! I za tymi uczuciami szargającymi moją duszę podczas czytania... To było NIESAMOWITE. <3 I jeśli tylko napiszesz recenzję, pozachwycam się książką raz jeszcze, razem z tobą! :D
UsuńI masz rację, w "Pieśni harfy" autor otoczył wątek muzyki niemal kultem. :) Zresztą, tam też było dużo o religijności, także klimat był... mistyczny.
Pozdrawiam,
Sherry