poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Ruina i rewolta - Leigh Bardugo


Ruin and Rising
Grisza, tom 3
Papierowy Księżyc, 2015
448 str.

Recenzja nie zawiera spoilerów z poprzednich tomów!

Podobne wzywa podobne

"Cień i kość", zmienił wieśniaczkę w Przyzywaczkę Słońca. "Szturm i grom", zmusił Przyzywaczkę Słońca, by stanęła na czele i zjednoczyła wszystkich możliwych sprzymierzeńców, do walki z ciemnością. "Ruina i rewolta", sprawiła, że Alina przestała być Aliną, a stała się Świętą. Symbolem światła i dobroci, ideą, za którą trzeba walczyć, za którą bez wyrzutów sumienia, wierni oddaliby życie. 

- Mogłabyś zrobić ze mnie lepszego człowieka.
- A ty ze mnie mógłbyś zrobić potwora.

źr.
Leigh Bardugo czarowała trzema tomami, by w ostatnim, doprowadzić do długo wyczekiwanego finału. Pokochałam ją, za kreację świata, pokochałam ją za roztaczany przez nią, wyczuwalny klimat, pokochałam za świetny, plastyczny język i barwne opisy, niejako zmuszające moją wyobraźnię, do poszybowania do kraju Grisz. Pokochałam za bohaterów, których losy śledziłam z entuzjazmem i nierzadko - z niepokojem, a także za silne więzi wiążące ich nie tylko ze sobą, ale i z czytelnikiem. To prawda, że mam sporo do zarzucenia tej autorce, nawet po finale jednej z moich ukochanych trylogii fantasy, ale nic nie zmieni faktu, że Leigh Bardugo, podarowała mi szansę na przeżycie jednej z najlepszych przygód w moim życiu - na towarzyszenie Griszom, na poznanie dwóch, książkowych, miłości mojego życia. 

źr.
W trzecim tomie trylogii, towarzyszymy nieznośnej Alinie w ostatniej już przeprawie przez tajemnicze legendy, w których roi się od mitycznych, potężnych stworzeń, w ostatniej przeprawie przez jej osobistą walkę z chciwością, czy sercem. Może się okazać, że by pokonać ciemność raz na zawsze, Alina będzie musiała poświęcić wszystko o co do tej pory walczyła. Może się okazać, że nie ma dobrego wyjścia, a koniec mroku, zwiastuje zamiast nowego początku - pustkę w duszy dziewczyny i jeszcze więcej zatrważających strat. Leigh Bardugo, skrupulatnie buduje napięcie, od pierwszej strony, nie odpuszczając, aż do ostatnich rozdziałów, gdzie wszystko się kumuluje. Akcja napędza akcję i choć nie jest ona dynamiczna czy szokująca, to utrzymuje entuzjazm i ciekawość czytelnika, a płynność, nie pozwala mu oderwać się od lektury. 

źr.
Ta część, finalna, była niepokojąco interesująca i od początku śledziłam wydarzenia, z szeroko otwartymi oczami. Ale i tym razem, autorka nie uniknęła wpadek i koniec końców jest parę rzeczy, do których muszę się przyczepić. Nie znoszę głównej bohaterki - jest irytująca, dziecinna, naiwna i wkurzająca. W tej części, starałam się ignorować jej dziecinne zagrywki, ale koniec końców, okazało się to niemożliwe. Żyła z beznadziejną nadzieją, że jest do wszystkiego zdolna, że jest jedyną i wyjątkową osobą, że poradzi sobie sama, że nikt jej nie zrozumie bo jest tak nieprawdopodobnie unikalna. Ta jej, tak zwana "miłość" z Malem, była równie nierzeczywista i mało ciekawa, właściwie to jest jedyna więź, której nie kupuję w całej tej trylogii. Bo to uczucie jest absurdalnie kiczowate. Gdyby ta historia się skupiała jedynie na Alinie i Malu - szczerze - porzuciłabym ją pewnie po dwudziestu stronach, ich użalania się nad sobą. Na szczęście - opowieść Grisz, uwzględnia wiele ciekawych postaci. 

źr.
Postacie drugoplanowe, to - szczerze - gwiazdy tej historii i gdyby nie oni, prawdopodobnie nie byłabym w niej tak zakochana, jak jestem aktualnie. Oczywiście moimi osobistymi ulubieńcami byli dwaj, niesamowici panowie, ale nie tylko oni, zasłużyli na uwagę czytelnika. Darkling, to od pierwszego tomu, moja miłość. Tajemniczy, gniewny, samotny, zagubiony. Pokochałam go i do końca, byłam za nim murem. Bo gdyby Alina naprawdę się zastanowiła nad jego motywami, nad jego życiem, może dostrzegła to - co ja w nim dostrzegłam. Niestety, ta dziewczyna ma dość ograniczone pole widzenia, więc przejdźmy do kolejnej miłości mojego życia - Nikolai, znany w Polsce, jako Mikołaj, to istna perełka tej trylogii. Biorąc pod uwagę mrok, Darklinga, powiedziałabym, że Nikolai jest najjaśniejszym punktem opowieści i Ravki. Dowcipny, arogancki, lojalny, bystry i błyskotliwy, zjednał sobie mnie już w poprzednim tomie, by w finale upewnić mnie w przekonaniu, że całkowicie zasługuje na moje zainteresowanie nim. To dzięki niemu, chichotałam przy dialogach, a dzięki Darklingowi, zamiast bezmyślnie podążać za głupiutką Aliną, postanowiłam się zastanowić. Po-reflektować. 

źr.
Jestem szczerze rozczarowana finałem. Ostatnie kilkadziesiąt stron, to jakiś szaleńczy bieg, w którym bierze udział Alina i jej ekipa, a od którego czytelnik, za sprawą tej szybkości i chaosu - zostaje odcięty. Leigh Bardugo tak długo i efektownie budowała napięcie - wszystko zdawało się zmierzać ku naprawdę wielkiemu, potężnemu, niesamowitemu końcowi, ale niestety, autorka postawiła na beznadziejną, mało ciekawą prostotę, kończąc swoją opowieść tak w okropnie prymitywny sposób, że nie chciało mi się wierzyć, że naprawdę to zrobiła. Zamiast dać nam walkę, na którą oczekiwaliśmy, zderzenie dwóch potęg, całkowicie odwróciła bieg wydarzeń z "ciekawego" na "do bólu przewidywalny" i tym sposobem, jestem zawiedziona. Miałam wrażenie, jakby autorka przez ostatnie kilkanaście stron, tłumaczyła się czytelnikowi, tłumaczyła przez zachowanie Aliny, czemu postąpiła tak, a nie inaczej, ale stało się - zostałam oszukana i zamiast finału, którego tak pragnęłam, otrzymałam coś boleśnie przeciętnego. 

- Doskonale.
- Tyle? Żadnych mądrych słów? Złowrogich ostrzeń?
- Na Świętych, Alino. Mam nadzieje, że nie liczyłaś, iż to ja będę głosem rozsądku. Żywię się wyłącznie niewskazanym entuzjazmem oraz serdecznym żalem.

źr.
Trylogia Grisz, jest jedną z moich ukochanych trylogii fantasy i nawet beznadziejny duet pierwszoplanowych bohaterów, nawet słaby finał, nie jest w stanie zmienić mojego zdania na jej temat. Jeśli macie ochotę przeżyć przygodę, pełną niebezpieczeństw, pełną porażek, pełną magii, nieprawdopodobnie cudownego klimatu, pełną miłości, pełną ciemności i barwnych, dowcipnych opisów i dialogów, wybierzcie się w podróż z niezastąpionymi Griszami, w głąb Ravki, wzorowanej na reliach carskiej Rosji, a obiecuję - nie będziecie rozczarowani. Bo Leigh Bardugo czaruje piórem, a ja czuję się zaszczycona, że mogłam być świadkiem tego, jak powstała, jak rodziła się ciemność w jej wydaniu. Po spotkaniu z Darkligiem i Nikolaiem i resztą cudownej ekipy, już nigdy nie będziecie tacy sami. 

8/10
Pozdrawiam,
Sherry

Cień i kość | Szturm i grom | Ruina i rewolta

źr.

18 komentarzy:

  1. Przeczytałam tylko pierwszą część i pamiętam, że mi się podobała. Co jakiś czas ten tytuł do mnie wraca, więc może w końcu przeczytam i drugą i trzecią część. :) Nie ma nic gorszego od czekania aż coś się napisze lub wyda. Jak już są wszystkie, to można czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Pamiętam jak okropnym było dla mnie czekanie na trzeci tom "Więźnia Labiryntu". :( Chciałoby się, żeby przerwy pomiędzy poszczególnymi tomami, były krótsze, ale z drugiej strony, rozumiem, że wydawnictwa też łatwej fuchy nie mają. :(
      Mam nadzieję, że w końcu przeczytasz, bo naprawdę warto. :) Wydarzenia zmierzają w ciekawych kierunkach.
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  2. Przeczytałam recenzję i się boję, chyba nie powinnam tego robić przed czytaniem, ale zrobiłam. Wciąż łudziłam się, że wątek romantyczny inaczej się rozwiąże, że bohaterka przejrzy na oczy. Boże, boże, boże. Pewnie będę chciała rzucać książką... Mikołaj(przyzwyczajenie, choć Nikolai ładniej) jak zawsze jednak niezawodny. Darkling, co się z nim stanie... Moje plany powoli się rujnują i nie wiem, czy wcześniej nie sięgnę po ten tom...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, uwierz mi - nie będziesz rzucać. Bo ja też... pewną drogą przekazu, dowiedziałam się, że moje złudzenia pozostaną złudzeniami i z tą wiedza, przestałam się łudzić i poddałam się czarowi pióra autorki, ignorując miłosny wątek. I tym sposobem, czułam wszystko lepiej, bo już nie miałam oczekiwań, wiesz? I książka mnie zachwyciła. :)
      Pokochasz ją także. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  3. Widzę, że mamy zupełnie odmienne poglądy w kwestii "Ruiny i Rewolty" i wątku miłosnego w Trylogii Grisza. Ale gusta są różne i to nawet dobrze, bo gdyby były takie same to świat byłby nudny! ;) Mnie akurat finał bardzo się podobał- w moich oczach było to dobre zwieńczenie trylogii. I ja spodziewałam się jakiejś epickiej bitwy dwóch przeciwstawnych potęg Światła i Ciemności, ale to końcowe starcie też wydało mi się ciekawe- może zbyt szybkie, ale... z zaskakującym obrotem spraw. ;) Bo kompletnie nie przyszło mi do głowy, że wątek trzeciego wzmacniacza może pójść w takim kierunku i że to wszystko się tak potoczy. ;) Ogólnie, trylogię Bardugo zamieściłam na honorowej półce moich ulubieńców- za świat, za wspaniałych bohaterów i te emocje, które jej lektura we mnie wzbudziła. I teraz mi się marzy tylko, żeby któreś z polskich wydawnictw wydało "Six of Crows", bo tęskno mi już za światem Ravki... :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Nada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zrozum mnie źle - naprawdę KOCHAM tą trylogię i kocham trzeci tom. Uwielbiam pióro autorki i będę się nim jeszcze pewnie wielokrotnie zachwycać, ale po prostu w tym finale, te kilka elementów, na które zwróciłam uwagę, mi się nie spodobały.
      Tym finałem, wręcz poczułam się oszukana. Bo od pierwszego tomu zanosiło się na epicką bitwę tych dwóch mocy, a koniec końców nie dostaliśmy jej i jestem strasznie zawiedziona, bo to jeden z tych elementów, na które liczyłam - jedno z tych wydarzeń, na które wyczekiwałam z zapartym tchem. :(
      Natomiast wątku miłosnego nie będę komentować, myślę, że się już na ten temat wypowiedziałam wystarczająco dosadnie. :D
      Ale za to - cieszę się, że tobie książka przypadła do gustu jeszcze bardziej i że ogólnie jesteś zadowolona z lektury.
      Marzę o "Six of Crows" w Polsce, zwłaszcza jeśli jakieś wydawnictwo wydało tę powieść w oryginalnej, pięknej okładce. <3
      Strasznie ciekawi mnie opis, bo to szóstka nowych bohaterów, szóstka nowych postaci do odkrycia! :D
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
    2. Rozumiem. Wiem, że rozczarowanie jest przykre- zwłaszcza jak to ukochana seria/ trylogia i się człowiek nastawia na coś epickiego. Ja akurat podchodziłam do tomu finałowego bez szczególnych oczekiwań (choć z naprawdę wielką ciekawością ;)) i może dlatego aż tak mnie zachwycił.
      Och... taaak, "Six of Crows" w oryginalnej okładce u nas to byłoby
      c-u-d-o-w-n-e! Jest taaaka przepiękna... :D I fabuła zapowiada się intrygująco. :)

      Usuń
    3. Fakt! I jeśli bohaterowie będą tak ciekawi jak myślę, że będą, to podejrzewam, że akcja będzie obfitować w niespodzianki. :) Poza tym, autorka zdradziła, że być może wprowadzi do akcji Nikolaia, choć nie jest to jeszcze potwierdzone. :)

      Usuń
    4. Nikolaia?! OMG!!! W takiej sytuacji to już musiałabym przeczytać "SoC", choćby po angielsku... Bo książę skradł i moje serce. ;)

      Usuń
    5. Tak, tak! Wszyscy błagają autorkę o wprowadzenie Nikolaia i autorka zdradziła, że niczego wykluczyć nie można. :D

      Usuń
  4. Taaa... Co się będę powtarzać :)) Muszę przeczytać i tyle :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie Twoja recenzja mnie kusi. Chyba przeczytam szybciej niż planowałam, ale boję się, że ta para głównych bohaterów wszystko mi zepsuje :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, czar klimatu panującego w książce, powinien ci się odwdzięczyć, za czas spędzony z głupim duetem Mala i Aliny. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  6. Całkowicie się zgadzam, jeśli chodzi o zakończenie! Wiedziałam, z kim będzie Alina (naprawdę, czy to mogło się inaczej skończyć?), ale i tak wszystko razem było dużo bardziej rozczarowujące, niż to przewidziałam. To zakończenie jest tak do bólu nijakie...
    I tak, kocham Darklinga, i Mikołaja! Tacy wspaniali bohaterowie, co ta Alina z tym Malem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, cieszę się więc, że to nie tylko moje zdanie. :D W gruncie rzeczy, myślę, że większość, która przeczytała tą serię, ma podobne wrażenia. :D
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  7. Jestem nadal bardzo zaintrygowana ale smuci mnie kilka kwestii. Najbardziej chyba tępota głównej bohaterki, nieudany wątek miłosny i to nieszczęsne zakończenie które powinno być przecież spektakularne. Pierwszy tom rozstrzygnie czy sięgnę po kolejne, choć chciałabym mieć całą trylogię na półce;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym chciała żebyś ją miała na półce, tym bardziej, że w pierwszym tomie nie ma (po Darkligu) mojego ulubieńca - Nikolaia! :( Dołącza on do ekipy w tomie drugim, a uwierz mi, to taki typ, którego trzeba kochać bo nie ma innego wyjścia. :D
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń