440 str.
Zamknijcie oczy i pozwólcie umysłowi podążyć za moimi słowami. Wyobraźcie sobie futurystyczny świat, zautomatyzowany, zmechanizowany - sukces rozwoju technologii. Ludzie, którzy trafiają do szpitali, po spotkaniu z chirurgami, są w stanie kontynuować żywota, nawet jeśli sytuacja powypadkowa nie wyglądała zbyt dobrze. Wyobraźcie sobie, jak tkanki, żyły, krew i mięśnie, zastępują kable, oprogramowanie i metal. Widzicie to? Widzicie mieszanie się ludzi z cyborgami? A więc macie wizję świata, w jakim Marissa Meyer obsadziła akcję swojej powieści. Tyle że w przyszłościowym Nowym Pekinie nie wszystko jest idealnie, od zarazy, na którą nie ma lekarstwa i na którą umiera cała masa ludzi począwszy, na dyskryminacji cyborgów i spychania ich do drugiej kategorii skończywszy. Przecież blaszaki nie mają prawa mieć uczuć, prawda? To tylko kupa złomu? Nie, moi drodzy. Nie tylko. A Cinder jest tego najlepszym przykładem.
Główna bohaterka jest cyborgiem od jedenastego roku życia, w dodatku nie pamiętającym niczego co było przed tym, zanim zabrali się za nią chirurdzy. Zepchnięta na margines społeczny dziewczyna, żyje tylko dlatego, że niegdyś zlitował się nad nią jakiś człowiek, przygarniając ją do siebie. Szkoda tylko, że wkrótce po tym zmarł, a jego żona postanowiła zrobić z cyborga swoją tanią siłę roboczą. Teraz, jako najlepszy mechanik w Nowym Pekinie, Cinder żyje ze świadomością, że wszyscy, z którymi kiedykolwiek się zetknie, będą w niej widzieć jedynie coś obrzydliwego, osobliwą rzecz, zmechanizowaną i pozbawioną uczuć. Wkrótce jednak, dziewczyna napotyka na swojej drodze księcia, a to spotkanie i wszystko co dzieje się po nim, sprawia że jej życie, nagle wywraca się do góry nogami. Czy jednak następstwa okażą się pozytywne?
Szczerze powiedziawszy, nie wiedziałam czego spodziewać się po debiucie amerykańskiej autorki. A jednak mimo że spotkanie, teraz - gdy już go doświadczyłam, nie wydaje mi się zasługiwać na miano
"rewelacyjnego", okazało się wystarczająco interesujące, bym miała ochotę na dalsza przygodę z piórem Marissy Meyer. To, co najbardziej ujęło mnie w pierwszym tomie Sagi Księżycowej, nie licząc autorskiej interpretacji i bazowania na baśni o Kopciuszku, o którym wspomnę później, to połączenie wielu gatunków, w jednej pozycji. Na pierwszy rzut oka wysłania się science-fiction. Mamy przyszłość, zautomatyzowanych cywili, Nowy Pekin obawiający się natarcia ze strony wojowników z księżyca. Ale jeśli mam być szczera, z czasem, zdałam sobie sprawę, że sci-fi to tylko otoczka, w którą opakowana jest historia, skrywająca wiele sekretów i niespodzianek.
W powieści można znaleźć typowe oznaki, świadczące że w całość zamieszana jest także dystopia. Wiele elementów kojarzyło mi się też z futurystyczną odmianą steampunku. Takie pomieszanie gatunkowe, dało ciekawą mieszankę, w postaci historii Cinder. Autorka, całość postanowiła oprzeć na bazie baśni o Kopciuszku. Jestem przekonana, że historię sieroty, która stała się księżniczką znacie, więc nie będziecie mieć problemu z odkryciem subtelnych nawiązań do bajki, w treści powieści. Zresztą, cały charakter
"Cinder" wydawał mi się okryty baśniowym klimatem. Bo baśnie są spokojne i takie też było tempo akcji w książce Meyer. Próżno tam szukać nagłych zwrotów akcji, czy błyskotliwych tajemnic i rozwiązań. Całość nie obfituje w dynamikę, ale płynność i lekkość pióra autorki sprawiają, że powieść czyta się z wielką przyjemnością, nie chcąc jej odkładać. Sekrety, mimo że przewidywalne, są zgrabnie wplecione w treść, tak - że odpowiedzi na niezadane pytania, kwitną na każdej kolejnej stronie, objawiając się nam w postaci kolejnych, interesujących elementów, przykuwających wzrok.
Postacie są wyraziste i właściwie nie trudno ich sobie wyobrazić, zwłaszcza że narracja jest trzecioosobowa, w związku z czym nie śledzimy poczynań jedynie Cinder, ale także księcia, muszącego sobie radzić w roli następcy tronu, czy chociażby doktora poszukującego lekarstwa na zarazę, pustoszącą kraj. Sama główna bohaterka jest uroczą mieszanką pewnego rodzaju uległości, z którą walczy, buntu, ciętego języka i zagubienia. W głębi siebie jest nieprawdopodobnie silna i z uporem walczy o to, na czym jej zależy. Nie umiem wyjść z podziwu, z jaką lekkością, Marissa Myer, wplotła jeszcze w swoją opowieść nutkę romantyzmu, która jednak nie dominuje, ale stanowi ciekawe ubarwienie tła.
"Cinder" jest zdecydowanie jednym z lepszych debiutów, z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia. Autorka miała świetny pomysł na opowieść i mimo że nie uznałabym spotkania z jej książką za jakieś czytelnicze objawienie, to miły, baśniowy klimat, połączenie gatunków i ciekawe zakończenie sprawiły, że będę wyczekiwać spotkania z kolejnym tomem Sagi Księżycowej, z niecierpliwością. Jestem ciekawa dokąd zaprowadzą bohaterów podejęte przez nich decyzje i czy Marissie uda się utrzymać moją uwagę i nutkę sympatii, jaką ją obdarzyłam, przez kolejną historię. Książkę generalnie polecam, zwłaszcza fanom gatunków, o których pisałam wcześniej. Uważajcie, bo uniwersum Cinder wciąga i oplata zmysły czytelnika baśniowym klimatem do tego stopnia, że nawet po odłożeniu książki na półkę, ma się wrażenie, jakby nasz duch wcale nie opuścił pełnego tradycji, obyczajów i kultury Nowego Pekina.
7/10
Pozdrawiam,
Sherry
Cinder | Scarlett | Cress | Winter
Dla mnie to jedna z najlepszych ksiazek jakie przeczytalam w ty. roku :)
OdpowiedzUsuńlove-ksiazki.blogspot.com
Cieszę się, że tak pozytywnie ją odebrałaś. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to nazwisko, skojarzyłam je od razu z inną bardzo utalentowaną (ekhem) pisarką. :D A co do książki...nie słyszałam do tej pory o niej, jakoś nigdy ani jej w sklepie nie zauważyłam, ani nie widziałam niczyjej recenzji. Sama nie wiem też, co o niej uważać - nie wiem, czy taka hybryda gatunkowa nie okazała się dla mnie przesadzona.
OdpowiedzUsuńHahaha :D Niee no. Pani M.Meyer pisze... inaczej od Steph. Przede wszystkim, nie ma się wrażenia, że główna bohaterka to - krótko mówiąc - łajza, a obiekt westchnień jest niespełnionym emo. :)
UsuńJeśli lubisz takie klimaty sci-fi, dystopijno-baśniowe to mieszanka ci się spodoba, bo nie czuć jakiejś wielkiej przesady, ale jeśli nie jesteś przekonana, to musisz się jeszcze zastanawiać, tym bardziej, że wbrew opiniom innym, mnie ta powieść nie wydawała się rewelacyjna. :)
Pozdrawiam,
Sherry
Baśnie uwielbiam i chętnie sięgam po książki, które do nich nawiązują lub są utrzymane w takim klimacie i często jestem zachwycona, ale równie często rozczarowana. Po prostu nie każdy potrafi wykorzystać potencjał jaki mają baśniowe historie :( Ta seria jakiś czas temu mnie kusiła i w sumie nadal rozważam sięgnięcie po nią, ale problemem jest fakt, że nie przepadam za dystopiami...
OdpowiedzUsuńRozumiem. :( Też tak mam, zwłaszcza ostatnio. Żadna książka nie potrafi mnie zadowolić. Ciągle mi coś nie pasuje. Nie wiem, nie potrafię się wbić w akcję i jakoś tak... dziwnie się z tym czuję, że na chwilę obecną żadna książka mi nie wystarcza. :(
UsuńAle mam nadzieję, że jeśli kiedyś sięgniesz po "Cinder", spodoba ci się. :)
Pozdrawiam,
Sherry
kolejna dosc dobra recenzja o ksiazce :D Wiem ze zaczepienie tej ksiazki na liste :do przeczytanai bylo dobrym trafem :D Zwlaszcza ze Droga Sherry ladna ocenke wystawilas. Do tego hociaz nie przepadam za steapunkiem i innymi dziwnymi tego rodzajami to jednak ochote na powiesc zostala :D tadaaam czarodziejska moc Sherry :P
OdpowiedzUsuńOstatnio całkiem niezłe książki wpadają mi w ręce. :D Co prawda do "rewelacji" im sporo brakuje, ale całkiem miło się czyta i generalnie krytykować za dużo nie muszę. :)
UsuńOjej, miło mi bardzo! <3
Pozdrawiam,
Sherry
Czytałam już jakiś czas temu i bardzo przypadła mi do gustu. Świetny klimat, to połączenie baśni z fantastyką. No cudeńko po prostu! <3 Bardzo żałuję, że tylko dwie części ukazały się w Polsce. Chyba będę musiała doczytać w oryginale...
OdpowiedzUsuńWidziałam właśnie i szczerze - jestem zaskoczona, że wydawnictwo nawet po tej petycji, co miała chyba tysiąc podpisów, nie zdecydowało się na wznowienie. No, ale. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Czytałam ją w okolicach jej premiery i byłam nią szczerze oczarowana! Wnioskując po recenzji na mnie "Cinder" zrobiła trochę większe wrażenie :) Druga część również była świetna, ale trochę brakowało mi w niej postaci Cinder. Mam nadzieję, że Ciebie nie rozczaruje. Ubolewam, że Egmont nie wydaje kolejnych części, no ale angielska wersja będzie musiała mi wystarczyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Być może jeśli ja sięgnęłabym po nią tuż po premierze, byłabym bardziej zachwycona, ale w tym momencie, kiedy mam za sobą już XXX książek z tych gatunków, które łączyła ta powieść, trudno jest mi dopatrywać się tu czegoś bardziej rewelacyjnego. :)
UsuńA ja jestem ogromnie ciekawa jak to wszystko wypadnie bez Cinder, więęęęc - zobaczymy!
Pozdrawiam,
Sherry
Oceniłam ją podobnie, ale oczekiwałam czegoś więcej, po tych wszystkich pozytywnych opiniach ;)
OdpowiedzUsuńJa chyba też. :/ Szkoda.
UsuńPozdrawiam,
Sherry
może zachwycająca nie jest, ale można spędzić przy niej miłe chwile.
OdpowiedzUsuńa bazowanie na ''Kopciuszku'' wyszło autorce niesamowicie, bo faktycznie: kto baśni nie lubi? :) denerwuje mnie jednak fakt, iż Egmont nie chce wydać trzeciej części. wielka szkoda, bo książka przypada do gustu, strasznie o niej głośno, a tu kicha. :/
Pewnie, pewnie. :) Dlatego wiem, że zostanie mi w pamięci, na dłuższy czas. :) Pomysł autorka miała świetny, trzeba jej to przyznać.
UsuńTeż jestem zaskoczona, że Egmont dalej nie wydaje, skoro była petycja, pod którą podpisało się chyba z tysiąc osób. Na pewno przyniosłoby im to sporo zysku, no ale cóż. :/
Pozdrawiam,
Sherry
Zrobiłas dokładnie to o czym napisałaś na facebooku, nie brałam w ogóle pod uwagę lektury tej serii, a teraz czuję się pozytywnie zainteresowana ;) I może nawet sobie kupię ;) Polska okładka trochę wprowadza w błąd.
OdpowiedzUsuńOwszem, owszem. O szkoda, bo te oryginalne okładki są prześliczne. Zwłaszcza razem, na półce. :) Cieszę się, że zainteresowałam. :) Bo pani Meyer pa naprawdę świetne pomysły. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
no właśnie! Zawsze mi się ta seria z takim banałem kojarzyła, a teraz żałuję że nie kupiłam jej. Widziałam promocję za 9,90 w jakimś markecie ostatnio...
UsuńOoooj. Na pewno jeszcze uda ci się skonfrontować kiedyś z tą serią. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Dla mnie był to majstersztyk, nigdy nie pomyślałabym o połączeniu przyszłościowych wizji, kosmitów z baśnią, a właściwie wieloma baśniami... Oczarowali mnie bohaterowie, ich kreacja, a zwłaszcza to, że miłość nie była tu nienaturalna... ;) Cudowna historia! Czytaj dalej, jest jeszcze lepiej. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mam nadzieję, że z kolejnymi tomami moje uczucia względem autorki i w ogóle całej serii, zaczną się ocieplać. :) Jestem zaintrygowana tym co przyniesie Marissa Meyer, także... zobaczymy co będzie po tomie drugim! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Kiedyś strasznie chciałam ją przeczytać i choć mój zapał trochę osłabł, to nadal mam ochotę się z nią zapoznać jeśli nadarzy się okazja. Połączenie przyszłości i baśni to naprawdę świetny pomysł i widzę, że udany więc myślę, że warto. Ale wolałabym raczej ją wypożyczyć niż kupić, skoro nie jest to pozycja, do której się wraca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O tym samym pomyślałam, jak skończyłam tą książkę! Że wolałabym, żebym jej nie kupiła, a była w bibliotece. No, ale dobra. Może po przeczytaniu dwójki zakocham się w serii, who knows? :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Bardzo mile wspominam "Cinder", autorka miała ciekawy pomysł i wykonanie. :) Sam fakt, że pomysł oparty luźno na baśni mnie oczarował, tym bardziej, że na Kopciuszku - mojej ulubionej baśni ;)
OdpowiedzUsuńO! No to niech autorka stworzy książkę na podstawie "Śpiącej Królewny" - która z kolei jest moją ulubienicą, a może jeszcze lepiej odbiorę powieść. :D
UsuńPozdrawiam,
Sherry