Cześć,
Nadeszła pora na opinię o pierwszym z dwóch ostatnich filmów cyklu o Harrym. Jak zwykle skupię się na pozytywach, pozostawiając ewentualne zarzuty na inną notkę. Enjoy!
- Przede wszystkim, myślę, że warto napisać, już na samym początku, że ten film naprawdę dobrze odzwierciedla książkę? Na tyle na ile wprowadzono minimalne, acz sensowne zmiany, na tyle powiedziałabym, że to jedna z tych produkcji, która dość wiernie przeniosła treść powieści na ekrany.
- Odnośnie jakości filmu, wybór miejsc gdzie toczyła się akcja, był całkiem dobry. Dzięki różnorakim krajobrazom dostaliśmy kilka naprawdę ładnych ujęć otoczenia. Z planów zdjęciowych, podobał mi się dom Lovegoodów - chaotyczny i pełen... wszystkiego, czyli dokładnie taki jakim go sobie wyobrażałam. Dwór Malfoyów też robił wrażenie. Ciemny, posępny, ale świadczący o majętności właścicieli.
- Nie wiem czy to kwestia jakości odbiornika, na którym widziałam film, czy też faktycznej produkcji, ale wydaje mi się, że w tej części było gorsze naświetlenie poszczególnych planów zdjęciowych. Z jednej strony to zrozumiałe, że twórcy chcieli przenieść ciemność i niebezpieczeństwo z nią związane na ekrany, ale z drugiej, naprawdę uważam, że poprzednie filmy zrobiły to lepiej, bo naświetlenie satysfakcjonowało oczy widza.
- Z tego co kojarzę, w ostatnich dwóch częściach cyklu zmienił się kompozytor odpowiadający za oprawę muzyczną. Muzyka w recenzowanej dziś przeze mnie produkcji, faktycznie miała nieco inny styl, ale nie powiedziałabym, że to źle, zwłaszcza że totalnie zmienił się klimat, a niebezpieczeństwo wyszło z ukrycia. Atmosfera potrzebowała podkreślającej jej odpowiednio melodii, a kompozytor świetnie się spisał, dostosowując soundtrack do nastroju panującego na przestrzeni filmu.
- W tym filmie doceniam detale. Podobało mi się na przykład pokazanie zmienionego pomnika w Ministerstwie Magii, sugerującego reżim nowej władzy i ich sposób myślenia, a także okrucieństwo. Doceniam również to, jak uwzględniono Hermionę wymazującą pamięć swoim rodzicom. Zaczęcie filmu of tej sceny dało nam szansę "wbić" się w odpowiedni nastrój i zdać sobie sprawę z powagi sytuacji.
- Coś czym wszyscy się zachwycają (co totalnie rozumiem i popieram), to przedstawienie Opowieści o trzech braciach. Animacja całej baśni była przepiękna i bardzo solidnie zrobiona. Prosta, ale równocześnie dobitna. Sama historia jest dość mroczna i niezbyt pozytywna, więc cieszę się, że pomimo użycia (w większości) jasnych barw, wydźwięk opowieści pozostał poważny.
- Aktorzy mieli dość rozległe pole do popisu również i w tej części, jeśli chodzi o pokazanie swojej gry aktorskiej, ale ktoś kto wykonał swoje zadanie najlepiej - albo kto zwrócił szczególną uwagę genialną grą i umiejętnościami, to Emma Watson. Hermiona, zwłaszcza w tej części, mierzyła się z wieloma rzeczami, a Emmie udało się oddać jej rozbicie, emocjonalne rozdarcie, wściekłość, ból i strach perfekcyjnie. Nie mogłam oderwać od niej wzroku na ekranie.
- Efekty specjalne i w tej części robiły wrażenie. Przylot Snape'a do dworu Malfoyów był fajnie zrobiony, tak samo zresztą jak małe detale w Ministerstwie Magii. Z jakichś powodów zmieniono dementorów i Patronusy i choć nie mówię, że były nieładne czy mniej efektowne, osobiście wolałam te z poprzednich części. Dementorów z Więźnia Azkabanu nic nie pobije. Moim faworytem, jeśli chodzi o efekty specjalne, pozostanie ukazanie przemiany w Pottera, przez użycie eliksiru wielosokowego.
- Ze scen robiących na mnie duże wrażenie, ze względu na emocjonalność, oczywiście muszę tu uwzględnić śmierć Zgredka. Przepięknie nakręcona, w naprawdę cudownym otoczeniu. Miała w sobie spokój i druzgocącą ciszę. Do tej pory czuję jak łamie mi się serce, za każdym razem, gdy oglądam tę scenę. Również moment na cmentarzu, przy grobie rodziców Harry'ego, głęboko zapadł mi w pamięci. Może ze względu na odpowiednią mimikę Daniela, może ze względu na ogólny nastrój.
- Cała sekwencja scen w dworze Malfoyów, gdzie trafiła nasza trójca po porwaniu, też mnie powaliła powagą i mrokiem. Torturowanie Hermiony, jej krzyki, poczucie beznadziei, które opanowało Harry'ego i Rona... Poza tym, Tom Felton jako Draco spisał się równie dobrze, pokazując jego wewnętrzne rozdarcie. Na aplauz z kolei zasługuje Helena Bonham Carter, która tak świetnie wcieliła się w Bellatrix, że wszystkie jej emocje, SZALEŃSTWO Lestrange, było widać jak na dłoni.
Harry Potter i Insygnia Śmierci. Część 1, podobnie jak poprzedniczka, być może nie jest jednym z moich ulubionych filmów z cyklu, ale trzeba to oddać twórcom, że dość wiernie trzymali się oryginału i najważniejsze momenty udało im się uchwycić i przenieść na ekrany w dobrym stylu. Historia miała kilka wolniejszych momentów, ale jest to powiązane z poszukiwaniami bohaterów, co oczywiście można zrozumieć. Wciąż, produkcję ogląda się z przyjemnością.
Pozdrawiam,
Sherry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz