poniedziałek, 28 września 2020

Dlaczego uważam, że to Draco, a nie Snape, zasługiwał na odkupienie

źr.

Cześć,

Zanim cokolwiek pomyślicie: NIE, absolutnie nie zaliczam się do fanek Dracona Malfoya. Wręcz przeciwnie. Nie cierpię go. To rozpieszczone, wredne, tchórzliwe chłopaczysko i mam całą listę powodów czemu nim gardzę. Dlaczego więc piszę tę notkę, spytacie? Hm...

źr.

Zawsze mnie denerwowało jak Rowling reagowała wściekłością, gdy tylko ktoś oznajmiał, że ten lubi postać Dracona, zwłaszcza, że jest ona tą samą osobą, która gloryfikuje postać Severusa Snape'a, przy każdej możliwej okazji. Gościa, który wyżywał się na innych, który poniżał dzieci i przyczynił się do śmierci Potterów. To trochę trąci hipokryzją, nie sądzicie? Sfrustrowana postawą Rowling, postanowiłam wyjaśnić czemu uważam, że jeśli ktoś zasługiwał na tak zwane "Redemption Arc" (ewolucję postaci na przestrzeni książek, w której to bohater do tej pory negatywny, odkupuje za swoje błędy/grzechy), to był to najmłodszy Malfoy, a nie Snape. 

Okej, zacznijmy od tego, że Draco, jakkolwiek nie był irytującym bohaterem, został wychowany w rodzinie, w której wpaja się dzieciom, że czystość krwi jest najważniejsza, że sam fakt, iż nosi się nazwisko "Malfoy" czyni cię lepszym od innych ludzi. Prawdę mówiąc, o ile wiem, że Draco sam podjął mnóstwo złych decyzji, za wiele z nich, tak naprawdę odpowiada jego wychowanie i toksyczne poglądy rodziców. I nie twierdzę, że to usprawiedliwia wszystkie paskudne czyny Dracona, ale trzeba to na pewno uwzględnić w tej liście. 

Weźmy takiego Lucjusza, który ciągle podburzał nienawiść Draco do czarodziejów wywodzących się od mugoli, porównując jego wyniki w nauce z wynikami Hermiony. Żadne dziecko nie lubi być porównywane do innych, zwłaszcza przez swoich rodziców. Niechęć Draco rosła i wyżywał się na dziewczynce, próbując jej umniejszyć, pragnąc udowodnić sobie i innym, że jego czysta krew faktycznie czyni go lepszym, jak wmawiali mu rodzice od urodzenia.

źr.

Draco przez wszystkie pięć tomów, przejawiał skłonności do szerzenia filozofii Śmierciożerców, a jednak gdy faktycznie został Śmierciożercą (co miało być nie nagrodą, a karą za błędy Lucjusza), wcale nie był z tego powodu taki szczęśliwy, wiedząc, że oto utkwił w sytuacji, w której żąda się od niego rzeczy niemal niemożliwej (zabicia Dumbledore'a). W chwili, w której dołącza do popleczników Voldemorta (W WIEKU 16 LAT!), zdaje się nie radzić sobie z faktem, że naprawdę został Śmierciożercą. Od tej chwili, Draco podąża za Voldemortem, nie będąc jednak jego aktywnym sojusznikiem i nie popierając jego czynów, a raczej tchórzliwie podążając na tłumem, wraz z rodzicami, którzy wplątali go w całe to bagno. 

Pomyślelibyście, że Draco bardziej się ucieszy na wieść, że oto staje przed zadaniem zamordowania Dumbledore'a, skoro otwarcie gardził nim i szydził z dyrektora Hogwartu przez cały pobyt w szkole, a jednak... Draco nie jest uszczęśliwiony myślą, że ma kogoś faktycznie zabić. Że ma się przyczynić do czyjejś śmierci. Mimo, że ten "ktoś" jest osobą, której nie lubił. 

Dla porównania weźmy Snape'a, który migiem pobiegł do Voldemorta, gdy tylko usłyszał przepowiednię dotyczącą Harry'ego. To oznacza, że był aktywnym sojusznikiem. To oznacza, że nie miał nic przeciwko chorym ideałom swojego pana. To oznacza, że CHCIAŁ, by jego pan pozostał niepokonany. Samolubnie, zależało mu tylko na ocaleniu Lily, nawet jeśli skazywałby przy tym Jamesa Pottera (swojego przeciwnika) i malutkiego Harry'ego na śmierć. Draco gardzi Dumbledorem, ale ostatecznie się waha i go nie zabija (mimo że Voldemort zagroził, że go zabije, jeśli zawiedzie). Snape gardzi Jamesem i mimo, że wie iż jest on mężem Lily, nie zależy mu na uratowaniu go i absolutnie nie ma nic przeciwko jego śmierci. Widzicie różnicę?

źr.

Mimo, że Draco wyżywał się na innych dzieciach, poniżał ich i nie miał problemów z niszczeniem im życia, jeśli chodzi o faktyczne doprowadzenie do czyjejś śmieci lub skrzywdzenie kogoś... Z jednej z wizji Harry'ego, wiemy, że syn Lucjusza został zmuszony przez Voldemorta, do torturowania Rowle'a. Wiemy również, że absolutnie się tym brzydził i przerażało go - najprawdopodobniej - użycie klątwy Cruciatus. Draco to jeden z tych co głośno szczekają, ale nie gryzą. Voldemort musiał zagrozić mu, by ten go posłuchał. Snape, który dołączył do Śmierciożerców (CHOREGO KULTU SZERZĄCEGO NIENAWIŚĆ, MORD I RASIZM), był bardziej chętny do współpracy... a przynajmniej dopóki coś nie zagroziło Lily. 

Draco darzył Harry'ego nienawiścią przez większą część czasu, tak jak Snape darzył nienawiścią Jamesa Pottera. Ale znów - gdy Snape zaogniał tą nienawiść, gdy tkwił w chorym przeświadczeniu, że James ukradł mu Lily, jakby ta była obiektem, a nie myślącą osobą i nie miał problemu ze śmiercią Jamesa... Draco nie wydał Voldemortowi Harry'ego w dworze Malfoyów. Mimo, że wydanie Harry'ego wiązałoby się z faktem, że Czarny Pan przebaczyłby jego rodzinie. Mimo, że wiedział, iż Malfoyom i JEMU SAMEMU grozi niebezpieczeństwo, bo Voldemort kompletnie stracił do nich szacunek i niewiele dzieliło go od ukarania ich. Mimo, że doskonale zdawał sobie sprawę, że oto ma przed sobą najbardziej poszukiwaną osobę... Wciąż: nie wydał Harry'ego. 

Zresztą, to nie jedyna sytuacja, w której ten uratował Harry'ego. Również gdy Crabbe, w Pokoju Życzeń, chciał zabić Pottera, Draco go powstrzymał. I nie mówię, że zawsze przemawiał przez niego altruizm. Ale wydaje mi się, że Draco już jakiś czas wcześniej zdał sobie sprawę, że Harry faktycznie może być jedyną osobą będącą w stanie pokonać Voldemorta. Poza tym, na ile znów - nie powiedziałabym, że Malfoyami kierował altruizm, na tyle musimy tu też podkreślić, że nie wzięli oni udziału w ostatecznej rozgrywce przeciwko Voldemortowi. Być może oszacowali szanse i sprytnie postanowili zmienić front. Być może wynieśli jakąś-tam lekcję ze wszystkich tych doświadczeń. Ja wiem na pewno, że Draco wyniósł.

źr.

I teraz tak: nie traktuję Przeklętego dziecka jako kanonicznego dzieła. Mam w nosie, co powiedziała Rowling, ja nie dam sobie zepsuć jednej z moich ulubionych serii tylko dlatego, że autorka zaczęła zachowywać się jak idiotka (jeden Z WIELU powodów, czemu przestałam szanować Rowling, a w tej chwili kompletnie nią gardzę i w mojej głowie jest bardzo wyraźnie odseparowana od tej samej osoby, która stworzyła cykl: to skompltkowane). W każdym razie, wieść o tym, że Draco i jego żona, postanowili wychować swojego syna według innych ideałów niż dotychczasowe poglądy Malfoyów, towarzyszyła Potteromaniakom jeszcze przed publikacją Przeklętego dziecka, więc fakt, że Draco się zmienił JEST kanoniczny.

Draco zobaczył jak krzywdzące i nieprawdziwe były rasistowskie poglądy Lucjusza i wraz z żoną, wychował Scorpiusa no osobę nie dbającą o czystość krwi i szanującą innych, nawet mugoli. To jest ogromna zmiana, biorąc pod uwagę całe jego wychowanie, to z jakiej rodziny się wywodził i to przez co przeszedł. Świadczy o tym, jak Dracon dojrzał wewnętrznie i faktycznie przejrzał na oczy. Czego do samego końca nie byłam w stanie powiedzieć o Snapie. Bo bądźmy szczerzy: Snape nigdy tak naprawdę nie stwierdził, że nie zgadza się już z poglądami Voldemorta, a obrócił się przeciwko niemu nie dlatego, że zwątpił w ideały swojego mistrza, ale dlatego, że ten zabił Lily. 

źr.

Mimo że, jak wspomniałam: z całą pewnością NIE zaliczam się do fanek Dracona, trzeba to przyznać: Draco był ofiarą Malfoyowego sposobu wychowania, oraz fatalnych decyzji podjętych przez rodziców. I owszem, był okropną osobą. Upokarzał innych, jak Neville'a i Hermionę, poniżał kolegów i koleżanki tylko dlatego, że wydawało mu się, że może, plus omal nie doprowadził do śmierci Hardodzioba. Był rozpuszczony i tchórzliwy... a jednak dojrzał. A jednak się zmienił.

Dlaczego to Snape został rozgrzeszony przez autorkę, a nie Draco? 

Severus Snape dołączył do rasistowskiego kultu zabijającego mugoli, z własnej nieprzymuszonej woli. Draco został do tego zmuszony i będąc Śmierciożercą, nigdy tak naprawdę się tym nie cieszył. Wręcz przeciwnie: wielokrotnie uratował Harry'emu - swojemu nemezis - życie, mimo że groziłoby to wymordowaniem jego rodziny. Podczas gdy Snape wyrósł na zgorzkniałego drania, żyjącego w przeświadczeniu, że jest najbardziej skrzywdzonym przez los człowiekiem, poniżającego niewinne dzieci i karzącego Harry'ego za coś na co nawet nie miał wpływu, Draco wyrósł na człowieka, który zdecydował nie podążać chorą, toksyczną maksymą Malfoyów. Postanowił wychować syna na lepszego człowieka, niż był on sam. 

To kompletnie niedorzeczne, że autorka uznała, że dorosły facet, który popełnił tyle błędów, który skrzywdził tyle osób, ma większe prawo do odkupienia i bycia nazwanym "bohaterem" bardziej niż zagubiony nastolatek (praktycznie dziecko!) wywodzące się z toksycznej rodziny, które ostatecznie NAPRAWDĘ zmienia się na lepsze. 

źr.

Na tyle, na ile Draco został wykreowany na osobę z paskudnym charakterem, uważam, że miał sporo wspólnego z Harrym. O ile Draco został wykorzystany przez Voldemorta i swoją rodzinę, o tyle Harry został wykorzystany przez Dumbledore'a. Poza tym, cieszę się, że mimo okropnej osobowości, jestem w stanie dostrzec w Draco zagubionego młodego człowieka. Jego kompleksy, zazdrość, niepewność. 

Wychowany w rodzinie, która nie przyjmowała dobrze porażek, która odrzucała wszystko co nieperfekcyjne, oczywiście mógł podjął lepsze decyzje już dużo wcześniej... ale skoro autorka (z niewiadomych dla mnie powodów) uznała, że Snape zasługuje na przebaczenie, ja powiem: Draco Malfoy również. 

Pozdrawiam,
Sherry


źr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz