wtorek, 21 maja 2019

Pragnij mnie - Abbi Glines


Bad for You
Sea Breeze, tom 8
Wydawnictwo Pascal, 2019
320 str.

Recenzja nie zawiera spoilerów z poprzednich tomów!

Wzajemne wybawienie

Po sześciu latach, Sienna Roy wraca do słonecznego Sea Breeze, gdzie spędziła większą część swojego życia, zanim wszystko legło w gruzach, a ona zmuszona została do wyjazdu. Teraz, gdy tuż na wyciągnięcie ręki jest boski Dewayne Falco, przypominający jej o wszystkim co straciła, to co pozostało to bolesne wspomnienia i niechęć. Trudno jednak wyzbyć się starych przyzwyczajeń, plus wszyscy wiedzą, że w nadmorskim miasteczku miłość rozprzestrzenia się jak zaraza. Jak długo będą w stanie się sobie oprzeć?

Sea Breeze to taka urocza, lekka, wakacyjna seria, w której każdy kolejny tom jest powtórką z poprzedniego - a przynajmniej do jakiegoś stopnia. Do tej pory naprawdę lubiłam powracać do kolejnych tomów, ale wydaje mi się, że Abbi Glines nie wie, że co za dużo to nie zdrowo, a powtarzalność po jakimś czasie zaczyna wzbudzać niechęć, nie ważne jak szybko nie czytałoby się książki.

źr.
Mam wrażenie, że wszystkie postacie męskie Glines to jedna i ta sama osoba tylko z wieloma imionami. Wszyscy są cwaniakowaci, zabójczo przystojni, mają tysiące panienek na jedno skinienie, wyznają zasadę "zalicz, zapomnij" i jakimś cudem każdy z nich jest bogiem seksu potrafiącym doprowadzić do wrzenia nawet niewinne dziewice i to jednym słówkiem czy spojrzeniem! Główne bohaterki z kolei roztapiają się na ich widok, walczą tylko po to, by koniec końców się poddać... i tak przez osiem tomów serii Sea Breeze. To prawda, że zmieniają się tła postaci - to skąd pochodzą, to z jakimi problemami się mierzą. Ostatecznie jednak, wszyscy popełniają dokładnie te same błędy, tylko po to, by dostać olśnienia "o, nie mogę żyć bez tej osoby", "dla niej zmienię się z dziwkarza w pantofla", po czym radosne koło miłości się zamyka przesłodzonym zakończeniem. Na tyle na ile faktycznie czasami warto jest przeczytać romansidło, choćby po to, by trochę odreagować po cięższych lekturach, Abbi Glines sprawia, że po jakimś czasie jej książkami chce się wymiotować, bo każda kolejna to w jakimś stopniu kopia poprzedniczki.

Książki Glines powstają w zastraszającym tempie - niczym grzyby po deszczu i chyba w tym problem. Że autorka nie stara się stworzyć czegoś co mogłoby faktycznie kupić serca czytelników. W zupełności wystarczają jej powtarzalne, do bólu schematyczne romanse z toną erotyki, masą niepotrzebnych nieporozumień i dylematów oraz happy endem, który zazwyczaj jest tak słodki, że zęby bolą. Był czas, kiedy to mi wystarczało, ale nawet Święty z cierpliwością anioła dostałby po którejś-tam-z-kolei lekturze białej gorączki zdawszy sobie sprawę, że po raz milionowy czytał o tym samym. 

źr.
Fakt, że autorka nawet nie fatyguje się z solidną kreacją bohaterów powinien mówić sam za siebie, że nie zależy jej na jakiejś konkretnej jakości dzieła. Szczerze, różne imiona facetów z Sea Breeze to jedyne co ich od siebie odróżnia. A fakt, że trzymają się w swoim towarzystwie i niemal blendują ze sobą, nie sprawia, że ich niewyraźność i nijakość znika. Wręcz przeciwnie. Każdy jeden to samiec alfa, który zmienia się w bestię, gdy widzi, że ktoś dotyka jego ukochanej. Każdy jeden ma problem z zazdrością, każdy jeden traktuje partnerkę jak własność. Każdy jeden jest zaborczy i... żaden nie wydaje się realny. Są pisarki, które potrafią pisać o tym co się dzieje w mózgu faceta w sposób zadowalający - taki, bym nie miała problemów z uwierzeniem w autentyczność. Abbi Glines do nich nie należy, w związku z czym, jej męscy bohaterowie to tak naprawdę baby w środku. Dewayne nie jest wyjątkiem. Plus, żeńskie postacie wciąż sprawiają, że frustracja rośnie, przeczą same sobie... Jestem zawiedziona.

Ósmy tom Sea Breeze to tak naprawdę dokładnie to samo do każdy poprzedni. Powielona fabuła, schematyczne wątki, niezbyt interesujący bohaterowie i miłość, która oczywiście jest "wielka i jedyna-w-swoim-rodzaju". Jeśli jednak szukacie czegoś na rozluźnienie - to coś co może się sprawdzić. Ja przez powieść przebrnęłam w zaledwie kilka godzin. Historia jest lekka, nie-ambitna i niezbyt świeża, więc nie wymaga od czytelnika główkowania. Ot, romansidło na jeden wieczór. Może być całkiem przyjemne, jeśli nie macie wygórowanych oczekiwań, a po lekturze spodziewacie się co najwyżej rozrywki. W moich oczach wypadła niestety dość przeciętnie.

Pragnij mnie to coś dla fanów romansów z dawką erotyki, szukających książki, która ich zajmie na kilka godzin i oderwie od szarego świata zewnętrznego. Relacja Dewayne'a i Sienny nie zaskakuje, jeśli jednak nie liczycie na cuda, plus przepadacie za słodkimi, uroczymi historiami romantycznymi o młodych ludziach, być może ósmy tom Sea Breeze wypadnie w waszych oczach dużo lepiej, niż wypadł w moich.

Pozdrawiam,
Sherry


Oddychaj mną | Wybierz mnie | Ocal mnie | Dotknij mnie | Zatrzymaj mnie | Uwiedź mnie | Uważaj na mnie | Pragnij mnie | Until the End


Powieść poznałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Pascal. Serdecznie dziękuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz