niedziela, 17 maja 2015

Szaleństwo, lekarstwem na życie


Witam

Po raz kolejny, mam przyjemność, przelać swoje przemyślenia na klawiaturę. Z tego co zauważyłam ostatnim razem, moje biadolenie i rozpisywanie się, nie przeszkadzało wam, więc chętnych na poznanie kolejnej, niejako - cząstki mnie, zapraszam do lektury. 


"Załóżmy, że wszyscy jesteśmy szaleni. 
To pozwoli nam zrozumieć siebie nawzajem. 
To pozwoli na rozwiązanie wielu zagadek."
Mark Twain

Mam pewną teorię. Teorię, która mówi, że wszyscy są szaleni, ale tylko nieliczni potrafią się do tego przyznać. Czemu tak myślę? To proste. Uważam, że życia, z tymi wszystkimi przeszkodami na drodze, nie da się przeżyć bez odrobiny szaleństwa. To ono sprawia, że kurczowo chwytamy się nadziei, robimy drżący krok naprzód, trzymamy się drogi, którą nam wytyczono, mimo że gdzieś tam, w podświadomości, coś musi nam mówić, że być może wcale nie będzie lepiej. Ba! Nawet jeśli będzie - wciąż w ciemności czaić się będzie śmierć i tragedia. Po co więc nadal trwamy? Bo jesteśmy szaleńcami. A dziś postanowiłam napisać wam o swoim szaleństwie. Postanowiłam zdradzić czemu ludzie szaleni, naprawdę szaleni, ci którzy zdają sobie sprawę ze swojego szaleństwa, dążą do zmiany świata, nawet jeśli określenie "świata" nie definiuje świata, takiego jakiego widzą inni, a ma znaczenie bardziej osobiste. Czytajcie, a być może zrozumiecie... 


źr.
Wiecie, jestem osobą przeżartą do cna szaleństwem. I niektórzy zdają sobie z tego sprawę. Inni postanawiają to ignorować. Jeszcze inni - ci, których ja klasyfikuję do kategorii tych, którzy za cholerę by nie przyznali słuszności mojej tezie z poprzedniego akapitu - twierdzą, że po prostu jestem dziwaczna. Moje zachowanie, teorie, rozmyślania, traktują jako nic nieznaczące słowa, które po prostu brzmią w głowie, dziwnej dziewczyny, która powinna więcej czasu spędzać wśród ludzi, a nie przy książkach i serialach. 

Z poprzedniej notki przemyśleniowej, znacie kilka powodów, tłumaczących fakt, czemu sama się izoluję od innych ludzi. Tutaj dostaniecie kolejną porcję. A więc, czemu? Dlatego, że chciałabym mieć kontakt z osobnikami myślącymi podobnie jak ja. Z osobnikami, którzy nad moimi teoriami i pytaniami pomyśleliby dłużej, których moje refleksje skłoniłyby do refleksji. Niestety, jeśli tacy ludzie gdzieś istnieją, a zapewne istnieją, są dla mnie niedostępni. W kręgach, w których ja się obracam, szukałam z nadzieją, człowieka o podobnym toku myślenia. Niestety. Poszukiwania spełzły na niczym. A czemu mam spędzać czas z osobami, które machnięciem ręki, bądź zmarszczonym czołem i pogardliwym spojrzeniem, odcinają moje myśli i wszystko co przetacza się przez mózg i starają się ściągnąć mnie "na ziemię" - jak mówią? Nie widzę w tym sensu.

Spotkałam się z ludźmi, którzy twierdzili, że za dużo myślę. Ale przecież każdy człowiek myśli przez tyle samo czasu co inni, prawda? Mamy 24-godzinne doby. Mamy więc teoretycznie dwadzieścia cztery godziny - minus czas na sen, w trakcie których nasz mózg pracuje na najwyższych obrotach. I tu pojawia się moja kolejna teza, że niektórzy nie wykorzystują tegoż faktu. O ile ja myślę, myślę, ciągle myślę - i być może to jest kolejny powód tego, że jestem nieszczęśliwa, o tyle inni skupiają się na nic nieznaczących sprawach - a przynajmniej moim zdaniem, pozostawiając głębsze rozważania bez tknięcia. Albo szukają ucieczki. Upijają się, tłumiąc wszystko, własnoręcznie zabijając być może genialne pomysły, odkrywanie kolejnych hipotez i tajemnic świata. 


Wiem co pomyśleliby inni o tym co napisałam w poprzednim akapicie, więc przyjmę, że wy myślicie podobnie. Jak śmiem atakować ludzi, swoimi teoriami? Może nie wszyscy marnują życie na zgłębianie się w tematy, które prawdopodobnie nigdy nie zostaną wyjaśnione. Ale spróbujcie spojrzeć na to wszystko, z mojej perspektywy.

źr.
Moja perspektywa jest przepełniona szacunkiem do wielkich myślicieli, do wszystkich odkrywców, do ludzi, którzy odważyli się zmieniać świat, badać go i odkrywać. Którzy mieli śmiałość wysnuwać hipotezy i teorie. Pomyślcie o tym, jak Arystarch wysnuł koncepcję heliocentryczną, a później Kopernik sprawił, że zrewolucjonizowała świat. Pomyślcie o teorii rewolucji, o darwinizmie, pomyślcie o tym, że gdyby ktoś kiedyś nie miał duszy odkrywcy i mózgu pochłoniętego myślami, nie siedzielibyście sobie właśnie w domu, pełnym elektronicznych urządzeń. Nie siedzielibyście przed komputerami, czy telefonami i nie mielibyście możliwości surfowania po internecie. A teraz zastanówcie się: co jeśli każdy z nas ma szansę stać się kolejną osobą, na miarę Einsteina? Co jeśli każdy z nas jest w stanie zmienić świat? Co jeśli tysiące rzeczy czy teorii czekają tylko na odkrycie? 

"[...] ludzie, którzy mają w sobie dość szaleństwa by sądzić, że mogą zmienić świat, to ci, którzy go zmieniają."
Steve Jobs


Może źle do tego podchodzę. Może się mylę. Może niektórzy mają w sobie zdolność do wybudzania się z czegoś co nazywam "śpiączką rzeczywistości", a co określa bańkę pełną problemów... życiowych. Wiecie, problemy ze znalezieniem pracy, z zajściem w ciążę, ze spłatą kredytu, z dostaniem się na studia. Każdy z nas musi się z czymś mierzyć. Ale może nieliczni mimo tego wszystkiego, są w stanie też zgłębiać w coś, co w moim mniemaniu jest większe. I ważniejsze. I pozostawi ślad na historii ludzkości. Może. Ale to wszystko nie sprawia, że uważam ludzi za mniej szalonych niż są w rzeczywistości.

źr.
Obiecałam wam notkę o szaleństwie. I choć w głowie mam jeszcze stanowczo za dużo myśli na ten temat, nie przeleję ich wszystkich na bloga. Nie dziś, nie tym razem. Bo podejrzewam, że gdybym zebrała to wszystko do kupy, wyszłaby z tego nie notka, a cała książka, więc nie ma szans, bym zaprezentowała wam dziś wszystko co chcę. Ale obiecałam także nawiązać do mojego życia osobistego, w każdym temacie, który będę poruszać. I o tym będzie następny akapit.

Co sprawia, że inni myślą, że jestem dziwna, nie licząc powodów, o których wspominałam wcześniej? Fakt, że jako jedyna zadaję pytania, których oni nie zadają. Fakt, że zastanawiam się nad rzeczami, o których oni nawet nie pomyśleli. Fakt, że nie daję się ściągnąć na ziemię. I podczas gdy oni, zastanawiają się nad tym, co będzie jutro, co było wczoraj, ja zastanawiam się nad przyszłością i przeszłością samą w sobie. Co sprawia, że wpływa na nas, czy jesteśmy w stanie odciąć się od pętli, wspomnień, w której żyjemy. Zastanawiam się nad samą koncepcją rzeczywistości, widzę wskazówki, tam gdzie teoretycznie ich nie ma. Każde słowo, każdy gest, w najdrobniejszym stopniu analizuję. I wiem, że niektórzy twierdzą, że analizowanie jest złe. Że czasami warto odpuścić sobie myślenie i poddać się emocjom. 

Tylko co jeśli nie jestem w stanie?


Podważam. Krytykuję. Analizuję. Argumentuję. Prowokuję. Myślę. Wysnuwam wnioski. Pozwalam zagubieniu i melancholii wpływać na moje życie. Pozwalam wątpliwościom znaleźć ujście w moim płaczu. Bo nic nie jest przypadkowe, a wszystko może stać się kolejną wskazówką. Szukam, z nadzieją, że coś znajdę. Żyję, z nadzieją, że do czegoś się przydam. Rozważam, z nadzieją, że coś z tego wyniknie. 

"Czasem w przypadku artysty, jedyną różnicą między szaleństwem a geniuszem jest odniesiony sukces."
dr Spencer Reid "Criminal Minds"


Tak więc macie. Kolejną notkę przemyśleniową. Może kiedyś wyjawię wam parę innych teorii. Może wyjaśnię czemu uważam, że kurczak to nie-mięso, czemu rozważam czy orzech to roślina czy owoc. Czemu każę innym się nad tym zastanawiać. Może wyjawię jak internet wpłynął na moje myśli, jak najgłupsza kłótnia internetowa ostatniej dekady, pozwoliła mi dojść do pewnych wniosków. MOŻE.

Na razie żegnam i życzę miłej niedzieli.
(I przypominam, że sami się prosiliście o tą notkę, żeby nie było)
Pozdrawiam,
Sherry


16 komentarzy:

  1. Ja uważam się, po części, za osobę szaloną, bo interesuję się tym, co inni uznają za dziwne, niedzisiejsze. Jestem też trochę odseparowana od ludzi, bo wolę przesiedzieć z nosem w książce, niż iść na imprezę z gronem znajomych. Czy tworzę podobne teorie, tak, ale one nigdy nie wychodzą poza moją głowę, czasem jedynie przelewam je na kartki papieru, tworząc niekonwencjonalne wiersze, których wolę nikomu nie pokazywać...

    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I może to jest złe. Że nie dzielisz się teoriami. Może któraś z nich jest w stanie zrewolucjonizować świat? :) Ale całym sercem wierzę, że jeśli coś ma się objawić, czy odkryć, w końcu się obawia i odkrywa, więc... nie przejmuj się. Szaleństwem trzeba się szczycić, bo trzyma ludzi przy życiu i daje im powody do tego co piękne - do myślenia. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  2. Ja jestem osobą, która zdecydowanie za dużo myśli, a jak już coś sobie wymyśli to trudno mi to z głowy wybić. Nie wiem, po prostu jak się czegoś uczepię to nie ma zmiłuj, będzie to za mną chodzić całymi dniami, dopóki nie nastąpi jakaś przełomowa chwila. Większość rozważań trzymam dla siebie, zostawiam je na odpowiednią chwilę, bo nie widzę sensu dzielenia się nimi z ludźmi, którzy tylko wzruszą ramionami. Po co mam się produkować, żeby otrzymać zdawkową odpowiedź. Czasami lepiej pozostać z samym sobą.
    Oby więcej taki wpisów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację z tym dystansem do dzielenia się myślami z ludźmi. Większość wyśmieje, reszta zignoruje. Gdy po raz ostatni, szczerze powiedziałam koleżance o tym co myślę i o tym co mnie trapi, popatrzyła na mnie jak na idiotkę, a ja stwierdziłam, że nie chcę by ludzie więcej na mnie tak patrzyli. Ale nie wszystkie teorie czy koncepcje od razu zdobywały uznanie, prawda? :)
      Dziękuję.
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  3. Od niedawna czytam twojego bloga i muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba. Ale dzisiaj mnie zaskoczyłaś. Muszę przyznać, że śledzę różne blogi i pojawiają się tam niby przemyślenia, o tak naprawdę prostych śmiesznych treściach tak dziecinnych, że myślałam, iż ludzie dawno zdają sobie sprawę z ich istnienia, więc kiedy zaczynałam czytać twój post nie sądziłam, że będzie się różnił od innych niby inteligentnych tekstów, którymi teraz mydlą sobie oczy inni. Bardzo mnie zaskoczyłaś. Napisałaś coś prawdziwego. Zgadzam z tobą. Przecież gdybyśmy nie byli szaleni wszyscy dawno przestalibyśmy widzieć sens w naszej egzystencji, a ilość samobójstw wielokrotnie by wzrosła. Przypomina mi się kot z cheshire „wszyscy jesteśmy szaleni”. Szkoda tylko, że tak niewiele osób zdaje sobie sprawę ze swego szaleństwa, że nie można otwarcie, z pewnością, że zostanie się zrozumianym( a niezamkniętym w psychiatryku) porozmawiać z kimś. Od bardzo dawna szukam kogoś podobnego do mnie, od tamtego momentu wznoszę wokół siebie mury. Dałaś mi nową nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż. W tym momencie jest mi naprawdę niezmiernie miło. Bo ty też dałaś mi nadzieję. Gdy zabierałam się za wpis, częściowo miałam obawy, czy rzeczywiście powinnam go publikować, biorąc pod uwagę fakt, jak reagują na moje tezy i myśli, znajomi. Ale dałaś mi nadzieję, że to, iż się uzewnętrzniam, naprawdę może się komuś przydać. Może dać komuś do myślenia.
      Cieszę się, naprawdę. Bo może się okazać, że ludzi nie bojących się przyznać, przed swoim szaleństwem, jest więcej niż myślałyśmy. :) Może za parę lat, nadejdzie taki czas, gdy będziemy mogły porozmawiać ze wszystkimi bez obaw związanych z psychiatrykiem. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  4. Ja wierzę, że gdzieś tam istnieje Twoja bratnia dusza, która będzie nadawać na tych samych falach, co Ty. Dlatego czekaj cierpliwie, na wszystko przyjdzie czas.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku myślałam, że szaleństwo, o którym dziś mowa, to takie,które niektórzy biorą za głupotę, a mówię tu o robieniu czegoś i nie zastanowieniu się nad konsekwencjami. Czytając post, jednak zrozumiałam, że mowa tu o innym szaleństwie. Sama czasem mam dni, kiedy lubię się pogłowić, pomyśleć, rozbierać świat i jego sens na czynniki pierwsze, ale w większości jednak wyrzucam to wszystko z głowy, pozbywam się ciężaru, który gdzieś tam mi ciążył i staram się żyć bez zaprzątania sobie głowy, może to źle, a może nie - pewnie kiedyś się okaże :) Nigdy też nie rozgryziemy świata do końca, można próbować, ale kryje on zbyt wiele tajemnic, więc chęć odkrywania ich, to rzeczywiście małe szaleństwo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Pozbywanie się myśli ma dobre strony, bo mam wrażenie, że myślenie, zbyt obsesyjne, takie jak moje - po prostu człowieka zabija. Także prawdopodobnie pozbywając się tego ciężaru, wydłużasz sobie życie i dajesz szansę na szczęście. ;)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  6. A ja właśnie chciałabym żeby powstała z tego książka i z przyjemnością bym ją przeczytała;-) Mnie nic z tego co napisalaś nie wydaje się dziwne, wręcz przeciwnie, mam wrażenie że większa część tekstu to moje własne przemyślenia ubrane w słowa:-) ja również uwielbiam zadawać pytania na które nikt nigdy by nie wpadł, niestety najczestszą odpowiedzią jest śmiech albo zdziwienie zmieszane ze zniecheceniem, może faktycznie niektóre z moich pytań graniczą z absurdem ale i tak wolę myśleć że niektórzy po prostu nie są na nie gotowi;-) szkoda że mało jest takich ludzi jak my, którzy nie dają się ponieść swojemu szaleństwu albo wręcz przeciwnie, dają się ponieść ale w kompletnie złym kierunku. Mam nadzieję że napiszesz kiedyś więcej o swoich teoriach, może wtedy i ja podziele się swoimi;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, mój tata też mi mówi, żebym napisała książkę z tymi swoimi przemyśleniami, ale on to w ogóle jest strasznie przekonany, że kiedyś będę wielką pisarką. Chciałabym mieć przynajmniej tyle wiary w siebie, ile on ma w moją domniemaną dobrą przyszłość... Ale o czym to ja... aha!
      Pisać o swoich teoriach chętnie będę dalej. :) Mam już parę pomysłów, co do kolejnych notek przemyśleniowych, więc zapraszam, zapraszam. Podejrzewam, że jeszcze nie raz zaskoczy nas to bliźniactwo naszych mózgów ^^
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  7. Chyba znalazłam bratnią duszę!
    Ludzie nie rozumieją kiedy człowiek za dużo myśli. Uwielbiam znanych myślicieli, ich tok myślenia i to jak patrzyli na świat.
    Czasami kiedy rozmawiam z rówieśnikami wydaje mi się, że oni są tacy prości, nudni, szarzy i pozbawieni jakichkolwiek szalonych tez i pomysłów na przyszłość.
    Podczas rozmowy kiedy pojawia się temat książek uciekają od niego i bronią się słowami "ostatnią książką jaką przeczytałam był Pinokio". Dlatego moje umiłowanie do literatury powoli wydaje się być szalone. Ponieważ tracę nadzieję na poznanie podobnej do mnie osoby. Właściwie nigdy takiej nie spotkałam.
    Moim zdaniem, społeczeństwo jest jak woda w rzece, płyną z prądem i nie zadają pytań. Tylko ci co potrafią się przeciwstawić osiągają coś wielkiego. Czy szaleństwo jest złe? Oczywiście, że nie. Warto być innym. Wtedy ma się inne możliwości, ambicje, marzenia. Można robić wszystko i nic.
    "Szary Kowalski" pozbawiony jest tego co ma szalona osoba. Czy kocham rozmyślać? Pewnie. Jednak czasami wydaje mi się, iż myślę za dużo. Czasami widzę same problemy i negatywne strony świata. A przecież tak nie można :)
    Świetny post! Oby takich więcej!

    Z uznaniem, pozdrawiam,
    Ania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafne porównanie z tą rzeką - też ostatnio taka mi myśl przyszła do głowy. Że ci nieliczni, którzy radzą sobie z szaleństwem i wiedzą, że trzeba myśleć bo to siła pociągowa świata, idą na przekór wszystkiemu, pod prąd i dlatego ich życie jest cięższe niż tych, którzy zapominają, którzy nie zastanawiają się, którzy żyją chwilą.
      Dziękuję i cieszę się, że trafiłam na osobę podobną do siebie! :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  8. Sherry, ależ nie krępuj się! Napisz książkę na temat swoich przemyśleń, napisz powieść o swoim szaleństwie, jesli choć kilka osób myśli tak samo jak Ty, dotrzyj do nich, może razem wyjdzie Wam z tego szaleństwa jakiś geniusz? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym. :) Bardzo. I kto wie, kto wie?
      Pozdrawiam!
      Sherry

      Usuń