niedziela, 24 maja 2015

Dopóki śpiewa słowik - Antonia Michaelis


Solange die Nachtigall singt
Wydawnictwo Dreams, 2014
416 str.

Zatraceni w cieniach

Panią Antonię Michaelis, zaczęłam szczerze uwielbiać, po zaznajomieniu się z jej cudownym, dramatycznym "Baśniarzem". Wyczekując kolejnego spotkania z twórczością niemieckiej autorki, zastanawiałam się, czy swoimi kolejnymi dziełami, będzie w stanie zrobić na mnie tak wielkie wrażenie, jak pierwszą pozycją. "Dopóki śpiewa słowik" to powieść również dramatyczna, również tajemnicza, również cudowna i przesiąknięta klimatem, ale znacznie różni się od "Baśniarza". Lecz czy jest równie dobra? Pozwólcie, że opowiem wam historię o lesie pełnym cieni...

Osiemnastoletni, główny bohater powieści - Jari, postanawia spędzić trzy tygodnie w samotności, zaszyty gdzieś pomiędzy drzewami. Marzy o nocy pełnej ciszy, o powietrzu pachnącym żywicą i liśćmi. A jednak jego plany, samotnej wyprawy, w pewnym momencie ulegają zmianie. Chłopak napotyka na swojej drodze tajemniczą dziewczynę - najpiękniejszą, jaką kiedykolwiek widział, a ona prowadzi go do samotnego domu w głębi lasu i ukazuje miejsce pełne piękna, ale i sekretów, z których jeden może być gorszy od drugiego. Jak skończy się historia czyżyka, który wpadł w sidła lasu?

źr.
"Dopóki śpiewa słowik" to nie jest historia dla wszystkich i to trzeba zaznaczyć już na samym wstępie. Jestem pewna, że wiele osób, nieprzywykłych do stylu jakim operuje autorka, po prostu w którymś momencie zacznie ją wyklinać. Antonia Michaelis bowiem, prowadzi swoją historię skutecznie, drobnymi krokami, w niewiadomym kierunku i ta niewiedza, dokąd wszystko zmierza, chwilami miażdży, irytuje, wzbudza nieufność w czytelniku. Czy spodoba mu się to, co odkryje na końcu ścieżki? A może ta historia nie ma końca? Może ciągnie się, gwałtownie skręca i doprowadza do tego, że koniec końców nie tylko Jari czuje się zagubiony w lesie, ale i czytelnik, pomiędzy stronami.

Opowieść o osiemnastolatku - błądzącym wędrowcu i tajemniczej, ciemnowłosej dziewczynie, jest przepełniona melancholią, która sprawia, że ciężko przez parę pierwszym rozdziałów, skupić się na lekturze. Do jej czytania, trzeba mnóstwo cierpliwości, mnóstwo samozaparcia i wolnego czasu, a także spokojnego miejsca, w którym nikt nie odrywałby czytelnika od lektury. Tekst wydaje się bowiem tak ulotny, jakby drobny hałas z zewnątrz mógł zetrzeć magię i niebezpieczeństwo, które towarzyszy czytaniu. 

Coś co niesamowicie kocham w książkach pani Michaelis, oprócz niezwykłych pomysłów fabularnych, do których naprawdę nie można przywyknąć, to fakt jak potrafi wszystko plastycznie zobrazować i przedstawić w tak realny sposób, za pomocą słów, że czytając jej książki, czytelnik ma wrażenie, jakby wszystko co otacza bohaterów, odżywało w jego głowie. I tak, wchłaniając "Dopóki śpiewa słowik", czułam jak otacza mnie mgła, słyszałam wycie wilków, miałam dreszcze, gdy Antonia, odkrywała przed Jarim kolejny sekret leśnej dziewczyny.

Ta książka jest prawdziwie niebezpieczna i przy innych młodzieżowych powieściach dostępnych na rynku wydawniczym, wydaje się nieprawdopodobnie egzotyczna. Napotykając, oczami wyobraźni, kolejne krzyże w głębi lasu, kolejne ścieżki, których tak naprawdę może nie być, zaczynamy plątać się w treści, niczym schwytane w sieć, słowiki. I do końca, nie możemy być pewni co jest prawdą, co jest iluzją, bo mgła ulatnia się dopiero na finiszu. A on może albo nas uspokoić, albo przerazić, albo - jak w moim przypadku, wpędzić w jeszcze większe zagubienie.

Kocham emocje, które towarzyszą mi przy czytaniu książek autorstwa niemieckiej pisarki. Są tak żywe, pulsujące i namacalne, że chciałoby się, żeby historia spisana na papierze, nigdy się nie kończyła. "Dopóki śpiewa słowik", co prawda nie wydała mi się lepsza od nieprawdopodobnie wspaniałego "Baśniarza", którego poleciłabym w pierwszej kolejności, ale mimo wszystko, opatrzona nazwiskiem Michaelis książka, musiała mi się spodobać. Musiała mnie uwieść i uwięzić, gdzieś pomiędzy kartkami. Do tej pory, mimo że skończyłam książkę, mam wrażenie, jakbym wciąż znajdowała się w lesie z Jarim i dziewczyną. Jakbym wciąż uciekała przed mgłą i pozwalała się wodzić za nos lasowi. I mimo że wiem, że nie wszyscy czytelnicy będą w stanie tak bardzo upajać się tą powieścią jak ja, oczywiście muszę ją polecić bo ten klimat, ta atmosfera dramatu, ciągnąca się od początku do końca, warta jest skosztowania.

8/10
Pozdrawiam,
Sherry


Inne książki A. Michaelis zrecenzowane na Feniksie: