wtorek, 26 września 2017

Serial: Gra o Tron - sezon 7

źr.
Sezony: 8
Rok produkcji: 2011 - 2019
Gatunek: Dramat, Fantasy, Przygodowy

Recenzja nie zawiera spoilerów z poprzednich sezonów!

The Great War Is Here

Nie da się ukryć, że im dłużej człowiek na coś czeka, tym większe ma oczekiwania od końcowego rezultatu. Jeśli chodzi o Grę o Tron, tutaj próg oczekiwań fanów nie jest tak do końca standardowy, a wszystko dlatego, że twórcy przyzwyczaili nas do wspaniałości i wielkości jaką szczyci się serial. Dziś po raz przedostatni, mam okazję zaprezentować was opinię o kolejnym sezonie jednej z moich ulubionych produkcji. Jak wypadła seria w porównaniu do poprzedniczek? Zobaczmy. 

źr.

  • Przede wszystkim warto by tu zaznaczyć, że skoro siódmy sezon to sezon przedostatni, wszystko faktycznie zmierza ku końcowi i to czuć. No wiecie - spotkania osób, które w pierwszym sezonach wiodły życia na innych lądach. Nagłe reunions bohaterów, którzy nie widzieli się całe wieki. Ostateczne pożegnania co poniektórych, którym udało się dotrwać niemal do końca. Akcja skupiona na mniejszej ilości bohaterów i w niewielu miejscach, jako że wszyscy podążają już w jednym, wspólnym kierunku. Wszystkie te elementy mają swoje plusy i minusy.

  • Od sezonu pierwszego, odkąd zaczęłam przygodę z GoT zastanawiałam się, jak mogłyby wyglądać interakcje moich ulubieńców. Czy polubiliby się? Czy ich charaktery by się ze sobą świetnie kombinowały, czy wręcz przeciwnie - powstałoby napięcie? Sezon siódmy przyniósł mi odpowiedzi na te pytania, ACZKOLWIEK. Muszę tu ze smutkiem przyznać, że mam wrażenie, jakby jedna z głównych nowych relacji pomiędzy pewną dwójką bohaterów EKHEM, była ukazana jakoś tak... za szybko. ZA SZYBKO. Nie wiem, może to kwestia tego, że twórcy mieli ograniczony czas - w końcu zmniejszono liczbę epizodów, ale taka pośpieszana relacja, zwłaszcza ukierunkowana w dość jednoznaczny sposób, po prostu mnie rozczarowała. Spodziewałabym się większej liczby emocji, jakiejś głębi. No cóż. Może w następnym sezonie.

źr.
źr.

  • Akcja toczyła się wolno, co może nie byłoby takim wielkim zaskoczeniem i rozczarowaniem (zwłaszcza, że pierwsze sezony również nie mają jakiegoś super-powalającego tempa, a mimo wszystko czarują), gdyby nie fakt, że oczekiwałam od przedostatniego sezonu większej ilości zaskoczeń, zwrotów akcji, dynamiki. W końcu zbliżamy się do końca! Czy zatem wydarzenia nie powinny faktycznie szokować? 

  • Nie miałam pojęcia, że ograniczenie ukazywania miejsc i lokacji i skupienie bohaterów razem, aż tak zmieni serial i odbierze mu swoisty czar, niestety tak się stało. Nie wiem, może to kwestia nowości, skoro do tej pory podróżowaliśmy po wszystkich lądach i odwiedzaliśmy mnóstwo miast i pięknych scenerii, natomiast nagłe ucięcie tego mnie trochę zdołowało, nie będę kłamać.

  • Przez większą część czasu, miałam wrażenie jakby bohaterowie nie robili absolutnie nic. W sensie, ich działania ograniczały się do krążenia wokół siebie i zabawie w kotka i myszkę, bardziej niż na podejmowaniu konkretnych działań. Przyznam szczerze, że do ostatniego odcinka zastanawiałam się po jakiego diabła twórcy w ogóle ciągną wątek Sansy i Aryi bo był tak nudny i pozbawiony sensu. I co prawda to prawda, w finale w końcu nadano mu znaczenie, ale ta pustka z poprzednich odcinków pozostała.

źr.
źr.

  • Skoro trochę ponarzekałam, na zwolnione tempo, przy-nudnawą akcję, utratę charakterów u co poniektórych bohaterów i zrobienia z nich takich bezmyślnych owiec wpatrzonych w rozgrywające się wydarzenia lub inne osoby jak w obrazek, przejdźmy do tego co mi się spodobało. 

  • Mimo że ten sezon nie miał wielu mocnych momentów - kilka faktycznie miało miejsce i absolutnie mnie kupiło. To recenzja bez spoilerów więc nie podam wam przykładów, ale mogę zdradzić jedynie, że wszystkie moje ulubione sceny - te które wzbudziły we mnie najwięcej ekscytacji, zawierały smoki w pełnej krasie. 

  • Jeśli chodzi o sam finalny odcinek, spodobało mi się odwoływanie do przeszłości, bohaterów, którzy żyli i wartości, które przejawiali. To pozwoliło mi na swoistą, nostalgiczną podróż po tym czym GoT było, a czym się stało na przestrzeni tych siedmiu sezonów. 

  • Gra o Tron wciąż potrafi szokować cliffhangerami kończącymi epizody. I co racja to racja - jest ich mniej niż w poprzednich sezonach, ale kiedy już są, robią piorunujące wrażenie i zostawiają widza faktycznie zawieszonym w próżni oczekiwania, ekscytacji i strachu. 

  • W minionym sezonie pożegnaliśmy również kilku bohaterów towarzyszącym nam od dłuższego czasu - nawet od pierwszego sezonu i o ile mam pewne powody do narzekań i rozczarowania, to również miałam okazję do cieszenia się - fakt, że serial wciąż wyciąga ze mnie psychopatę mówi coś o tym, jaką emocjonalną kulką się stałam wobec tego co się z produkcją wiąże. 

źr.
źr.

Sezon siódmy to swego rodzaju rozczarowanie, ale warto tu zauważyć, że nawet jeśli jest gorszy niż poprzednie sezony, to wciąż jest to poziom lepszy od większości obecnie produkowanych seriali. Gorsze w przypadku Gry o Tron wciąż utrzymuje się na poziomie rewelacji - plus, kiedy obejrzało się te siedem sezonów jednej produkcji, nie da się nie być zżytym z bohaterami, więc wydarzenia przeżywa się nie ważne czy się tego chce czy nie. 

Miniony, przedostatni sezon wciąż zachwycał - pięknym soundtrackiem, scenerią, efektami graficznym, strojami, wizualną otoczką nawet najbardziej brutalnych scen. Wciąż zadziwiał tym jak pomimo bycia produkcją fantasy, nie pozostaje być studium ludzkich zachowań i nafaszerowany jest wieloma, wieloma emocjami. Plus, pomimo tych siedmiu sezonów, wciąż szokuje i pochłania. 

Wyczekuję na ósmy sezon, pozostaję wierną fanką i wciąż produkcję polecam. To jest LEGENDA.

Pozdrawiam,
Sherry





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz