Fragment numer 3:
A
przecież nie było w niej nic niezwykłego. Całkowicie zwyczajna dziewczyna z
sąsiedztwa. Dlaczego wtedy rzuciła mnie na kolana? Nie potrafiłem tego
zrozumieć. Przez większość czasu siedziała zagrzebana w książkach. Kiedy
rozmawialiśmy, rzadko się odzywała i raczej sprawiała wrażenie cienia Alex niż
samodzielnej jednostki. A wizualnie? Tak, była słodka. A przynajmniej – na swój
sposób. Miała szpiczasty podbródek, ciemne, migdałowe oczy i wiśniowoczerwone
usta. Ale przede wszystkim była zwyczajna. Obok tak seksownej kobiety jak
Marion bladła niczym rozwiewający się dym. Z kimś takim jak ona nie mogłaby
konkurować nawet za sto tysięcy lat, a w łóżku była prawdopodobnie bardziej
pruderyjna niż sam papież. Na penisa reagowała zapewne słowami: „Nie, fuj.
Takich rzeczy nie dotykam”. Nie miała pojęcia, co ją omija. Ale to nie był mój
problem.
To
Emely przerwała nasz kontakt wzrokowy i ponownie zaczęła mnie ignorować.
Poszedłem jej śladem i wyparłem ją z moich myśli. Kilka minut później rozległ
się dzwonek i w mieszkaniu zameldował się dostawca pizzy.
Oprócz pizzy przy stole
pojawiły się jeszcze inne tematy do rozmowy. Na przykład – moja dżdżownica.
Niestety. Punkt dla ciebie, żółwiu. Poruszono też kwestię moich nieszczęsnych
studiów. Niechętnie o tym mówiłem, bo chwilowo sam nie wiedziałem, dokąd to
wszystko ma prowadzić, a obawiałem się, że mój ojciec nie zrozumie tych
wątpliwości. W końcu medycyna była jego życiem. Był taki szczęśliwy, kiedy
zdecydowałem się pójść w jego ślady, i gorzko by się rozczarował, gdyby
wiedział, że rozważam rzucenie studiów. Na szczęście dość szybko udało mi się
zakończyć temat. Poza tym epizodem wieczór upłynął zaskakująco miło. Poznałem
kilka szczegółów z życia Emely, które niekoniecznie były mi potrzebne do
szczęścia, ale nie zepsuły mi przyjemnego nastroju. Cieszyłem się, że znów
codziennie będę widywał moją siostrę i że odwiedzili mnie rodzice. Berlin leżał
sto kilometrów od ich miejsca zamieszkania – Neustadt. Starałem się wprawdzie
odwiedzać ich tak często, jak mogłem, ale najczęściej miało to miejsce co kilka
tygodni. O wiele za rzadko.
Emely pożegnała się i wyszła,
chcąc zdążyć na swój ostatni autobus, a moja rodzina i ja siedzieliśmy jeszcze
przez chwilę razem i wypiliśmy po kolejnym kieliszku wina. W pewnym momencie
zmęczenie wzięło nad nami górę, więc poszliśmy spać. Alex i ja w naszych
łóżkach, a rodzice – w salonie. Odległość, jaka dzieliła ich od domu, była za
duża na nocny powrót.
Byłem okropnie zmęczony i
sądziłem, że odpłynięcie w krainę snów zajmie mi zaledwie parę sekund, ale
stało się inaczej. Patrząc w ciemność, przewracałem się z boku na bok i nie
mogłem przekroczyć progu świadomości. Dziwne myśli, obrazy, wypowiedziane
słowa… Czułem się tak, jakby moja głowa rozpoczęła już proces przepracowywania
całego dnia, zapominając włączyć moduł snu. Denerwowało mnie to. A jeszcze
bardziej denerwowało mnie, że zacząłem analizować swoje postępowanie i
doszedłem do wniosku, że zachowałem się dziecinnie. I to zwłaszcza w momencie,
kiedy Emely i Alex nagle stanęły za moimi plecami, a ja dałem upust moim
pierwszym emocjom.
– Alex –
wyszeptałem, patrząc na Emely, która była
wprawdzie niższa ode mnie, a mimo to patrzyła na mnie z takiej wysokości, jak
gdyby przerastała mnie dziesięciokrotnie. – Nie przedstawisz mi swojej małej
przyjaciółki?
To było mocne. Zadzieranie nosa
niczym wiadro zimnej wody spłynęło z twarzy Emely, a jej usta pozostały szeroko
otwarte. Czego się spodziewała? Że ponieważ zakochałem się w niej kiedyś, lata
temu, przez resztę życia nie będę mógł o niej zapomnieć? Żeby się nie
przeliczyła. Oczywiście, że ją pamiętałem, ale z pewnością nie dlatego, że nie
mogłem o niej zapomnieć. Po prostu byłem dobry w zapamiętywaniu twarzy. To
wszystko.
–
To jest Emely, ty idioto – odpowiedziała Alex ze ściągniętymi brwiami.
–
Emely…? – powtórzyłem, skupiając się na tym, żeby możliwie jak najbardziej
zmarszczyć czoło, jak gdybym musiał przeszukać wszystkie zwoje mózgowe, by móc
połączyć to imię z konkretną osobą.
–
Tak, Emely – wtrąciła się ta arogancka osoba. Jej intonacja brzmiała zbyt
sztucznie, żeby można było uwierzyć w przyjazny ton jej głosu. Pobrzmiewał w
nim natomiast cały zestaw świeżo naostrzonych noży. – Ta z małymi piersiami –
wsparła mnie podpowiedzią.
Nie mogłem już zapanować nad
uśmiechem. Czy ona na serio dawała mi tę wskazówkę? To był najlepszy dowód na
to, że kobiety nie umiały obchodzić się z nożami. Na koniec same robiły sobie
nimi krzywdę.
–
Ach, ta Emely – powiedziałem rozbawiony, prześlizgnąłem się wzrokiem po jej
tułowiu i zawiesiłem go na rzeczonym miejscu. – Skoro tak mówisz…
To było podwójnie mocne.
Przetarłem twarz. Czy ten komentarz o jej małych
piersiach był naprawdę konieczny? Kiedy mnie spławiła, miałem siedemnaście lat,
byłem jeszcze dzieciakiem, i to bardzo wrażliwym. Brakowało mi dojrzałości,
żeby po tym ciosie zachować się wobec niej rzeczowo. Ale dzisiaj? Dzisiaj byłem
dwudziestoczteroletnim mężczyzną. Tak, popatrzyła na mnie arogancko i jak na
srebrnej tacy podała mi komentarz o małych piersiach, ale to nie mogło
usprawiedliwiać mojego zachowania. Jej reakcja była nieuzasadniona i trudno
było ją wytłumaczyć, ale co to mnie obchodziło? Mogła na mnie patrzeć tak
arogancko, jak jej się tylko podobało. Czy to moja sprawa? W żadnym razie.
Właściwie mogło to być mi zupełnie obojętne. Byłem naprawdę bardziej niż
zadowolony ze swojego życia, czułem się stabilnie i abstrahując od codziennych
trosk, mogłem o sobie nawet powiedzieć, że szczęśliwym człowiekiem. Jedna Emely
nie mogła tu nic zmienić. Jak miałoby to się jej udać? To, co się między nami
wydarzyło, to było siedem lat temu. Ten temat dawno już porósł mchem, oboje
dorośliśmy i powinniśmy zachowywać się adekwatnie do naszego wieku. Dzisiaj z
pewnością nie po raz ostatni weszła mi w drogę i nawet jeśli w przyszłości
miałem zamiar próbować ograniczyć nasze spotkania do minimum, nie dało się
wykluczyć powtórki takich sytuacji. Nie cieszyłem się z tego powodu, ale nie
mogłem tego zmienić, tylko spróbować ograniczyć negatywne konsekwencje. Nie
musieliśmy się lubić ani nawet prowadzić ze sobą rozmów, ale egzystować
wyłącznie obok siebie i bez większych punktów stycznych.
Spróbowałem rozprostować łopatki, boleśnie ściągnięte
od noszenia skrzynek, ułożyłem poduszkę, opadłem na nią i zamknąłem oczy.
Trwało to zaledwie kilka minut, zanim zasnąłem. Moją ostatnią myślą było to, że
w najbliższych dniach odezwę się do Marion.
Kolejną część znajdziecie na blogu Oli
Tekst został przetłumaczony ze strony Cariny Bartsch: carinabartsch.de
Nie jest to fragment ani zapowiedź książki napisanej z perspektywy Elyasa, to fragment dwóch rozdziałów napisanych przez autorkę jako prezent dla czytelników.
Dziękuję wydawnictwu za zaangażowanie mnie w tą cudowną akcję! :) To dla mnie naprawdę, naprawdę wielka radość być częścią promowania książki pani Bartsch. Co myślicie o perspektywie Elyasa?
Pozdrawiam!
Sherry
Cudna akcja - lecę czytać dalej :*
OdpowiedzUsuńmy-life-in-bookland.blogspot.com
Niesamowita! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Cudo! Dajcie mi już kolejny tom! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Też chcę. :( Dlatego tak okrutnie wyczekuję na październik. Nie dość, że ilustrowany Harry Potter, nowe książki Riordana, powrót seriali, Targi Książki i moje urodziny, to jeszcze drugi tom "Lata koloru wiśni"! :D
UsuńPozdrawiam,
Sherry
;)
OdpowiedzUsuńTak, tak, wiem że jesteś zauroczona. :D
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Jak my się rozumiemy <3
UsuńBez słów ^^
UsuńŚwietny fragment <3 Pierwsze spotkanie po latach, zawsze chciałam się dowiedzieć, co wtedy myślał. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ja też. :D W sumie to kołatało mi w głowie od samego początku, odkąd ów scena nie miała miejsca. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Fragment o dżdżownicy przebija wszystko :P
OdpowiedzUsuńZgadzam się! :D
UsuńTo musiało wypłynąć na światło dzienne. :D Tak już jest, jak człowiek za bardzo próbuje o czymś zapomnieć. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Dwa razy nacięłam się na czytanie tej samej historii, lecz opowiedzianej z innej perspektywy. I to była totalna porażka. Zero elementu zaskoczenia, co za tym idzie zero emocji, dlatego stwierdziłam, że nigdy więcej nie chce sięgać po takie książki, w których już znam zarys fabuły.
OdpowiedzUsuńJa lubię poznawać inne perspektywy, bo mimo że nie wprowadzają niczego nowego, przedstawiają właśnie punkt widzenia innej osoby, a ja mam w końcu możliwość dowiedzenia się, co dana osoba czuła, gdy tak a nie inaczej postępowała. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Dziękuję za informację! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
O kurczę, a ja nie mogę przeczytać, bo ciągle nie poznałam "Lata koloru wiśni" :-/ Wiesz może gdzie znajdę fragment pierwszy? Tak na wszelki wypadek gdyby jednak okazało się, że poznam tą powieść i totalnie się w niej zakocham ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Łap: http://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/2015/09/pomiedzy-latem-zima-fragment-1.html :) Nie mogę się doczekać, aż przeczytasz tą książkę! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry