Ten Tiny Breaths
Dziesięć płytkich oddechów, tom 1
Wydawnictwo Filia, 18 czerwca 2014
Liczba stron: 421
Czasem to co wygląda na skomplikowane,
jest czymś najprostszym...
źr. |
Są książki, przy których recenzowaniu nie powinno się podawać zbyt wielu szczegółów jeśli o fabułę chodzi. I wiecie co? "Dziesięć płytkich oddechów" jest jedną z nich. Dlatego może zamiast skupiać się na akcji i powodach czemu wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej, przedstawię wam głównych bohaterów książki.
Kacey Cleary zginęła w tym samym wypadku, w którym zginęli jej bliscy. Bo chociaż oddycha, teoretycznie istnieje i egzystuje, to wewnątrz jest po prostu pusta. Dwudziestojednoletnia dziewczyna, która postanowiła odciąć się od emocji, żyje prawdopodobnie tylko po to, by opiekować się swoją młodszą - piętnastoletnią siostrą Livie. Przypomina trochę skorupę. Zimną, nieczułą, pustą w środku. Jedyną ucieczką Kacey jest chyba tylko jej sarkastyczny, specyficzny humor, złośliwości i treningi kick-boxingu. Tak jest do czasu gdy...
Siostry Cleary przeprowadzają się do Miami, odcinając się tym samym od parszywej rodziny. Na miejscu, poznają szereg ludzi, którzy - chociaż początkowo na to nie wygląda - wpływają na ich życie i potwierdzają tezę, że każdy człowiek na ziemi, ma przeznaczenie, od którego nie ucieknie. Zarówno blonwłosa Barbie, ze sztucznym biustem, ochroniarz w klubie striptizerskim czy choćby nowy sąsiad - przystojny Trent, na którego punkcie Kacey dostaje hopla, nadają życiu sióstr Cleary, całkiem nowy tor.
K.A. Tucker to autorka, którą po przeczytaniu "Dziesięciu płytkich oddechów", nawet nie wahałam się zaliczyć do jednej z moich ulubionych autorek. Po części, z pewnością, powodem była tu moja miłość do gatunku New Adult, ale przede wszystkim, fakt jak piękną i cudownie złożoną książkę pisarka dla nas przygotowała, przysłużył się temu zaszczytowi.
Postacie w "Dziecięciu płytkich oddechów" to zdecydowanie jeden z największych plusów powieści. Nie dość, że są świetnie, wyraźnie nakreśleni, to jeszcze ich postępowanie, sposób myślenia czy choćby drobne elementy w zachowaniu, są tak jasne i przejrzyste, że naprawdę czytelnik nie ma problemu z rozróżnianiem i zapamiętywaniem kolejnych imion. Wiadomym powinno być, że najwięcej czasu i zaangażowania, autorka poświęciła Kacey i Trentowi, ale nie zaniedbała drugoplanowych postaci, za co z pewnością należą jej się brawa.
Kacey i Trent to postacie dość specyficzne dla gatunku - mierzące się wielkimi problemami, z wielkim bagażem z przeszłości na koncie. Psychologiczne podejście do ich walki z kłopotami i kolejnymi przeciwieństwami, to istne mistrzostwo. A to wszystko, plus wzruszająca, głęboka, życiowa w pewien sposób, tragiczna, dramatyczna wręcz historia to wszystko, o czym mogłam marzyć, gdy podchodziłam do lektury tej powieści. Bo "Dziesięć płytkich oddechów" jest poruszające. Intensywne. Przejmujące. I gwarantuję, że nie będzie w stanie powstrzymać łez czy wybuchów śmiechu przy lekturze, ale...
Z wielką przykrością muszę rzec, iż niestety dostrzegłam pewne mankamenty w książce. Nie mam pojęcia z czego to wynika i choć bardzo mi jest smutno, że muszę poruszyć ten temat, to miałabym wielkie wyrzuty sumienia, jeśli nie podzieliłabym się z wami, swoimi zarzutami. Przede wszystkim, trochę zirytował mnie fakt, jak szybko "nieczuła, zamknięta w sobie, antyspołeczna" Kacey zauroczyła się Trentem. Ja rozumiem, że istnieją faceci naprawdę przystojni, ale w stosunku do postaci tak trudnej jak panienka Cleary, oczekiwałabym większego dystansu. Poza tym, nie byłam w stanie, w pełni utożsamić się z bohaterką powieści, w związku z czym historia nie przejęła mnie aż w takim stopniu jak się sprawa miała na przykład z bezbłędnym "Hopeless".
Więź Trenta i Kacey była piękna i niepokojąca, w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Podszyta pożądaniem, wzajemną fascynacją, ale też ciężarem tajemnic, rozwijała się w ciekawym kierunku i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że... tak zwany "sekret" Trenta, przewidziałam niemal w chwili gdy go poznaliśmy. I nawet nie macie pojęcia jak bardzo zepsuło mi to przyjemność z przeżywania wszytskiego w taki sposób jak Kacey. Jestem bowiem świadoma tego, że gdyby nutka tajemniczości utrzymała się również i u mnie do końca, i gdybym poznała odpowiedzi na pytania w chwili gdy poznała je bohaterka książki, "Dziesięć płytkich oddechów" prawdopodobnie zostawiłoby mnie z roztrzaskanym sercem, tak jak to było z "Hopeless". I chociaż naprawdę nie chcę porównywać tych powieści, to niestety muszę to zrobić i nagrodę zwycięstwa przyznać pani Hoover.
Mimo wszystko, nie chcę, żebyście zrozumieli mnie w zły sposób. Uwielbiam "Dziesięć płytkich oddechów", a emocji, które przeżyłam podczas lektury nie zamieniłabym za nic innego. Ba! Jestem przekonana, że z takim tempem rozwoju zdolności i kunsztu pisarskiego pani Tucker, jej kolejne powieści będą robić na mnie coraz większe wrażenie. Jak na tę chwilę, recenzowaną przeze mnie pozycję, serdecznie polecam, bo jest niesamowita i wyjątkowa, a ja zaliczam ją do kanionu ukochanych.
"Dziesięć płytkich oddechów" jest o przebaczeniu. O mierzeniu się z problemami. O miłości w wydaniu zarówno słodkim, jak i tragicznym. O młodych ludziach, którzy muszą nauczyć się żyć, nie tylko istnieć. O tym jak ważni są przyjaciele i rodzina. I to wszystko, a nawet dużo więcej, plus roztrzaskaną psychikę i niemalże załamanie nerwowe, gwarantuje wam ze swoją książką, K.A. Tucker. Dajcie jej szansę. Dajcie też szansę Kacey i Trentowi. Dajcie szansę sobie. Może i w was coś "drgnie" i wypłyniecie na powierzchnię. A, zapomniałabym! W chwilach kryzysu... nie zapomnijcie wziąć dziesięć płytkich oddechów.
Dziesięć płytkich oddechów | Jedno małe kłamstwo | Cztery sekundy do stracenia | Pięć sposobów na upadek
Inne książki K.A. Tucker zrecenzowane na Feniksie:
Przez niego zginę
źródło |
Siostry Cleary przeprowadzają się do Miami, odcinając się tym samym od parszywej rodziny. Na miejscu, poznają szereg ludzi, którzy - chociaż początkowo na to nie wygląda - wpływają na ich życie i potwierdzają tezę, że każdy człowiek na ziemi, ma przeznaczenie, od którego nie ucieknie. Zarówno blonwłosa Barbie, ze sztucznym biustem, ochroniarz w klubie striptizerskim czy choćby nowy sąsiad - przystojny Trent, na którego punkcie Kacey dostaje hopla, nadają życiu sióstr Cleary, całkiem nowy tor.
K.A. Tucker to autorka, którą po przeczytaniu "Dziesięciu płytkich oddechów", nawet nie wahałam się zaliczyć do jednej z moich ulubionych autorek. Po części, z pewnością, powodem była tu moja miłość do gatunku New Adult, ale przede wszystkim, fakt jak piękną i cudownie złożoną książkę pisarka dla nas przygotowała, przysłużył się temu zaszczytowi.
"- Zawsze to strasznie długo [...]
- Zawsze nie trwa wystarczająco długo, jeśli chodzi o ciebie."
źródło |
Kacey i Trent to postacie dość specyficzne dla gatunku - mierzące się wielkimi problemami, z wielkim bagażem z przeszłości na koncie. Psychologiczne podejście do ich walki z kłopotami i kolejnymi przeciwieństwami, to istne mistrzostwo. A to wszystko, plus wzruszająca, głęboka, życiowa w pewien sposób, tragiczna, dramatyczna wręcz historia to wszystko, o czym mogłam marzyć, gdy podchodziłam do lektury tej powieści. Bo "Dziesięć płytkich oddechów" jest poruszające. Intensywne. Przejmujące. I gwarantuję, że nie będzie w stanie powstrzymać łez czy wybuchów śmiechu przy lekturze, ale...
źr. |
"Ignoscentia [...] Ponieważ przebaczenie ma moc uzdrawiania."
źr. |
Mimo wszystko, nie chcę, żebyście zrozumieli mnie w zły sposób. Uwielbiam "Dziesięć płytkich oddechów", a emocji, które przeżyłam podczas lektury nie zamieniłabym za nic innego. Ba! Jestem przekonana, że z takim tempem rozwoju zdolności i kunsztu pisarskiego pani Tucker, jej kolejne powieści będą robić na mnie coraz większe wrażenie. Jak na tę chwilę, recenzowaną przeze mnie pozycję, serdecznie polecam, bo jest niesamowita i wyjątkowa, a ja zaliczam ją do kanionu ukochanych.
"Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa."
"Dziesięć płytkich oddechów" jest o przebaczeniu. O mierzeniu się z problemami. O miłości w wydaniu zarówno słodkim, jak i tragicznym. O młodych ludziach, którzy muszą nauczyć się żyć, nie tylko istnieć. O tym jak ważni są przyjaciele i rodzina. I to wszystko, a nawet dużo więcej, plus roztrzaskaną psychikę i niemalże załamanie nerwowe, gwarantuje wam ze swoją książką, K.A. Tucker. Dajcie jej szansę. Dajcie też szansę Kacey i Trentowi. Dajcie szansę sobie. Może i w was coś "drgnie" i wypłyniecie na powierzchnię. A, zapomniałabym! W chwilach kryzysu... nie zapomnijcie wziąć dziesięć płytkich oddechów.
8/10
Pozdrawiam,
Sherry
Dziesięć płytkich oddechów | Jedno małe kłamstwo | Cztery sekundy do stracenia | Pięć sposobów na upadek
Inne książki K.A. Tucker zrecenzowane na Feniksie:
Przez niego zginę
A tam taki minus to nie minus, przecież autorka nie mogła ciągnąć tego zauroczenia w nieskończoność ;) Ciekawe co powiesz na jedno małe kłamstwo ;)
OdpowiedzUsuńTak, ale chodzi mi bardziej o fakt, że Kacey myśli o sobie jako o takiej zimnej, zamkniętej na uczucia osóbce, a tu wystarczy JEDNO spotkanie z Trentem, a ona już tylko myśli o nim, o tym jak wyjątkowy on jest i tak dalej. Wkurza mnie coś takiego. :/
UsuńA i tak za najgorszy mankament uważam przewidywalność "sekretu" Trenta. :/
No, ale. Nie umniejsza to pięknu książki, którą naprawdę uwielbiam. :)
Pozdrawiam,
Sherry
Ja właśnie też nie lubię, jak autorzy są, że tak powiem, niekonsekwentni. Że piszą, że główna bohaterka taka zamknięta w sobie, że z nikim nie gada, a tu dwie strony dalej zakochuje się na śmierć i życie. No i szkoda, że ta tajemnica nie utrzymała się dłużej. Mimo wszystko taaaaak! Bardzo chcę ją przeczytać ^^
OdpowiedzUsuńDokładnie. Przykro mi, że wyszło tak, a nie inaczej, niemniej jednak i tak powieść serdecznie polecam bo jest naprawdę piękna. Płakałam przy niej, chwilami dzięki czarnemu humorowi Kacey chichotałam pod nosem i... na koniec i tak czułam, że coś we mnie, w mojej psychice, zostało roztrzaskane. :( A trzeba mieć duży talent, żeby pozostawić po sobie takie uczucia. :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Raczej mnie ta książka nie interesuje... nic specjalnego :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
A ja tam myślę, że jest specjalna. :) Ale wiadomo, kwestia gustu. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Mam tę książkę w planach i zobaczę czy mi się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
A mnie Hopeless trochę zawiodło, do tego domyśliłam się tej tajemnicy wokół której kręci się cała historia ;p Co do 10PO - chętnie poznam, baaardzo, narobiłaś mi ochoty, tylko jeszcze nie wiem kiedy po nią sięgnę, ale kiedyś na pewno przeczytam, bo powieść zainteresowała mnie jeszcze przed premierą u nas. ;p
OdpowiedzUsuńp.c.
No patrz ^^ To ciekawa jestem jak to będzie z tobą i "10 płytkimi oddechami". :) Mnie naprawdę strasznie przykro się zrobiło, jak dotarło do mnie, co się kryje za tym WIELKIM tajemniczym "sekretem" Trenta. :(
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Polecasz Hopeless, a ja jeszcze nie miałam okazji czytać, kusisz mnie nią. ;) O tej też słyszałam same pozytywy, ale ciągnie mnie do niej mniej. Teraz czytam, że bohaterka odbiega od twoich wyobrażeń, pewnie kiedyś i tak sięgnę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ach, zdecydowanie polecam "Hopeless". KONIECZNIE musisz ją przeczytać! <3
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Mnie osobiście książka uwiodła każdą stroną, każdym słowem. W każdym razie nie potrafię być obiektywna, bo w moim przypadku książka skradła mi serce.
OdpowiedzUsuńJa także jestem urzeczona całością. Naprawdę. :) Może na to nie wygląda, skoro tam wytknęłam pewne mankamenty, ale cała lektura była przepiękna i jestem nią oczarowana. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Kusi mnie to "Dziesięć płytkich oddechów", kusi :) Skoro twierdzisz, że książka dostarcza dużo emocji i bohaterowie też są dobrze wykreowani to naprawdę myślę, że spodobałaby mi się :)
OdpowiedzUsuńA pewnie, że tak! :) Jak to zwykłam już mawiać: "bohaterowie to filary podtrzymujące sklepienie całości, naprawdę dobrej książki". A uwierz mi, że tu nie zawodzą. :) Choć szkoda, że w Trencie się nie zakochałam, a z Kacey w pełni nie umiałam się zżyć. :( No, ale. Może to kwestia odmienności charakterów.
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Ojej! Słyszałam już o tej książce i muszę przyznać, że mam na nią chrapkę!
OdpowiedzUsuńW takim razie, życzę ci, aby w końcu wpadła w twoje ręce!
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Na mnie ta lektura zrobiła bardzo pozytywne wrażenie
OdpowiedzUsuńNa mnie również. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
No cóż, czyli mamy tu do czynienia z kolejnym płytkim zauroczeniem nazywanym szumnie miłością. Oj podziękuję :/
OdpowiedzUsuńHm... Może aż tak bym tego nie nazwała, bo rzeczywiście ta miłość... a raczej uczucie łączące bohaterów, w końcu ewoluuje w coś naprawdę pięknego, ale szczerze? Czasami miałam wrażenie, że oni są razem tylko dlatego, że się sobie podobają i się od siebie uzależnili. Niemniej nie skreślałabym tej książki. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Wiedziałam, że Ci się spodoba! ;)
OdpowiedzUsuńPodobało mi się, że autorka akcentuje iż czasem są urazy, które nie uleczą się bez pomocy specjalisty. Nadaje jej to realności. No i to jak wykreowała bohaterów, to, że nie zapomniała o tych drugoplanowych.
Owszem, ma mankamenty i nie jest to Hopeless, ale i tak jest cudowna! ;)
Ach, widzę że mamy takie samo zdanie o książce! I nawet mowy nie było, żeby mi się nie spodobała. ;) Przepiękna. Szczerze mnie poruszyła i na koniec zostawiła z poczuciem... pustki. Jakbym przewracając ostatnią stronę, straciła coś naprawdę ważnego. A to bardzo dużo dla mnie znaczy. :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Ta książka była mi jakoś obojętna i wciąż nie wiem co o niej myśleć, bo dawno nic we mnie nie drgnęło, a próbowałam niejednokrotnie. Może to będzie to?
OdpowiedzUsuńMożliwe. :) Książka naprawdę jest poruszająca, a jeśli ktoś się nie domyśli co jest "tajemnicą" Trenta to naprawdę jestem w stanie sobie wyobrazić jak bardzo może mieć później złamane serce :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
I znów mnie zainteresowałaś, jeszcze trochę, a wpadnę przez Ciebie w depresję: zawsze zachęcająca recenzja, a ani trochę wolnego czasu więcej. Dołączaj do recenzji jakiś czek na czas wolny czy coś... :D A tak zupełnie poważnie, to szkoda, że nie mogłaś zżyć się w pełni z bohaterami, ale jeśli mimo to tak chwalisz nawet to, jak zostali skonstruowani, to chyba książka musi być naprawdę świetna. Będę musiała mieć ją na oku. : )
OdpowiedzUsuńOch, w takim razie, postaram się, żeby w listopadzie była chociaż jedna negatywna recenzja (ekhem, hejt ;D), specjalnie dla ciebie ^^
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Książka mi się podobała, ale osobiście nie widzę w niej niczego wyjątkowego. Z tym, że NA jakkolwiek ciekawy, wciąż sprawia mi problemy. Albo jestem za stara żeby być wstanie zignorować naiwność niektórych kwestii. Albo po prostu nie umiem zbyt dobrze ignorować naiwności w tych niektórych kwestiach xD Osobiście stawiam na to drugie. "Dziesięć płytkich oddechów" pod tym względem wypadło wprawdzie o niebo lepiej niż wspomniane przez Ciebie "Hopeless", ale i tak to nic oszałamiającego. O bardziej lubiłam postacie poboczne niż tych głównych bohaterów, co jest zwyczajnie dziwnie xD
OdpowiedzUsuńNa mnie "Hopeless" wywarło wieeeelkie wrażenie i miałam nadzieję na kaca książkowego również z tą pozycją, niestety się trochę zawiodłam. :(
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Już nie mogę się doczekać kiedy książka wpadnie w moje ręce. Naczytałam się na jej temat tyle pozytywów, że ciekawość dosłownie zżera mnie od środka :P
OdpowiedzUsuńW takim razie trzymam kciuki, żeby zawitała do ciebie niedługo! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
O tej książce wiele już słyszałam. Prawie każdy czytelnik ją chwali. Nie pozostaje mi nic innego jak wreszcie dać jej szansę.
OdpowiedzUsuńW takim razie trzymam kciuki, żeby wywarła na tobie dobre wrażenie. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Powoli rośnie mój stos książek z gatunku new adult, ostatnio zaopatrzyłam się w wymarzone (bezbłędne, jak to określiłaś:)) "Hopeless", a teraz czas na "Dziesięć płytkich oddechów":) Choć zauważone przez Ciebie małe niedociągnięcie trochę mnie martwi, bo nie lubię gdy w książkach uczucia zbyt szybko się rozwijają.
OdpowiedzUsuńPo prostu oczekiwałam, że opisywana przez autorkę bohaterka, podobno "aspołeczna, zamknięta w sobie, nie dopuszczająca uczuć" będzie faktycznie taka jaka powinna być, a tu proszę. Jedno spotkanie i...
UsuńNiemniej jednak, książka jest godna polecenia także mam nadzieję, że wpadnie ci w ręce. ;)
Pozdrawiam,
Sherry
Napisałabym, że to moje "must have", ale właśnie leży sobie na półce więc powiem raczej "must read" a nawet "right now!" ;-) Wielka szkoda, że nie dorównuje "Hopeless", ale w zasadzie, nie oszukujmy się- żadna książka nie dorówna "Hopeless" więc porównywanie do niej jest zwyczajnym okrucieństwem :-P Już nie mogę się doczekać kiedy zacznę czytać tą książkę i choć mówię to bardzo często, to tym razem naprawdę mam ochotę się na nią rzucić w tym momencie :-) Niemniej jednak pewna kolejka obowiązuje więc pewnie jeszcze trochę się zejdzie :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Racja, racja! Niemniej jednak, niektórzy twierdzili, że i ta książka mnie rozbije. Że będę mieć takiego kaca jak przy "Hopeless", a tu... lipa. :( Emocje były, były - skłamałabym mówiąc, że nie, ale zawiodłam się. Może dlatego, że liczyłam na drugie "Hopeless". :) Dlatego mam nadzieję, że ty, wiedząc już iż "Dziesięć płytkich oddechów" nie dorównuje książce Coleen Hoover, nie rozczarujesz się. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry