czwartek, 7 sierpnia 2014

"Coś pożyczonego" - Emily Giffin

źródło
Something Borrowed
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 10.01.2011
Liczba stron: 400

źródło
Darcy i Rachel przyjaźnią się od dzieciństwa. Łączy je wiele lat rozmów, zabaw, smutków i przygód w swoim gronie. Ale co takiego nadzwyczajnego jest w tej relacji? Ich odmienność charakterów. Rachel - a zarazem główna bohaterka książki, na której historii skupia się Emily Giffin, to niespełniona prawniczka, wobec której życie może nie było okrutne - bo przecież są ludzie, których dotykały poważne dramaty, ale na pewno, nie zawsze los obchodził się z nią najlepiej. Kobieta ma zasady, bardzo liczy się dla niej przyjaźń, dzięki czemu jest prawdopodobnie jedną z najlepszych przyjaciółek, jaką ktokolwiek mógłby sobie wymarzyć, a dzięki troskliwości i uprzejmości, zawsze znajdzie odpowiednie słowa, by pocieszyć znajomych. Darcy z kolei to przebojowe, egocentryczne, wiecznie piękne przeciwieństwo Rachel, które chce ciągle być w centrum uwagi. Nie liczy się z uczuciami innych, wszystko obraca wokół własnej osoby, a przy tym jest naprawdę wielką egoistką i samolubną zołzą - żeby nie nazwać jej innym, mniej łagodnym słowem. Jakimś cudem jednak, Rachel i Darcy, są dla siebie jak siostry i z całą pewnością, obydwie nie wyobrażają sobie życia bez tej drugiej. Do czasu...

„Nic nie jest idealne. Wszystko jest takim, jakie je stworzysz.”

źródło
W swoje trzydzieste urodziny, Rachel robi coś, za co w sumie nikt nie może być na nią zły, skoro  to jej święto - upija się. Co gorsza - upija się również narzeczony Darcy, a gdy zostają sami... Istotne jest tylko to, że następnego dnia, budzą się w jednym łóżku i wiedzą, że właśnie zrobili coś, czego najlepsza przyjaciółka i jednocześnie pierwsza druhna Darcy, a także jej wybranek robić nie powinni - przespali się ze sobą. Rachel ciążą wielkie wyrzuty sumienia, zwłaszcza że jak już wspomniałam - w przeciwieństwie do Darcy, główna bohaterka jest kobietą z zasadami i nigdy nawet by nie pomyślała, by sprawić tak wielką krzywdę przyjaciółce. Szereg kolejnych wypadków i wydarzeń sprawia, że sekret staje się nie tylko czymś ciążącym na duszy, ale i czynnikiem więzi jaka odradza się pomiędzy Rachel, a wspomnianym narzeczonym Darcy - Dexem, którzy przyjaźnili się ze sobą w czasie gdy podczas studiów, uczęszczali na te same zajęcia. Wkrótce staje się jasne, że początkowy grzeszek jest powodem lawiny wydarzeń i nieprzemyślanych zachowań, a także - narastającego uczucia... Ale przecież jest jeszcze Darcy, której Rachel nie jest w stanie tak dotkliwie skrzywdzić... No i ślub - ślub zbliżający się wielkimi krokami...

„Kiedy człowiek się zakocha, czasami musi zapomnieć o dumie, a innym razem musi walczyć, żeby ją zachować. To pewna równowaga. Ale kiedy jest się we właściwym związku równowaga sama się ustala.”

źródło
Książkę "Coś pożyczonego" przeczytałam przez przypadek. Nie tak dawno temu, włączyłam sobie film "Pożyczony narzeczony", a gdy okazało się, że jest to ekranizacja książki, czym prędzej go wyłączyłam, po czym zabrałam się za książkę (która szczęśliwie była w moim domu), by parę godzin później, z uśmiechem na twarzy, powrócić do oglądania filmowej adaptacji, tworu Emily Giffin. Jest to zarazem pierwsza jej powieść przeze mnie przeczytana, aczkolwiek na pewno nie ostatnia. Historia, mimo że wydawać by się mogło, banalna, wcale taka nie jest. Po jej skończeniu, miałam wrażenie, jakby pod główną fabułą i wątkami, ukrywała się nić z przesłaniem, którą tylko nieliczni, lub ci naprawdę wrażliwi mogli wyłapać. Najważniejsza jest jednak, nie życiowa głębia powieści, a fakt, że Emily Giffin skupiła się na przedstawieniu różnych charakterów i relacji międzyludzkich. A jej plastyczny język sprawdził się tak doskonale, że naprawdę trudno mi było po skończeniu "Coś pożyczonego", nie rzucić się na kolejną książkę tej pani. 

„Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, lecz obojętność.”

źródło
Autorka sprawnie posługuje się piórem, a jej styl sprawia, że książka jest lekka i tak przyjemna, że powieść się wchłania, a nie czyta, a na dodatek - trudno sobie wyobrazić oderwanie od tej pozycji. I choć być może akcja nie obfituje w dynamizm czy nagłe zwroty, to "Coś pożyczonego" jest tak płynna i dobrze zbudowana, że wcale się nie dziwię, iż zbiera raczej same pozytywne oceny. Tutaj, warto także zwrócić uwagę na wspaniałą kreację bohaterów. Począwszy od cudownie prawdziwej, skromnej Rachel, która z czasem zaczyna walczyć o swoje, poprzez Ethana czy Hillary, który byli powodami moich wybuchów śmiechów, Dexa - mężczyzny początkowo przeze mnie uwielbianego, później tępionego, a na końcu... lubianego, a skończywszy na szalonej, pewnej siebie, irytująco idealnej Darcy, której wszystko przychodzi z łatwością, dzięki niesamowitej charyzmie i urodzie. Historia i zachowanie Rachel, które może powinno wzbudzać obrzydzenie i niechęć do postaci, przedstawiona przez autorkę sprawia jednak, że czytelnik trzyma za nią kciuki i wspiera we wszystkich decyzjach, jakkolwiek dziwne by one nie były. Działania kobiety często powodują współczucie do niej, złość na innych, którzy dobrze jej nie życzą, a także radość gdy wszystko idzie po jej myśli. 

„Nauczyłam się jednak, że sami tworzymy własne szczęście i że sięgnięcie po coś, czego pragniemy, oznacza również utratę czegoś innego. A kiedy gra toczy się o wysoką stawkę, strata może być bardzo dotkliwa.”

źródło
Osobiście, naprawdę bardzo zżyłam się z Rachel, a jej wzloty i upadki, przyjmowałam również na własną psychikę. Książka pani Giffin okazała się naprawdę śliczną, ale nieprzesłodzoną historią - lekką i sympatyczną, a na dodatek naprawdę uczuciową. Nie wszystkie wybory bohaterów były łatwe i choć dramatów wielkich nie było, to bywały momenty, kiedy czułam się naprawdę smutna i przybita. Nie liczyłam, że "Coś pożyczonego" okaże się tak dobrą lekturą, a jednak taka była i strasznie się cieszę, że ją poznałam. Pióro autorki cieszy się moją sympatią i wiem, że już wkrótce zapoznam się z kolejnymi jej tworami. Recenzowaną książkę oczywiście polecam, bo nie tylko czyta się ją szybko, nie tylko porusza temat przyjaźni, ale przede wszystkim zmusza nas, a także przede wszystkim Rachel - do pojęcia decyzji, czy walczyć o miłość, a tym samym stracić przyjaciółkę, czy stracić miłość, a ocalić przyjaźń. Jak widać, wybór nie jest tak prosty, jak mogłoby się wydawać...

8/10
Pozdrawiam,
Sherry

„Nie lubię początków i końców. Wolałabym wiecznie dryfować gdzieś pośrodku. Najgorsze w tym konkretnym końcu i początku jest to, że po raz pierwszy w życiu nie mam pojęcia dokąd zmierzam.” 


Inne książki Emily Giffin zrecenzowane na Feniksie:

40 komentarzy:

  1. O kurka wodna! Nie czytałam ''Coś pożyczonego'', chociaż od roku leży na półce i zbiera kurz, ale za to obejrzałam "Pożyczony narzeczony", i nawet nie wiedziałam, że to ekranizacja tej książki. Ech, co ja najlepszego zrobiłam!? Wprawdzie nieświadomie, mimo to żałuję. Jednak i tak zamierzam poznać tę historię raz jeszcze. Mam nadzieję, że wersja papierowa będzie bardzie urozmaicona od filmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Papierowa wersja różni się od filmu. Film to tylko powiedzmy główna fabuła, a w książce jest więcej opisów uczuć, więcej... przyjaźni pomiędzy Rachel a Darcy, więcej bohaterów. :) Także mam nadzieję, że ci przypadnie do gustu. ;)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  2. Czytałam już kilka lat temu:) Podobała mi się, kontynuacja tez niezła:) Przeczytaj koniecznie "Coś Niebieskiego" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym przeczytać kontynuację, aczkolwiek trochę przeraża mnie, że jest z perspektywy Darcy, której ja osobiście nie znoszę. ;)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  3. A jak Ci się podobał film? Oglądałam go jakiś czas temu i w moich oczach wypadł dość średnio, dlatego o lekturze książki nie myślałam. Skoro jednak polecasz "Coś pożyczonego" i tak ciekawie piszesz o powieści Giffin (baaardzo podoba mi się Twoja recenzja) to pomyślę jeszcze o jej przeczytaniu. :>
    Pozdrawiam Cię serdecznie,
    Nada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film był... dobry, ale nie rewelacyjny. Aczkolwiek tam było więcej Ethana, który w książce był trochę... trzecioplanową postacią, a tu grał drugi plan i to było widać. Reżyserka zrobiła z niego strasznie fajną postać i to mi się podobało. :) Ale w filmie od początku nie lubiłam Dexa, a w książce do pewnego momentu, za nim szalałam. :)
      Pozdrawiam!
      Sherry

      Usuń
  4. O rany, jak to się stało, że ie miałam pojęcia, że "Coś pożyczonego" i "Pożyczony narzeczony" to ta sama historia?! :-P Muszę koniecznie nadrobić zaległości, bo z tego co pamiętam film mi się podobał (uwielbiam Kate Hudson ;-) ) a po książki Griffin już dawno planowałam sięgnąć. Jakiś czas temu miałam zamiar kupić coś jej autorstwa dla mamy, która bardzo lubi podobne historie, ale widzę, że tą konkretną polubimy obie ;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uwielbiam Ginnifer Goodwin i Johna Krasińskiego. :) Było parę korzystnych zmian jeśli chodzi o ekranizację - jak postać Ethana, czy niekorzystnych, ale film był... niezły. :) Dobrze się go oglądało. :) Tak przyjemnie. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  5. Fajnie, że Ci się podobało, przeczytam w wolnej chwili. Szczególnie, że nic tej autorki nie czytałam, a głośno o niej ostatnio. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak. Zwłaszcza, że wychodzą nowe tytuły. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  6. Jesteś jedną z niewielu osób, które podają źródło pod zdjęciami okładek itp., to się chwali. :) Swoją drogą, okładka francuska wyjątkowo mi się nie podoba, wygląda jakoś tak komiksowo (ale mam na myśli takie nieudane komiksy, bo w niektórych kreska jest naprawdę zachwycająca). Nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, głównie ze względu na tematykę, na ogół nie sięgam po tego rodzaju obyczajówki. Ale w kwestii dylematu będącego, jak się zdaje, punktem wyjścia mam tylko jedną odpowiedź: lepiej ocalić przyjaźń, jest trwalsza i ważniejsza. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Francuska rzeczywiście niezbyt ładna, aczkolwiek wybieram różne wersje, żeby... pokazać coś. Pewną... zależność od tytułów i to jak dane kraje potraktowały opowieść. :)
      Odnośnie przyjaźni - od początku miałam takie nastawienie jak ty, ale... coś w tej książce... zmieniło... w pewien sposób... mój punkt widzenia. Ale tylko jeśli chodzi o kwestię Darcy&Rachel. :) Ale finał był dość... dziwny. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
    2. No i słusznie, dodawaj okładki, z ciekawością je oglądam; uwagą o francuskiej nie miałam zamiaru sprowokować cię do porzucenia takiej - jakże interesującej - formy ilustrowania wpisów. ;)

      Usuń
    3. Ależ w żaden sposób nie sprowokowałaś. :) Lubię konwersacje i wymiany uwag ^^

      Usuń
  7. Miałam jedno podejście do tej książki, niestety, nieudane. Drażniła mnie bardzo postać Darcy. Ale przeczytałam chyba tylko 20 stron, więc koniecznie ponowię próbę, tym bardziej, że inna książka autorki "Pewnego dnia" bardzo mi się podobała:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, uwierz mi - nie tylko ciebie Darcy drażniła. Ja nie zliczę momentów kiedy chciałam potargać ją za włosy, bo na jednej stronie A4 by się to nie zmieściło. :) Niemniej jednak, sama postać Rachel jest bardzo fajna, no i Hillary. Bardzo zabawna bohaterka. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  8. O Griffin słyszałam bardzo dużo dobrego. Głównie od siostry. Ona uwielbia jej książki i teraz poluje na tę najnowszą.
    I serio to jest od pożyczonego narzeczonego? Kiedyś to oglądałam. Chociaż w sumie nic nie pamiętam... Mnie osobiście ciężko zadowolić taką literaturą typowo kobiecą. Chłopak z sąsiedztwa był super, Bridget Jones, w miarę, ale każda inna książka, z tego gatunku, po jaką sięgałam, nie za specjalnie do mnie przemawiała. Może kiedyś pożyczę sobie którąś z powieści Giffin od siostry i zobaczymy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz szczęście, że już nic nie pamiętasz z tej książki, bo w przypadku, gdybyś jednak zdecydowała się na tą historię - może nie będziesz kojarzyć finału i coś cię zaskoczy. :) Ale odnośnie tej historii - ja też zazwyczaj obyczajówek nie czytam, ale... Nie wiem. Pióro Griffin jest tak przyjemne... :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  9. Powiem Ci, że ja nie lubię prozy Giffin. Bohaterowie mnie nie przekonują, a wręcz drażnią i pamiętam, że zupełnie ich nie rozumiałam. Twoja wysoka ocena tej książki bardzo mnie zdziwiła, może te kilka lat lemu źle podeszłam do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... Nie mam pojęcia czy źle podeszłaś do książki, czy może po prostu nie wpasowała się w twój gust. Ale mam nadzieję, że kiedyś przekonasz się do książek pani E.Griffin. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  10. Ja też widziałam film, tyle że wtedy nie miałam pojęcia o tym, że jest to ekranizacja. Jakoś nie mam ochoty na lekturę Czegoś pożyczonego, bo film aż tak mnie nie urzekł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co zdążyłam się zorientować to raczej niewiele osób wie, że to ekranizacja, no ale. Nie będę zachęcać, jeśli nie czujesz... chemii pomiędzy sobą, a tą historią. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  11. Ostatnio moja mama polecała mi książki tej autorki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że kiedyś i ty będziesz mogła je polecać. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  12. O autorce słyszałam już dużo i pewnie kiedyś coś przeczytam, żeby wyrobić sobie jakieś zdanie o niej, jednak myślę, że niekoniecznie w najbliższym czasie. W tej chwili akurat mam ochotę raczej na New Adult :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja też! New Adult to dla mnie... chwilowo proza życia ^^ Aczkolwiek książka pani Griffin była miłym umilaczem czasu, pomiędzy pewnymi lekturami. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  13. Zaczęłam czytać recenzje i nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że skądś znam tę historię. Potem uświadomiłaś mi, że na podstawie tej książki powstała ekranizacja i trochę się załamałam, bo "Pożyczonego narzeczonego" niestety(!) oglądałam. Nie cierpię oglądać filmów przed przeczytaniem książki, nawet jeśli robię to nieświadomie. Ugh.
    Niemniej jednak cieszę się, że pióro pani Giffin przypadło Ci do gustu bo już od jakiegoś czasu mam na nią ochotę ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie znoszę oglądać ekranizacji, bez znajomości książki. :/ To się wydaje strasznie niewłaściwie i nie tylko ty masz później takie wyrzuty sumienia. ;) Niemniej jednak, mam nadzieję, że jeśli kiedyś sięgniesz po prozę Griffin, to przypadnie ci ona do gustu, tak jak mi. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  14. Gdy pisałaś o tym filmie wcześniej nie sądziłam, że jest on nakręcony na postawie książki. Książka zapowiada się na ciekawą i pełną zwrotów akcji historię, a to lubię. Ja rónież nie miałam przyjemności czytać książek autorki, ogólnie rzadko czytam takie kobiece powieści. Dopiero w tym miesiącu przeczytałam Pamiętnik Sparksa. :P

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Sparks to dla mnie takie nazwisko niezbyt bliskie poznania, niemniej, nie ukrywam, że i ja kiedyś chcę się przekonać na własnej skórze o rzekomej "wspaniałości" i wielkim "talencie" tego pisarza. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  15. O poznaniu twórczości autorki marzę od dawna, ale ja jak to ja-zebrać się nie mogę. Mówisz, że to jest ekranizacja...Jak ja nie lubię oglądać ekranizacji, bez przeczytania pierwowzoru!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie! :) Ale myślę, że większość książkofilów tak ma. :)
      Pozdrawiam!
      Sherry

      Usuń
  16. Emily Giffin czytałam tylko "!00 dni po ślubie" i mi się nawet podobała. Za to oglądałam film na podstawie "Coś pożyczonego" :)

    Mój blog: pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam! Ekranizacje nigdy nie dorównają książkom. ;)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  17. Od jakiegoś czasu zabieram się do przeczytania którejś z książek Emily Giffin. Tyle osób się nimi zachwyca...a ja ostatnio mam ochotę na tego rodzaju lektury. "Coś pożyczonego" zapowiada się całkiem nieźle. I jeszcze ta ekranizacja - dobry zestaw na weekend;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej mogę polecić zaczęcie swojej przygody z piórem tej autorki od "Coś pożyczonego", bo sama od tego zaczęłam. ;)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  18. Nie polubiłam się z panią Griffin niestety. Czytałam coś jej pióra z trzy lata temu, ale nie mogłam się do niej przekonać. Zupełnie mi wtedy nie podszedł jej styl pisania, ale może jeszcze kiedyś dam jej drugą szansę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo przykro mi :( Ale mam nadzieję, że jeśli kiedyś się zdecydujesz ponownie dać jej szansę, to trafisz na taką książkę, od której nie będziesz mogła się oderwać. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  19. Słyszę naprawdę różnorodne opinie na temat twórczości tej pisarki i cóż -chyba sama wolałabym się przekonać, czy jej proza mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie, życzę ci, żebyś miała ku temu okazję. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń