Przeprowadzka wiąże się z szeregiem zmian. Nowe otoczenie, nowi ludzie, nowy start. Ale dla Anny, którą ojciec wysłał do ekskluzywnej amerykańskiej szkoły w Paryżu - przeprowadzka z Atlanty na europejski kontynent to nie szansa na poznanie miasta, za którym marzy większa część nastolatek. Dla Anny, przeprowadzka do stolicy Francji, to katastrofa, zwłaszcza że do tej pory wszystko układało jej się dobrze. Miała najlepszą przyjaciółkę, bez której nie potrafiła sobie wyobrazić życia, młodszego brata, którym chętnie się opiekowała, mamę i... Topha - który miał szansę stać się jej potencjalnym chłopakiem. Nieoczekiwana ingerencja ojca w życie córki sprawia jednak, że siedemnastolatka ląduje w szkole z internatem i rzucona w nieznany teren - bez znajomości okolicy, bez znajomości języka czy obyczajów, musi przystosować się do nowego środowiska. A w tym, mogą pomóc jej nowo poznani osobnicy, z oszałamiająco przystojnym Etiennem w roli głównej. Ale superseksowny chłopak ma jedną, zasadniczą wadę... Jest w szczęśliwym związku z inną...
Po pierwszym akapicie musicie przyznać - fabuła brzmi banalnie, czyż nie? I choć chciałabym napisać, że mimo wszystko książka taka nie jest, bo skrywa nieoczekiwaną głębię, to nie mogę bo...
"Anna i pocałunek w Paryżu" jest książką banalną i z całą pewnością przewidywalną, wręcz do bólu. Jednak mimo wszystko, chciałabym zwrócić waszą uwagę na parę rzeczy. A wy czytajcie uważnie, bo może się okazać, że powieść wcale nie nadaje się tylko i wyłącznie na makulaturę. Kreacja bohaterów nie zaskakuje, ale też nie rozczarowuje. Anna to nastolatka z krwi i kości i także jej zachowanie jest odpowiednie dla jej wieku. Mnie osobiście, trochę irytowała, ale w gruncie rzeczy, gdy po przeczytaniu książki przeanalizowałam jej zachowanie, to wydawało mi się w pewien sposób naturalne i właściwie. Bywały momenty, w których główna bohaterka niemiłosiernie wkurzała, swoją naiwnością i lekkomyślnym postępowaniem... Albo tym, że była zapatrzona w chłopaku/chłopakach i przez to nie widziała oczywistych rzeczy, ale generalnie... Raczej trudno jest zachować zdrowy rozsądek przy zauroczeniu.
Wątek miłosny jest oczywiście przewidywalny, momentami przesłodzony, naiwny i lekki, jak na taką książeczkę przystało. Jednak mimo wszystko, coś w tej historii miłosnej było, co mi się spodobało. Oczywiście jej przebieg był z góry do rozpracowania, nawet najmniejsze szczegóły, co powinno działać na niekorzyść książki i pewnie u niektórych działało, ale ja osobiście... z lekkim uśmiechem i z przyjemnością brnęłam dalej w treść książki i zamiast patrzeć na nią z oczekiwaniem, po prostu cieszyłam się głupiutką lekturą na jeden wieczór. Musicie jednak wiedzieć, że do tej pozycji od początku podchodziłam raczej z dystansem, wiedząc że mnóstwo osób przede mną, krytykowało tą książkę i może dlatego - że nie patrzyłam na nią wyczekująco, jakby miała skrywać jakąś głębię, dzieło pani Perkins przyjęłam z zadowoleniem i radością. Co jednak nie sprawiło, że nie dostrzegłam wad opowieści.
Przede wszystkim problemem był Etienne, którego w niektórych momentach lubiłam, w innych potępiałam, ale w większości przypadków był mi obojętny. A dlaczego? Dlatego, że autorka za bardzo go wyidealizowała i nie dość, że to zrobiła - to jeszcze skryła pod jego roześmianą buźkę, zbyt sztuczne, jak na mój gust dramaty rodzinne, które wypadały w moich oczach naprawdę blado i fałszywie. Lubię, gdy życie bohaterów książek jest na wyciągnięcie ręki, gdy czytelnik może się z nimi zżyć i przeżywać ich smutki i radości, razem z nimi, a w przypadku tej książki, niestety nie czułam pokrewieństwa z postaciami. Ich wzloty i upadki, kłótnie, zgody, przyjaźnie i zauroczenia, w ogóle mnie nie obchodziły. Poza tym, wadą mógłby być brak klimatu Paryża. Właściwie, gdyby zastąpić tytułowy Paryż jakimkolwiek innym miastem, wyszłoby na to samo. Liczyłam na magiczne opisy miasta miłości, na wyraźnie udzielającą się atmosferę tego miejsca, wręcz bijącą od książki, ale niestety po skończeniu powieści, miałam wrażenie, jakby pani Perkins nigdy w życiu nie była we Francji
(czego wykluczyć w sumie nie można), albo po prostu nie umiała sobie poradzić z opisami.
Podsumowując:
"Anna i pocałunek w Paryżu" była książką przeciętną, która jednak mnie - jako wielkiej romantyczce i fance tego typu opowieści, w pewien sposób przypadła do gustu. Niewykluczone, że kiedyś, w przyszłości do niej powrócę, jednak nie jest to też pozycja, którą mogłabym teraz polecić każdemu z was. Przede wszystkim, muszę tutaj prosić tego, kto ma ochotę sięgnąć o tą powieść, aby nie podchodził do niej z wymaganiami, bo z całą pewnością się rozczaruje. Twór pani Perkins poleciłabym nastolatkom, spragnionym miłości w wydaniu francusko-amerykańskim, bądź osobnikom takim jak ja - którzy lubią od czasu do czasu przeczytać coś takiego naiwnego, przewidywalnego i słodkiego na odstresowanie i nie liczą na nic szczególnego. A nuż - i wy uśmiechniecie się poznając przygody Anny i Etienne'a?
6/10
Pozdrawiam,
Sherry
Raczej nie sięgnę :/
OdpowiedzUsuńZamiast tego, polecam "Hopeless" między innymi ^^
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Nie wiem, jak to się dzieje ale w lato nawet najbardziej banalna i ckliwa historia zyskuje pozytywne opinie. Chyba po prostu pragniemy dobra, miłości i naiwnego romansu, by poczuć letni klimat i zasmakować w wakacjach. Chętnie sięgnę po tę pozycję ;)
OdpowiedzUsuńChyba tak ^^ Nic dodać nic ująć - wakacje to taki pocieszny czas, że wszystko co pozytywne i optymistyczne (lub przesłodzone) zyskuje sympatię. :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
No nie wiem. Banalnie brzmi, rzeczywiście. Ale na Amerykański Booktubie tak się tym zachwycają, że naprawdę myślałam, że to coś, wiesz, z jakimś przekazem, ponadczasowe coś... Chociaż niby i po taką książkę trzeba sięgnąć, odstresować się od ambicji, by potem docenić coś lepszego :P
OdpowiedzUsuńSerio się zachwycają? :o Ja jeszcze nie spotkałam się z żadną prezentacją tej książki (co mnie niepokoi), także nie wiem ^^ Ale racja - takie banalne coś, nadaje się idealnie jeśli chce się wypocząć. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Ależ wysoko ją oceniłaś...jak ja ją czytałam, to chyba okazała się najgorszą książką jaką miałam w ręku.
OdpowiedzUsuńNaprawdę? :o Cóż. Ja się po niej niczego specjalnego nie spodziewałam, więc się nie zawiodłam. ;)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Hmm..zastanowie się jeszcze nad nia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Natalia :)
Jeśli się nie zdecydujesz, to jest szereg innych wartych polecenia młodzieżówek, także... :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Zaczęłam czytać opis i myślałam, że natknę się na jeden wielki minus wycelowany w bohaterów, akcję i samą fabułę, a tu proszę! Bardzo przyjemne zaskoczenie. Powieść wydaje się idealną, prostą i przyjemną propozycją na wakacje, chociaż mnie na razie niekoniecznie interesuje. Ale kto wie? Dwa miesiące odpoczynku jeszcze przede mną :D A romansami nie gardzę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Miss Whisper
Ja jak zaczynałam czytać to miałam podobne myśli - że w końcu będę miała co na blogu skrytykować, a tu niespodzianka ^^
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Lektura w sam raz na lato ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie. :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Boże! Dziewczyno! Pogięło Cię z tymi komentarzami u mnie na blogu! :P
OdpowiedzUsuńIdę czytać, do końca wakacji może się wyrobię ;P
EJ! UPRZEDZAŁAM! :o
UsuńKocham Paryż ! Jest wspaniałym państwem. Może kiedyś skuszę się na książkę :-)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię Paryż i mam nadzieję, że go kiedyś zobaczę na własne oczy. :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
brzmi ciekawie kto wie może kiedyś skuszę się na nią
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie na książkę w podróży - Odblask
http://ksiazeczkinaszejtrojeczki.blogspot.com/2014/08/odblask-podaj-dalej-czyli-ksiazka-w.html
jeżeli uznasz to za spam usuń komentarz :)
Cieszę się.
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Czasem potrzebną są nam takie lekkie, przewidywalne książki. Co do "Anny..." to muszę przyznać, że trochę się jej obawiam, bo znając mnie, pewnie ta banalność w wątku miłosnym by mnie irytowała. W każdym razie na tę chwilę. Może kiedyś, dam jej szansę, bo jak napisałam, taka lekka lektura pewnie kiedyś mi się przydadza.
OdpowiedzUsuńPolecam podejść do jej czytania (kiedyś-tam, jak się już zdecydujesz :)) z niezbyt wielkimi wymaganiami. Szczerze mówiąc - najlepiej spodziewać się średniej lektury, a wtedy myślę, że czytanie będzie przyjemne. ;)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Piszesz, że jesteś niepoprawną romantyczką? Ja również: ) Więc tym bardziej myślę, że książkę, mimo swojej przewidywalności i naiwności, mogłabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńJestem, jestem - jak najbardziej :D I choć nieraz chciałoby się na to narzekać, to cóż poradzić - taka natura człowieka. ;)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Czyli jest dokładnie tak jak myślałam- lekka, przyjemna, głupiutka opowiastka :-) Wstyd sie przyznać, ale czasem lubię takie :-P Chwilami nie mam siły ani nastroju na ciężkie dramatyczne historie i taka książka idealnie się wtedy sprawdza. Smuci mnie tylko fakt, że nie ma tam ani odrobiny klimatu Paryża, na który tak liczyłam. Mimo wszystko jeśli kiedyś wpadnie mi w ręce myślę, że dam jej szansę ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja też takie lubię, Patko ^^ Tym bardziej, że lektur na półce jest tyle - a wśród nich dużo fantastyki, która wiadomo - chwilami bywa ciężka. I wtedy, takie właśnie "Anny" są najlepsze, w roli "przerywnika". :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Książka może rzeczywiście lekka i dobra na wakacje, tak dla relaksu, ale już wiele podobnych czytałam i często mnie denerwowały, lubię obyczajówki, ale inne :)
OdpowiedzUsuńW takim razie, w twoim wypadku, zdecydowanie odradzam sięgnięcie po tą pozycję. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Mam ją na półce, ale czeka na moment gdy będę potrzebować takiego lekkiego, niezobowiązującego i przewidywalnego czytadła. Czasem nawet takie pozycje warto przeczytać. ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, że warto. :) Zwłaszcza we wakacje, bądź kiedy ma się tyle nauki/pracy, że naprawdę czytanie znajduje się nisko w liście priorytetów. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry