Książkę Oscara Wilde'a - "Portret Doriana Graya" uwielbiam i chociaż nie lubię filmów powstałych na podstawie powieści, to na oglądnięcie ekranizacji tej pozycji, wyczekiwałam z zapartym tchem. Muszę jednak przyznać, że miałam pewne obawy w związku z tą produkcją, choć uspokajała mnie myśl, że na ekranie zobaczę stały, mocny punkt, jakim jest gra aktorska Colina Firtha. Jeśli jeszcze nie wiecie (z tej notki, na przykład), należy on do moich ulubionych aktorów i jeszcze się na nim nie zawiodłam. Poza tym, Colin wcielał się w rolę chyba najciekawszej pod względem charakteru postaci! Zapowiadało się więc bardzo ciekawe widowisko... No właśnie. Zapowiadało się. Jak wrażenia po seansie?
Krótko o fabule, dla tych którzy nie kojarzą książki, którą - tak swoją drogą - serdecznie polecam. Jak dla mnie jest absolutnie fenomenalna i fantastyczna. W każdym razie, głównym bohaterem powieści Oscara Wilde'a, jak i jej ekranizacji, jest tytułowy Dorian Gray - przystojny, czarujący, niewinny - można by rzec - młodzieniec, który w krótkim czasie po przybyciu do Londynu, poznaje i zaprzyjaźnia się z artystą Bazylim. Ten, oczarowany pięknem chłopca, postanawia uwiecznić go na obrazie. Po ukończeniu wspaniałego dzieła, Dorian - widząc siebie samego, namalowanego na płótnie, przeżywa moment... melancholii? Refleksji? Głupoty? I życzy sobie, być wiecznie młodym, bo nie może znieść myśli, że kiedyś utraci urodę. Lata mijają i wkrótce okazuje się, że Dorian - choć trudno w to uwierzyć - pozostaje przystojnym młodzieńcem, podczas gdy ludzie wokół niego się starzeją. Ale jest jeszcze coś - przy zewnętrznym pięknie, niemal nikt nie jest w stanie dostrzec zła kwitnącego wewnątrz Doriana. Do czego posunie się bohater, by jego sekret nie wyszedł na jaw?
Lubię Bena Barnes'a, wiecie? Nie dość, że miło się na niego patrzy, to jeszcze nieźle się spisał w roli Kaspiana w filmach z serii: "Opowieści z Narnii". W roli Doriana wypadł naprawdę... rewelacyjnie. Idealnie oddał początkową niewinność Doriana, która z czasem przeradzała się w zepsucie, oziębłość, pychę i gniew. Zresztą, uważam że gra aktorska w filmie, zasłużyła na co najmniej, ocenę "dobrą". Jeśli nie ze względu na odtwórcę głównej roli, to właśnie Colina Firtha, który oczywiście nie zawiódł. Henryka Wottona, w książce lubiłam, ponieważ miał świetny, mocny, stały charakter, był źródłem wielu - jeśli nie większości - wspaniałych cytatów i mimo cynizmu i oziębłości, przypadł mi do gustu. Może nie do tego stopnia co malarz Bazyli, który był moim ulubieńcem, ale na pewno Henryka nie nienawidziłam. W filmie, postać Bazylego - ku mojej rozpaczy - została spłycona i wyraźnie pominięta, przy czym tym razem, prym wiódł właśnie Henryk. Dla niego, głównie przez wzgląd na Colina Firtha, straciłam głowę.
Generalnie, klimat Anglii, wystawnych przyjęć i elitarnego towarzystwa, został ujęty w doskonały sposób, a ponad niego i piękne widoki, przebijał się pewien morał - lub myśl, ukazująca to, jak łatwo ludzie ulegają innym. Z całą pewnością jednak, mimo wypisanych przeze mnie plusów związanych z grą aktorką, obsadą i atmosferą, film nie zyskał mojej sympatii. Myślę, że ekranizacja spodobałaby się tym, którzy nie czytali pierwowzoru i nie są przekonani o jego geniuszu. Ponieważ - "Dorian Gray" został... zepsuty.
Rozumiem, że twórcy ekranizacji zmieniają pewne wydarzenia i wątki, ale w przypadku ekranizacji "Portretu", szlag mnie trafiał ilekroć widziałam jakieś zaniedbanie, czy zniekształconą sytuację. Przed oglądnięciem filmu, wychodziłam z założenia, że fenomenalna książka, zasługuje na fenomenalne odwzorowanie na ekranie. Być może po prostu za dużo wymagałam. Być może fakt, iż do tego stopnia kocham powieść sprawił, że nikt i nic nie mogło sprostać zadaniu, zachwycenia mnie. Ale - to wszystko i tak nie sprawia, że minusy filmu, są traktowane przeze mnie, z mniejszą naganą.
Pozmieniane kwestie, spłycenie wątków, pobłażliwe potraktowanie tematu nieśmiertelności i męczący, przytłaczający klimat to jedne z nielicznych rzeczy, które mam do zarzucenia filmowi. Najważniejszy wątek fabularny, czyli zmiana Doriana pod wpływem wiecznego piękna, została przedstawiona nie dość ciekawie i z całą pewnością, twórca pozbawił ją tego... magicznego, fascynującego uroku, który był zawarty w książce. Gdy zobaczyłam do jakiego stopnia twórcy ekranizacji popuścili wodze wyobraźni, wprowadzając postacie z kosmosu i więzy pomiędzy nimi, a głównym bohaterem, musiałam zaciskać dłonie w pięści i zagryzać wargę, żeby nie krzyczeć z frustracji. Podczas gdy w książce, mieliśmy wątek miłosny pomiędzy Dorianem, a Sybillą i na tym kończyła się droga uczuciowa bohatera, w filmie mamy nową osóbkę, którego istnienia do tej pory nie udało mi się uzasadnić. Jak reżyser i spółka śmieli tak splugawić fenomenalną książkę, którą kocham?! JAK?!
Piękne kwestie książkowe i cudowne, pełne głębi i życiowych mądrości dialogi zostały... pominięte, bądź zmienione do takiego stopnia, że wypowiadały je, nie te osoby co trzeba. Na dodatek, pan twórca, niemal przez całe widowisko atakował widza brutalnymi scenami z przeszłości Doriana i na siłę chciał podtrzymać klimat grozy, co niekoniecznie mu się udało. Po pewnym czasie, gdy doszłam do wniosku, że dalej tego filmu nie zdzierżę, bo został zepsuty i niemiłosiernie mi się dłużył, postanowiłam spojrzeć na niego tak, jakby to nie była ekranizacja, a niezależna produkcja. I muszę przyznać, że w pewnym stopniu to zadziałało. Nie na tyle, żeby film mi się spodobał, ale by dotrwać do ostatnich minut - owszem.
Czy film mogę polecić? Nie - dla tych, którzy jak ja, czytali książkę i zakochali się w niej - bo na pewno na ekranizacji zawiedziecie się tak jak ja, tak - dla tych, którzy wiedzą, że NIGDY"Portretu" nie przeczytają, a mają ochotę poznać, w jakimś tak stopniu, historię Graya. Ale jak już wspominałam - warto wziąć pod uwagę to, że twórcy naprawdę ostro zmienili treść. W tym momencie, najlepszym wyjściem byłoby, po prostu zachęcić was do pierwowzoru napisanego przez pana Wilde'a. Nie dość, że dostaniecie zakończenie i przebieg takie jakie powinny być - a tego również nie doczekacie się w ekranizacji - to jeszcze, zapewniam was, że przynajmniej jeden cytat z książki, będziecie sobie chcieli gdzieś przepisać.
Z przykrością muszę oznajmić, iż film "Dorian Gray" nie przypadł mi do gustu - wręcz wkurzył mnie i sprawił, że zapałałam żądzą mordu do twórców ekranizacji. Miałam spore wymagania - prawda, ale miałam też obawy i niestety, okazały się słuszne. "Dorian Gray" to idealny przykład na poparcie mojej tezy (na przykład z tej notki), że ekranizacje NIGDY nie będą w stanie zastąpić pierwowzorów.
Ekranizację oglądałam dawno temu i choć uważam, że klimat Anglii i główni bohaterowie zostali doskonale przedstawieni, mam mieszane uczucia co do filmu. Po jego obejrzeniu odniosłam wrażenie, że "Portret Doriana Graya" był po prostu dla twórców zbyt mądry. Książka jest genialna, więc żałuję, że ekranizację tak, cytując Ciebie, "zepsuto".
Kiedyś ściągnęłam sobie ten film, bo byłam go strasznie ciekawa i można powiedzieć, że w pewnym sensie go obejrzałam metodą mojego brata, czyli przewijając po trochu, żeby wiedzieć o co chodzi ale wyrobić się w 5 minut :-P Mnie osobiście te urywki nie zauroczyły na tyle by cofnąć film do początku i obejrzeć go jak należy. Jedynym jasnym punktem wydał mi się Ben, którego naprawdę lubię (choć dla mnie zawsze będzie Kaspianem!). Myślę, że do filmu nie będę już powracać, za to bardzo chętnie przeczytam książkę. A z tym, że ekranizacje nigdy nie zastąpią książek jak najbardziej się zgadzam! Była to myśl przewodnia moje prezentacji maturalnej i bardzo sentymentalnie podchodzę do tej kwestii ;-) Pozdrawiam!
Ja też bardzo lubię Bena! :D Przystojniak z niego i zdecydowanie również dla mnie pozostanie Kaspianem ^^ Uch, księciem, królem - whatever. Po prostu Kaspianem ^^ Książkę serdecznie polecam, bo ilość pięknych cytatów... Może powiem tak: większość mojego zeszytu z cytatami zajmują te Oscara Wilde'a :D Dlatego takim moim małym marzeniem jest nabyć książkę na półkę, no ale. :) Pozdrawiam! Sherry
Ej, uwielbiam trzeci gif, zakochałam się *.* Noo, ja jeszcze tej książki nie czytałam, ale jak już przeczytam, to chyba sobie daruję film. Chociaż dla Bena może jednak obejrzę, bo wydaje mi się, że będzie w tej roli bardzo, hm, interesujący ;>
Mam w panach (patrząc na stosy obok łóżka -dalekich) przeczytanie "Portretu...", swego czasu było o książce bardzo głośno i utknęła mi w pamięci. A to znaczy, że byłam nią mocno zaintrygowana ;)
Taaak. Było o niej głośno chyba właśnie ze względu na film i drugie wydanie ze zdjęciami z ekranizacji w środku. :) Zresztą to wydanie mi się podoba bo jest... przejrzyste i bardzo ładne. :) W przeciwieństwie do filmu... Ale życzę przyjemnego czytania, gdy już znajdziesz czas na książkę :) Pozdrawiam! Sherry
Film już dawno, dawno oglądałam, ale przysnęłam na nim. A jeżeli przysnęłam...no cóż, po prostu w pewnym momencie mnie znudził :( A książki nie czytałam i raczej nie zamierzam.
Nie dziwię się, że zanudziłaś się przy filmie. Mnie też bardzo się dłużył. Nie zliczę ile razy zerkałam na zegar, by zobaczyć ile już trwa ekranizacja... Pozdrawiam! Sherry
Szkoda, że film "Dorian Gray" nie przypadł mi do gustu. ja nie znam tej historii, ale skoro ekranizacja leży i kwiczy, to jednak z niej zrezygnuje na rzecz książki, bo chciałabym poznać bliżej losy słynnego Graya.
Ojej, jak ja nie lubię, gdy tak się niszczy jakieś dobre książki! Serio współczuję, bo wiem co czujesz :D Tej powieści jeszcze nie czytałam, ale muszę ją wpisać na listę :)
Taa. :( Szkoda, że zdecydowana większość ekranizacji książek nadaje się jedynie do nominacji w kategorii "totalny bajzel i beznadzieja". :( Pozdrawiam! Sherry
Ja jako pierwszy widziałam film i bardzo mi się podobał. Po jakimś czasie sięgnęłam po książkę, która również przypadła mi do gustu. Zostało parę rzeczy zmienionych, coś dodano, coś odjęto, mimo to obie wersje tej historii podobają mi się. Bardzo lubię aktora, który wcieli się w Doriana, także po lekturze książki obejrzałam ponownie ekranizację i w dalszym ciągu jestem zadowolona :)
Kiedyś zaczęłam oglądać, ale w ogóle mnie nie porwał, za to zanudził straszliwie. I choć Bena uwielbiam, nie mogłam przecierpieć tego filmu... Książkę za to z chęcią przeczytam.
Ze mną było bardzo podobnie i gdybym się mocno nie zaparła, by obejrzeć tę produkcję do końca, to pewnie bez wahania bym ją wyłączyła. :) Pozdrawiam! Sherry
Portret Doriana Graya - moje małe (co ja mówię, OGROMNE) książkowe marzenie. *.* Muszę, po prostu MUSZĘ to przeczytać, a jeszcze lepiej mieć na własność na półeczce. Ach.. ;D Ale ekranizacji pewnie i tak nie obejrzę, nawet jak przeczytam, zwłaszcza, że i Ty mówisz, że nie warto się denerwować, a ja zazwyczaj jeśli urzeknie mnie pierwowzór to po zobaczeniu co twórcy filmu z nim zrobili, dostaję czegoś w stylu białej gorączki. . :D
"ekranizacje NIGDY nie będą w stanie zastąpić pierwowzorów" - zasadniczo się zgadzam, ale są przecież wyjątki. Takie pamiętniki wampirów na przykład są o wiele lepiej przyswajalne na ekranie niż jako ksiązka (której nie znoszę). :D
Odnośnie "Pamiętników wampirów" to nienawidzę zarówno książek jak i serialu, choć rzeczywiście był lepszy niż powieści. :D Ale, tu należy zauważyć, że produkcja by w ogóle nie powstała, gdybym nie książki, także... :D "Portret..." najserdeczniej polecam bo... rany! To jest absolutnie fantastyczna książka! I też marzę, by mieć swój własny egzemplarz :( I nie martw się - ja NIEMAL zawsze dostaję białej gorączki przy oglądaniu ekranizacji, także :D Pozdrawiam! Sherry
Książkę muszę przeczytać, a film muszę obejrzeć. Nie ma bata, po prostu muszę. A kiedy już przeczytam książkę będę mogła pozachwycać się Colinem Firthem :) Ogólnie po twojej recenzji nabrałam strasznie wielkiej ochoty na ten film. Może jednaj obejrzę go przed poznaniem powieści? :P
Ach, pamiętam, że jesteś fanką Colina, więc rzeczywiście w sumie dla niego możesz przecierpieć ten film ^^ Ale NIE ZGADZAM SIĘ być poznała film przed książką. :( Pozdrawiam! Sherry
Pamiętam, że zakochałam się w Benie po Narnii :) Ten uśmiech na czarno-białym zdjęci Awww ^^ Miałam zamiar obejrzeć tego Graya, ale potem zaczęłam słyszeć o tych "niecenzuralnych" momentach i jakoś straciłam zainteresowanie :P Jako że, tak jak napisałaś, książka została spłycona, to chyba rzeczywiście wolałabym zabrać się za książkę, niż za film (będę sobie po prostu wyobrażać Bena). Bo nie chcę sobie psuć opinii źle skonstruowanym scenariuszem
Ja też! :D On w Narnii był taaaaaki słodki! :D Niecenzuralne momenty? Hm... Owszem było podrywanie, ale jako tako, scen nadających się do porno nie było. :o A przynajmniej z tego co pamiętam. :o Ale i tak filmu nie polecam oglądać, także. ;) Nic nie stracisz :) Pozdrawiam! Sherry
Książkę czytałam, nawet w oryginale, ale ekranizacji jeszcze nie widziałam. Rozejrzę się za filmem.
OdpowiedzUsuńOch, "Portret Doriana Graya" w oryginale? Raaaany. Zazdroszczę! :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Ekranizację oglądałam dawno temu i choć uważam, że klimat Anglii i główni bohaterowie zostali doskonale przedstawieni, mam mieszane uczucia co do filmu. Po jego obejrzeniu odniosłam wrażenie, że "Portret Doriana Graya" był po prostu dla twórców zbyt mądry. Książka jest genialna, więc żałuję, że ekranizację tak, cytując Ciebie, "zepsuto".
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mamy podobne zdanie. :) Również żałuję, że cudowna książka nie została nagrodzona równie cudowną ekranizacją... :/
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Kiedyś ściągnęłam sobie ten film, bo byłam go strasznie ciekawa i można powiedzieć, że w pewnym sensie go obejrzałam metodą mojego brata, czyli przewijając po trochu, żeby wiedzieć o co chodzi ale wyrobić się w 5 minut :-P Mnie osobiście te urywki nie zauroczyły na tyle by cofnąć film do początku i obejrzeć go jak należy. Jedynym jasnym punktem wydał mi się Ben, którego naprawdę lubię (choć dla mnie zawsze będzie Kaspianem!). Myślę, że do filmu nie będę już powracać, za to bardzo chętnie przeczytam książkę. A z tym, że ekranizacje nigdy nie zastąpią książek jak najbardziej się zgadzam! Była to myśl przewodnia moje prezentacji maturalnej i bardzo sentymentalnie podchodzę do tej kwestii ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja też bardzo lubię Bena! :D Przystojniak z niego i zdecydowanie również dla mnie pozostanie Kaspianem ^^ Uch, księciem, królem - whatever. Po prostu Kaspianem ^^
UsuńKsiążkę serdecznie polecam, bo ilość pięknych cytatów... Może powiem tak: większość mojego zeszytu z cytatami zajmują te Oscara Wilde'a :D
Dlatego takim moim małym marzeniem jest nabyć książkę na półkę, no ale. :)
Pozdrawiam!
Sherry
Ej, uwielbiam trzeci gif, zakochałam się *.* Noo, ja jeszcze tej książki nie czytałam, ale jak już przeczytam, to chyba sobie daruję film. Chociaż dla Bena może jednak obejrzę, bo wydaje mi się, że będzie w tej roli bardzo, hm, interesujący ;>
OdpowiedzUsuńRzeczywiście Ben był bardzo interesującym Dorianem, ale mimo wszystko najpierw polecam książkę ^^
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Mam w panach (patrząc na stosy obok łóżka -dalekich) przeczytanie "Portretu...", swego czasu było o książce bardzo głośno i utknęła mi w pamięci. A to znaczy, że byłam nią mocno zaintrygowana ;)
OdpowiedzUsuńTaaak. Było o niej głośno chyba właśnie ze względu na film i drugie wydanie ze zdjęciami z ekranizacji w środku. :) Zresztą to wydanie mi się podoba bo jest... przejrzyste i bardzo ładne. :) W przeciwieństwie do filmu...
UsuńAle życzę przyjemnego czytania, gdy już znajdziesz czas na książkę :)
Pozdrawiam!
Sherry
Film już dawno, dawno oglądałam, ale przysnęłam na nim. A jeżeli przysnęłam...no cóż, po prostu w pewnym momencie mnie znudził :( A książki nie czytałam i raczej nie zamierzam.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że zanudziłaś się przy filmie. Mnie też bardzo się dłużył. Nie zliczę ile razy zerkałam na zegar, by zobaczyć ile już trwa ekranizacja...
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Szkoda, że film "Dorian Gray" nie przypadł mi do gustu. ja nie znam tej historii, ale skoro ekranizacja leży i kwiczy, to jednak z niej zrezygnuje na rzecz książki, bo chciałabym poznać bliżej losy słynnego Graya.
OdpowiedzUsuńOch, książkę zdecydowanie polecam i zachęcam do poznania. :) Piękne, piękne myśli i wspaniały, bajeczny wręcz styl Wilde'a. :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Skoro książkę aż tak mocno polecasz, to ja zaraz biorę się za jej poszukiwania. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
UsuńJa też mam taką nadzieję! Trzymam kciuki!
UsuńOjej, jak ja nie lubię, gdy tak się niszczy jakieś dobre książki! Serio współczuję, bo wiem co czujesz :D Tej powieści jeszcze nie czytałam, ale muszę ją wpisać na listę :)
OdpowiedzUsuńTaa. :( Szkoda, że zdecydowana większość ekranizacji książek nadaje się jedynie do nominacji w kategorii "totalny bajzel i beznadzieja". :(
UsuńPozdrawiam!
Sherry
No dobra ;) To nie obejrzę, ale do książki mnie zachęciłaś ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się! Bo jest warta poznania :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Ja jako pierwszy widziałam film i bardzo mi się podobał. Po jakimś czasie sięgnęłam po książkę, która również przypadła mi do gustu. Zostało parę rzeczy zmienionych, coś dodano, coś odjęto, mimo to obie wersje tej historii podobają mi się. Bardzo lubię aktora, który wcieli się w Doriana, także po lekturze książki obejrzałam ponownie ekranizację i w dalszym ciągu jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńUch, w takim razie zazdroszczę pozytywnego zdania o filmie. :) Też chciałabym móc o nim powiedzieć, że mi się podobał, niestety. ;(
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Oglądałam dawno temu i tylko trochę go pamiętam. Podobał mi się, był taki mroczny i obsadzony w ciekawym świecie.
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Rzeczywiście był mroczny, aczkolwiek nie miałaś wrażenia, że czasami ta aura grozy była wręcz męcząca? :o
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Kiedyś zaczęłam oglądać, ale w ogóle mnie nie porwał, za to zanudził straszliwie. I choć Bena uwielbiam, nie mogłam przecierpieć tego filmu... Książkę za to z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńZe mną było bardzo podobnie i gdybym się mocno nie zaparła, by obejrzeć tę produkcję do końca, to pewnie bez wahania bym ją wyłączyła. :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Portret Doriana Graya - moje małe (co ja mówię, OGROMNE) książkowe marzenie. *.* Muszę, po prostu MUSZĘ to przeczytać, a jeszcze lepiej mieć na własność na półeczce. Ach.. ;D Ale ekranizacji pewnie i tak nie obejrzę, nawet jak przeczytam, zwłaszcza, że i Ty mówisz, że nie warto się denerwować, a ja zazwyczaj jeśli urzeknie mnie pierwowzór to po zobaczeniu co twórcy filmu z nim zrobili, dostaję czegoś w stylu białej gorączki. . :D
OdpowiedzUsuń"ekranizacje NIGDY nie będą w stanie zastąpić pierwowzorów" - zasadniczo się zgadzam, ale są przecież wyjątki. Takie pamiętniki wampirów na przykład są o wiele lepiej przyswajalne na ekranie niż jako ksiązka (której nie znoszę). :D
UsuńOdnośnie "Pamiętników wampirów" to nienawidzę zarówno książek jak i serialu, choć rzeczywiście był lepszy niż powieści. :D Ale, tu należy zauważyć, że produkcja by w ogóle nie powstała, gdybym nie książki, także... :D
Usuń"Portret..." najserdeczniej polecam bo... rany! To jest absolutnie fantastyczna książka! I też marzę, by mieć swój własny egzemplarz :(
I nie martw się - ja NIEMAL zawsze dostaję białej gorączki przy oglądaniu ekranizacji, także :D
Pozdrawiam!
Sherry
Książkę muszę przeczytać, a film muszę obejrzeć. Nie ma bata, po prostu muszę. A kiedy już przeczytam książkę będę mogła pozachwycać się Colinem Firthem :) Ogólnie po twojej recenzji nabrałam strasznie wielkiej ochoty na ten film. Może jednaj obejrzę go przed poznaniem powieści? :P
OdpowiedzUsuńAch, pamiętam, że jesteś fanką Colina, więc rzeczywiście w sumie dla niego możesz przecierpieć ten film ^^ Ale NIE ZGADZAM SIĘ być poznała film przed książką. :(
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Niestety też mi się nie podoba to, że przeinaczyli sporo faktów, ale co poradzić? To typowe przy adaptacjach :/
OdpowiedzUsuńNiestety. ;( W niektórych wypadkach te zmiany wychodzą na dobre, bo urozmaicają widowisko, niestety w tutaj tak się nie stało. :(
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Pamiętam, że zakochałam się w Benie po Narnii :) Ten uśmiech na czarno-białym zdjęci Awww ^^ Miałam zamiar obejrzeć tego Graya, ale potem zaczęłam słyszeć o tych "niecenzuralnych" momentach i jakoś straciłam zainteresowanie :P Jako że, tak jak napisałaś, książka została spłycona, to chyba rzeczywiście wolałabym zabrać się za książkę, niż za film (będę sobie po prostu wyobrażać Bena). Bo nie chcę sobie psuć opinii źle skonstruowanym scenariuszem
OdpowiedzUsuńJa też! :D On w Narnii był taaaaaki słodki! :D Niecenzuralne momenty? Hm... Owszem było podrywanie, ale jako tako, scen nadających się do porno nie było. :o A przynajmniej z tego co pamiętam. :o Ale i tak filmu nie polecam oglądać, także. ;) Nic nie stracisz :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
A nosiłam się z zamiarem obejrzenia filmu, właśnie dla roli ukochanego Colina. Ale teraz zdecydowanie odpuszczę i przeczytam jednak książkę:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby zrobiła na tobie tak duże wrażenie jak na mnie ;)
UsuńPozdrawiam!
Sherry