niedziela, 11 sierpnia 2019

Nie chcę cię stracić - Abbi Glines


Losing the Field
The Field Party, tom 4
Wydawnictwo Pascal, 2019
368 str.

Recenzja nie zawiera spoilerów z poprzednich tomów!

Zemsta największą motywacją

Przed wakacjami, siedemnastoletnia Tallulah, zraniona zachowaniem gwiazdy szkolnej drużyny piłkarskiej - Nasha, postanawia się zemścić i pokazać chłopakowi jak to jest, być dla kogoś nikim. Jednak po powrocie do szkoły, coś się zmienia. Nash nie jest już tym samym pozytywnym chłopakiem, czarujących innych swoim uśmiechem. Czy jednak kontuzja i złe samopoczucie nastolatka, wystarczą by Tallulah zrezygnowała ze swojego planu zemsty?

Muszę przyznać, że już od jakiegoś czasu, lektura książek Abbi Glines, nie jest dla mnie niczym przyjemnym. The Field Party sprawiło, że zaczęłam podważać talent tej autorki, równocześnie uświadamiając sobie jej braki i lekkomyślne podejście do tematów, które są poważne i zasługują na lepsze przedstawienie w książkach. Czwarty tom tego cyklu, przelał moją czarę goryczy. 

Jestem zmęczona narzekaniem na tłumaczenie książek z tej serii, ale równocześnie nie mogę sobie tego darować, bo czuję, że jeśli ja tego nie wytknę, nikt tego nie zrobi. Przekład The Field Party jest po prostu karygodny. Ilość użytych dziwacznych sformułowań czy nawet obelg (!) jest tak rażąca, że nie da się tego ignorować. Od "Pies cię drapał" po "Ale z ciebie dzban" - użyte przez panią tłumacz zwroty są godne pożałowania i czasami tak niedorzeczne, że lektura książki jest katorgą. To prawda, że poziom samej powieści nie jest dobry, ale możecie mi wierzyć, że polskie tłumaczenie jest jeszcze gorsze. 

Motyw: "nieśmiała, inteligentna dziewczyna o wielkim sercu nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest niesamowicie piękna i dosłownie każdy facet się do niej ślini" w książkach Abbi Glines to normalka. Nie czytałam jeszcze dzieła tej autorki, w którym wspomniany przeze mnie element został pominięty i powiem szczerze - jestem znudzona tym, jak każda kolejna powieść Glines jest powtórką z rozrywki. Mam wrażenie, że jej twory różnią się jedynie ilością dram i imionami bohaterów. Ale trudno by było inaczej, skoro autorka nie poświęca książkom zbyt wielkiej ilości czasu, prawda? Po co skupiać się na jakości, skoro można na ilości?

źr.
Historia Tallulah i Nasha jest prosta jak drut, przewidywalna i pełna niepotrzebnych tragedii. Mam wrażenie, że autorka chciała coś przekazać w tej powieści - może to, że ciężka praca się opłaca, a koniec pewnej ery twojego życia nie musi oznaczać, że nic lepszego cię już nie czeka, jednak w szale bałaganu w wątkach i przegadanej miłosnej dramy, owa refleksja ginie w tle. Bohaterowie są irytujący, towarzyszenie im w ich jakże powtarzalnej i pełnej schematów przygodzie, to męczarnia, a próba zrozumienia tego jak niedojrzali są, w moim przypadku skończyła się fiaskiem. Poza tym, czy możemy porozmawiać o wątku romantycznym i tym jak wkurzający był w tym tomie? Uczucie pojawia się "bo tak", Nash zakochuje się w pięknej twarzyczce, a autorka i tak próbuje nam wmówić, że to uczucie pochodzi "z wnętrza". Ich relacja jest chaotyczna, dziwaczna i równie niedorzeczna jak sama książka. Gdy kończy się jedna drama, zaczyna druga i o ile chciałabym powiedzieć, że przynajmniej jedna z nich wypadła dobrze, nie mogę, bo wszystkie co do jednej nie miały miejsca bytu i widać było, że zostały wprowadzone tylko po to, by uzyskać motyw jak z "Mody na sukces", by postacie nie miały "zbyt lekko".

Sztuczne, nierealistyczne dialogi to kolejna perełka tej książki. Już nie wspominając o "niby subtelnym" moralizowaniu autorki, jak chociażby krytyce vlogerów - bo uwaga, uwaga, jeśli oglądacie ich na youtube, najwyraźniej nie jesteście zbyt inteligentni, a wszyscy vlogerzy to tak naprawdę zapatrzeni w siebie, nie mający pojęcia o ludzkiej wrażliwości idioci. Ach i te stereotypy, które autorka tak bardzo uwielbia włączać do treści! Ilość hipokryzji Abbi Glines zawartej w tej niewielkiej powieści jest niewiarygodna. 

Nie mam nic dobrego do powiedzenia o tej książce. Nie chcę cię stracić ma tak beznadziejny poziom, że czytanie jej to tylko marnotrawstwo czasu. Osobiście nienawidziłam każdej strony, każdego przeczytanego przeze mnie zdania. Co jakąś minutę parskałam gorzkim śmiechem widząc kolejną przesadzoną dramę, bohaterowie mnie denerwowali, a styl autorki drażnił. Nie polecam ani tego tomu, ani żadnego innego z The Field Party. Marnowanie na nie swojego życia, nie jest najlepszym pomysłem.

Pozdrawiam,
Sherry


Kocham cię bez słów | Jesteś moim światłem | Pozwól się kochać | Nie chcę cię stracić | Making a Play


Powieść przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Pascal - dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz