Under the Lights
The Field Party, tom 2
Wydawnictwo Pascal, 2018
368 str.
Recenezja nie zawiera spoilerów z tomu 1!
Lawina dramatów
Willa Ames, po sześciu latach nieobecności, wraca do miasteczka, w którym spędziła dzieciństwo, tylko po to, by odkryć, że jej dwaj najlepsi przyjaciele wyrośli na niezwykle przystojnych młodzieńców, za którymi jednak ciągną się kłopoty i efekty źle podjętych decyzji. Nie żeby Willa miała ochotę angażować się w cokolwiek poważnego, z którymkolwiek z nich - przecież ma swoją własną, paskudną przeszłość na koncie. Tylko co się stanie, gdy do gry włączą się faktyczne uczucia?
Cykl The Field Party nieco różni się od innych serii Abbi Glines. Autorka łączy tu elementy delikatnej historii romantycznej o charakterze YA i wątek dramatycznej przeszłości bohaterów, co znamy z gatunku NA. To połączenie jest interesujące i z pewnością wiele pisarek potrafiłoby je wykorzystać w taki sposób, by stworzyć prawdziwie emocjonującą i szalenie wciągającą lekturę, jednak w przypadku Abbi Glines... coś wyraźnie poszło nie tak.
Musicie mi wierzyć, że piszę to z bólem serca - bo Abbi Glines do tej pory mnie nie rozczarowywała, a przynajmniej nie aż tak i dumnie reprezentowała listę moich ulubionych autorek - ale jak dotąd, obydwa tomy
The Field Party były po prostu koszmarne. To jedne z tych książek, o których chciałabym zapomnieć, że istnieją. Przy których czytaniu czułam się tak jakby coś we mnie umierało, a autorka prowokowała mnie dość płytkim, naiwnym, powierzchownym, nieostrożnym, a nawet aroganckim podejściem do poważnych tematów co kilka stron. W pierwszym tomie co prawda nie było to aż tak widoczne - chyba szukałam tam śladów po swojej ukochanej autorce i bardziej skupiłam się na wadach jeśli chodzi o bohaterów i prowadzeniem wątku romantycznego, ale w tomie drugim, coś we mnie pękło. Są sprawy, które są szczególnie ważne mojemu sercu i na których punkcie jestem bardziej wrażliwa, wyczulona i ostrożna - mam tu na myśli na przykład poruszanie wątków chorób psychicznych i generalnie stanu psychicznego, samobójstw, depresji, samookaleczenia. W kontynuacji
The Field Party przynajmniej dwa z wyżej wymienionych przeze mnie tematów są wspomniane i to w tak bezczelny sposób, że aż poczułam się osobiście urażona. Niedbałe, beztroskie podejście Glines do tak poważnych spraw uświadomiło mi, że nie ma ona w ogóle pojęcia o czym pisze i sprawiło, że do końca książki praktycznie wyklinałam od najgorszych wszystko w powieści.
Innym problemem jest tłumaczenie książki. Coś co rzuciło mi się w oczy już przy czytaniu tomu pierwszego to, że strasznie zmienił się styl dzieł Glines. Sprawdziłam - okazało się, że zmieniła się także pani tłumacząca. W porządku, pomyślałam. Może to nie do końca jej wina, może oryginał też jest tak niezręczny. Z ciekawości, po przeczytaniu drugiego tomu po polsku, wzięłam się także za oryginał. Różnica jest... olbrzymia. To prawda, że pióro Glines w tej serii jest banalne i płytkie, a kreowanie nastolatków na playbojów i nimfomanki, sprawiało, że wywracałam oczami średnio co trzy strony, ale samo polskie tłumaczenie jest takim niewypałem, że zachciało mi się płakać. Nie chcę tu uchodzić za eksperta, bo nie jestem tłumaczem - a przynajmniej jeszcze nie, ale jeśli czuje się taką różnicę pomiędzy czytaniem oryginału i tłumaczenia jaką ja czułam, to znak, że po prostu tłumacz zrobił coś bardzo nie tak. Polska wersja jest tak cholernie niezdarna, dziwaczna i niezgrabna, że muszę tu zwrócić uwagę na nieudolność osoby tłumaczącej. I mam tu na myśli obydwa tomy, nie tylko drugi.
Idźmy dalej tym tropem, a dojdziemy do wniosku, że w tej książce w gruncie rzeczy, nie ma praktycznie niczego dobrego. No chyba, że weźmiemy pod uwagę niektóre momenty, w trakcie których dość szybko mogłam przebrnąć przez treść. Kreacja bohaterów to porażka. Relacje pomiędzy nimi to jakaś pomyłka. Wszystko jest powierzchowne, a tak wielce chroniona tajemnica Willi praktycznie nie wywołała we mnie żadnych uczuć, głównie przez podejście Abbi Glines do tematu. Nie wiem co się stało z moją ulubioną pisarką, ale wyraźnie coś złego, skoro jej najnowsze książki są płytkie, napisane powierzchownie i tak sztucznie dramatyczne, że aż mnie boli głowa. A skoro jesteśmy już przy dramach... Kojarzycie
Modę na sukces? Opera mydlana, gdzie rodzinne dramy są tak na-piętrzone i w którymś momencie sztuczne, że aż chce się śmiać, bo bardziej to przypomina groteskę niż tragedię? Myślę, że to co autorka zrobiła z wątkiem jednego z bohaterów, odnośnie jego rodziny w
Jesteś moim światłem, mogłoby podpaść pod konkurencję dla wyżej wspominanego przeze mnie serialu. Co wiele mówi o jakości powieści, nie uważacie?
Przykro mi, ale tym razem nie mam niczego dobrego powiedzenia tworze Abbi Glines. Jestem przerażona poziomem jaki reprezentują obydwa dotychczas wydane tomy
The Field Party, nie wiem co czuję w związku z tym, że książek w cyklu jest więcej. Jeśli nic nie zmieni się w kwestii tłumaczenia, prowadzenia narracji i kreowania... wszystkiego, myślę, że zaniecham kontynuowania lektury, bo kosztuje mnie to stanowczo zbyt dużo nerwów.
Jeśli miałabym podsumować
Jesteś moim światłem chyba napisałabym, że czułam się tak jakbym brała udział w licytacji dramatów. Wiecie, tak jakby licytator krzyczał
"kto da więcej?", a autorka raz po raz dorzucała trochę dram do worów życia bohaterów. W którymś momencie stało się to tak śmieszne i pomylone, że straciłam nadzieję, że cokolwiek dobrego wyjdzie z lektury. A książka zmieniła się w dramat sam w sobie - tak żeby pozostać w temacie licytacji.
Książki zwyczajnie nie mam siły polecić. Nie mówię, że nie spodoba się nikomu - nie wszyscy są tak wyczuleni na pewne tematy jak ja - każdy zwraca uwagę na inne elementy lektury i szuka w książkach czegoś innego, ale osobiście doradziłabym trzymanie się od tej serii z daleka. To zdecydowanie jedna z najgorszych książek, jakie w życiu czytałam.
Pozdrawiam,
Sherry
Powieść miałam okazję przeczytać dzięki uprzejmości
Wydawnictwa Pascal. Serdecznie dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz