Ink
Księgi skór, tom 1
We Need YA, 2018
384 str.
Nastoletnia Leora żyje w świecie, w którym historie ludzi, tatuowane są na ich ciałach. Każde ważne wydarzenie ma swój symbol, tylko po to, by po śmierci, skóra przerabiana była na księgę, dla uhonorowania życia i prawości zmarłego. Co innego ci, którzy grzeszyli - skazani na wieczne potępienie, nie mają prawa zostać zapamiętanymi. Gdy umiera ojciec Leory, ta krok po kroku uczy się, że wiele rzeczy jest jedynie iluzją, fasadą dla podtrzymania ślepej wiary. Dokąd zaprowadzi ją drogą, na którą weszła?
Już na wstępie pragnę zaznaczyć, że nie miałam większych nadziei związanych z tą powieścią. Czytanie debiutu Alice Broadway było dla mnie powrotem do gatunku dystopii po dłuższej przerwie i na tyle na ile lubię książki tego typu, na tyle ta po prostu mnie rozczarowała. Mój ciąg narzekania warto by chyba zacząć od postaci. Już dawno nie miałam styczności z powieścią o tak marnej kreacji bohaterów. Zaczynając od narratorki - Leory, po jej rodzinę, przyjaciół czy przypadkowych osobników - wszyscy byli tak puści i nieciekawi, że możecie sobie wyobrazić iż lektura nie była zbyt porywająca. Papierowi, bladzi, przewidujący - nie wspomniawszy już o Leorze, którą jest jedną z najbardziej irytujących dziewuch w literaturze. Przedramatyzowana, zachowująca się jak nieracjonalny bachor, nie miała prawa wzbudzić we mnie nawet grama sympatii.
Nie wiem czy to kwestia niedoświadczenia autorki czy wina tłumaczenia, ale książka jest napisana w tak koszmarny sposób, że musiałam powstrzymywać się przed wywracaniem oczami średnio co półtorej strony. Irytujący, infantylny styl. Zero ciekawych zwrotów akcji. Zero humoru czy dynamiki. Zero emocji czy kolorów, dzięki którym powieść w jakikolwiek sposób wyróżniałaby się wśród innych jej podobnych. Fabuła prosta jak drut, która mimo swej prymitywności, wciąż miała dziury logiczne. Cała kreacja świata nie miała podstaw bytu, przez co późniejsze wydarzenia, nie trzymały się kupy.
Autorka chciała wykreować ten niesamowity podział, pomiędzy ludźmi, którzy się tatuują, jak głosi prawo i Nienaznaczonymi, decydującymi się pozostawić pustą skórę, bez kropli tuszu. Przez całe (niemal) czterysta stron, próbowała nam wcisnąć do głowy, że spór ma jakieś logiczne uzasadnienie, że to wszystko nie powstało z niczego, niestety nie udało jej się to. Jak dla mnie wydarzenia były wymuszone i widocznie rozpisane tylko i wyłącznie na użytek fabuły, by historia nie stała w miejscu. Są autorzy potrafiący przemawiać do czytelników, ci którzy wiedzą jak sensownie stworzyć uniwersum od podstaw, tak by widz nie miał co do niczego wątpliwości - Alice Broadway, nie jest jedną z nich.
Nie mogę uwierzyć, jak ciężko czytało mi się tą książkę. Zazwyczaj powieści Young Adult mają w sobie pewną świeżość - lekkość, dzięki której się je pochłania. Ta natomiast, wywoływała we mnie tyle negatywnych uczuć, że czytanie jej było zaprzeczeniem dobrej zabawy. Na przestrzeni tych niemal czterystu stron, nie działo się absolutnie nic ciekawego. Książka nie ma absolutnie żadnego charakteru, bohaterka jest pusta, nieciekawa i wkurzająca, a pomysł na koncept zmarnowany. Już nie wspominając o próbie wciśnięcia nam do głowy, że jest tam jakikolwiek wątek romantyczny. Autorka traktuje czytelników jak idiotów i stwarza iluzje bez podstaw, czy zatem jest jakikolwiek powód, byście sięgali po to dzieło? Nie. Ani jeden.
Wyobraźcie sobie autorkę piszącą powieść o niczym - macie perfekcyjny obraz Alice Broadway i jej debiutanckiej powieści Tusz. Płaska, pospolita, trywialna i nijaka, nie ma w sobie niczego, co mogłabym wam w niej polecić. Bezpłciowi bohaterowie, okropny styl pisania, sztuczna dramaturgia i zmarnowany pomysł - to znajdziecie na kartkach tej książki, jeśli mimo mojej opinii, zdecydujecie się po nią sięgnąć. Osobiście, odradzam czytanie tej pozycji. Nie warto marnować na nią ani minuty.
Nie wiem czy to kwestia niedoświadczenia autorki czy wina tłumaczenia, ale książka jest napisana w tak koszmarny sposób, że musiałam powstrzymywać się przed wywracaniem oczami średnio co półtorej strony. Irytujący, infantylny styl. Zero ciekawych zwrotów akcji. Zero humoru czy dynamiki. Zero emocji czy kolorów, dzięki którym powieść w jakikolwiek sposób wyróżniałaby się wśród innych jej podobnych. Fabuła prosta jak drut, która mimo swej prymitywności, wciąż miała dziury logiczne. Cała kreacja świata nie miała podstaw bytu, przez co późniejsze wydarzenia, nie trzymały się kupy.
Autorka chciała wykreować ten niesamowity podział, pomiędzy ludźmi, którzy się tatuują, jak głosi prawo i Nienaznaczonymi, decydującymi się pozostawić pustą skórę, bez kropli tuszu. Przez całe (niemal) czterysta stron, próbowała nam wcisnąć do głowy, że spór ma jakieś logiczne uzasadnienie, że to wszystko nie powstało z niczego, niestety nie udało jej się to. Jak dla mnie wydarzenia były wymuszone i widocznie rozpisane tylko i wyłącznie na użytek fabuły, by historia nie stała w miejscu. Są autorzy potrafiący przemawiać do czytelników, ci którzy wiedzą jak sensownie stworzyć uniwersum od podstaw, tak by widz nie miał co do niczego wątpliwości - Alice Broadway, nie jest jedną z nich.
Nie mogę uwierzyć, jak ciężko czytało mi się tą książkę. Zazwyczaj powieści Young Adult mają w sobie pewną świeżość - lekkość, dzięki której się je pochłania. Ta natomiast, wywoływała we mnie tyle negatywnych uczuć, że czytanie jej było zaprzeczeniem dobrej zabawy. Na przestrzeni tych niemal czterystu stron, nie działo się absolutnie nic ciekawego. Książka nie ma absolutnie żadnego charakteru, bohaterka jest pusta, nieciekawa i wkurzająca, a pomysł na koncept zmarnowany. Już nie wspominając o próbie wciśnięcia nam do głowy, że jest tam jakikolwiek wątek romantyczny. Autorka traktuje czytelników jak idiotów i stwarza iluzje bez podstaw, czy zatem jest jakikolwiek powód, byście sięgali po to dzieło? Nie. Ani jeden.
Wyobraźcie sobie autorkę piszącą powieść o niczym - macie perfekcyjny obraz Alice Broadway i jej debiutanckiej powieści Tusz. Płaska, pospolita, trywialna i nijaka, nie ma w sobie niczego, co mogłabym wam w niej polecić. Bezpłciowi bohaterowie, okropny styl pisania, sztuczna dramaturgia i zmarnowany pomysł - to znajdziecie na kartkach tej książki, jeśli mimo mojej opinii, zdecydujecie się po nią sięgnąć. Osobiście, odradzam czytanie tej pozycji. Nie warto marnować na nią ani minuty.
Pozdrawiam,
Sherry
Tusz | Iskra | Blizna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz