poniedziałek, 25 marca 2019

Iskra - Alice Broadway


Spark
Księgi skór, tom 2
We Need YA, 2019
384 str.

Recenzja nie zawiera spoilerów z tomu 1!

W pierwszym tomie trylogii, Alice Broadway przedstawiła czytelnikowi swoje uniwersum, pełne tatuaży, rozlewającego się po ciele tuszu i opowieści, tylko po to by w kontynuacji podważyć to co wiemy i zaprezentować całkiem nową perspektywę na znajome wydarzenia i fakty. Leora wie, że musi dowiedzieć się nieco więcej o swoim pochodzeniu, a wraz z nią, uczy się również czytelnik, dostrzegając, że opowieści mogą brzmieć inaczej, wypowiedziane ustami obcego.

Pierwszy tom trylogii był absolutnie koszmarny i pozostawił mnie - jak się domyślacie - raczej średnio podekscytowaną kolejnymi częściami z cyklu. Zabierając się za sequel byłam nastawiona do treści jak i pióra autorki negatywnie i... niestety nic pozytywnie mnie w środku nie zaskoczyło. Zachodzą co prawda pewne zmiany, jednak to wcale nie oznacza, że poziom powieści staje się dobry, czy przynajmniej znośny. Wręcz przeciwnie.

Jeśli czytaliście moją opinię tomu pierwszego, wiecie, że jednym z jej minusów była główna bohaterka - naiwny, głupi, niemyślący bachor, który w dodatku był wykreowany tak beznadziejnie i bez polotu, że trudno tu nawet myśleć o obdarzeniu Leory jakimikolwiek ciepłymi uczuciami. W drugim tomie, autorka nie tylko na siłę stara się wcisnąć nam do głów, że nastolatka w ciągu paru dni stała się racjonalnie myślącą osobą - a prawda jest nieco inna, uwierzcie - ale też idąc przykładem Igrzysk Śmierci czy Niezgodnej, próbuje nadać jej na siłę większą rolę niż ta rzeczywiście posiada. Nagle Leora staje się jakimś symbolem rewolty czy zmian, wielką heroiną i to po prostu nie ma żadnego sensu? Znów autorka traktuje czytelników jak idiotów, próbując stworzyć coś wielkiego z niczego, czym udowadnia, że nie ma do nas żadnego szacunku.

Inny element, który wzbudził we mnie irytację i był potwierdzeniem tego, że autorka stara się nieco za bardzo, to mieszanie w osobowościach postaci. Nie tylko nie poprawiła kreacji bohaterów, tak by nadać im przynajmniej odrobiny realności, ale też gdy już zdecydowała się przypisać im pewne cechy,  nie trzymała się ich i mieszała w osobowościach tak bardzo, że dochodziłam do wniosku, iż wszyscy mają rozdwojenie jaźni. Nie wspominając o jedno-wymiarowości. Autorka strasznie starała się nadać wątkom oryginalności i nieprzewidywalności i tym sposobem, po prostu przekombinowała. Czarne charaktery w dalszym ciągu pozostają oczywiści, a cała intryga jest spalona na starcie. Historia wciąż ma dziury logiczne, a autorka nie fatyguje się, by cokolwiek z tym zrobić, próbując na siłę ciągnąć dramę.

Chcecie kolejny dowód na to, że autorka myśli, iż czytelnicy są raczej średnio  inteligentni i dadzą sobie wcisnąć każdą kit? Weźmy pod lupę tak zwany "wątek romantyczny" trylogii. Po pierwsze - wziął się z kosmosu. Gdyby Alice Broadway co jakiś czas tak strasznie się nad nim nie użalała i nie pisała o tym, jak to Leora jest zakochana, nie wiedziałabym co się dzieje, bo... skąd do cholery wzięło się to uczucie? Z tych paru interakcji, które dzielili? Z zera rozmów jakie ze sobą przeprowadzili? Autorka nie tylko wciska nam ten romantyzm na siłę, ale też robi z tego  nastoletniego "zakochania" jakieś epickie uczucie - piękną miłość, która ma prawo rządzić wątkami i bohaterami, bo przecież jest tak LEGENDARNA. Mimo że pojawiła się z powietrza, wow!

Jedyny element, który mogę pochwalić, to w dalszym ciągu zamysł na historię. Autorka miała całkiem niezły pomysł - co prawda niespecjalnie oryginalny, ale z potencjałem. Przedstawienie dwóch różnych perspektyw, przetykanie realiów z magią - to wszystko naprawdę zapowiadało się fajnie. Zabrakło dobrego wykonania. Styl autorki wciąż jest infantylny i choć widzę minimalną poprawę, to za mało, bym mogła nazwać tę książkę znośną, bo na to po prostu nie zasługuje. Z jakichś powodów - chyba dlatego, że byłam przygotowana na koszmarny poziom lektury, nic mnie nie zaskoczyło i przeczytałam ten tom znacznie szybciej niż jedynkę.

Trylogia pani Broadway wciąż rozczarowuje. Pomimo ciekawego pomysłu, styl nie ulega poprawie, bohaterowie wciąż wydają się puści i płascy, a brak kolorów, dynamiki, energii i lekkości, sprawia, że czytanie tomu drugiego nie sprawia przyjemności. Nie twierdzę, że jest to seria, którą ocenicie podobnie do mnie, bo zdaję sobie sprawę, że są różne preferencje czytelnicze na tym świecie, ale ja osobiście, odradzam poznanie tej trylogii - na rynku jest dużo innych powieści tego typu, znacznie bardziej godnych polecenia.

Pozdrawiam,
Sherry


Tusz | Iskra | Blizna


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości WE NEED YA. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz