sobota, 2 marca 2019

Napij się i zadzwoń do mnie - Penelope Ward


Drunk Dial
Wydawnictwo Editio, 2019
288 str.

Złych decyzji, dobre konsekwencje...?

Szaloną decyzję Rany, by zadzwonić do przyjaciela z dzieciństwa, śmiało można zwalić na alkohol. Ponowne pojawienie się uczuć do chłopaka jednak, to całkiem inna sprawa. A wszystkiemu z pewnością nie pomaga fakt, że uroczy nastolatek, którego znała w przeszłości, wyrósł na bardzo przystojnego, czarującego mężczyznę...

Lata obcowania z literaturą nauczyły mnie już, by pewnych rzeczy nie oczekiwać, zwłaszcza nie od romansów. Wiem już na przykład, że w tego typu powieściach nie ma mowy o jakiejś oryginalnej treści, o nieprzewidywalnej akcji, czy niepowtarzalności fabularnej. Również przed przystąpieniem do lektury recenzowanej przeze mnie dziś pozycji, nie spodziewałam się po niej niczego specjalnego i myślę, że właśnie dlatego, koniec końców książkę skończyłam zadowolona, z co prawda nie ambitnej, ale naprawdę przyjemnej treści. 

źr.
Przed sięgnięciem po ten tytuł wiedziałam już mniej więcej jak pisze Penelope Ward, ponieważ miałam już wcześniej do czynienia z jej piórem. W środku zatem, nic mnie nie zaskoczyło. Dostajemy barwny duet głównych bohaterów, pojawiającą się nagle relację, która jednak rozwija się w całkiem uroczy sposób, zwłaszcza biorąc pod uwagę przeszłość pary, oraz góry dramy do tego. Zarówno za Raną, jak i Landonem - męskim bohaterem powieści, ciągną się demony przeszłości i muszę przyznać, że na tyle na ile nie były dla mnie one jakoś skrajnie szokujące, na tyle naprawdę z zainteresowaniem śledziłam odkrywanie kolejnych warstw tajemnic, za którymi kryli się obydwoje. Podobało mi się również jak zdrowo rozwijała się więź pomiędzy nimi. W dzisiejszych czasach naprawdę trudno znaleźć romans, w którym relacja głównych bohaterów byłaby pozbawiona toksyn, ale Ward jakoś się prześlizgnęła przez mój radar i ostatecznie naprawdę zapewniła mi przyjemną lekturę.

Jestem nieco niepocieszona tym, jak prosta czasami bywała fabuła i jakimi banałami naszprycowane  były niektóre momenty książki, ale koniec końców nie mogę odmówić autorce tego, że zapewniła mi całkiem niezłą dawkę romansu, podanego w rozsądnej ilości. Całość przywodzi uśmiech na twarz i pomimo dramatów bohaterów, naprawdę wzbudza raczej pozytywne uczucia, podnosząc nieco na duchu i czarując uroczą relacją Rany i Landona. 

Jeśli macie ochotę na miły, lekki i sympatyczny romans - serdecznie polecam Napij się i zadzwoń do mnie. Autorka poruszyła w nim temat rodzinnych relacji, błędów z przeszłości, akceptowania siebie, godzenia się ze swoimi błędami i pokonywania kompleksów. Osobiście, mimo że nie była to jakaś szokująca czy odkrywcza lektura, naprawdę się cieszę, że ją poznałam, ponieważ przypomniała mi, jak bardzo czasami potrzebuję czegoś lekkiego, czegoś na jeden raz, co odwróciłoby moją uwagę i zagwarantowało mi kilka godzin relaksu. Nie spodziewajcie się po tym tytule cudów, a jestem pewna, że zauroczy was romansem i całkiem sensowną, nieco dowcipną treścią.

Pozdrawiam,
Sherry


Powieść miałam okazję poznać dzięki uprzejmości Grupy Helion. Serdecznie dziękuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz