piątek, 26 czerwca 2015

Lato drugiej szansy - Morgan Matson


Second Chance Summer
Wydawnictwo Jaguar, 2014
415 str.

źr.
Dla siedemnastoletniej Taylor, nadchodzące lato będzie ostatnim, które spędzi z całą swoją rodziną, zanim wszystko co do tej pory znała, do czego do tej pory się przyzwyczaiła, nie runie jak domek z kart. Złowieszczy wyrok lekarza: "zostały góra cztery miesiące", czai się bowiem nad ojcem dziewczyny, nieruchomy i zimy, jak widmo, jakby tylko czekał by o sobie przypomnieć. Lato więc, i wyjazd rodziny do ich domku wypoczynkowego ma być ostatnią szansą na normalność. Tyle, że dla Taylor, wyjazd z rodzicami, starszym bratem - geniuszem i młodszą siostrą - utalentowaną baletnicą, mierzenie się ze zbliżającą stratą, pustką i śmiercią, nie jest kuszącą perspektywą. Zwłaszcza, że parę lat temu, zostawiła w Lake Phoenix, coś bardzo ważnego. Uciekła bez pożegnania, nie stawiając czoła najważniejszym w jej ówczesnym życiu ludziom. Jak koniec końców przebiegnie wyjątkowe lato Taylor? Lato stawiania czoła lękom, lato stawiania czoła przyszłości, lato... drugiej szansy?

źr.
Książka Morgan Matson, mimo że nie jest pierwszą, która porusza temat choroby, raka czy ogólnie wizji utraty kogoś bliskiego, to jest chyba pierwszą od dawna, która robi to w taki sposób, że potrafi dotknąć mnie do żywego. Całość, przedstawiona na ponad czterystu stronach, może robić wrażenie... rozciągniętej, ale naprawdę taka nie jest, kiedy czytelnik się z nią zaznajamia. Gdy tak czytałam "Lato drugiej szansy" i wszystko coraz mocniej zaczęłam traktować na poziomie osobistym, gdy tak zaczynałam dostrzegać więcej, zwracać na różne rzeczy uwagę, nawet się nie zorientowałam kiedy do końca zostało mi sto stron, a ja byłam coraz bardziej przerażona tym co miało nastąpić - końcem. Siedemnastoletnia Taylor, nasza narratorka i przewodniczka po swoich uczuciach, ale również po historii pełnej bólu, pełnej wspomnień, pełnej sentymentalizmu i ukrytych lęków, jest pod wieloma względami irytująca, ale to dobrze. Bo te jej drażniące cechy, sprawiały, że wydawała się tylko jeszcze bardziej ludzka. Jej obawy, jej lęk przed mierzeniem się z czymkolwiek, jej pragnienie ucieczki - to wszystko czyniło z nią postać ludzką, niepapierową, a gdy z biegiem czasu odkrywałam pomiędzy nią, a sobą, mnóstwo bliźniaczych cech, stała się dla mnie nie tylko jakimś przypadkowym imieniem na papierze, ale taką literacką siostrą. 

źr.
Morgan Matson ma bardzo wnikliwy, ale jednocześnie lekki styl pisania, który idealnie trafi do każdego wrażliwego odbiory, a zwłaszcza do młodzieży. Jest coś pięknego w tym, z jaką łatwością autorce przychodzi władaniem słowem pisanym, z jak cudownym powiewem świeżości, przybywa do czytelnika i ofiarowuje mu mądrą, poruszającą historię. Niełatwą w elementach jakie porusza: choroba, rak, śmierć, ale prostą w przyswojeniu i... zżyciu się z nią. Ja na przykład, już po skończeniu lektury, zastanawiałam się, czemu wywarła na mnie ona aż tak wielkie wrażenie - bo musicie mi wierzyć, że wywarła kolosalne. I doszłam do wniosku, że Morgan Matson dodała do swojej historii bardzo ważny element - element rodziny.

źr.
Zawsze bardzo się utożsamiałam z powieściami, w których autorzy postanowili się skupić na wątku rodzinnym, a Morgan zrobiła to w swojej książce tak perfekcyjnie, że zaczęłam podważać to w co do tej pory wierzyłam. Pisarka zmusiła mnie do konfrontacji z myślami, które do tej pory były przeze mnie ignorowane. Spojrzałam na swoją rodzinę, swoje stanowisko wobec rodziny, nowym okiem, świeżym okiem i przeraziłam się tym, jak wiele jest do poprawy zarówno w moim zachowaniu wobec bliskich, jak i w budowie zaufania pomiędzy nami. Na przykładzie rodziny Taylor, skonfrontowałam się ze swoim uporem, ze swoimi wadami, ze swoim maniakalnym, uciążliwym charakterem i skłonnością do buntu. W związku z tym, że rodzina głównej bohaterki nie była idealna i wymagała sporo pracy, zrozumiałam, że autorka w ten sposób pokazuje, że wszystkie więzi można naprawić, wszystko można ulepszyć. Na początek warto się jednak przyznać przed samym sobą do błędu.

źr.
"Lato drugiej szansy" jest książką cudowną. Prawdziwie wspaniałą, wyjątkową i niesamowitą. Przysięgam, że była to jedna z niewielu książek, która mnie złamała na poziomie tak osobistym, w jaki nie udaje się to zrobić większości pozycji. Już dawno, przy żadnej lekturze nie wylałam tak szczerych łez, już dawno żadna pozycja nie zmusiła mnie do myślenia tak jak to było z moim pierwszym spotkaniem z amerykańską autorką - słusznie wychwalaną za oceanem. Pisarka operuje piórem w sposób cudowny, w treść wplata uwagi, pewne mądrości i jest  to z jednej strony bardzo sugestywne, a zarazem subtelne, jak i nienachalne, tak że nie czujemy się głupi, przy tym całym materiale do przemyśleń, który daje nam autorka. Wręcz przeciwnie, czujemy się tak, jakby pisarka otworzyła przed nami wrota do odkrycia czegoś potencjalnie wielkiego, pięknego i ważnego. Morgan Matson nie moralizuje, ale zwraca uwagę, każe nam się zatrzymać, pomyśleć, pofilozofować. To nie jest książka, w której znajdziecie akcję i dynamikę. To książka, która przypomina jezioro. Nieruchome, skrzące się w świetle, które wraz z każdym zachodem i wschodem słońca, ujawnia pewną głębię.

źr.
"Lato drugiej szansy", to książka, którą szczerze i z całego serca polecam, bo ilość emocji, które we mnie wzbudziła, była porażająca. Nie jest to jedyna z pustych młodzieżówek, tych, w których największym problemem bohaterek jest wybór pomiędzy dwoma przystojniakami, o nie. To jedna z tych powieści, która więcej niesie, niż odbiera, która mimo że przynosi wiele, wiele - zwłaszcza w moim wypadku - łez, przynosi też uśmiech, przynosi regularne chichoty czytelnika, przynosi nadzieję, wypełniającą każdą komórkę w ciele, gdy dociera się do ostatniego zdania książki. To pozycja, która rozdziera i składa na nowo. Pełna mądrości, pełna dramatyczności, ale i miłości i czułości. Już dawno nie natrafiłam na powieść, potrafiącą stać się dla mnie czymś autentycznie ważnym i bardzo bliskim mojemu sercu, więc "Lato drugiej szansy" stanowiło niespodziankę. Teraz i was zachęcam do dania jej - i sobie - szansy. Jeśli nie pierwszej, to drugiej.

Drugiej szansy.
Zwłaszcza, że jest lato.
Łapiecie aluzję?

9/10
Pozdrawiam,
Sherry